poniedziałek, 2 lipca 2018

2 gr 1775, czyli o tym jak krakowskim targiem, dwa minusy dały plus.

Cześć, dziś planuję, że to nie będzie zbyt długi tekst, więc zapraszam bez obaw i zobaczymy jak mi to wyjdzie J. Jako pierwszy wpis w lipcu, proponuję zakończyć temat, który zacząłem w poprzednim miesiącu i doprowadzić do szczęśliwego finału wątek poprawnego opisania półzłotka z rocznika 1775. Jak mam nadzieję pamiętamy, w poprzednim wpisie skoncentrowałem się niemal w całości na polemice z autorami katalogów monet okresu SAP, w celu pokazania argumentów na to, że najprawdopodobniej nie istnieje odmiana dwugrosza z inicjałami A.P., którą oni tak ochoczo uwzględniają w swoich publikacjach, nadając jej dodatkowo, niespotykany stopień rzadkości w obiegowym srebrze SAP, jakim jest R8. Mam nadzieję, że dobrze uzasadniłem swoje wywody i nie umknął nikomu fakt, że egzemplarz w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, na który wszyscy się powołują, a który zdaniem kustosza pochodzi ze zbioru hrabiego Sobańskiego, jest jedynie monetą z rocznika 1773 z przebitką daty z 1772. To podstawa dzisiejszych rozważań i w drugiej części oprócz wstępu, już nie będę wracał do tego zagadnienia, co zaowocuje tym, że w na końcu tekstu z premedytacją zupełnie nie uwzględnię takiej odmiany, gdy będę opisywał konkretne warianty monety możliwe do zebrania. To wydaje się jasne.

Jednak jak się okazuje, nie jest to jasne dla wszystkich i wciąż istnieją tacy, którzy aktywnie starają się zmienić ten bieg wydarzeń. Żeby nie być gołosłownym za chwilę przedstawię przykład takiego chorobliwego dążenia do posiadania mega-rzadkiego numizmatu. Nie istnieje taki w rzeczywistości? To nic nie szkodzi – sami sobie zrobimy swój egzemplarz półzłotka 1775 z inicjałami A.P. Albo pójdziemy jeszcze dalej, nie dość, że go sobie podrobimy, to jeszcze go później z powodzeniem ogrejdujemy a następnie sprzedamy jakiemuś mniej zorientowanemu zbieraczowi. Istna paranoja numizmatyczna. A skoro już wspomniałem o paranoi, to mam po ręką adekwatny obrazek na dobry początek wpisu J
Taki żarcik J. Jednak na serio, ta jedna nieistniejąca odmiana z inicjałami A.P., to w dalszym ciągu nie wszystko, co napisano w katalogach, a co należałoby „wyprostować”, jeśli chcemy poprawnie opisać ten rocznik. Otóż w tak z pozoru nikczemnym i nieistotnym z punktu widzenia mennictwa okresu Poniatowskiego roczniku dwugrosza jest jeszcze jeden mit, który należy obalić. Tym sposobem zakładam, że na końcu wpisu dojdziemy do wspólnego wniosku, że półzłotek z 1775 roku był przez minione lata, monetą traktowaną wyjątkowo z trudnych do zaakceptowania dzisiaj powodów. Prosta przebitka dat, jakich wiele na stemplach okresu stanisławowskiego z mennicy koronnej, traktowana była, jako okaz o rzadkości R8 ze zbioru Sobańskiego. Zatem nie może dziwić, że paranoja w wynajdowaniu możliwych odmian dotknęła go jeszcze bardziej.

Zanim przejdziemy do opisu istniejących monet, zajmijmy się od razu sprostowaniem informacji na temat kolejnej „wirtualnej” odmiany uwzględnionej w katalogu Parchimowicz/Brzeziński. Mowa tu o monecie opisanej, jako odmiana 16.j4, chrakteryzującej się zdaniem autorów, kompletnym brakiem inicjałów zarządcy mennicy. To wyrażenie „zadaniem autorów”, jest kluczem do rozwiązania tej zagadki. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie znajduje się jeden, dokładnie tak opisany egzemplarz, który jak zakładam, był przez publicystów analizowany zanim umieścili jego zdjęcie w swoim katalogu. Tym samym, jeśli okaże się za chwile, że to błąd, to będzie to już kolejny kamyczek wrzucony do ogródka zawodowych numizmatyków. Coś się wszyscy na te inicjały intendentów mennicy w roczniku 1775 szczególnie uparli. Zanim odseparujemy ziarno od plew zobaczmy ilustrację, tak jak to przedstawili autorzy najnowszego katalogu.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem stan monety, na jaką powołali się autorzy publikacji wieszcząc nam nową odmianę, intuicyjnie byłem pełen obaw. A było to jeszcze zanim miałem zamiar na blogu publikować swoje komentarze, więc były to można rzec, zwykłe rozterki kolekcjonera na temat, jakości posiadanych źródeł. No, ale żeby na tak widocznie podniszczonej monecie opierać tak istotną tezę? Byłem tym mega zaskoczony i zdziwiony. I nawet powiększenie najistotniejszego fragmentu rewersu, jakim uraczyli nas panowie Parchimowicz i Brzeziński tylko pogłębiało moje rozterki. Ja tam w każdym razie widziałem mechaniczną ingerencje, żeby nie powiedzieć, że majaczyły mi zarysy po zeskrobanych literach. 

Patrząc na ten problem od strony teoretycznej, to brak inicjałów mincmajstra na dwugroszu z 1775 roku, mógł oczywiście mieć miejsce i to, z co najmniej kilku powodów. Jako pierwszy z nich, nasuwa się mi wielbłąd lub zaniechanie rytownika stempli, który nie umieścił inicjałów na stemplu. W tym obszarze rozważań na czoło wysuwa się oczywiście błąd rytownika, ale równie dobrze powód może leżeć w tym, że narzędzie do bicia rewersu wykonane było w poprzednim roku, w którym następowały zmiany na stanowisku intendenta w mennicy i akurat nie było wiadomo, jakie nowe inicjały należy wykonać. Mało to prawdopodobne, ale przecież możliwe. Kolejny zdroworozsądkowy powód to dramatyczne zapachnie/awaria stempla, która w efekcie powodowała, że inicjały mimo tego, że były na narzędziu, to jednak nie zostały przeniesione na monetę. Trudno mi sobie, co prawda wyobrazić taki defekt, a nawet, jeśli by wystąpił, to raczej nie ma mowy o nowej odmianie półzłotka a jedynie o destrukcie menniczym. Jednak najwięcej szans na uzyskanie efektu jak na zdjęciu w katalogu, daje temu, co spotyka się najczęściej i jest najbardziej prawdopodobne. Mowa o zwykłym zniszczeniu krążka spowodowanym obiegiem lub nawet, o umyślnym działaniu człowieka. W naszych dzisiejszych rozważaniach nie opuszcza nas szczęście, bo tak się miło złożyło, że akurat ten konkretny egzemplarz dwugrosza został zdigitalizowany i jego wizerunek jest powszechnie dostępny na stronie MNK. Popatrzmy, zatem na lepsze zdjęcia niż te w katalogu, egzemplarza bez inicjałów.
Co widzimy? Każdy pewnie ma swoje zdanie. Jednak nie ulega wątpliwości, że pod datą, w miejscu gdzie powinny być inicjały E.B. intendenta Brenna widnieje wyraźny wytarty pas. To miejsce jest newralgiczne, stąd należy je poddać pogłębionej analizie by nasza ocena była w miarę możliwości obiektywna. Większe przybliżenie w tym przypadku się jednak nie sprawdziło. Widać, co prawda jakieś cienie na wytartej powierzchni, ale jak dla mnie to nic pewnego. Autosugestia zwykle pozwala nam dostrzec, to co aktualnie chcemy znaleźć, a nam przecież chodzi o poprawny odczyt, a nie o obalenie teorii o dwugroszu bez inicjałów za wszelka cenę. Żeby temu zaradzić proponuje „wrzucić drugi bieg”, czyli pójść krok dalej. Zastosujmy metodę podstawową w tego typu badaniach, której używam zawsze by potwierdzić swoje obserwacje i wątpliwości, zanim ogłoszę światu na blogu kolejny nowy wariant. Czyli, po prostu poszukajmy monety z tego samego stempla, będącej w lepszym stanie zachowania i dopiero wówczas ją oceńmy. Ta prosta metoda jest szczególnie użyteczna, do analizy wszelkich kropek, czy też innych drobnych punc występujących masowo na monetach SAP. Jak to zwykł wyliczać uznany spec od monet SAP pan Rafał Janke, do wybicia rocznika monet o nominale półzłotka z reguły wytwarzano w mennicy kilka stempli. Przeważnie było ich trzy lub wielokrotność tej liczby, jeśli emisja miała być liczniejsza. Nakład monety z 1775 wynosi delikatnie ponad 350 tysięcy sztuk, co w porównaniu do innych roczników, jakie już opisałem na blogu, gwarantuje nam znalezienie minimum po sześć stempli z każdej strony. Do dzisiejszego badania dysponuje zdjęciami pokaźnej grupy 63 monet, stąd nie zakładam trudności w odnalezieniu drugiego egzemplarza z identycznym rewersem.

Tak jak myślałem, po krótkiej analizie zebranego materiału okazało się, że akurat ten rewers występuje dość licznie, nawet na tyle często, że łączy się z różnymi awersami. Próba egzemplarzy okazała się na tyle udana, że udało mi się odnaleźć półzłotki z dokładnie takiego samego wariantu, czyli identycznych stempli awersu i rewersu. Popatrzmy na kilka wyszukanych przykładów. Dla osiągnięcia lepszego efektu, wklejam jedynie fotki rewersów i to w sekwencji obrazującej postępujące wytarcie związane z obiegiem.
Jak widać, już od egzemplarza oznaczonego, jako „b) „ zaczyna się postępująca degradacja inicjałów intendenta mennicy Brenna. Na monetach „c” i „d” można zaobserwować już tylko jego szczątki. Teraz mając już dane z obserwacji, możemy pokusić się o obiektywny osąd tego problemu. Mój wniosek jest taki, że na rewersie krążka ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, który został wykorzystany w najnowszym katalogu do wyznaczenia odmiany 16.j4 – oryginalnie były inicjały E.B. Wyraźne ślady wytarcia w newralgicznych miejscach monety, jakie widzimy na fotografiach z muzeum i z publikacji Janusza Parchimowicza, w połączeniu z zamieszczoną przez mnie sekwencją udowadniają, że monety wybite tym stemplem mają wybitną tendencję do zatracania cen interpunkcyjnych i inicjałów intendenta w trakcie obiegu. To nic dziwnego, bo badając wiele monet SAP, szczególnie tych najdrobniejszych nominałów, dość często doświadczam takich obserwacji. Nie wiem jeszcze jak to działa, ale bardzo wyraźnie można zauważyć, że pewna grupa monet ma wyjątkowe tendencje do wycierania się w obiegu określonych miejsc a inne takich cech nie przejawiają. W dziś analizowanym przypadku akurat jest to prawa-dolna część monety, co jest najczęściej spotykanym efektem, ale znam również przykłady monet z okresu SAP, w których stopniowej degradacji ulegają inne części krążków.

Ok, podsumowując ten fragment. Z pięciu „odmian” półzłotka 1775 wyznaczonych i opisanych w najnowszym katalogu monet Stanisława Augusta Poniatowskiego, po usunięciu nieistniejącego egzemplarza z inicjałem A.P., który okazał się przebitką dat oraz odmiany bez inicjałów, która okazała się być wycieruchem – zostały nam już jedynie trzy. Takie są fakty, a przy okazji doskonały przykład na to, ile precyzji i rozwagi trzeba mieć biorąc się za pisanie katalogów, bo to praca równie precyzyjna i niebezpieczna jak robota sapera J. Wyjaśniły się też przy okazji tytułowe „dwa minusy”. Rzadko zdarza mi się taki kierunek analiz, w którym eliminuje wcześniej opisane odmiany i dlatego też chciałem to dzisiaj jakoś specjalnie podkreślić. Z reguły przecież uzupełniam katalog o nowe obserwacje, a tu taka wpadka i to podwójna w jednym roczniku. To dla mnie nowe doświadczenie J.

Idziemy dalej. Skoro mamy już „z głowy” dwie monety z katalogu i w efekcie uszczupliliśmy opisane warianty dwugrosza 1775 aż o 2 pozycje, to teraz możemy już spokojnie zobaczyć, czym się od siebie różnią realnie istniejące krążki i czy czasem, przy okazji nie uda nam się wyznaczyć nowych wariantów, które jakoś „zalepią” ten wyłom w numizmatycznym murze. Zatem zabierzmy za analizę monet z próby 63 sztuk, jakie udało mi się zgromadzić do dzisiejszego badania. Zacznijmy od rewersów, jako strony o łatwiejszej do analizy i do dzieła J.

Na rewersie nie będzie zbyt wielu fajerwerków, takich jak brak inicjałów Brenna, ale też i bez tego nie będziemy się nudzić. Jak to zwykle w drobniejszych nominałach monet okresu SAP, zaobserwowałem kilkanaście stempli, które różnią się od siebie drobiazgami. Jedne różnice, jak wzajemne przesunięcia liter/cyfr i wyrażeń, są z naszego punktu widzenia zupełnie nieistotne, jednak występują tam również takie zmienne, które warto wskazać. Co ważne, we wszystkich stemplach napisy na rewersie są identyczne i o tym, że mamy do czynienia z monetą wybitą innym narzędziem bardzo często informują nas jedynie delikatne różnice, szczególnie widoczne dopiero wówczas, gdy mamy do jednoczesnej analizy kilka rewersów położonych obok siebie. Jak wiadomo, ja również jestem zdeklarowanym wrogiem aptekarstwa w analizie monet polski królewskiej i skłaniam się ku głosom mówiącym, aby jako odmiany/warianty nie wyznaczać wszystkich stempli po kolei, a jedynie wybrać te spośród nich, które rzeczywiście posiadają powtarzalnie odmienne i istotne z punktu widzenia numizmatyki cechy, pozwalające je od siebie odróżnić bez użycia mikroskopu J. Szczególnie, gdy nakład monety nie jest niski – jak w dzisiejszym przypadku, to nie zamierzam pokazywać czytelnikom wszystkich stempli, które zaobserwowałem dokładnie analizując monety, a jedynie te, które są moim zdaniem warte uwagi. Tym sposobem zapraszam na prezentacje trzech wariantów, na jakie się natknąłem po tej stronie dwugrosza.

Zmienne do analizy rewersu będą tylko dwie. Pierwszą z nich jest występowanie kropki po wyrażeniu COL. Tak się, bowiem złożyło, że istnieje jeden stempel, który takiej kropki wyraźnie nie posiada. Drugą cechą jest odmienna punca cyfry „5” w dacie, która powiązana jest przy okazji z występowaniem kropki po dacie. Kiedy mamy rewers z „małą 5” – kropka po dacie występuje, a kiedy na rewersie jest „duża 5”, to żadnej kropki nie uświadczysz. Zapisując te zmienne w sposób, do jakiego przywykliśmy na blogu, uzyskujemy następujący zapisy. Cecha oznaczona, jako „a) „ to obecność kropki po wyrażeniu „COL”, która może przyjąć wartość: „kropka po COL” lub „brak kropki po COL”. Druga zmienna, jako „b) „ to informacja o rodzaju cyfry „5” w dacie oraz kropce po niej, która może przyjąć dwie wartości: „mała 5 i kropka po dacie” lub „duża 5, brak kropki po dacie”. Proste, pozostaje teraz pokazać te cechy na przykładach w większych przybliżeniu.
Z tych dwóch zmiennych, bezpośrednio wynikają trzy warianty rewersów, które teraz po kolei wymienię i pokażę przykładowe zdjęcia.

REWERS 1 -> a) kropka po COL; b) mała 5, kropka po dacie.
REWERS 2 -> a) brak kropki po COL; b) mała 5, kropka po dacie.
REWERS 3 -> a) kropka po COL; b) duża 5, brak kropki po dacie.
Tyle o rewersach, teraz czas na druga stronę monety. Awersy jak to mają w standardzie, z reguły są bardziej skomplikowane do analizy. W półzłotkach przeważnie należy zwracać baczna uwagę na oba wieńce oplatające tarczę herbową. Zwykle to ilość listków na lewym i prawym motywie roślinnym wyznacza nam kolejne warianty. Rocznik 1775 będzie pod tym względem nieco inny, co jest z jednej strony ciekawsze a z drugiej nieco komplikuje mi proste i dawno wypracowane podejście.

Najistotniejszą różnica, jaka możemy zaobserwować na awersie dwugrosza w tym roczniku są dwa warianty orła, czyli herbu Polski. Akurat pod tym względem ten rocznik okazuje się przejściowym, pomiędzy wyobrażeniem z „małym orłem”, które znamy z wcześniejszych roczników a „dużym orłem”, który króluje na tym nominale niepodzielnie do końca produkcji w 1786 roku. Tym sposobem mamy pierwszą i to od razu bardzo istotna zmienną. Poniżej prezentuję porównanie dwóch orłów w powiększeniu.
Różnica pomiędzy herbami jest dobrze widoczna gołym okiem nawet bez powiększenia, stąd nic dziwnego, że jest to najważniejszy element na awersie. Niestety przy okazji warto wspomnieć, że ta jakże istotna zmienna nie została zauważona i uwzględniona przez autorów najnowszego katalogu monet Poniatowskiego, co wydaje się kolejną sporą wpadką w tym roczniku. Pewnie zadziałało prawo serii.

Teraz czas na standardowe działanie w analizach dwugroszy SAP, czyli ocenę obu wieńców. Jak zwykle posłużę się na początku zdjęciem, które wklejam do każdego tekstu by wyjaśnić czytelnikom, na co zwracam uwagę i jak po kolei liczę listki i liście. Oto i wspomniana ilustracja.
Najpierw zajmiemy się lewym wieńcem. Tu spotka nas ciekawostka, otóż na wszystkich stemplach rewersu półzłotka w tym roczniku, występuje niezmiennie tylko jedna sekwencja (2,2,2,2). Jedyne różnice, które można zaobserwować po tej stronie herbu, koncentrują się na budowie samych listków. Jedne są długi i smukłe a inne z kolei, krótsze i bardziej przypominają zwykłe liście, jakich wiele dokoła. Być może znaczy to, że na stemplami pracowało dwóch rytowników i każdy miał swoje punce oraz własne wyobrażenie rośliny, która oplata tę część tarczy. Poniżej przykładowe różnice w powiększeniu.
Jak dla mnie, to widać zdecydowaną różnicę. Niestety nie można jej powiązać z odmiennymi wariantami orłami, gdyż różne listki występują na stemplach awersu bez widocznego związku z wcześniej pokazanym herbem Polski. Wspominam o tym jedynie, jako ciekawostka, gdyż nie rekomenduje użycia tej cechy do wyznaczania wariantów. Już kiedyś zdeklarowałem się, że jedynie łączna ilość listków lub różnice w poszczególnych sekwencjach mogą mnie jedynie skłonić do „zabawy” w wyznaczanie wariantów za pomocą tej zmiennej. Kształt, ułożenie czy nachylenie są różnicami tak subtelnymi i trudnymi do jednoznacznego opisania, że nie idę tą drogą i nikogo do tego nie zachęcam. Nie da się przecież ukryć, że każdy stemple wykonywany ręcznie jest inny i tylko od nas zależy jak nisko zawiesimy sobie poprzeczkę J. Dziś, zatem uznaję, że lewy wieniec na każdym wariancie ma jednakową sekwencję listków w układzie (2,2,2,2) i nie wykazuje cech zmiennych, które można by uznać za istotne dla analizy. Przenieśmy się teraz na drugą stronę awersu.

Po prawej stronie różnorodność „niestety” występuje. Piszę „niestety”, gdyż prywatnie drażni mnie to ślęczenie nad liśćmi po tej stronie, gdyż uważam ten wieniec za cechę dodatkową, skuteczną jedynie wówczas, gdy pomaga w klasyfikacji wariantów, gdy oba wieńce równocześnie wykazują różnice. Lewy wieniec i jego listki jest dla mnie ważniejszy, a prawy traktuje jedynie, jako wsparcie. Ma to swój związek nie tylko z moim „widzi mi się”, ale również jest pochodną problemów z praktycznym użyciem prawego wieńca, gdyż to właśnie prawa strona awersu jest zwykle zdecydowanie mocniej wytarta obiegiem, co jawnie utrudnia wszelkie analizy a czasem nawet je po prostu uniemożliwia. Potrzebne są egzemplarze pięknie zachowane, żeby doliczyć się tych wszystkich liści i nie popełnić prostego błędu, który będzie miał dalsze konsekwencje. Tym razem znów Święty Eligiusz miał mnie w swojej życzliwej opiece i udało się pozyskać do badania piękne egzemplarze rodem z Muzeum Narodowego w Warszawie. To oczywiście również zasługa tego, że tolerują tam jeszcze moje wizyty i tamtejszy kustosz, Pan Jerzy Rekucki z właściwą sobie łagodnością reaguje na moje liczne prośby o przytachanie kolejnych tac ze srebrem SAP. Po tym wyjaśnieniu, czas na podzielenie się moimi obserwacjami.

Prawy wieniec awersu wykazuje sporą różnorodność. Nie jest to jednak związane z ogólną ilością liści, jakie rytownik nabił na stempel po tej stronie, a jedynie z ich układem, czyli z sekwencjami. Poniżej na zbiorczej ilustracji prezentuje przykłady zaobserwowanych przez mnie układów, które wykorzystałbym, jeśli chciałbym „na siłę” wyznaczyć warianty awersu.
Dzięki takim drobnym różnicom w wieńcach po obu stronach tarczy herbowej, naliczyłem aż 9 stempli awersu! Narobiłem się przy tym, Wy się tego naczytaliście a teraz stwierdzę, że to wszystko było bez sensu J. Wyjątkowo nie rekomenduję używania tej zmiennej w wyznaczaniu wariantów awersu. Po pierwsze jak już wyżej wspomniałem, prawa strona jest dla mnie dodatkiem do analizy lewego wieńca – a ten, w roczniku 1775 nie wykazuje istotnych różnic. Po drugie, stan niemal połowy monet, jakie miałem dostępne do analizy nie pozwala mi na choćby 90% pewności, że moje dopasowanie do poszczególnych układów prawego wieńca jest zawsze prawidłowe. Po trzecie, skoro nie jestem pewien czy dobrze klasyfikuję tą cechę, to nie widzę sensu publikowania tych obserwacji, bo mogę niechcący wprowadzić kogoś w błąd. Zatrzymam się dziś jedynie na pokazaniu istniejących różnic i tu powiem STOP. Ten tramwaj dalej nie pojedzie J.

Tym samym zdecydowałem się, że w roczniku 1775 dwugrosza, warianty awersu wyznaczy nam jedyna istotna cecha zlokalizowana po tej stronie krążka. Będą to opisane już wyżej orły wyrażające herb Polski. To założenie znacznie uprości dzisiejszą analizę, a dodatkowo pozwoli mi na udowodnienie, że w badaniu monet SAP nie jestem „aptekarzem”. A to już coś J. Podsumowując awersy - mamy dwa warianty, jeden z „małym orłem” a drugi, ze znacznie większym od niego ptakiem, zwanym przez mnie „dużym”. Przejdźmy do opisu katalogowego i zdjęć.

AWERS 1 -> mały orzeł;
AWERS 2 -> duży orzeł;
Dla większej wiedzy, dodam tylko, że mały orzeł z AWERSU 1 został zaobserwowany na 6 stemplach, a AWERS 2 z dużym orłem, posiada 3 różne stemple. Oczywiście w ramach każdej z grup, gdy się dobrze przyjrzeć to istnieją drobne różnice pozwalające na identyfikacje, które związane są z oboma wieńcami, układem liter w otoku, czy miejscem nabicia poszczególnych herbów względem tarczy. Jednak nie są one istotne z punktu widzenia tego badania, przez co nie będą podmiotem mojej dalszej analizy.

Ok, skoro wiemy ile wyznaczyłem wariantów po obu stronach półzłotka z 1775, to teraz zestawmy je razem w tabelkę by zobaczyć, jaką to da nam ilość wariantów monety do potencjalnego kolekcjonowania. Poniżej pierwsze zestawienie.
Jak widać po złożeniu „do kupy” mamy 4 warianty. Główna w tym zasługa awersu z małym orłem, który występuje w połączeniu ze wszystkimi trzema rewersami. To oczywiście minimalna ilość, wyznaczona bez wchodzenia w detale ułożenia wieńców. Teraz zobaczmy, jaki jest rozkład procentowy każdego z wariantów w próbie 63 egzemplarzy. Na to pytanie odpowie nam kolejna tabelka.
Dla mnie to było małe zaskoczenie, gdy okazało się, że w zestawie monet, jakie zgromadziłem najwięcej egzemplarzy na rewersie posiadało większą cyfrę „5” bez kropki po dacie. Na ten wariant złożyły się kombinacje aż 6 stempli, po 3 z każdej strony monety. Z drugiej strony, podczas analizy spotkałem tylko jeden egzemplarz monety z WARIANTU 2. To trochę mało, żeby potwierdzić z całą pewnością, czy rzeczywiście istnieje rewers bez kropki po COL. Jednak moneta, która tak „namieszała” i jest odpowiedzialna za ten wariant jest zachowana w bardzo dobrym stanie, pochodzi z jednej z aukcji WCN i na wyraźnym zdjęciu nie ma kropki. Ten stempel rewersu okazał się bardzo rzadki i mimo specjalnego baczenia, nie udało mi się odnaleźć drugiego egzemplarza. Ciekawe J.

Ok, a teraz już odnieśmy nakład rocznika wynoszący dokładnie 351 884 sztuki do rozkładu procentowego, jaki uzyskaliśmy w badanej próbie. To czysta matematyka i nie ma tu miejsca na moją interpretacje. Jedynie dobrze jest pamiętać, że są to dane przybliżone i bardzo zależne od próby monet, jakie akurat zgromadzimy. Nie ulega wątpliwości, że gdybym posiadał takich półzłotków z 1000, to wyniki mogłyby być nieco inne. Jednak uważam, że rząd wielkości i proporcje byłyby podobne. Zobaczmy jak to wyszło.
Dzieląc nakład przez ilość stempli, jakie zaobserwowałem, otrzymujemy średnią dla rewersu w granicach 58 tysięcy a dla awersu około 39 tysięcy. Jednak stempel rewersu bez kropki po COL, który zaobserwowałem na zaledwie jednym egzemplarzu musiał być wybity w zdecydowanie mniejszym nakładzie niż średnia. Taka obserwacja, przy okazji.

Teraz już czas, żeby powyższym nakładom przydzielić stopnie rzadkości, zgodnie ze skalą hrabiego Emeryka Hutten-Czapskiego dla monet okresu Polski Królewskiej oraz założeniem, że drobnych monet z okresu SAP zachowało się do naszych czasów maksymalnie 10% pierwotnego nakładu. Poniżej ostatnie zestawienie w dzisiejszym tekście.
Stopnie rzadkości, jakie zaprezentowałem, zostały przez mnie delikatnie „podrasowane” w ramach doświadczenia, jakie zyskałem badając te wszystkie roczniki. WARIANT 1 matematycznie kwalifikował się na granicy R2, jednak biorąc pod uwagę stosunkowo sporą ilość monet w przebadanej próbie, zdecydowałem się na to by zaliczyć go do grupy R1. Odwrotnie zrobiłem z WARIANTEM 2, w który zaliczyłem do R5. Mimo tego, że obliczając go, jako 10% oszacowanego nakładu, wyszłoby nam o stopień mniej. Jednak w takich sytuacjach, gdy podczas analiz okazuje się, że mamy do czynienia z bardzo rzadko spotykaną monetą, to warto to dodatkowo zaakcentować. Skoro trafiliśmy tylko 1 na 63 sztuki, to równie dobrze moglibyśmy nie spotkać kolejnej, jeśli dysponowalibyśmy nawet nieco większa próbą.

Przejdźmy już teraz do końcowego fragmentu, jakim będzie pokazanie przykładów każdego z wariantów i opisanie go w nomenklaturze najnowszego katalogu monet SAP Parchimowicz/Brzeziński. Jak przypomnę autorzy w swojej publikacji opisali 5 „odmian” w tym roczniku. Na blogu udało się obalić dwie z nich, zatem z tego, co opublikowano zostały jedynie 3. Dziś dodałem do tego jeden wariant, gdyż autorzy nie wzięli pod uwagę odmiennych punc orła na awersie. W ten sposób krakowskim targiem, doszłyśmy do 4 wariantów i tyle przykładów znajdzie się poniżej. 

PÓŁZŁOTEK Z 1775

16.j1 – WARIANT 1 – > REWERS 1/AWERS 1
Awers: napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers: napis w 6 liniach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA COL./1775./E.B.
Nakład łączny rocznika = 351 884
Szacowany rozkład wariantu 1 w roczniku = 34,9% = 122 880 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R1

16.j2 – WARIANT 2 – > REWERS 2/AWERS 1
Awers: napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers: napis w 6 liniach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA COL/1775./E.B.
Nakład łączny rocznika = 351 884
Szacowany rozkład wariantu 1 w roczniku = 1,6% = 5 585 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R5

16.j3 – WARIANT 3 – > REWERS 3/AWERS 1
Awers: napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers: napis w 6 liniach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA COL./1775/E.B.
Nakład łączny rocznika = 351 884
Szacowany rozkład wariantu 1 w roczniku = 47,6% = 167 564 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R1

16.j5? – WARIANT 4 – > REWERS 1/AWERS 2
Awers: napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers: napis w 6 liniach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA COL./1775./E.B.
Nakład łączny rocznika = 351 884
Szacowany rozkład wariantu 1 w roczniku = 15,9% = 55 855 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R2

Na dziś to tyle. Wyjątkowo dużo miejsca zajęło mi zbadanie tego drobnego rocznika. Zaczynając ten temat nie brałem pod uwagę nawet takiej możliwości, że poświęcę temu zagadnieniu dwa pełne wpisy. Jak to można się w numizmatyce czasem zdziwić wchodząc w problem nieco głębiej niż minimum dostępnej wiedzy z katalogów.  To, co szczególnie mnie martwi, to fakt, że rocznik 1775 był całkiem ciekawy w wydarzenia, jakie miały miejsce w Rzeczpospolitej i miałem w planie jedno z nich przytoczyć przy okazji. Jednak z uwagi na ilość tekstu, jaką musiałem poświęcić badanej monecie, odkładam te ciekawostki na kolejną okazję. Z pewnością już niedługo wrócę ponownie do tego rocznika przy okazji badania kolejnego srebrnego nominału i wówczas postaram się dodać coś ciekawego z historii kraju.

Podsumowując, kończę tekst zadowolony z uzyskanego efektu. Nie często udaje mi się aż w takim stopniu polemizować z informacjami opublikowanymi w katalogach przez uznanych fachowców oraz korygować ich wcześniejsze ustalenia. Jednak w tym wypadku nie miałem wyjścia i ktoś to musiał kiedyś opisać. Padło na mnie, taka karma J. Nie przedłużam, dziękuję za doczytanie do tego miejsca. Zdeklarowanym miłośnikom monet Poniatowskiego, życzę zebrania kompletu wariantów półzłotka z 1775 i do zobaczenia niebawem J.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem dane i zdjęcia pochodzące z niżej wymienionych źródeł: katalogu autorstwa Janusza Parchimowicza i Mariusza Brzezińskiego „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie, archiwów aukcyjnych Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka, Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, archiwum Allegro, Numimarket.pl, oraz innych miejsc wyszukanych w internecie za pomocą wujka Google. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz