Czuje, że już czas coś napisać J.
Tym tekstem zaczynam serię wpisów w roku 2018, dotyczących konkretnych
roczników srebrnych monet koronnych Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przyznam,
że nie było takich wpisów już od dwóch miesięcy i mocno stęskniłem się za tego
rodzaju pisaniną. Aukcje aukcjami, jednak cały urok bloga dla jego autora ukryty
jest właśnie w takich artykułach, podczas których sam lepiej poznaje to, co
jeszcze nie jest do końca rozpoznane. A czasami nawet natyka się na tematy, o
których jeszcze nie dawno sam nie miał zielonego pojęcia. To duża nauka a do
tego czysta przyjemność J. Już na początku, ciekawe jest to, że
przystępując do napisania tego tekstu miałem w głowie zupełnie inną historie do
opowiedzenia. Jednak po kilkunastu pierwszych zdaniach wpadłem na nowy pomysł i
uznałem, że inna opowieść bardziej pasuje do dzisiejszego nominału. A temat, który
chciałem wcześniej poruszyć nie zginie, bo „zamrożę” go jak ustawę w Sejmie i
wyjmę przy najbliższej okazji, jak będą potrzebne mi jakieś „kwity”, gdy będę pisał
kolejny artykuł o innej monecie z roku 1775. Czyli spora zmiana planów już na
początku a nawet jeszcze dobre nie zacząłem pisać. To jest właśnie siła tego
rodzaju artykułów na blogu, sytuacja zmienia się podczas pisania, można nieco
dać wodzy fantazji i …nie jest nudno J.
Dzisiejszy wpis dedykuje monecie dwuzłotowej z
rocznika 1775. Inspiracji do napisania artykułu na ten temat miałem kilka.
Główną był oczywiście fakt, że udało mi się niedawno pozyskać jeden z kilku egzemplarzy,
jakie były ostatnio oferowane do sprzedaży. Zatem główna reguła bloggerska na
2018 rok została spełniona, bo piszę o monecie, którą już mam. Druga idea była
taka, że chciałbym dziś nieco popolemizować z informacjami, jakie na temat tej
monety opublikowano w najnowszym katalogu duetu Parchimowicz/Brzeziński „Monety
Stanisława Augusta Poniatowskiego”. Mam nieco odmienne zdanie niż autorzy,
które przedstawię w dalszej części tekstu. A trzecim powodem i to wcale nie
najmniejszym jest okazja by opowiedzieć smutną historię, w której to polski
król Stanisław August Poniatowski został oficjalnie zdegradowany do roli pionka
na szachownicy wschodnioeuropejskiej polityki. Historia ta opiera się nieco o
mennictwo, więc będzie to jakieś nawiązanie do głównego tematu. Sami
wiedziecie, że nie miałem wielkiego wyboru i musiałem zasiąść by napisać tekst
o niezwykłej dwuzłotówce z 1775 roku. Poniżej mała ilustracja wprowadzająca w
dzisiejszy klimat J.
Sytuacja Poniatowskiego była nie do
pozazdroszczenia. Szczególnie, że w praktyce Rada Nieustająca znalazła się pod
wpływem i nadzorem ambasadora imperium, co uzależniało losy Rzeczpospolitej od
dobrej współpracy ze Stackelbergiem. Zabiegał o to sam król, wiedząc dobrze, że
kluczową sprawą dla utrzymania władzy, dalszych reform państwa i pozytywnej przyszłości
kraju jest teraz jedynie pielęgnowanie dobrych stosunków z Rosją gwarantującą w
tym czasie nasze „bezpieczeństwo”. Król doskonale zdawał sobie sprawę, że to
nie czas na machanie szabelką i żeby złą sytuacje odwrócić, trzeba będzie
poczekać na sposobną okazję. W praktyce wiele zależało od dobrego nastroju
Carycy Katarzyny II, a ten budowano między innymi wysyłając za pośrednictwem
ambasadora pomyśle wieści do Petersburga. To przymilanie się i utrzymywanie
dobrych relacji sprawiło, że w praktyce obcy dyplomata Stackelberg, stał się współrządcą
Rzeczypospolitej. Doszło do tego, że wszelkie kluczowe sprawy państwowe były
uprzednio z nim konsultowane i przez niego osobiście zatwierdzane. Ambasador
miał też decydujący wpływ na rozdawanie tytułów, orderów, urzędów i ogólne na funkcjonowanie
aparatu państwa. Można śmiało uznać, że od tego czasu Imperatorowa Rosyjska
Katarzyna II oficjalnie uznała, że nadszedł koniec taryfy ulgowej dla
Poniatowskiego i temat jej byłego kochanka jest już dla niej rozdziałem definitywnie
zamkniętym. W sumie nic dziwnego, bo znana przecież była z silnego charakteru a
mimo tego, że nie mogła znać XXI-wiecznego przeboju autorstwa nomen omen Kasi
Klich, to i tak bez wahania wymieniła Stasia na „lepszy (młodszy) model” J.
Ponieważ jednak polityka to bagno i liczą się pozory, to mimo marnego zdania
Rosjan o naszym królu, sytuacja wymagała jednak by czasowo wspierali jego
politykę wewnętrzną po to by utrzymać równowagę sił pozwalającą im kontrolować
nastroje społeczne w Rzeczpospolitej. Takie trochę XVIII-wieczne „nie chcem ale
muszem”. Ale to wszystko miało trwać jedynie chwilę. Bo w tym czasie plany dalszego
podziału Rzeczpospolitej były już konsultowane z pozostałymi zaborcami.
I to właśnie w takich okolicznościach w naszej
dzisiejszej opowieści pojawia się po raz pierwszy groźba by z niepodległego
państwa stać się jedynie kolejną rosyjską gubernią. Gubernie, jako jednostki
podziału administracyjnego „wynalazł” car Piotr Wielki, nazywając w ten sposób niezmierzone
połacie swojego kraju oraz podbite ziemie przyłączane do rodzącego się wówczas imperium.
Imperatorowa Katarzyna II korzystała już z tego dobrodziejstwa a nawet
rozwijała ich ilość, realizując swoje ambicje i czyniąc dalsze podboje. Ziemie,
które w wyniku I Rozbioru Polski trafiły do Rosji, już w 1772 roku bez czekania
na decyzje polskiego sejmu zostały wcielone do rosyjskiego systemu administracyjnego,
to jest do odpowiednich guberni. Z byłego Województwa Witebskiego utworzono
Gubernie Witebską i przyłączono do niej Województwo Inflanckie a Województwa
Mścisławskie i Mińskie trafiły do Guberni Mohylewskiej. Tak, to właśnie
gubernie pochłaniały litewskie województwa i stawały się trwałym elementem
struktury administracyjnej w II połowie XVIII wieku. No dobrze, ale o co tak właściwie
chodzi z tą gubernią i dlaczego akurat to jest takie ważne przy opisywaniu
dwuzłotówki z 1775 roku? Ok, dość tych szachów, teraz przechodzę już do
konkretów J.
Pisałem całkiem nie tak dawno, że okres
XVIII-wiecznego mennictwa w Warszawie jest sztandarowym przykładem wysokiego
poziomu artystycznego i technicznego oraz swoistym znakiem jakości. Każdy
zainteresowany monetami stanisławowskimi wie dobrze, że tak w istocie było. Zachodnia myśl techniczna, standardy zarządzania zakładem produkcyjnym i
mecenat samego władcy sprawiały, że produkcja szła bardzo sprawnie a błędy zdarzały
się naprawdę rzadko. A już te, które nie zostały wyłapane w mennicy i ujrzały
światło dzienne to niemal sensacje. Zdarzyło się ich tylko kilka w ponad 30-sto
letniej historii mennicy za czasów SAP. Jednak to właśnie podczas bicia monety
ośmiogroszowej w 1775 roku, mennica nie ustrzegła się pewnego spektakularnego
błędu. Błędu na tyle poważnego, że jak na własne wysokie standardy, to można uznać
go za szokujący.
Obok prezentuję rysunek takiej właśnie monety, który
został zaczerpnięty (nie bezpośrednio) „ze starego” katalogu Czesława
Kamińskiego z 1977 roku. Co my tam widzimy? Na pozór normalny awers z królem w roli
głównej, ale to wyjątkowo nie ON jest dziś w centrum uwagi. Jak to zwykle
robimy przy błędach, spójrzmy na napisy otokowe. A właściwie na sam ich koniec,
na ostatnią literę w otoku zaznaczona na czerwono, która zniekształca tytuł
królewski. Tam zamiast standardowo
używanej sekwencji M.D.L. (Magnus Dux Lithuaniae, czyli Wielki Książe Litewski)
wybito… M.D.G.!!! To „G.” można sobie teraz przetłumaczyć na przykład, jako
Wielki Książe Guberni (w domyśle Litewskiej, którą pochłoniła Rosja). Trudno
powiedzieć, czy był to sabotaż, czy też błąd nie był zamierzony, bo nie znam na
ten temat żadnych zapisów z epoki. Można, zatem puścić nieco wodze swojej
fantazji J.
I w jej przypływie uznać, że błąd zrobiono specjalnie by „odegrać” się na
słabym królu, który pozwolił na zabór terenów. Być może w ramach obywatelskiego
protestu po I Rozbiorze, chciano by imię królewskie nie było dłużej kojarzone z
Litwą, która krwawiła ponosząc największe starty, bo to w sumie właśnie jej tereny
przyłączono teraz do Rosji. Oczywiście, istnieje również „normalne”
wytłumaczenie i całkiem realna możliwość, że była to jednak zwykła pomyłka –
taka „mennicza literówka”. W końcu na tym samym awersie w innym miejscu, po
literze „D” jest właśnie „G”, więc może jakiś pracownik mennicy trochę się tym zasugerował
i przez to pomylił. Zapewne mincerz, który dopuściłby się takiego uchybienia
nie uszedłby surowej kary. Jednak w tym przypadku literatura milczy o karach,
czy też zwolnieniach pracowników mennicy w 1775 roku. Co można od razu uznać za
przesłankę, że sprawa została szybko opanowana i wytłumiona. Potwierdza to
również badanie ilościowe, jakie przeprowadziłem na tym roczniku, którego
wyniki będę publikował w dalszej części. Jedyna moneta z takim błędem, którą
zaobserwowałem pochodzi ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Czy istnieją
inne egzemplarze, tego nie wiem jednak ja takiej drugiej monety na swojej
drodze nie spotkałem. Nawet w Muzeum Narodowym w Warszawie, które posiada aż 9
ładnych egzemplarzy dwuzłotówki z tego rocznika, próżno szukać takiej
ciekawostki. W każdym razie niezwykła sytuacja, których w okresie SAP było
niewiele. A z drugiej strony okazało się, że to omyłkowe „G”, to była zła
przepowiednia dla dalszych losów kraju. Gdyż już za kilka lat w wyniku
kolejnych rozbiorów następne części Rzeczpospolitej Obojga Narodów trafią do
rosyjskich guberni. By definitywnie wypełnić się w roku 1838, kiedy to ówczesne
Królestwo Polskie przydzielone zostało Rosji i podzielone na 8 guberni. Taka
historia z niezwykłą monetą SAP w tle.
Dodatkowo, żeby być precyzyjny, muszę zauważyć, że w
powyższym rysunku pochodzącym z katalogu Kopickiego…też wkradł się błąd. Proszę
zwrócić uwagę, że po AUG mamy tam dwukropek, co mija się z prawdą, bo powinna
być tam zwykła kropka. O czym przekonamy się w dalszej części, podziwiając oryginalne
zdjęcie monety z muzeum w Krakowie. Z tego wniosek, że skoro rysownik w XX
wieku mógł się pomylić odwzorowując napis z modelu, to co dopiero pracownik
mennicy, 250 lat wcześniej. Nie myli się ten, kto nic nie robi, więc jeśli ja
się też gdzieś tu pomylę, to awansem proszę o wybaczenie J.
Przejdźmy teraz do analizy dwuzłotówki z 1775 i
dokończmy temat awersów. Skoro ten wyżej prezentowany jest niezwykły, to
znaczy, że są też inne, bez błędów napisowych. I tak jest w istocie. Poniżej ilustracja
obu wariantów awersu. Pierwszy po lewej jest typowy AWERS 1, z królem
Poniatowskim otoczonym prawidłowym napisem otokowym M.D.L. a na zdjęciu obok mamy monetę z błędem, jako
AWERS 2.
Nakład monety w 1775 roku wcale nie był niski jak na
standardy SAP, bo wynosił aż 488 615 egzemplarzy. Stąd stempli AWERSU 1 wybitego
poprawnie jest zdecydowanie więcej niż ten jeden pokazany powyżej. Jednak z
uwagi na to, że nie różnią się one od siebie niczym istotnym, jedynie tylko umiejscowieniem
napisów względem sylwetki Poniatowskiego, to katalogi nie rozpoznają tych różnic,
jako wariantów awersu. Ja też podzielam ten pogląd, chociaż na potrzeby tego
wpisu podczas badania stwierdziłem, że istnieją dwa główne warianty stempla,
które charakteryzują się zdecydowanie odmienną częstotliwością występowania. Żeby
ta wiedza nie poszła na marne, to napisze o tym jedno zdanie i pokażę zdjęcie,
a nóż komuś się to do czegoś przyda J. W obrębie
AWERSU 1 można wyróżnić dwie grupy stempli. Jedna z nich ta, w której „nos
króla celuje w literę O” a w drugiej instrument Poniatowskiego wycelowany jest
w literę „P”. Ten drugi okazuje się ciekawszy, ponieważ podczas analizy spotkałem
go tylko na około 7% egzemplarzy. Można, zatem uznać, że to jedynie jeden
stempel - a tych „wycelowanych nosem w „O” jest cała grupa. Poniżej zdjęcie obu wyżej opisanych przykładów
stempli AWERSU 1.
Podsumowując awersy. Mamy dwie odmiany związane z
napisem otokowym. Ten M.D.G. jest standardowy a ten M.D.G. jest rzadki. W
ramach AWERSU 1 z M.D.L. istnieje kilkanaście stempli różniących się od
siebie usytuowaniem napisów otokowych względem postaci królewskiej, co
najlepiej można poznać po nosie Poniatowskiego. Uznajemy jednak, że te różnice
są numizmatycznie nieistotne i nie mogą stanowić podstawy do mnożenia liczby
odmian/wariantów.
Teraz czas na rewersy. Tu będzie również
ciekawie, jednak z zupełnie innego powodu. Na rewersie próżno szukać
spektakularnych błędów. Nie ma nawet drobnych, stąd nie pójdziemy ta drogą J. Badając tą stronę monety przecierałem oczy ze
zdumienia, kiedy to analizując kolejne egzemplarze określałem je, jako kolejne
stemple. Tak się dziwnie złożyło, że pierwszych 10 monet, jakie „wziąłem na
warsztat” charakteryzowały się tym, że każda z nich wybita została innym
stemplem rewersu! Pamiętam, że aż się „spociłem z przejęcia” myśląc, ile to ja
dziś nowych wariantów odkryje i światu ogłoszę J. W sumie w analizie doszedłem aż do liczby 13
stempli rewersu. Dzieląc ta ilość przez nakład otrzymujemy średnio około 37,5
tysięcy, co wydaje się rozsądna ilością. To, co jest ciekawe, to fakt, że na
rewersie jest tak wiele charakterystycznych miejsc i punktów, że o wiele
łatwiej przychodzi nam określać kolejne stemple. Jest o wiele łatwiej niż
podczas „zabawy” z awersami. W tym samym kierunku poszli autorzy najnowszego
katalogu „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, panowie Parchimowicz i
Brzeziński, gdyż w swojej publikacji w tym roczniku dwuzłotówki wyznaczyli 3
odmiany, z czego dwie z nich opierają się właśnie na odmiennym rewersie. Poniżej
prezentuje dwie odmiany rewersu wyznaczone przez duet autorów katalogu.
Jak widać jedyną zmienną, jaką obrali było
umiejscowienie na stemplu rewersu skrótu „GR.” (od grosz) względem litery
inicjału „B.” (od Brenn – nazwisko ówczesnego intendenta mennicy w Warszawie).
Oczywiście, w tym miejscu powtórzę to co piszę w co drugim artykule na temat
monet SAP, że jak dla mnie to wyżej zaprezentowane rewersy, to jedynie zwykłe
warianty stempla a nie „odmiany”. Tu tez się nie powstrzymałem i teraz mogę wrócić
do głównego tematu. Tak było jeszcze „do wczoraj”. Jednak teraz, kiedy udało mi
się już wyznaczyć kilkanaście różnych stempli wydaje się, że ta wiedza znacznie
wzbogaci polską numizmatykę (żart). Czy tak będzie w istocie, to jeszcze zobaczymy J.
Dysponowałem 29 egzemplarzami, które poddałem
badaniu. Niemal od razu zorientowałem się, że ich rewersy czasem różnią się od
siebie minimalnie, więc przystąpiłem do wyznaczania tak zwanych punktów
kontrolnych, by w prosty sposób je od siebie odróżnić a potem to jakoś spójnie opisać.
Okazało się, że dla rewersu dwuzłotówki z 1775 takich punktów musiałem określić
aż 3 a czasami i to nie wystarczało i byłem zmuszony dodać do tego jeszcze
jakąś dodatkową uwagę. Tak jak już wyżej zaznaczyłem, w efekcie określiłem 13 stempli,
jednak próba nie jest wcale wielka, więc nie zdziwiłbym się gdyby istniało ich
jeszcze kilka. Przejdźmy teraz do punktów, według których zamierzałem określić
ilość stempli. Miejsca w których te punkty występują zostały przedstawione
poniżej na tle rewersu przykładowej monety.
PUNKT 1 – to umiejscowienie pierwszego od góry,
lewego liścia wieńca względem cyfry daty. Ten listek w zależności od stempla
„celuje” w cyfrę „1”, „7” lub pomiędzy nie. PUNKT 2 – to podobnie jak
poprzednio tylko po drugiej stronie. Tu pierwszy pracy listek od góry, wskazuje
literę „L”lub „E” albo też kropkę pomiędzy nimi. Ostatnim miejscem jest PUNKT 3, w
którym tak jak w katalogu, określamy usytuowanie „GR.” względem „B.”. Tu niestety
okazało się, że nie jest tak idealnie i prosto jak w katalogu, bo co stempel to
nieco inne usytuowanie tej pary zmiennych względem siebie. Są liczne przykłady
na umiejscawianie ich „gdzieś pomiędzy” wartości opisanych w katalogu. To od
razu zapaliło mi „czerwoną lampkę”, że nie jest to cecha, na której można
budować wiedze na temat odmian/wariantów czy tez ilości stempli rewersu. Dane
na temat stempli zebrałem w tabelce poniżej.
Wiem, że trochę to wszystko pstrokate – jednak dla
mnie takie kolorowanki okazują się być bardzo praktyczne. Analizując poszczególne
monety to właśnie kolorami oznaczam sobie identyczne zmienne. Ten system
pozwala mi później łatwo (na 1 rzut oka) odnajdywać poszczególne stemple podczas
badania monet ze zdjęć oraz szybko odnajdywać kolejne detale, którymi się od
siebie różnią. Jak widać PUNKT 1 ma najwięcej kolorów, co „na skróty” oznacza,
że charakteryzuje się największą różnorodnością. Na początek w tabeli
umiejscowiłem 3 rewersy monet, które umieszczono w katalogu. Z czego dwa z nich
autorzy potraktowali, jako jedna odmiana. Takie działanie, plus pominięcie
pozostałych stempli wskazuje na pewną niekonsekwencję autorów publikacji. Ale o
tym kilka zdań jeszcze napiszę. Postanowiłem podzielić się również przykładami
konkretnych monet, w których opisane rewersy występują. Aż 12 z 13 z nich są
dostępne online. Jak widać nie ma w tym jakieś większej filozofii i każdy
jest w stanie na swój użytek wykonać takie pomiary.
Główny wniosek, który rzuca się w oczy jest taki, że
na rewersie dwuzłotówki z 1775 roku występuje wiele drobnych różnic, które
można zaobserwować i opisać. Jednak moim skromnym zdaniem żadna z nich nie jest
na tyle istotna by zasługiwała na wyznaczenie wariantu rewersu w znaczeniu
kolekcjonerskim. Wszystkie różnice opierają się jedynie na przesunięciu
elementów względem siebie, jednak same elementy są niezmienne niezależnie od
stempla. Wracając do najnowszego katalogu i wyznaczeniu w nim dwóch odmian rewersu
bazujących na różnicy w umiejscowieniu „GR.” względem „B.” musze przyznać, ze
autorzy wygodnie wybrali sobie dwie odmienne sytuacje, zupełnie pomijając kilka
innych, które są pośrednie. Ponieważ te dwie opisane w najnowszym katalogu sytuacje
nie wyczerpują tematu, to raczej nie można uznać tej informacji za rzetelna i użyteczna. Ot, przedstawiono dwa różne stemple
rewersu, zrobiono w koło tego „trochę szumu”, przyznano kolejny numerek i…
tyle. Prawdę mówiąc do opisania „odmiany”, w której „GR” jest umieszczone
szeroko na tyle, że wypada obok „B.” autorzy katalogu użyli stempla, który wcale
nie jest skrajnym przypadkiem, bo jest jeszcze jeden, w którym ta odległość
jest jeszcze większa. Dla przykładu poniżej ilustracja pokazująca kilka
możliwych sytuacji dla punktu kontrolnego 3, przy czym dwie monety pochodzą z
katalogu a dwie są przez ta publikacje pominięte.
Ok, jak widać na ilustracji, co stempel to miejsce
„GR” jest inne. A dotyczy to przecież tylko jednej z trzech zmiennych.
Pozostałe również nie są identyczne, co pokazałem w kolorowej tabelce.
Dodatkowo, kończąc powoli temat rewersów, muszę się też przyznać, że natknąłem
się również na kilka przypadków, w których na rewersie brakowało jednej lub
nawet dwóch kropek. W takich sytuacjach wykonałem dodatkowe analizy i ustaliłem,
że widoczne na monetach braki interpunkcyjne w każdym przypadku były jedynie efektem
wytarcia obiegiem lub zapchania stempla. Z reguły daje się to dość łatwo
ustalić poprzez znalezienie lepiej zachowanego egzemplarza wybitego identycznym
stemplem i porównania go z monetą, na której występują braki lub inne
niejasności. W zdecydowanej większości, taki dowód wystarcza by wyeliminować
pomysły na ogłaszanie odkryć nowych wariantów interpunkcyjnych. Tak również
było w tym przypadku. Podsumowując temat rewersu dwuzłotówki SAP z 1775 roku,
uważam, że z numizmatycznego punktu widzenia występuje tylko jeden wariant, na
który składa się kilkanaście stempli. Tym samym REWERS 1 to oznaczenie, które
umieszczę w analizie ilościowej i będzie to mniejsza ilość niż w najnowszym
katalogu. Z kolekcjonerskiego punktu widzenia, jak ktoś się uprze to oczywiście
może zbierać wszystkie stemple rewersu. Jednak nie znajduje uzasadnienia na
takie zbieractwo i ja tak przynajmniej nie mam zamiaru robić J.
UWAGA: PRZECZYTAJ TEŻ CZĘŚĆ 2 TEGO ARTYKUŁU, GDYŻ NIE WSZYSTKIE DANE PREZENTOWANE PONIŻEJ SĄ JUŻ AKTUALNE...
UWAGA: PRZECZYTAJ TEŻ CZĘŚĆ 2 TEGO ARTYKUŁU, GDYŻ NIE WSZYSTKIE DANE PREZENTOWANE PONIŻEJ SĄ JUŻ AKTUALNE...
Zatem w 1775 roku w tym nominale, możemy napotkać
dwie odmiany awersu różniące się końcówką napisów otokowych oraz jeden rewers.
To pozwala mi teraz przejść do kolejnej części, czyli tradycyjnych tabelek z
szacunkami nakładów i stopni rzadkości. A ponieważ mamy tylko dwie odmiany, to
danych do zaprezentowania nie ma zbyt wiele i skracając swoje posty –
zdecydowałem się to zrobić globalnie, czyli wszystkie dane na raz.
Ok, teraz pozostało mi już tylko zaprezentować obie
monety w pełnej krasie. Poniżej katalogowy punkt widzenia na dwuzłotówkę SAP z
1775 roku.
2zł
1775
24.j–
ODMIANA 1
Awers
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Nakład
łączny rocznika = 488 615 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 99,9% = 488 612 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
24.j2–
ODMIANA 2
Awers
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.G.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Nakład
łączny rocznika = 488 615 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 0,01% = 1-3 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R8
Czas na podsumowanie. Głównym punktem dzisiejszego
programu była historia błędu na awersie, jaki przydarzył się stołecznej
mennicy. Udało się rzucić dziś nieco więcej światła na tę sprawę oraz
przedstawić kilka autorskich tez, co do jego powstania i znaczenia. Kolejną sprawą było potwierdzenie faktu, że monety w ODMIANIE 2 są
prawdziwymi unikatami, czego zwieńczeniem jest przyznanie im stopnia
rzadkości R8. Następnym elementem dzisiejszego wpisu była polemika z informacjami
zamieszczonymi w najnowszym katalogu monet SAP. Detaliczne opisanie 13 stempli
rewersu służyło potwierdzeniu, że różnice na nich są na tyle nieistotne i
pomijalne, że żaden rewers nie zasługuje na określenie go mianem odrębnej odmiany,
czy nawet wariantu. Z tego powodu z trzech monet opisanych w katalogu, na blogu
zostały przedstawione tylko dwie. Moneta oznaczona w katalogu, jako 24.j1 jest w istocie
tylko jednym z 13 stempli rewersu i jako taka, nie mogła być brana przeze mnie pod uwagę.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, ze to drobna ewolucja mojej postawy, bo czasem
sam poszukiwałem wariantów typu „data szeroka” czy „data wąska”. Człowiek uczy
się całe życie i dziś przyznaje racje tym osobom, które są zdania, że
nieuzasadnione mnożenie kolejnych bytów jest tematem
zastępczym, który mało ma wspólnego z numizmatyką. I tym wnioskiem kończę
dzisiejszy tekst. Powodzenia J.
W
dzisiejszym wpisie wykorzystałem informacje z katalogu „Monety Stanisława
Augusta Poniatowskiego” autorstwa duetu Janusz Parchimowicz i Mariusz
Brzeziński, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie. Użyłem
również zdjęć ze standardowych archiwów aukcyjnych, czyli Warszawskiego Centrum
Numizmatycznego, Gabinetu Numizmatycznego Damian Marciniak, Antykwariatu
Numizmatycznego Michał Niemczyk, ze strony Fortress Katalog Monet Polskich oraz
wyszukanych w google grafika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz