sobota, 4 lutego 2017

Fałszerstwa pruskie cześć 7, czyli odróżniamy miedziane trojaki i grosze

Jak zapewne już ze 100 razy pisałem, monety miedziane Stanisława Augusta Poniatowskiego nie znajdują się w głównym obszarze mojego numizmatycznego zainteresowania. Tym samym projektując cykl wpisów o pruskiej działalności fałszerskiej w okresie SAP, zamierzałem ograniczyć temat wyłącznie do procesu podrabiania monet srebrnych. Nie jest jednak tak, że nie wiem nic o pozostałych fałszowanych numizmatach z okresu Poniatowskiego. Nie da się przecież badając aktywnie mennictwo tego okresu, już na etapie pozyskiwania danych, oddzielać informacji względem konkretnego metalu, z jakiego dane monety zostały wykonane. Stąd wiele informacji, jakie posiadłem i jakie wciąż przyswajam, odnosi się praktycznie do wszystkich rodzajów monet występujących w II połowie XVIII wieku w naszym kraju… a nawet nie tylko samych monet, bo przecież dotyczą także medalów, żetonów, wszelkich prób, monet z puncami dominalnymi, nieudolnych kopii wykonanych w epoce, nowoczesnych podróbek etc. Tak szerokie spektrum daje mi to możliwość, spełnienia kilku próśb, jakie potrzymałem ostatnio i możliwość domknięcia tematyki pruskich fałszerstw. Zrobię to krótko opisując podróbki monet miedzianych i złotych. Na pierwszy ogień idą miedziaki, które jak wiadomo „od zawsze” cieszą się ogromną popularnością wśród amatorów monet historycznych. W dzisiejszym wpisie postaram się podzielić z czytelnikami najważniejszymi informacjami o fałszerstwach trojaków i groszy miedzianych. Opiszę znane mi fałszerstwa pruskie tych dwóch rodzajów monet oraz odpowiem na pytanie jak odróżnić oryginał od XVIII wiecznej kopii. Fryderyk II Wielki znów zaprasza nas do siebie, a zatem do dzieła!

Na początek określmy sobie, jaką była rola monet miedzianych w ówczesnym systemie społecznym i monetarnym. To, że była zgoła inna od monet srebrnych, jakie zwykłem opisywać na blogu – to pewne. Generalnie drobne monety miedziane przeznaczone były z definicji dla plebsu i wszelkiego pospólstwa. Jeśli wczytamy się w dokumenty lub publikacje z XVIII wieku dotyczące transakcji, jakich dokonywały w tym czasie domy szlacheckie, to zaręczam, że pewnie w 99,9% będą to kwoty podane w dukatach (czerwonych złotych), talarach lub ewentualnie jakaś końcówka kwoty w złotych. Zatem było tak, że „gruba” kruszcowa i wartościowa moneta – przeznaczona była „dla panów”, natomiast miedziane krążki służyły głównie „całej reszcie chamstwa”. Tak śmiało można napisać biorąc pod uwagę ówczesną strukturę społeczną, którą doskonale charakteryzuje Tadeusz Korzon we wstępie do swego pięciotomowego dzieła „Wewnętrzne dzieje Polski za panowania Stanisława Augusta (1764-1794)”. Autor charakteryzując stosunki społeczne z okresu wstępowania na tron ostatniego króla, wskazuje na nasze ogromne zacofanie względem krajów europejskich. Cała winę za ten stan rzeczy autor obarcza polską szlachtę, która w XVIII wieku sama nazywając siebie „Prześwietnym Stanem Rycerskim” w imię budowania „narodu szlacheckiego” zniewoliła swoich poddanych tworząc w XVIII wiecznym kraju, system feudalny rodem ze średniowiecza. Tym samym nie można się dziwić, że w ramach jednego systemu monetarnego praktycznie obok siebie istniały dwa światy. Trzeba tu dodać, że nie była to „wina Poniatowskiego”, gdyż sytuacja w Polsce zaczęła się psuć i iść w kierunku zagłady już od „Potopu Szwedzkiego” a całkowicie się do niej zbliżała za panowania Sasów. Wracajmy jednak do naszych miedziaków SAP. Monety miedziane w wielkich ilościach wybijane były w Polsce już od XVII wieku, słynne „boratynki” doskonale pookazują skalę popularności tego rodzaju pieniądza. Szelągi miedziane zawierały 1,3 grama miedzi, której wartość był bliska zeru. W późniejszym okresie, król August III też dołożył swoje, bijąc miliony polsko-saskich szelągów i zalewając nimi nasz kraj. Co się tyczy monet miedzianych w czasach SAP jeszcze zanim przejdziemy do fałszerstw, pierwszym krokiem będzie określenie ich praktycznej wartości.  Spójrzmy na tabelkę z systemem monetarnym z 1766 roku.
Jak widzimy, nominalnie jeden złoty dukat w 1766 wart był ponad 167 miedzianych trojaków, ponad 502 miedzianych groszy, 1005 miedzianych półgroszy oraz aż 1507,5 miedzianych szelągów. Trzeba nam jednak wiedzieć, że była to tylko wartość teoretyczna, bo praktycznie nie można było na przykład pójść sobie do banku (zakładając, że już wtedy istniały) lub kantoru (czyli do Żyda) i pełną czapkę zawierającą na przykład 502 miedzianych groszy i 3 półgrosze wymienić na złotego dukata. Było to niemożliwe z prostego powodu, monety złote i srebrne były monetami kruszcowymi, czyli ich wartość była praktycznie równa wartości szlachetnego metalu, jaki w sobie zawierały. Inaczej było z miedzią. Monety miedziane były pod wartościowe i szacuje się, że ich wartość nominalna była około dwa razy wyższa od wartości miedzi, jaką zawierały. Stąd w praktyce 540 sztuk miedzianych groszy było warte zaledwie tylko połowę dukata – a nie całego, jak pokazuje tabelka. Trochę to dziwne, ale takie były realia, miedziane monety zdawkowe nie miały takiej siły nabywczej jak to zapisano w ustawie. Jednak były ważne dla dobrego funkcjonowania pospolitego handlu i w ramach monet miedzianych, zachowywały swoją wartość. Coś jak słynna ostatnio „Europa dwóch prędkości” czy też „Polska A” vs „Polska „B” J. To chciałem na wstępie zaznaczyć, żeby dalej przejść do problemu zysku z bicia monet miedzianych oraz co za tym idzie fałszerstw miedziaków, jakie będę opisywał poniżej.

Jak pamiętamy z moich poprzednich wpisów podrabianie monet srebrnych przez pruskie mennice polegało z grubsza na wykonywaniu monet jak najbardziej zbliżonych wyglądem i wagą do oryginałów przy jednoczesnym zaniżaniu próby srebra. Prusacy tak wyspecjalizowali procesy mennicze, że uzyskiwali bardzo dobrze podrobione monety zawierające jednak aż o połowę mniej srebra niż wynikało to z polskiej ustawy. W miejscu brakującego srebra dawano tanią miedź, tak żeby waga w miarę się zgadzała. Jak zatem fałszowano monety miedziane? Otóż było to jeszcze prostsze niż w monetami kruszcowymi. Jak już napisałem wyżej samo wybicie (nawet oryginalnej) monety miedzianej było bardzo zyskowne, gdyż wartość miedzi zawartej w takiej monecie była o połowę niższa od jej nominału. Świetnie zyskowność z takiej działalności przedstawił Władysław Terlecki w słynnej książce „Mennica warszawska”. Autor, jako były dyrektor mennicy zna się doskonale na rzeczy i w prosty sposób wyjaśnia, na czym polegała wyjątkowa opłacalność bicia miedziaków w XVIII wieku. Cytuje” Kalkulacja bicia monety miedzianej przedstawiała się następująco: kupując miedź na Węgrzech płacono za nią 17 ¼ dukata za cetnar, tj. 160 funtów miedzi wagi kolońskiej. Ze 160 funtów miedzi bito zgodnie z ustawą 18 432 grosze, co przy zamianie na dukaty według kursu oficjalnego (dukat = 502,5 groszy miedzianych), dawało 36,7 dukatów, tj. około 20 dukatów czystego zysku. Uwzględniając koszt bicia i dopłatę do Skarbu Państwa w wysokości 25 groszy od funta przebitej miedzi, emitowanie monety miedzianej nieposiadającej własnego pokrycia wewnętrznego było przedsięwzięciem bardzo korzystnym. Ten stan rzeczy wyjaśnia również anomalię w stosunku wartości złota do miedzi w omawianym systemie pieniężnym, formalnie mającego się, jak 1: 571, gdy realny stosunek wartości wynosił jak 1:1245.”  Jak widzimy każda mennica, nawet te oryginalne krakowska i warszawska bardzo dobrze zarabiała na biciu miedziaków. Oczywiście ten fakt nie był wielką tajemnicą dla ówczesnych urzędników i dlatego właśnie kontrakt menniczy był tak pomyślany i skonstruowany, aby bicie monet złotych i srebrnych generalnie nie przynosiło większych dochodów (praca po kosztach) a cały zysk mennica osiągała z bicia monet miedzianych. Jednak, żeby nie tworzyć patologii, w których zarządca mennicy biłby tylko „zyskowne miedziaki” ustalano z urzędu stosunek ilości monet srebrnych do miedzianych, jaki musiał być przez mennice respektowany. Z publikacji „Przyczynki do historyi medali i monet polskich bitych pod panowaniem Stanisława Augusta” wiemy, że w roku 1766 kontrakt menniczy opiewał na to, żeby na każde 8 złotych wybite w monecie srebrnej można było wybić tylko 1 złotych w miedzi. Oczywiście 8 złotych srebrem mogło stanowić zaledwie jedną monetę (talara) a 1 złotych w miedzi to aż 720 monet o nominale szeląga. Tak, więc w interesie właściciela mennicy było wybijać jak najwięcej monet miedzianych, co jak wiemy zarządca mennic w początkach okresu SAP, Gartenberg starał się robić pomimo urzędowych ustaleń i zakazów. Ale nie zbaczam z tematu i wracam do pruskich fałszerstw.

Wiemy już, że fałszując monety miedziane pruscy nie musieli kombinować ze składem stopu. Bili monety z czystej miedzi, a zysk osiągali na tym ze surowiec był tańszy od nominału. Wiedząc już, na czym polegało zarabianie na miedzi, zobaczmy, jakie monety były najbardziej opłacalne. Jak można z góry założyć najlepszą do fałszowania moneta miedziana była taka, której nominał był jak najwyższy a wartość miedzi jak najmniejsza. Dla amatorów monet SAP, nie ulega wątpliwości, że najbardziej profitowym nominałem dla fałszerzy były  trojaki i grosze. Nominał trojaka wart był 3 grosze a miedź zawarta w monecie tylko połowę, kolejną w kolejności opłacalna moneta był grosz, którego trzeba było wybić trzy razy więcej sztuk żeby uzyskać zysk równy jednemu trojakowi, ale z racji prostego rysunku i ogromnych nakładów było to tez bardzo opłacalne. I właśnie na te dwie największe monety nastawili się nasi pruscy fałszerze. Oczywiście fałszerze to „źli ludzie byli”, więc nie zadowalali się tylko samym biciem a dodatkowo starali się osiągnąć dodatkowe zyski nieco niedoważając monety. Jednak najwyższy kunszt ekonomiczny uzyskiwano bijąc grosze SAP na krążkach po wycofanych i nieważnych szelągach Augusta III. Ponieważ w 1766 roku wymiana monet Augusta III na nowe monety SAP była stosunkowo krótka, to w narodzie pozostały ogromne ilości monet miedzianych, które nagle straciły ważność i były bezwartościowym kawałkiem miedzi. Prusacy zdaje się przywracali im tą wartość, skupując te krążki rękoma pośredniczących Żydów i dostarczając do mennicy praktycznie gotowy materiał do bicia na nich fałszywych groszy. Waga była podobna, grosze Augusta III ważyły nominalnie 3,69 grama a fałszowane grosze SAP miały wagę tylko o 0,2 grama większą (3,89g), zatem nie trzeba było tego materiału, topić, formować blachy i wycinać krążków – wszystko było praktycznie gotowe do bicia. Są przykłady groszy SAP z roczników 1766-1768, z których przebija poprzedni nominał Augusta III. Tu otwierały się widoki na dodatkowe profity i pewnie nie tylko prusacy korzystali z tej możliwości zarobku.

Monety miedziane fałszowano na ogromna skalę. Robiono to w sumie sprawdzonym zespołem, sposobem, narzędziami i środkami, które bardzo dobrze sprawdziły się przy podrabianiu miedziaków poprzedniego władcy Polski, czyli Augusta III. Zdaniem Mieczysława Kurnatowskiego prusacy bili fałszywki w mennicach w Belinie, Królewcu i Wrocławiu. Dwie pierwsze mennice biły złoto i srebro, zatem wydaje się, że monety miedziane pochodzą z mennicy we Wrocławiu. Potwierdzenie miejsca wybijania fałszywych monet miedzianych znajdujemy w pracy niemieckiej badaczki Elke Bannicke, której fragment pracy dotyczący pruskich podróbek został opublikowany w najnowszym katalogu „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego:. Znajdujemy tam informacje, że na mocy tajnego rozkazu króla Prus Fryderyka II z dnia 6 grudnia 1769 roku, nakazano bicie monet miedzianych pod polskim stemplem w mennicy we Wrocławiu. Zatem potwierdza się teza wysunięta wcześniej przez Mieczysława Kurnatowskiego. Fałszowane roczniki trojaków i groszy są identyczne jak dla srebra SAP, były to wzory monet z lat 1766-1768 gdy w mennicach polskich zarządza mincmaister Fryderyk Sylm. Po zwolnieniu z mennicy w Warszawie Sylm organizuje fałszerska działalność w mennicach pruskich. Kto mógł lepiej poprowadzić proces jak nie były urzędnik mennicy królewskiej. Generalnie trzeba mieć świadomość, że ilość fachowców, którzy zamieszkiwali teren dzisiejszej Europy centralnej a do tego znali się dobrze na menniczym fachu w XVIII wieku była mocno ograniczona. Z tego tez powodu znamy przykłady transferów wśród minerzy i medalierów pomiędzy różnymi zakładami. Mogło się, więc tak zdarzyć, że w różnych okresach dany mincerz pracował w różnych mennicach pod wieloma zarządcami i służąc wielu władcom. Wyobraźmy sobie na przykład taki przebieg kariery zawodowej: zaczynamy w mennicy saskiej w Gruntal i bił polsko-saskie szelągi, potem pod pruskim zarządem zajmował się biciem fałszywych monet Augusta III w tej samej mennicy, następnie mógł pracować w początkowym okresie SAP mennicy królewskiej i bić trojaki i miedziane grosze, by znów po zlikwidowaniu krakowskiego zakładu przenieść się do Wrocławia i tam wytwarzać dzisiaj opisywane przez mnie podróbki. Jest cos na rzeczy, czego dowodem mogą być podobne cechy i formy punc wykorzystywanych do produkcji ówczesnych monet wielu emitentów. Niezwykle interesującą debatę na ten właśnie temat prowadzą na forum strony poszukiwanieskarbow.com uznane autorytety i znawcy numizmatyki tego okresu, panowie Chałupski i Janke. Tu jest link do tej ciekawej dyskusji LINK DO FORUM jednak żeby przeczytać, trzeba być zarejestrowanym na forum, co oczywiście polecam.

Jak z tym walczono? Pierwszą informacje o pojawieniu się fałszywej miedzianej monety na masowa skalę otrzymujemy z Uniwersału Komisji Skarbowej z dnia 27 kwietnia 1771 roku. To właśnie w tym dokumencie pojawia się informacja o fałszywkach odkrytych w Wielkopolsce, której źródłem byli królewscy urzędnicy komory celnej. Według tej relacji trojaki miały pojawić się w Poznaniu a grosze we Wschowie. Podróbki nosiły daty 1766 i 1768. Monety miedziane fałszowane były na ogromną skale i wprowadzano je do obiegu poprzez wwożenie ich do kraju wozami wypełnionymi po brzegi. Komory celne miały pełne ręce roboty, ale i tak transporty z fałszywkami przenikały do kraju skutecznie ochraniane przez pruskich oficjeli i wojsko. Cieka historie ilustrującą ten proceder przytacza Mieczysław Kurnatowski w książce „Przyczynki do historyi medali i monet bitych za panowania Stanisława Augusta”, cytuję „Jeden z transportów miedzianej monety, który był przechowywany u Michała Leibla został skonfiskowany przez rewizora komory wschowskiej Kurskiego. Jednak natychmiastowo major pułku huzarów Koessegi zwrócić nakazał przekazując na to rewers wydany w dniu 16 maja 1771 roku w Lesznie podpisany. Inny transport miedzi sprowadzany do Leszna i u rabina wschowskiego złożony został skonfiskowany przez pisarza Kiedrzyńskiego oraz rewizora komory wschowskiej Zdrodowskiego.  I tutaj władze pruskie gwałtownie interweniowały. Polaków przeprowadzających konfiskatę aresztowano i osadzono w twierdzy głogowskiej, z której ich wypuszczono dopiero po wpłaceniu kwoty 25 dukatów kary.” W ten właśnie sposób polscy urzędnicy walczyli „z wiatrakami” osamotnieni w starciu z pruskim aparatem władzy i żydowskimi pośrednikami w przestępstwie. Badając mikre reakcje polskich władz na fałszowanie naszych monet, należy zwrócić uwagę, że najpoważniej zajmowano się podrabianymi dukatami, wyraźnie mniej uwagi poświęcano monetom srebrnym a już praktycznie zupełnie nie znajdowano sobie głowy miedziakami dla pospólstwa. Efektem tego, jest fakt, że nie znamy fałszywych monet miedzianych oznaczonych puncą „PG”. Może to wynikać z tego, że monet z tego metalu nie poddawano próbom menniczym, ponieważ nie było powodu by określać próbę miedzi. Nie znano jeszcze wówczas rozwiązań rodem z PRL-u, stąd nie było potrzeby by określić dokładnie „ilości miedzi w miedzi”, zakładano, że jest jej 100%, jak wiemy z niedawno minionego okresu w naszej historii najnowszej - to nie musiała być do końca prawda, bo na przykład ilość „masła w maśle” czy „cukru w cukrze” zawsze może być dyskusyjna J

Przechodzimy teraz płynnie do pokazania fałszerstw i opisania ich cech charakterystycznych. Moje główne źródła poznania fałszerstw to najnowszy katalog duetu Parchimowicz i Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, informacje uzyskane od Rafała Janke oraz niewielkie własne obserwacje. Tak jak pisałem już wyżej, miedź jest zaledwie pochodna moich głównych zainteresowań stąd opinie uznanych autorytetów uważam za wiążące. Aktualnie najcenniejszym źródłem są dane, jakie na ten temat opublikowano w najnowszym katalogu. Panowie Parchimowicz i Brzeziński bardzo praktycznie podeszli do problemu pruskich fałszerstw i po wnikliwej analizie udało im się nie tylko określić poszczególne cechy, jakie wskazują na fałszerstwo, ale również opisali kilkanaście konkretnych odmian i wariantów pruskich trojaków i groszy. Będę wykorzystywał te informacje w dalszej części wpisu.

Na początku trojaki. Fałszowano roczniki od 1766 do 1768. Nie zaobserwowałem żeby Pruskie fałszerstwa dotyczyły odmian trojaka z popiersiem króla w zbroi oraz trojaków historycznych. Zatem nasza analizę możemy ograniczyć jedynie do odmiany z głowa króla na awersie.  Poniżej na zdjęciu pokazuje awersy dwóch monety, podróbkę i oryginał wraz z wskazaniem głównych różnić.

 Jak możemy zauważyć stemple awersów podrabianych trojaków są łudząco podobne do fałszywych złotówek. Oczywiście to głownie głowa królewska wydaje się „dziwnie znajoma”, stąd zapewne została wykonana przez tego samego medaliera, który zrobił stemple do monet srebrnych. Mamy tam bardzo podobną pucułowatą facjatę Stanisława Augusta Poniatowskiego, którą w artykule o fałszywych złotówkach SAP nazwałem „aniołek” i "dziobak". Jednak w praktyce odróżnienie fałszywek po samym awersie może być trudne z uwagi na nieciekawe stany powodujące nieczytelność szczegółów królewskiego oblicza. Stąd do właściwej analizy potrzebny nam jest rewers, bo to na rewersie występuje więcej cech, które w praktyce mogą posłużyć nam do odróżnienia oryginalnego trojaka od fałszywego.


Pierwszą i główną cechą, jaka posłuży nam do odróżnienia jest jak zwykle orzeł. Ten występujący na pruskich trojakach jest bardzo uproszczony. Orzeł wydaje się być niski i szeroki, wpisujący się w kwadrat, co może być bardzo pomocne w identyfikacji monet w gorszym stanie zachowania. Proszę spojrzeć na poniższe zdjęcia pokazujące w zbliżeniu porównanie orłów z roczników podrobionych trojaków 1766, 1767 i 1768.
Jak możemy stwierdzić, fałszywe orły są praktycznie identyczne niezależnie od rocznika fałszywego trojaka. Dodatkową ważną cechą, jaką możemy praktycznie wykorzystać w odróżnianiu fałszywych trojaków jest fakt, że na wszystkich znanych mi podrabianych monetach tego typu, układ wieńca oplatającego tarcze herbową oraz ilość jagódek jest zawsze taki sam. Ten detal również wykazuje identyczne cechy niezależnie od rocznika, zatem może być doskonałym elementem potwierdzającym wstępne rozpoznanie fałszerstwa przy użyciu orłów. Poniżej prezentuje zdjęcia podróbek z każdego z roczników, proszę zwrócić uwagę na układ wieńca i jagódek jest praktycznie identyczny. Te dwie cechy rewersu łącznie + podejrzany wizerunek króla na awersie z pewnością pozwoli nam na praktyczne odróżnienie falsów wśród naszych monet. Autorzy w katalogu wspominają jeszcze o odmiennym rancie oraz większych literach na fałszywych awersach, jednak jak dla mnie są to cechy niejednoznaczne, które trudno jest wykorzystać w praktyce na egzemplarzach słabiej zachowanych, więc ich nie rekomenduje.

FAŁSZYWE TROJAKI 1766-1768

1766
1767
1768

Kończąc temat pruskich trojaków wypada wspomnieć o „dziwnych wynalazkach”, jakie ostatnio pojawiły się w sprzedaży na portalach aukcyjnych. Proszę spojrzeć na zdjęcie poniżej.

Nie miałem tej monety w ręku, ale jak dla mnie wygląda to na marnej jakości imitację pruskiego trojaka wykonaną z bliżej nieokreślonego, srebrzysto-szarego metalu. Ponieważ trudno to ukryć, moneta sprzedawana jest z reguły, jako kopia nieokreślonego pochodzenia. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to raczej niezbyt udany odlew, zatem nie dziwi fakt, że zwykle trojak jest oferowany do sprzedaży z zaznaczeniem, że prawdopodobnie nie jest oryginalna. Oblicze króla na awersie nawet uszłoby w tłoku pruskich pucułowatych „aniołków i dziobaków”, jednak rewers zdradza fakt, że moneta jest odlewem. Proszę zwrócić uwagę choćby na chropowate tło, czy też na nierówne, różnej grubości linie - na przykład tę otaczająca herby. To cechy charakterystyczne dla odlewów. Skąd pochodzą te falsy, z Chin czy ze wschodu trudno jednoznacznie dociec. Czasem sprzedawcy na aukcjach sugerują nieśmiało, że moneta została wykopana J Wolne żarty. Nie mniej jednak mamy do czynienia z ciekawym faktem, kopiowania na szkodę kolekcjonerów trojaka sfałszowanego prawie 250 lat wczesniej przez prusaków na szkodę polskiego emitenta. Dosłownie „podwójny nelson”. Po co to ktoś produkuje, na co liczy sprzedając i w ogóle po co to komu? Te pytania pozostawię bez odpowiedzi. Sugeruje omijać szerokim łukiem samego trojaka jak i oferujących go sprzedawców.

Ok. a teraz weźmy się za zdawkowe grosze. Niestety z groszami nie będzie już tak łatwo. Miedziane grosze to najpopularniejsze monety w czasach panowania ostatniego króla. W ciągu trzech lat, które tu analizujemy, czyli 1766-1768 w mennicach królewskich wybito dokładnie 93 000 000 sztuk. Pomimo tego, że może się nam wydawać, że są to monety fałszowane na największą skalę - ilość odmian i wariantów sprawia, że ich odróżnienie od oryginałów nie jest już taką prostą czynnością jak z trojakami. Jak powszechnie wiadomo nie tylko amatorom monet SAP - w oryginalnych groszach miedzianych pomimo pozornej prostoty, występuje jednak ogromna różnorodność. Żeby nie być gołosłownym, wymienię tylko te najważniejsze różnice. Mamy różne korony (kilka rodzajów), odmienne monogramy (mały i duży), napisy otokowe (GROSSVS i GROSSUS), inicjały zarządcy (litery G pisana lub drukowana), różne wieńce (z jagódkami i bez nich), różne orły i pogonie (każda mennica miała swoje ulubione punce) itd. Jest tego naprawdę sporo i rozeznać się w tym nie jest łatwo. Pan Rafał Janke zbadał temat dokładnie i zapewne będzie chciał pokazać te wszystkie szczegóły w przygotowywanym właśnie nowym katalogu monet SAP. Tym sposobem ja nie dysponując pełną wiedzą, nie będę udawał mędrca i silił się na pokazanie wszystkich możliwych odmian i wariantów fałszerstw. Żeby jednak nie poddać się bez walki, skoncentruje się tylko podstawowych informacjach, które pozwolą odróżnić fałszywkę od oryginału bez względu na odmianę, jaka dana moneta reprezentuje. Nie będzie zaskoczenia, że znów taką cechą, która jest charakterystyczna dla wszystkich pruskich podróbek jest tradycyjnie krój orła. Jakoś pomimo tego, że prusacy przecież z orłami byli obeznani, bo sami posiadali go w swoich herbach, to te polskie sprawiały im jakoś wyjątkową trudność. Dzięki temu teraz po 250 latach jesteśmy wciąż w stanie dokładnie określić ich dzieła. Poniżej pokazuje wizerunki orłów z pruskich groszy w rocznikach 1766, 1767 i 1768.
Po fałszywym orle z reguły będziemy w stanie odróżnić pruskie dziwolągi. Drugą charakterystyczna cechą, która możemy wykorzystać, jako dodatkową próbę są specyficzne korony. W całej populacji fałszywych groszy w każdym z trzech roczników występują tylko dwa rodzaje koron. Jedna jest mała i płaska a druga wprost przeciwnie – wyjątkowo wysoka i do odróżnienia już na pierwszy rzut oka. Oba wzory fałszywych koron prezentuje na zdjęciu poniżej.

Kolejne, dodatkowe cechy, jakich możemy użyć, to błędy pruskich fałszerzy opisane w najnowszym katalogu. Pierwszy polega on na tym, że omyłkowo na podróbkach groszy z 1766 fałszerze użyli formy „GROSSUS”, którą jak podają autorzy - wprowadzono dopiero w 1767 w mennicy w Warszawie, zatem na oryginalnych monetach z 1766 nie może występować. Drugi błąd polega na użyciu monogramu zarządcy Gartenberga w formie dużej drukowanej litery „G” na groszach imitujących wyroby z mennicy warszawskiej. Trzecim jest użycie „pisanej wersji litery G” w monecie z rocznika 1766 z napisem „GROSSUS”. Jak widać jest kilka smaczków i drobiazgów, które znawcy tego rodzaju monet mogą dodatkowo wykorzystać. Ja takim znawca nie jestem, więc ograniczam się tylko do wymienienia tych cech.

Opisując pruskie fałszerstwa groszy trzeba jeszcze przywołać kontrowersyjna tezę, jaką sformułował Mieczysław Kurnatowski w wyżej przywołanej publikacji. Autor sugeruje, że również grosze miedziane z 1770 są pruskimi falsami, gdyż występują w obiegu a nie ma po nich śladu w dokumentacji mennicy warszawskiej. To ciekawy trop do zweryfikowania. Pan Rafał Janke uważa, że nie jest to prawda i swoje zdanie opiera na tym, że latach 1769-1771 wymuszano na zarządcy Gartenbergu wywiązanie się z kontraktu menniczego, a już w 1768 wybito za dużo miedzi w stosunku do srebra, więc po prostu zakazano wydawania monet miedzianych, chociaż za pewne je w tym roczniku bito. Ja na potwierdzenie tezy Pana Rafała pokazuję poniżej zdjęcie miedzianego grosza z 1770r i stwierdzam, ze posiada on wszystkie cechy monety (na pewno orły i korona są OK.) wyprodukowanej w mennicy warszawskiej. Zatem brak dokumentacji potwierdzającej ilość wytworzonych groszy miedzianych w 1770 jest tylko zabiegiem, który w dzisiejszych czasach mógłby być nazwany „kreatywna księgowością” J

Teraz pozostaje mi już tylko pokazać wzory fałszywych grozy w poszczególnych rocznikach.

FAŁSZYWE GROSZE MIEDZIANE 1766-1768

1766
1767
1768
Na dziś to koniec pieśni. Opisałem to, co wiem i mam nadzieję, że chociaż trochę przyda się to amatorom miedzianych monet SAP do odróżniania oryginałów i pruskich kopii. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że artykuł nie jest tak detaliczny jak moje poprzednie wpisy, w których dokładnie pokazywałem srebrne monety rocznik po roczniku, odmiana po odmianie i wariant po wariancie. Z pustego jednak nawet Salomon nie naleje, a ja właśnie przelałem na „papier” całą swoją wiedzę, jaką dziś na ten temat dysponuje. Zachęcam do badania miedzianych monet SAP, bo to fascynujące monety w niezwykłym czasie naszej nowożytnej historii. Dziękuje wszystkim za doczytanie do tego miejsca i do zobaczenia już niebawem.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem swoje standardowe źródła, czyli takie publikacje jak: katalog Parchimowicz/Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, Mieczysław Kurnatowski „Przyczynki do historyi medali i monet polskich bitych pod panowaniem Stanisława Augusta”, Tadeusz Korzon we wstępie do swego pięciotomowego dzieła „Wewnętrzne dzieje Polski za panowania Stanisława Augusta (1764-1794)”Władysław Terlecki „Mennica warszawska” oraz informacje od Pana Rafała Janke. Oczywiście źródłem zdjęć są ogólnodostępne archiwa aukcyjne Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka, Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka oraz z portalu aukcyjnego Allegro. Zdjęcia do fotomontażu wyszukane zostały usługą gogle grafika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz