piątek, 8 grudnia 2017

Fałszerstwa, kopie i repliki talarów SAP, część II.

No i mamy grudzień, za oknem zima jak z obrazka. Siedzę sobie właśnie nad ranem w hotelu Klimczok w świeżo zaśnieżonym Szczyrku i przełamując bezsenność podziwiam piękno zimowego górskiego krajobrazu, jaki rozpościera się za oknem. Uznałem, że to dobry czas żeby rozpocząć pisanie pierwszego z serii grudniowych artykułów. Dziś, tradycyjnie jak to mam w zwyczaju w pierwszym wpisie miesiąca będziemy kontynuować tematykę fałszerstw, podróbek, replik i innych kopii srebrnych monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. To będzie druga część tekstu o najgrubszej srebrnej monecie SAP, czyli o talarach. Poprzedni wpis zakończyłem na roczniku 1766 i dziś będę temat kontynuował z zamiarem opisania wszystkich pozostałych przypadków nieoryginalnych talarów, jakie znam aż do ostatniego rocznika 1795. Zanim korzystając z przypływu werwy zacznę dzisiejszą opowieść, w ramach dzielenia się pozytywną energią wrzucam zdjęcie porannego widoku z hotelowego parkingu. Pięknie jest w górach o każdej porze roku J.
Zanim jednak przejdę do opisywania konkretnych monet i roczników podrobionych talarów, to najpierw chciałbym poruszczyć dwa aktualne tematy ogólne, które są bezpośrednio związane z procederem fałszowania monet historycznych. Pierwszym będzie rosnąca bezczelność fałszerzy, jaką udało mi się ostatnio zaobserwować na jednej z topowych polskich aukcji numizmatycznych. Otóż na 69 Aukcji WCN wystawiono ciekawy artefakt. Poniżej dobre fotografie i opis ze strony organizatora aukcji.
Od razu przyznam, że obiekt wpadł mi w oko i zaznaczyłem go sobie do obserwacji. I to bynajmniej nie w celu tropienia i piętnowania przejawów kolejnego fałszerstwa, ale normalnie, po ludzku – gdyż bardzo interesujące są dla mnie tego typu precjoza, do których wyrobu w epoce wykorzystywano monety, jako ozdoby podnoszące prestiż dzieła. Dodatkowo ten opis, traktujący o ręcznej robocie i XIX wiecznym bogatym mieszczaninie, który mógł popijać z tego kufla, rozpalał wyobraźnie J. Kiedy jednak w kolejnym dniu aukcja została wycofana, pomyślałem sobie, że prawdopodobnie właściciel przestraszył się sporego zainteresowania, jaki wzbudził jego kufel i się po prostu rozmyślił lub sprzedał go komuś po za aukcją. Wówczas przez myśl mi nawet nie przyszło, żeby dokładniej przyjrzeć się umieszczonym na kielichu monetom i spojrzeć na nie pod kątem ich oryginalności J. Aukcja się odbyła, pozostały mi jedynie zdjęcia kufla i o całej sprawie zapomniałem. Jakże zdziwiłem się kilka dni temu, kiedy na forum TPZN.pl jeden z Kolegów użył zdjęcia tego kielicha, jako przykładu na fałszerstwa i to… od razu wszystkich monet, które ten kielich zdobią! Wow, Kolega @psjonatort otworzył mi oczy J. W sumie nie znam się dobrze na tym okresie mennictwa królewskiego, jednak po zwróceniu baczniejszej uwagi na monety, nie sposób nie zgodzić się z tym „odkryciem”. Dla mnie to było „prawdziwe odkrycie”, jednak z pewnością dla osób, które siedzą w temacie lub miały okazje zwrócić na obiekt baczniejszą uwagę, to rozpoznanie podróbek było jak „bułka z masłem”. Taka spektakularna wpadka, że aż chciałoby się wykorzystać frazę znaną z kabaretu i zakrzyknąć - „jaka piękna tragedia!” J. Rozumiem, że są na tym świecie siły i instytucje próbujące na siłę i masowo produkować różnorakie podróbki, kopie i repliki polskich monet historycznych. Jednak z czymś takim się jeszcze nie spotkałem. To oznacza, że jakiś fachowiec, złotnik i może nawet artysta - poświęcił swój talent i kilkanaście dni (???) pracy, na to by wykonać to „XIX wieczne cudo”. Dodatkowo nie sądzę, żeby fałszerz był na tyle naiwny by wystawić swoje „dzieło” na aukcje renomowanej firmy i poddać je ocenie tysięcy internetowych znawców. Zakładam, że wystawiającym naczynie był raczej ktoś taki jak ja, który odpowiednio wcześnie nie skoncentrował na monetach i zaślepiony niezwykłością srebrnego naczynia, dostatecznie nie przeanalizował, jakości użytych tam numizmatów. Ciekawe jak było z wystawieniem tego kufla i jak w ogóle doszło do jego przyjęcia na aukcje a później do jego wycofania. W końcu są w WCN znani znawcy, którzy sprawdzają takie detale i można zakładać, że byle falsa by na imprezę nie wpuścili. Jednak, czy na pewno?... Może kiedyś dowiemy się jak do tego doszło. Dziś pozostaje to jedynie, jako ciekawy przejaw ogromnej kumulacji i niezwykłej skali fałszerstwa. Bardzo duży przejaw i za razem przykra wpadka dla zainteresowanych osób. Niech tu ten fakt będzie udokumentowany i niech „wisi w interecie dla potomnych” J.  Przy okazji zapraszam osoby, które jeszcze nie znają forum TPZN.pl, gdzie toczą się ważne dyskusje na temat numizmatyki a w tym na temat fałszerstw.

Druga informacja też jest aktualna i pochodzi ze strony Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka na facebooku. Otóż sam Pan Damian ogłosił światu radosną nowinę, że z tego co wyczytał, to wchodzą w życie nowe przepisy, które „biorą się” za fałszerzy. Być może znajdzie się jakiś bicz Boży, który pozwoli efektywnie walczyć z zalewem podróbek, bezkarnością ich dystrybutorów oraz z beztroską organów państwa.  Cytuję z postu:
„Przeanalizowałem właśnie tekst nowej ustawy, zawierającej szereg nowych regulacji. Zaintrygowały mnie Art.109a i b - przytaczam poniżej.
Art. 109a. Kto podrabia lub przerabia zabytek w celu użycia go w obrocie zabytkami, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Art. 109b. Kto rzecz ruchomą zbywa jako zabytek ruchomy albo zbywa zabytek jako inny zabytek, wiedząc, że są one podrobione lub przerobione, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”
Można mieć jedynie obawy o to, że będzie to jedynie kolejne martwe prawo, które zostało uchwalone bez przepisów wykonawczych. Ja się tam na polityce nie znam i się nią zupełnie nie interesuję, ale jeśli ktoś jest ciekaw całości nowych zapisów, to poniżej LINK 

Po tych dwóch, mam nadzieję interesujących newsach, przechodzę już do tytułowego tematu. Następnym rocznikiem w kolejności, jaki był fałszowany, identycznie jak we wszystkich wcześniej opisywanych nominałach, był rocznik 1771. Tam oczywiście mamy do czynienia z monetami próbnymi, które powstały w niewielkich nakładach w celu zbadania koncepcji monety bitej z czystego srebra, okazania ich królowi i podjęcia decyzji o wprowadzeniu stosownej reformy monetarnej. Jak wiemy do żadnej „rewolucji” w mennictwie SAP wówczas nie doszło, monety nie weszły do masowej produkcji, przez co tych kilkadziesiąt sztuk wybitych, jako próby w 1771 roku, niemal od razu stały się łakomym, numizmatycznym kąskiem. A że monet niewiele a chętnych sporo i cena „się zgadzała”, to powstawały różne nieoryginalne produkcje. I teraz przejdziemy przez kilka przykładów talarów z 1771.

Przykłady podróbek talarów z 1771 pochodzą w całości z portali aukcyjnych, na których te monety były i są nadal oferowane do sprzedaży. Oto jeden z nich, wyszukany na zasadzie „pierwszy z brzegu”.
Ta kopia opisana została bardzo profesjonalnie, cytuję „Moneta Polska - Poniatowski - 1 Talar 1771 - WAGA. Piękna sztuka - poszukiwana! Moneta nie jest oryginalna! NIE PRZYCIĄGA JEJ MAGNES. Średnica zgodna z oryginałem. Jest wystawiona w odpowiedniej kategorii. Ładny stan!” Trudno się z tym nie zgodzić, ale nie zawsze tak jest. Wiele monet tego typu jest sztucznie postarzanych, zamazuje się w nich puncę „f” wskazującą na kopie i oferuje się je do sprzedaży, jako oryginały, lub ewentualnie, jako monety, których oryginalność nie jest pewna. Poniżej kilka zdjęć „podrasowanych” falsów tego talara.
Jak widać asortyment kopii z 1771 jest zróżnicowany. To co oprócz puncy „f” wyróżnia te podróbki to zbyt duża waga. Fałszywe monety ważą jak standardowe kopie talarów, czyli coś około 26g – natomiast oryginały, które wykonane były z czystego srebra ważyły zaledwie 20,33g. Ta cecha powinna być jedna z pierwszych, jeśli mamy wątpliwości, z jaką monetą mamy do czynienia, szczególnie, że z reguły kopie trzymają średnice oryginałów, czyli mają po te około 40 mm. Waga, która widnieje na awersie tego numizmatu, w tym przypadku zdecydowanie „prawdę nam powie” J.

Warto przy okazji pokazać również ogromną rzadkość, jaka była sprzedawana kilka lat temu na jednej z aukcji Warszawskiego centrum Numizmatycznego. Otóż mamy do czynienia z odbitką tego talara z początku XIX wieku, wykonaną oryginalnymi stemplami z nieczynnej już mennicy warszawskiej. Poniżej zdjęcie monety.
Z opisu aukcji wynika, że podobna odbitka wykonana jest z miedzi i waży 36,16g. Identyczny egzemplarz, ale w I stanie zachowania pochodzący z kolekcji Brandta sprzedany został na aukcji H. Karolkiewicza w 2000 roku. Ogromna rzadkość, która uzyskała cenę porównywalną ze srebrnym oryginałem. Niedoścignione marzenie wszelkiej maści fałszerzy J

Kolejnym roczniki, który został podrobiony jest talar z 1778 roku. Tu sięgamy do „zaprzyjaźnionego” i jakże użytecznego zbioru Muzeum Narodowego w Krakowie, który zdigitalizował, kilkanaście fałszerstw monet Poniatowskiego. Na początek zdjęcie, niestety mam tylko awers..
Jak widać na zdjęciu, mamy tu do czynienia monetą wykonana technika odlewu. Z opisu wynika, że użyty materiał, to stop metalu koloru srebrzystego. Falsyfikat powstał oczywiście po 1778 roku i tak jest datowany. W sumie nie wiadomo, czy był używany w momencie, kiedy talary SAP były jeszcze środkiem płatniczym, czy tez został odlany znacznie później na szkodę kolekcjonerów. Rocznik 1778 akurat nie jest zbyt popularny, stąd skłaniam się ku temu, że wykonano go w celu wprowadzenia w błąd zbieraczy. Odlew posiada w miarę przyzwoitą średnicę 40,1mm i grubość 2,2mm. Tradycyjnie jednak waga zdradza fakt, że nie jest to moneta oryginalna. Ten fals waży zaledwie 23,86g. Jak dodamy do siebie „słaby” wygląd monety, z tymi wszystkimi cechami charakterystycznymi dla odlewów z brakiem prawie 5gramów wagi, wniosek nie może być inny niż podróbka, od której lepiej trzymać się z dala.

Kolejna moneta pochodzi z tego samego źródła. Znów mamy egzemplarz ze zbiorów muzeum im Emeryka Hutten-Czapskiego. Tym razem będzie to moneta z roku 1780. Na początek zdjęcie.
Ten talar, co do zasady jest bardzo podobny do poprzednika, stąd możliwe, że źródło jego pozyskania lub warsztat jego wytworzenia jest ten sam. No może jest kilka różnic, które wskaże w dalszej części. Więc znów odlew i materiał użyty to stop metali koloru srebrzystego. Oprócz tego, że ten rocznik wydaje się być jeszcze rzadszy od poprzednika, to drugą cecha, jaka widać na pierwszy rzut oka jest odmienna struktura tła. Ten egzemplarz wygląda jak nieco przeszlifowany w okolicach portretu królewskiego. Tym samym nie widać tej ziarnistej struktury, jaką możemy dostrzec na monecie z datą 1778. Dodatkowo wydaje się być wykonany bardziej starannie, szczególnie, jeśli chodzi o liternictwo. To znacznie podnosi, jakość wyrobu i przesuwa naszego falsika na skali niebezpiecznych podróbek. Co prawda wielka szkoda zbieraczom stać się nie mogła, gdyż moneta imituje talara znacznie już wytartego obiegiem, na granicy czytelności portretu. Tym samym taki wyrób nie mógł uchodzić za monetę pożądaną w celu włączenia jej do zbioru. Fakt jest jednak faktem, że ktoś podjął się wykonania takiego „dzieła” i teraz możemy oglądać je w muzeum. Na koniec jeszcze wymiary: średnica 40,2mm, grubość 2,6mm i waga 27,67g. Warto odnotować, że waga całkiem bliska oryginałowi.

Teraz czas na kolejny wyrób mennicy Kremnica, wykonany na zlecenie znanego już z poprzedniej części wydawnictwa „Nefryt”. Tym razem, to nieco ordynarnie wykonana kopia talara z 1782 roku. Na zdjęciu pokarze cały komplet związany z tą monetą. Produkowany w ramach dużego setu talarów polski królewskiej, jaki wymyśli sobie biznesmeni z województwa zachodniopomorskiego. Poniżej moneta, zwana szumnie repliką wraz z kartą służącą do kolekcjonowania.
Na ozdobnej karcie umieszczonej w komplecie przeznaczonym dla kolekcjonerów lub też inwestorów znajdują się podstawowe informacje o talarach Stanisława Augusta Poniatowskiego z naciskiem na rocznik 1782. Oprócz tematów związanych z SAP mamy tam również szczegółowe dane związane z repliką. Tym sposobem możemy wyczytać sobie takie informacje, jak te, że moneta jest wykonana ze srebra próby 925, ma 40mm średnicy, waży 28g i została wybita w nakładzie 1000 sztuk. Generalnie jak wiadomo nie jestem wielkim fanem tego typu inicjatyw, które w obecnych czasach jedynie napędzają spirale podróbek.

Zobaczmy sobie, zatem podróbkę tej repliki wybitą w ogromnym nakładzie, gdzieś tam na dalekim wschodzie i zalewającym nasz interent. Poniżej zdjęcie takiego talara wykonanego w stylu, który prywatnie określam, jako „chamska kopia”.
Tego typu sztucznie postarzanych kopii jest w sprzedaży pełno. Jednak z uwagi na marną jakość wykonania, dobrze widoczną literę „K” na awersie i oznaczenie próby „Ag 925” na rewersie – nie jest to kopia groźna dla kolekcjonerów SAP. Inaczej jest z inwestorami. Stawiam żołędzie kontra dolarom, że srebra w stopie, z jakiego wykonano tę podróbkę to tam raczej nie uświadczysz. Można, zatem ten wyrób uznać, za fałszywą kopie repliki. Wszystko, czego chcieli „Chińczycy” to wybić monetę z napisem Ag 925 i nie dodać do niej grama srebra. A że akurat trafiło na Poniatowskiego, to czysty przypadek. Grunt, że to wszystko dalekie jest od oryginału, niezwykle przecież rzadkiego i poszukiwanego talara z 1782 roku.

Kolejnym fałszywym rocznikiem będzie talar z 1787 roku. Ale zaraz, przecież w tym roku nie bito talarów. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, żeby taka moneta powstała w epoce, kiedy jeszcze nie było to takie jasne jak dziś. Moneta była nawet odnotowana wraz z publikacją jej wizerunku. Co dziś wykorzystam prezentując drobny fragment dzieła Ignacego Zagórskiego „Monety dawnej Polski jako też prowincyj i miast do niej niegdy należących z trzech ostatnich wieków” z roku 1845. Poniżej rysunek i opis tego fałszerstwa.
Jak widzimy na rysunku i co mamy wyłuszczone w tekście z epoki, talar powstał przez przerobienie ostatniej cyfry daty z „8” na „7”. W ten sposób z popularnego rocznika 1788, nieuczciwy rzemieślnik uzyskał nigdzie nienotowany unikat z rocznika, który nigdy nie istniał. Można potraktować to jedynie, jako interesującą ciekawostkę. Jeśli ktoś trafi tak spreparowaną monetę w epoce, to chętnie przygarnę jeden egzemplarz J.

Teraz czas na już wyżej wspomniany rocznik 1788. Przykłady fałszowania tego rocznika zostały zaczerpnięte ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Poniżej pierwsza z pary.
Ten talar został całkiem porządnie odlany w bliżej nieznanym stopie metalu koloru srebrzystego. Jak wynika z metryczki, również ten wyrób nie jest dokładnie wydatowany. Mamy tam jedynie informacje o powstaniu monety po roku 1788, co i bez badań muzealnych można by stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa. Trzeba przyznać, że talar wykonano poprawnie, nie ma na nim rażących błędów i niedoróbek charakterystycznych dla pospolitych fałszerstw. Myślę, że przez internet na podstawie zdjęć można by się nawet z łatwością pomylić i uznać ją za oryginał. Zapewne jednak już trzy sekundy od chwili wzięcia jej w ręce miłośnik monet SAP nabrałaby nieomylnych podejrzeń. To przykład jak czasem ważne jest organoleptyczne zbadanie numizmatu, jaki zamierza się licytować, czy tez kupić. Powtarzając za kustoszem zbiorów krakowskich Panią Anną Bochnak, odnotujmy jeszcze wymiary tej podróbki. Średnica 40,9mm, grubość 2,6mm i waga 26,39g. Wszystko w normie i można się pomylić. Ja pewnie bym jej nie kupił, bo akurat nie lubię zbytnio tego portretu króla w wersji obiegowej. Poniatowski wygląda na nim jak jeden z bohaterów kosmicznej sagi „Star Trek” J.

Sprawdźmy drugi egzemplarz, pochodzący z tego samego źródła i roku. Tym razem dzięki zdjęciu z MNK dysponujemy rewersem fałszywej monety, który prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej.
Interesująca sztuka, której wygląd zdradza szereg nieprawidłowości. Począwszy od kolorowych plam, przez nieregularne nadlewki metalu, aż po poważne problemy z obrzeżem i rantem talara. Nic dziwnego, bo według opisu muzealnego moneta została wykonana techniką galwaniczną. Za materiał podstawowy posłużyła miedź, która została później pokryta srebrem i polakierowana. Datowanie, zakłada wykonanie monety w przedziale pomiędzy końcówką XIX wieku a wiekiem XX. Oczywiście przy technice galwanicznej wykluczone jest by falsyfikat powstał w epoce. W czasach Poniatowskiego, ta technika nie była jeszcze znana i stosowana, głownie dlatego, że prąd elektryczny zaczęto wykorzystywać dopiero w wieku XIX. Stąd pewnie i to datowanie muzealników nie opiera się na badaniu stopu a jedynie prostym fakcie związanym z okresem stosowania elektryczności. Jak to w technice galwanicznej główne problemy związane są zwykle z „bezawaryjnym” połączeniem ze sobą dwóch blaszek. Awers i rewers powstaje osobno, stąd obrzeża tych monet i rant z reguły zdradzają, to że mamy do czynienia z galwanem. Tu dodatkowo waga monety wskazuje na ten fakt. W końcu 6,83g, jakie waży ten egzemplarz to około 20g za mało w stosunku do oryginału. Można przypuszczać, że same blaszki tyle ważą i być może moneta w środku jest pusta, czyli wypełniona powietrzem jak wydmuszka. Ale do takich wniosków można dojść jedynie badając sten rzeczy na miejscu w Krakowie. Pozostałe wymiary tez nie są OK. O ile średnica 40,4mm jest w miarę prawidłowa, to grubość 4mm zdradza niewidoczne na zdjęciu, problemy z łączeniem obu stron talara.

Idziemy dalej i dochodzimy do roku 1793. A w nim jak wiadomo mamy do czynienia z historycznym Talarem targowickim. Ta rzadka pamiątka zawsze zbudzała zainteresowanie kolekcjonerów a cena oryginałów w dobrym stanie aktualnie oscyluje w okolicach 10 tysięcy złotych. Z tym talarem jest trochę zamieszania, bo wiadomo, że w XIX wieku w Petersburgu wykorzystano oryginalne stemple i dobito nieznaną liczbę egzemplarzy w celach kolekcjonerskich. Stąd mamy do czynienia z oryginałami z XVIII wieku oraz z kopiami, których odróżnienie jest trudne, ale nie niemożliwe. Nowe bicia starymi stemplami, co do zasady można wykryć po drobnych śladach korozji, jaka zwykle występuje na nieużywanych przez długie lata stemplach. W tym przypadku, jest jednak nieco łatwiej i z pomocą przychodzi nam trzecia strona monety, czyli rant. Na XIX odbitkach brakuje sentencji „FIDEI PUBLICAE PIGNUS”, która występowała na oryginałach tworzonych w czasach Poniatowskiego. Nie mam pod ręką żadnego przykładu XIX odbitki talara targowickiego w srebrze, więc podnoszę ten temat „czysto teoretycznie”. Mam jednak zdjęcie z archiwum aukcyjnego WCN, gdzie sprzedano talara odbitego w Petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych w roku 1870, wykonanego w całości z miedzi. Zdjęcie prezentuje poniżej.
Nie jest to jednak koniec dzisiejszej przygody z pamiątką z Tagrowicy. Tu znów kłania się nam wydawnictwo „Nefryt” i zlecenie by w Kremnicy wybić repliki tego talara. Co ciekawe z trudnych do wyjaśnienia przyczyn wybito dwa rodzaje replik. Obie prezentuje na zdjęciach poniżej.
Jedna replika jest ze srebra próby 925, natomiast druga z mosiądzu oksydowanego. Obie wybite po 1000 sztuk mają średnicę po 40mm i ważą około 28gramów.  Oczywiście monety są elementem większego zbioru replik talarów polski królewskiej i powstały jako prywatny biznes.

Nie minęło dużo czasu i replika z „Nefrytu” doczekała się swojej chińskiej podróbki, w której srebro zastąpiono żelazem i wypuszczono na nasz rynek. Sprzedaje się teraz ten złom na portalach aukcyjnych za kilka złotych, jak zwykle podając w opisie, że maja służyć kolekcjonerom, jako „zastępstwo” za mega drogie oryginały. Trudno pojąc, kto miałby na serio zbierać ten szmelc. Dla potomnych, poniżej zdjęcie jednego z „potworków”.
Jak widać to dziobate żelastwo, łapie już pierwsze ślady chińskiej patyny, czyli rdzy J.

Teraz przechodzimy do dwóch ostatnich roczników talarów SAP. Pierwsze monety będą z najpopularniejszego rocznika 1794. I cóż my tu mamy? Na początek przykład fałszerstwa ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Zdjęcie monety poniżej.
Jak widać, to klasyczny odlew wykonany z bliżej nieokreślonego stopu metalu kolorem zbliżonym do srebra. Trzeba przyznać, że nie jest to zbyt udana próba fałszerska. Talar na pierwszy rzut okaz zdradza swój nieoryginalny rodowód. Król Poniatowski na awersie wygląda mgliście, niektóre litery wyszły koślawe a tło monety nie jest jednorodne. Ogólnie nic ciekawego. Moneta w oryginale jest dostępna od ręki, stąd trudno zakładać by ktoś chciał zbić na tym jakiś majątek. Czy wykonano ja w „epoce” czy też jest to jakiś współczesny wyrób trudno stwierdzić. Nie przybliża nas do ustalenia tego faktu, również muzealny opis, który informuję, iż talar został wykonany po roku 1794. To bardzo możliwe J. Nie tylko wygląd podróby jest marny, ale również nie lepiej wypadają jej wymiary. Średnica 39,3mm i grubość 2,2mm są jeszcze do zaakceptowania, natomiast waga 20,6g jest zdecydowanie poniżej krytyki i normy.

Kolejna fałszywa moneta z tego rocznika pochodzi z aukcji internetowej na najpopularniejszym polskim portalu. Sprzedający musi być uczciwym i dobrze zorientowanym w temacie znawcą, gdyż nie kryje faktu, że sprzedawany talar jest podróbką oraz dodatkowo powołuje się w opisie oferty, na wyżej prezentowaną monetę z MNK. Informując, że jego moneta wykonana została podobną techniką. Będzie okazja to porównać, na początek zdjęcie obu stron.
Ta moneta, już z daleka wygląda jakby została nieźle zmasakrowana. Jak wydaje się, rzeczywiście mamy do czynienia z odlewem imitującym srebrną monetę Poniatowskiego. Na awersie i rewersie występują liczne defekty tła, uszkodzenia i niedoróbki. Nie jest to z pewnością moneta piękna, którą warto włączyć do zbioru. Jednak, jeśli ktoś „brzydale” a do tego kopie, to oferta jest aktualnie w sprzedaży i można sobie „toto” kupić. Cena co prawda raczej zaporowa. Właściciel w ofercie podaje wymiary monety, takie jak średnica 37,2mm, grubość 2,2mm oraz waga 20,6g. Mamy również informacje, że w centrum monety znajduje się lekkie wgniecenie, co powstało zapewne podczas stygnięcia odlewu. Dodatkowo wiemy również, że talar posiada rant karbowany skośnie, co znaczy, że ktoś zadał sobie sporo trudu, by upodobnić ja do oryginału. Na szczęście nie wszystko poszło zgodnie z planem i powstała podróba, która nie jest ani dobra ani ładna.

I tak doszliśmy do ostatniego rocznika talarów SAP. W 1795 roku po raz ostatni za panowanie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ten typ monety opuścił mennicę warszawską. Mimo tego, że moneta jest raczej popularna, to była obiektem fałszowania. Pierwszy przykład znów leci do nas z Krakowa. W Muzeum Narodowym w tym mieście, odnajdujemy jeden podrobiony egzemplarz, którego zdjęcie awersu prezentuje poniżej.
 Jak widać, jakość tej kopii jest o wiele wyższa niż poprzednich przykładach. Być może jednym z powodów tego stanu rzeczy, jest fakt, że moneta została wyprodukowana w II połowie XX wieku i do muzeum dotarła z ZSRR. Z opisu muzealnego wiem, ze to talar wykonany technika odlewu z metalu koloru srebrzystego. Czyli, dokładnie tak jak większości sztuk prezentowanych na moim blogu. Jednak tu dochodzi wyjątkowa dbałość o szczegóły i doprawdy ze zdjęcia i w pospiechu można by się pomylić i uznać ją za oryginał. Oczywiście przy dokładniejszej analizie i większym zbliżeniu wychodzą na jaw drobne niedoróbki, które mają cechy znane dla odlewów. Wymiary tego fałszerstwa również są całkiem zbliżone do standardu. Średnica 37,7mm, grubość 2,6mm i waga 24,39g świadczą o prawidłowym doborze stopu i uzyskaniu zadowalającego efektu. Moim zdaniem groźne fałszerstwo i dowód na to, że są na tym świecie podróbki, na które można się nabrać. Zatem czujność przede wszystkim J.

Drugi fals z tego rocznika pochodzi z publikacji Zbigniewa Kutrzeby z Gdańskich Zeszytów Numizmatycznych numer 107 z maja 2012 roku. Autor w artykule „Fałszerstwa z epoki monet Satnisława Augusta Poniatowskiego” przywołał kilka podróbek ze swoich zbiorów. Miedzy innymi był tam talar z 1795 roku, który pokazuje poniżej.
Pan Kutrzeba nie podzielił się z czytelnikami zbyt wieloma informacjami na temat tej monety. Wiemy tylko tyle, że waga talara wynosi 23,16 gramów. Pozostałe informacje musimy wypatrzeć sobie ze zdjęcia we własnym zakresie. Moim zdaniem to całkiem udany odlew, w którym fałszerz pokusił się nawet o imitację skośnie karbowanego rantu. Na nienajlepszych zdjęciach widać liczne przebarwienia, jednak moneta, jako całość prezentuje się przyzwoicie. To kolejna udana podróbka talara w tym roczniku.

Kolejna moneta, to na szczęście już ostatnia z serii replik wydawnictwa „Nefryt”. Talar z 1795 wybity w słowackiej Kremnicy, wieńczy dzieło i kończy 24 elementową kolekcje srebrnych kopii.
 Osobiście wyjątkowo nie podoba mi się ta replika. Mocne rysy króla może pasują do reszty monety, jednak jakoś psują cały efekt znany z oryginalnych talarów. Nie będę wiele pisał na temat tej repliki. Jest taka sama jak pozostałe. Nie jestem zwolennikiem kopii i replik produkowanych w celu ich kolekcjonowania lub zastępowania nimi oryginałów, zatem uczczę tą niezrozumiałą dla mnie inicjatywę Pana Parchimowicza… milczeniem.

Ostatnia moneta w dzisiejszym wpisie, to już tradycyjnie „chamska kopia” repliki z „nefrytu”. Skoro poprzednia moneta nie przypadła mi do gustu, to jak można się domyślać i chińskie produkcje ze stali tylko pogarszają moją ocenę. Przypatrzmy się temu barbarzyństwu na przykładowym zdjęciu poniżej.
Żadne postarzanie, żadna sztuczna patyna nie jest w stanie poprawić mojego zdania o tej kopii. Moneta ze zdjęcia oczywiście nie imituje talara Poniatowskiego, tylko srebrna replikę Parchimowicza. Obrzydlistwo.

Jednak fantazja sprzedawców wciskających ten złom  ie ma granic, gdyż znajdują się nawet takie indywidua, które te beznadziejne i tanie kopie umieszczają w slabach. Na co liczą, trudno dociec. Niewielu jest pewnie idiotów, dających się nabrać na zakup „oryginału” z takim grajdingu jak na zdjęciach poniżej.
Proszę to potraktować, jako kiepski żart, bo trudno przecież uznać, że ktoś na serio trudził się by wykonać ten slab i jego epicki opis. Dno i 3 metry mułu.

I tak doszliśmy z tematem do końca przykładów, jakie posiadam. Uznaję, że 20 monet jak na jeden wpis jest całkiem sporym materiałem, który być może jakiemuś miłośnikowi monet SAP pozwoli nie popełnić błędu i nie kupić podróbki. Na tym kończę cykliczne opisywanie fałszywych monet Poniatowskiego. Wszystkie artykuły można znaleźć i przeczytać po kolei w zakładce „FAŁSZERSTWA SAP”. Od teraz ten temat będzie pojawiał się na blogu mniej regularnie, jednak nadal będę trzymał rękę na pulsie i jak uzbiera mi się materiał na kolejny wpis, to wówczas znów pokażę szereg podrobionych monet. Do usłyszenia niebawem.

W wpisie wykorzystałem materiały i zdjęcia z następujących źródeł: Muzeum Narodowe w Krakowie, Zbigniew Kutrzeba „Fałszerstwa z epoki monet Stanisława Augusta Poniatowskiego” Gdańskie Zeszyty Numizmatyczne nr 107 z 2012 roku, strony na facebooku Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka LINK , forum Towarzystwa Przeciwników Złomu Numizmatycznego im. Tadeusza Kałkowskiego LINK ,gazeta dla poszukiwaczy odkrywca.pl LINK , archiwum aukcyjne Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, archiwum aukcyjne Allegro, zdjęcia wyszukane przez google grafika.



1 komentarz: