niedziela, 23 września 2018

Talar 1776, czyli II część wpisu – ta bardziej konkretna.

Cześć, zapraszam na kontynuacje tematu o ciekawym roczniku talarów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jak doskonale pamiętam, gdy rozpoczynałem pisanie o tytułowej monecie, to na moim balkonie gdzie powstaje większość tekstów bloga, panował upał podobny do tego, jaki spotkałem tego lata bawiąc kilka dni w Rzymie. Piękne wspomnienia, dobry nastrój i miłe okoliczności przyrody często sprzyjają puszczaniu wodzy fantazji i wówczas moje teksty rosną do takich rozmiarów, że trzeba je dzielić na kilka części. Jednak teraz jest już inaczej, bo w tak zwanym między czasie lato w Warszawie wyraźnie ma się ku końcowi. A za latem i ja z balkonu przeszedłem pod dach do salonu i dalej klepie w laptopa, te swoje przydługie zdania o sreberku z 1776 roku. Tym razem już jednak w ciepłej bluzie i skarpetkach, stąd na własnej skórze czuję, że z pewnością za długo się z tym tematem grzebałem. Najwyższy czas skończyć bajania i zabrać się do konkretnego opisania rocznika 1776, by przy okazji sprawdzić, czy da się praktycznie wykorzystać wiedzę o podtypach popiersi na awersach z pierwszej części wpisu. To założenie, plus nadzieja na dodanie do aktualnego stanu wiedzy jakiegoś nowego odkrycia, choćby kolejnego nieopisanego jeszcze nigdzie wariantu, jest dla mnie zawsze doskonałą motywacją żeby się zabrać za bardziej szczegółowej analizy.

Jednak zanim zacznę na dobre zagłębiać się w detale talara z 1776 i odkrywać to, co znane i nieznane, to najpierw powrócę jeszcze na krótką chwile do tematu wizerunku naszego króla. Wiele pisałem ostatnio o wyobrażeniach wyglądu Poniatowskiego, rozumianych jako wizja artystyczna zamknięta w formie popiersia wybitego na monetach. Dziś dla kontrastu, zaproponuję kilka zdań o zmiennym obliczu panującego, rozumianym mniej dosłownie. Akurat tak się złożyło, że to właśnie w roku 1776, Stanisław August Poniatowski pokazał publicznie swoją „drugą twarz”. A była to twarz groźna człowieka zdesperowanego. Oblicze z błyskiem oka wilka w owczej skórze, do jakiego nie przywykliśmy czytając popularne opinie o „Stasiu-fajtłapie” mianowanym ostatnim królem elekcyjnym Rzeczpospolitej. Prawda oczywiście jest nieco inna i jak zwykle leży gdzieś po środku. Można się o tym przekonać właśnie poznając historię przygotowań do sejmu w roku 1776. Wówczas to stronnictwo królewskie wpłynęło na zmianę strategii działania Poniatowskiego, widząc jak nieskuteczna jest jego dotychczasowa spolegliwa polityka w stosunku do opozycji, w której zwykle było miejsce na dialog, analizę argumentów wszystkich stron oraz wspaniałomyślne wybaczanie ewentualnych błędów.  W jednej chwili zdecydowano, że to koniec „miękkiej gry” i czas by spróbować chwycić kraj „za gardło” i siłą narzucić poddanym jedynie słuszne zdanie. A wszystko po to, żeby bez niepotrzebnego oporu i szumu, przyspieszyć wprowadzenie reform, które zdaniem rządzących były potrzebne krajowi. I tak z oświeconego pragmatyka miłującego wszystkich poddanych, który gwarantował przestrzeganie prawa, król Stanisław August Poniatowski wrócił do sprawdzonej strategii brutalizacji politycznej. Historycy nazywają okres skonfederowanego sejmu w 1776 – dworskim zamachem stanu. I był to rzeczywiście klasyczny zamach na wolności szlacheckie, przeprowadzony siłą wojskową oraz pieniędzmi z budżetu na kupowanie poparcia. W efekcie wielkiego zamieszania, do którego dochodziło na lokalnych sejmikach, jak kraj długi i szeroki dochodziło do powszechnego łamania praw wyborczych antykrólewskiej opozycji. W efekcie, do sejmu wybrano większość posłów popierających stronnictwo Poniatowskiego. A tych kilkudziesięciu politycznych przeciwników władzy, którzy przecisnęli się przez „sito” strachu i korupcji, po prostu nie wpuszczono na obrady sejmu albo zmuszano do podpisania deklaracji przystąpienia do konfederacji sejmowej, co praktycznie zamykało im pole do wyrażania odmiennych poglądów. W ten oto sposób, wszystkie zamyślone reformy obozu króla działającego w porozumieniu z Radą Nieustającą i rosyjskim ambasadorem weszły w życie, a sejm na całe swoje obrady potrzebował zaledwie dwa miesiące. Tak jawnym gwałtem praw szlacheckich, uzyskano niezwykłą efektywność obrad i uchwalono wszystkie zaplanowane reformy. Królowi nie w smak była ta forma, jednak oficjalnie zgodził się na odegranie swojej roli w zamachu i firmowanie działań władzy swym wizerunkiem. Oczywiście robił to wierząc, że działa w interesie Polski, w której trudne czasy wymagają by działać bardziej zdecydowanie. Coś Wam przypomina takie działanie władzy? Mnie osobiście nasuwa się obraz metod z czasów komuny i wielu innych rządów totalitarnych. Na szczęście wydaje się, że dla żyjących teraz pokoleń Polaków to już jedynie relikt przeszłości, który w demokratycznych czasach się nie powtórzy. Chociaż z drugiej strony, kto by nami nie rządził to zawsze jakiś „KOD” się na niego znajdzie, który sprawy kraju widzi nieco inaczej. Ot, taka widocznie jest rola opozycji, ale ja tam na bieżącej polityce się nie znam, a nawet jej unikam. Szczególnie, że mam świadomość zdarzeń, które doprowadziły do upadku Rzeczypospolitej i czasem w działaniach władzy w XXI wieku, dostrzegam znajome cienie tworzące pewne analogie z czasami, do których nie chciałbym nigdy wracać. Na koniec wpisu podam źródła dostępne online, idealne dla osób, które chciałby zgłębić ten ciekawy temat dworskiego zamachu stanu w 1776 roku.

Piszę o tym nie tylko z tego powodu, że data wydarzeń, do jakich doszło na sejmie w roku 1776 „zgadza się” z tą na opisywanej dziś monecie. Poruszam to również po to, żeby zwrócić uwagę czytelników bloga na fakt, że król się nam zmieniał nie tylko na popiersiach bitych na talarach, ale również „w życiu” dawał się nam z czasem poznać z innej strony. Dlatego też, obiektywna ocena rządów Poniatowskiego nie może być taka prosta i jednoznaczna jak się ją przeważnie przedstawia. To złożone i skomplikowane zagadnienie. Jak czas, w którym żył i trudne okoliczności. Dlatego nic nie jest tylko czarne lub białe i kiedyś być może napisze o tym nieco więcej. A wracając na chwilę do aktualnych wydarzeń i czekających nas za chwilę wyborów, to jak się wydaje, na całe szczęście będziemy mieli inne problemy niż szlachecka opozycja w II połowie XVIII wieku. Taka drobna ilustracja J.
Inne problemy, ale czy nie mniej ważne… Dobrze, na dziś już koniec z obrażaniem władzy i polityków, bo mi zaraz prąd wyłączą J. To oczywiście jedynie żart, który nie może być uznany za obiektywną oceną rzeczywistości, o którą przecież sam tak często apeluję w stosunku do czasów SAP.  Koniec z polityką, bierzmy się za stare monety. To nieco bezpieczniejszy temat do prezentowania swoich poglądów.

Zacznijmy dzisiejsze analizy od awersu, bo w końcu mamy już niezłą wprawę w jego badaniu. Na początek kilka faktów. Do analizy udało mi się zgromadzić próbę 82 egzemplarzy talarów SAP z 1776. Na podstawie obserwacji tej ilości monet stwierdzam, że w tym roczniku mamy do czynienia z 4 stemplami awersu.  Na wszystkich stemplach oczywiście mamy popiersie królewskie z opaską we włosach, opisane w najnowszym katalogu jako TYP 2. Jednak biorąc pod uwagę moje ustalenia z poprzedniego wpisu, możemy je podzielić na poszczególne podtypy różniące się detalami wyglądu króla. I tak, podstawowe w tym roczniku jest popiersie królewskie w podtypie 2a, które występuje na 3 stemplach. Na jednym stemplu, po raz pierwszy występuje wizerunek Poniatowskiego opisany, jako podtyp 2d. To będzie pierwsza cecha w naszych analizach i będę ją nazywał zmienna „a)”.

Jednak, żeby nie wysilać wzroku, który u wielu miłośników historii pewnie jak i u mnie, jest coraz słabszy od tego ciągłego ślęczenia nad metalowymi drobiazgami, wprowadzimy dodatkowo o wiele bardziej wyraźną cechę. Poszczególne stemple z łatwością odróżnimy od siebie używając drugiej, tym razem już niezawodnej zmiennej, czyli końcówki królewskiej wstążki. Mamy to szczęście, że na każdym ze stempli ta końcówka jest nieco inna, a co najważniejsze, jest ona zdecydowanie „wycelowana” w inną literę napisu otokowego. To będzie dla nas „bułka z masłem” i wzrok uratowany J. Cecha ta będzie dalej opisana, jako zmienna „b)”.

Oprócz wizerunku popiersia królewskiego, mamy w tym roczniku również jedną różnicę w napisie otokowym. Standardowo tekst, jaki otacza króla stanowi jego podpis i tytuł do bicia monety. Na talarach z 1776 roku możemy zaobserwować dwa warianty zapisu skrótu nazwy Litwy, czyli będzie LITU. lub LITH. Nie jest to nic niezwykłego, gdyż takie różnice napisów występują na talarach SAP regularnie i znajdziemy je w większej ilości roczników. Cały napis otokowy brzmi: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.L. LITU. lub alternatywnie, końcówka przyjmie formę LITH. W dalszej części wpisu okaże się, która z nich jest rzadsza. Dziś dla nas będzie to zmienna „c)”, jako ta najbardziej widoczna.

Czas już chyba zaprezentować zdjęcia awersów. Dziś zmienimy standardową kolejność i najpierw będzie ilustracja a dopiero pod nią znajdzie się bardziej konkretny opis.
Znamy już poszczególne zmienne oraz przykładowe wizerunki, więc teraz tylko uzupełnijmy opis do formy katalogowej. W roczniku talarów 1776 występują cztery, niżej wymienione warianty stempli awersu.

AWERS 1 – a) popiersie króla w podtypie 2a; b) wstążka ostra, która celuje pomiędzy litery „A” i „N”.; c) końcówka napisu LITU.
AWERS 2 – a) popiersie podtyp 2a; b) wstążka ostra, celuje w „A”.; c) końcówka LITU.
AWERS 3 – a) popiersie podtyp 2a; b) wstążka ostra celuje w „I”; c) końcówka LITH.
AWERS 4 – a) popiersie odmienne, w podtypie 2d; b) wstążką tępa, celuje w „N”; c) końcówka LITU.

Winny jestem jeszcze wyjaśnienia, skąd wzięła się kolejność zaprezentowanych wariantów i dlaczego stemple LITU „pomieszałem” z LITH.. Jak widać pierwszeństwo w ustaleniu kolejności, dałem mniej widocznym różnicom związanym z użyciem konkretnego podtypu popiersia Poniatowskiego. To prawda, jednak muszę przyznać, że ta kolejność wynika również z całkiem innej cechy. Mianowicie jak już wspominałem, stemple awersu jako narzędzia nie posiadające daty, były bardzo często wykorzystywane do bicia talarów z różnych roczników. Tak właśnie działo się również w okresie 1768-1782 gdzie na tym nominale występuje popiersie typu 2 z królem w przepasce. W tym obszarze, przy okazji własnych analiz na użytek tego tekstu, udało mi się potwierdzić, a nawet nieco rozwinąć tezy zaprezentowane publicznie już prawie 10 lat temu przez Rafała Janke w kultowym (przynajmniej dla miłośników SAP ) numerze Przeglądu Numizmatycznego 4/2009. Wówczas to Pan Rafał charakteryzując „z grubsza” wszystkie roczniki talarów Poniatowskiego, zwracał już uwagę miłośników numizmatyki na wykorzystanie tych samych stempli w różnych latach bicia. Oczywiście tyczyło to awersów bez przeróbek, a rewersów z poprawionymi datami.  Ja również dokładnie przestudiowałem monety z 1776 i znalazłem takie przypadki i to po obu stronach krążków. Jednak w przypadku awersów, uznałem, że decydującą o kolejności danego wariantu cechą, będzie rocznik talara, w którym użyto tego stempla po raz pierwszy. I tak właśnie zrodziła się klasyfikacja, jaką dziś zaproponowałem. Szczegółowo prezentuje się to tak, że poszczególne stemple wykorzystywane były w następujących latach:

AWERS 1 – 1769, 1772, 1773, 1774, 1775, 1776
AWERS 2 – 1770, 1772, 1773, 1774, 1776
AWERS 3 – tylko 1776
AWERS 4 – 1776, 1777, 1778

Ot, cała filozofia, jeśli chodzi o stronę portretową. Jak widać stemple awersu wykorzystywano wymiennie i wytrzymywały całkiem długi okres pracy. Z pewnością ogromny wpływ na podniesienie ich żywotności miało, opisywane w poprzednim wpisie wypłaszczenie reliefu awersu oraz zmniejszenie średnicy krążka. Języczkiem uwagi dla kolekcjonerów będzie jednak informacja, jak się łączyły 4 stemple awersu z rewersem. Ale o tym, już za chwilę.

Ok, teraz czas na rewers i na „wisienkę na torcie” dzisiejszego tekstu. A właściwie powinienem napisać na „żołądź w wieńcu”, bo to właśnie żołędzie na rewersie odegrają dziś decydującą rolę. Tego jeszcze na blogu nie było. Jak w przedszkolu, będziemy razem liczyć żołędzie. Czyż to nie zajecie w sam raz, na jesienne słotne wieczory J.I tak, ogromny srebrny rewers talara SAP jest tradycyjnym miejscem do popisu dla rytownika i mincerzy z mennicy koronnej. To właśnie na tej stronie monety występuje najwięcej elementów, herbów, napisów i zdobień, które potem stanowią o odmienności poszczególnych stempli. Weźmy „na warsztat” przykładowy rewers talara z 1776.
Jak widać ta strona aż kipi od detali. W centrum znajdujemy piękna kompozycje ukoronowanej pięciopolowej tarczy herbowej. Każde z pól herbowych posiada przestrzenną strukturę, którą królewski rytownik Jan Filip Holzhaeusser zapożyczył z projektu jednego ze swoich konkurentów nadesłanych świeżo koronowanemu władcy w latach 1765-6.  Herby to oczywiście Korona, Litwa i hrabiowski ciołek rodziny Poniatowskich. Tarcza herbowa otoczona jest dwoma wieńcami, z których lewy spleciony został z liści dębu, a prawy jest wieńcem palmowym. Oba wieńce splecione szarfą z napisem PRO FIDE GREGE ET LEGE (za wiarę, króla i prawo), na której u dołu wisi order Orła Białego. Kompozycja herbów i wieńców otoczona jest napisami X EX MARCA PURA COLONIEN informującymi o stopie menniczej użytej do produkcji talara (10 sztuk z grzywny czystego srebra). Napisy kończy data 1776 z kropka na końcu oraz inicjały E.B. intendenta mennicy warszawskiej Eiframa Brenna. To oczywisty opis dla miłośników monet Poniatowskiego, lecz jestem zmuszony go zawsze przytaczać mając nadzieje, że na ten tekst trafią osoby mniej doświadczone, które dopiero zaczynają swoja przygodę z tym cudnym okresem numizmatyki polskiej.

Oczywistym jest, że w takiej ilości szczegółów, jakie zgromadzono na rewersie, łatwo dochodzi do sytuacji, gdzie w przypadku użycia kilku stempli do produkcji monet w danym roczniku, nie będą one idealnie identyczne. Nie inaczej było w roku 1776, Oczywiście wszystkie podstawowe elementy występuję na każdym z narzędzi, jednak w gęstwienie i plątaninie wieńców okalających tarcze, znajdujemy kilkanaście elementów różniących trzy stemple, jakich użyto do wybicia całego nakładu talarów w ilości 47 468 egzemplarzy. Nie będę wyważał już otwartych drzwi przez moich szanownych poprzedników piszących o monetach Poniatowskiego i do opisu tych różnic użyję zmiennych, jakie wykorzystali Panowie Parchimowicz i Brzeziński. Tym samym skoncentruje uwagę czytelników bloga na jednej ćwiartce monety, na której różnice są najlepiej widoczne. Popatrzmy, więc na górną-lewą część rewersu by policzyć liście dębu i żołędzie oraz opisać ich układ względem cyfr daty, z którymi sąsiadują. W ten sposób dojdziemy do wniosku, że 3 stemple rewersu talara możemy opisać za pomocą zaledwie kilku zmiennych. Proponuje by zrobić to za pomocą dwóch cech, choć jeśli ktoś by się uparł i miał do dyspozycji dobrze zachowane talary, to istnieje możliwość by zrobić to nawet za pomocą jednej cechy. Jednak jak się za chwile okaże, tak jak w górskich wycieczkach - dłuższa droga okazuje się najczęściej prostsza i mniej stroma. Zatem przejdźmy do szczegółów.

Dwie zmienne, które posłużą nam do łatwego zaobserwowania wariantów stempla rewersu, ograniczają się do analizy jednego obszaru monety. Pierwszą cechą, opisana dalej, jako „a) „ będzie występowanie lub brak dodatkowego liścia dębu skierowanego „do góry” obok korony. Ta zmienna może przybrać jedynie dwie wartości: „dodatkowy liść dębu obok korony” lub „brak dodatkowego liścia dębu obok korony”. Drugą zmienną będzie występowanie i układ żołędzia pod cyfrą „6” z daty. Tu mamy 3 możliwości: „brak żołędzia pod cyfrą 6”, „żołądź po 6 skierowany w lewo” lub „żołądź pod 6 skierowany w prawo”. W ten oto prosty sposób dochodzimy do wyznaczenia trzech wariantów rewersu.

REWERS 1 – a) brak dodatkowego liścia dębu obok korony; b) brak żołędzia pod cyfrą „6”;
REWERS 2 – a) dodatkowy liść dębu obok korony; b) żołądź pod „6” skierowany w lewo;
REWERS 3 – a) dodatkowy liść dębu obok korony; b) żołądź pod „6” skierowany w prawo;

Wszystko to niby skomplikowane, ale jak zwykle, wyjaśni się szybko po zapoznaniu się z ilustracjami, jakie przygotowałem poniżej.
Kolejność rewersów ustaliłem według tego samego kryterium, jakie użyłem do awersów. To o tyle ciekawe, że WARIANT 1 to stempel, jakiego używano z powodzeniem również w roku 1775. Oczywiście żeby był zdatny do bicia w kolejnym roku, to przerobiono ostatnią cyfrę daty, zmieniając „5” w „6”. Zrobiono to na tyle dobrze, że przeważnie trudno to nawet dostrzec. Jednak są takie monety, na których widać to nieco dokładniej – tak, jak na kolejnej ilustracji.
Na powiększeniu dobrze widać, jak sprytnie dokonano tej przeróbki. Nic dziwnego, ze ten fakt często nam dziś umyka. Nie zwrócono na ten detal uwagi w najnowszym katalogu i być może ja również bym tego nie spostrzegł gdybym nie dowiedział się z wyżej wspomnianego artykułu Rafała Janke, że jeden stempel jest przerobiony. Gdy wiesz dobrze, czego szukasz, to jest zdecydowanie łatwiej J. Pozostałe dwa stemple rewersu były używane jedynie w roku 1776, a o kolejności, jaką im nadałem w tym tekście zadecydowała cecha, o której wspomniałem na wstępie opisu rewersu. Teraz do tego wracam żeby to objaśnić. Jest taka jedna zmienna, o której jeszcze nie wspomniałem, za pomocą, której można odróżnić poszczególne rewersy. Ta zmienna to liczba liści dębu i żołędzi we fragmencie wieńca znajdującym się w lewej-górnej ćwiartce rewersu, którą od jakiegoś czasu już analizujemy. Tak się składa, że WARIANT 1 posiada w tym fragmencie układ 6 liści/1 żołądź. Natomiast kolejny WARIANT 2 odpowiednio więcej, czyli 7 liści i 4 żołędzie, a WARIANT 3 posiada aż 8 liści i 3 żołędzie. Kiedy mamy dobrze zachowane egzemplarze, to z powodzeniem można użyć właśnie tej jednej cechy, by określić, jakim rewersem bita jest analizowana przez nas moneta. To taki skrót, którego użyłem dziś jedynie do ustalenia kolejności i nazwania poszczególnych wariantów rewersu. To tak dla jasności.

Ok, mamy, zatem 4 stemple awersu i 3 warianty rewersu, dokładnie tak samo jak w roku 1775. To oczywiście przypadek, ale zawsze warto takie sytuacje zaznaczyć, bo być może komuś w przyszłości to się przyda. Kolejne pytanie brzmi, jakie sa połaczenia stempli i ile dzięki temu powstało wariantów monety, które można wyznaczyć, opisać i zebrać. Wspominamy przez mnie dziś wielokrotnie Pan Janke w artykule „Co na razie wiemy, a czego nie wiemy o talarach Stanisława Augusta Poniatowskiego” już przed dekadą, doliczył się 3 połączeń stempli. W najnowszym katalogu „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego” autorzy poszli o krok dalej i opisali już 4 warianty. Nie pozostaje mi nic innego, jak dostosować się do tempa odkryć moich znakomitych poprzedników i pójść tym samym torem, dodając kolejne, piąte połączenie. W dalszej części czytelnicy poznają wyniki mojego badania ilościowego. Tradycyjnie po określeniu poszczególnych wariantów, poddamy je analizie i zmierzymy ich ilość w badanej próbie. Potem odniesiemy to do nakładu by oszacować nakład każdego z wariantu oraz finalnie by zaproponować nowe podejście do stopnia rzadkości. Ot, cała procedura J.

Startujemy od tradycyjnej tabelki pokazującej, jakie są połączenia poszczególnych stempli, które składają się na już wcześniej ogłoszone pięć wariantów talara 1776.
I tak właśnie powstało 5 wariantów, z których ten nienotowany dotychczas w literaturze w tym zestawieniu oznaczony został, jako WARIANT 4. Tym samym udało mi się zaobserwować monetę, na której połączono REWERS 2 ze stemplem AWERS 3, który charakteryzuje się końcówką napisu LITH. To dzisiejszy gwóźdź programu J.

Teraz zobaczmy ile monet z właśnie określonych pięciu wariantów znalazło się w próbie badawczej złożonej z 82 egzemplarzy. To da nam szybką odpowiedź, które połączenia są bardziej popularne, a które wręcz przeciwnie…
Teraz już jest jasne, że WARIANT 2 talara jest najpopularniejszą formą dostępną na rynku i składowaną w muzeach, bo właśnie z tych dwóch źródeł zebrałem 82 sztuki do analizy. Tak się kiepsko złożyło, że mój egzemplarz typu „brzydal, ale z potencjałem”, który pokazałem w poprzednim wpisie akurat reprezentuje ten… najpopularniejszy wariant. Tym razem cudu nie było J. Z drugiej strony, nic dziwnego, że nowoodkryty WARIANT 4 wydaje się być najrzadszym połączeniem stempli. Nie będzie tajemnicą, że podczas analiz zaobserwowałem zaledwie jedną monetę tego rodzaju. Miłośnicy okresu SAP, którzy dobrze znają się na monetach i wiedza, jaka informacja jest ważna, mogą sobie na tej tabelce wyrobić również zdanie, który wariant napisu na awersie jest rzadszy. LITU. – występujący na 3 stemplach, czy raczej LITH., który można znaleźć na 2 narzędziach. Do tego jeszcze wrócimy J.

Teraz odnieśmy te procenty do nakładu, który w roku 1776 wynosił 47 468 sztuk
Ilości, które prezentuje w zestawieniu to oczywiście jedynie szacunki wynikające z układu, jaki zastałem w badanej próbie. Nie mniej jednak nie ma chyba nic dokładniejszego, więc to i tak krok w stronę poznania niezbadanego Tu jak na dłoni widać, że WARIANTY 3 i 4, których napisy otokowe kończą się skrótem LITH. wydają się być zdecydowanie rzadsze od weriantów z LITU.  Jeśli uznalibyśmy, że moje szacunki są poprawne, to w nakładzie 47 468 egzemplarzy otrzymujemy zaledwie 2 895 sztuk z LITH. Co daje stosunek 6% z LITH. do 94% z LITU. Pewnie przyznacie, że to spora różnica. Ale do tego jeszcze wrócę za chwile przy stopniach rzadkości.

Przejdźmy, zatem do ostatniej tabelki w dzisiejszym wpisie, czyli stopni rzadkości dla poszczególnych wariantów. Założenia są niezmienne. Uznajemy, że do naszych czasów przetrwało 10% wyznaczonego powyżej nakładu oraz używamy skali, jaką do klasyfikowania monet z okresu Polski Królewskiej używał sam hrabia Emeryk Hutten-Czapski. Ostatnią zmienną są moje obserwacje i ewentualny wpływ zebranej próby na uzyskany wynik, ale o tym napisze za chwilę. Teraz prezentuje nowe podejście do stopni rzadkości dla talara 1776.
Jak widać rozpiętość skali ocen, jaką proponuję zawiera się pomiędzy stopniami R2 a R6. Czy to „dużo czy mało”? Zanim o tym, najpierw odniosę się do „starych” danych, opublikowanych w poprzednich katalogach monet Poniatowskiego.  Po pierwsze to, że w tym roczniku warianty w końcówką LITH. są zdecydowanie rzadsze od tych z LITU. świadczy prosty fakt, że talara 1776 z LITH w ogóle nie opisuje katalog Krola Plage „Okres Stanisława Augusta w historii numizmatyki polskiej” z 1913 roku. Jak wiadomo publikacja Plage, była niemal przez wiek podstawową wykładnią dla miłośników monet SAP a to dlatego, że dokładnie jak na ówczesne standardy opisywała mennictwo stanisławowskie. Brak wariantu awersu z LITH. jest jednym z nielicznych braków, który daje obraz rzeczywistej rzadkości tych wariantów. Druga publikacja, to nieśmiertelny „Katalog monet polskich 1764-1864” autorstwa Czesława Kamińskiego i Edmunda Kopickiego. W tej książce występują już warianty z obiema końcówkami i autorzy przepisali im jednakowy stopień rzadkości w wysokości R1!. W kolejnych katalogach Kopickiego to się zmienia, co możemy zaobserwować chociażby w najnowszej publikacji Parchimowicz & Brzeziński, która stopnie zapożyczyła właśnie od pana Edmunda. Tam rocznik 1776 bez rozróżnienia na warianty otrzymał stopień rzadkości na poziomie R2. W sumie jak tak na to spojrzeć, to nie wyda się nic dziwnego, przecież rocznik 1776 ma najwyższy nakład ze wszystkich talarów bitych z 2 typem popiersia w latach 1768-1782. Gdyby analizować to tak globalnie, to 10% zachowanego nakładu dawałby nam około 4,5 tysiąca sztuk i właśnie R2 według używanej dziś przez mnie skali. Zatem to nie jest błąd i nie ma w tym nic dziwnego. To, co zaskakujące, to wartości dostępne w katalogach internetowych. Dla przykładu na stronie Fortress Katalog Monet Polskich wariantowi z LITU. przydziela się stopień R2 a o wiele rzadszemu LITH. jedynie R1. Trudno mi się z tym zgodzić.

Drugim aspektem jest moja delikatna ingerencja w oceny, jakie wyszły mi matematycznie podczas badania. Obniżyłem ręcznie stopień WARIANTOWI 2 z R3 na R2, gdyż szacowana wartość 10% nakładu plasowała go gdzieś na granicy obu stopni. Uznałem jednak, że fakt zaobserwowania go aż na 48% badanych monet zdecydowanie upoważnia mnie do tego by odróżnić go od reszty. W innym przypadku miał by taką samą ocenę jak warianty 1 i 5, co raczej mija się z prawdą. Druga ingerencja, jaką wprowadziłem jest obniżenie stopnia z R7 na R6 stopnia dla nowo odkrytego WARIANTU 4. Jak dotąd znam go jedynie z jednego egzemplarza i uznałem, że „na start naszej znajomości” stopień R6 jest bardziej obiektywny i bezpieczny. Zawsze będzie można zweryfikować to w przyszłości, jak już się takich monet kilka gdzieś odnajdzie. A może WY takie macie w swojej kolekcji. Jeśli tak, to dajcie znać w komentarzach J.

I tak doszliśmy do ostatniego punktu programu, jakim będzie opisanie i pokazanie monet z każdego z pięciu wariantów. Wykorzystuje nazewnictwo zaproponowane w najnowszym katalogu, jednak kolejność mam zdecydowanie inną niż u Parchimowicza. To oczywiście niczemu nie przeszkadza, zapraszam do podziwiania monet z roku 1776.

TALAR 1776

WARIANT 1 – 33.h1
Awers napis otokowy: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LITU.
Rewers napis otokowy: X EX MARCA PURA (E./B.) COLONIEN. 1776.
Nakład łączny rocznika = 47 468 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 20%, czyli 9 262 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R3

WARIANT 2 – 33.h2
Awers napis otokowy: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LITU.
Rewers napis otokowy: X EX MARCA PURA (E./B.) COLONIEN. 1776.
Nakład łączny rocznika = 47 468 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 48%, czyli 22 576 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R2

WARIANT 3 – 33.h3
Awers napis otokowy: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LITH.
Rewers napis otokowy: X EX MARCA PURA (E./B.) COLONIEN. 1776.
Nakład łączny rocznika = 47 468 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 5%, czyli 2 316 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R4

WARIANT 4 – 33.h4? (nie notowany)
Awers napis otokowy: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LITH.
Rewers napis otokowy: X EX MARCA PURA (E./B.) COLONIEN. 1776.
Nakład łączny rocznika = 47 468 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 1%, czyli 579 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R6

WARIANT 5 – 33.h
Awers napis otokowy: STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LITU.
Rewers napis otokowy: X EX MARCA PURA (E./B.) COLONIEN. 1776.
Nakład łączny rocznika = 47 468 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 27%, czyli 12 735 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R3

I tak dobrnęliśmy szczęśliwie do 17 strony tekstu, co potwierdza moją decyzję, że dobrze uczyniłem dzieląc artykuł na dwie części. Ponad dwa lata pisania bloga, poskutkowało wzrostem doświadczenia w ocenie własnych możliwości do „lania wody” J. Z efektu jestem nawet zadowolony. Zawsze tak jest, kiedy uda mi się uzupełnić swoją wiedzę o monetach SAP o kolejny drobny fragment. Mam nadzieje, że i czytelnicy wyciągną z tych danych informacje pożyteczne dla swoich zbiorów, czy przyszłych decyzji. Jak widać zwykły rocznik 1776 okazał się całkiem ciekawym materiałem do analizy i opisania. Proszę zwrócic uwagę na "słabszą" urodę i stan monet z 1776 roku, które wykorzystałem w dzisiejszym wpisie. Taki to rocznik, że monety w nim wybite zachowały się słabiej i dziś trudno z  nich wybrać piękne egzemplarze. Talary, które wykorzystałem jako przykłady na blogu, to najładniejsze sztuki w ramach wariantów jakie udało mi się odszukać. Jak widać, na tym tle mój talar wcale nie wygląda aż tak kiepsko, żeby nie powiedzieć, że zupełnie nie odstaje od średniego stanu zachowania jaki prezentują inne egzemplarze. Dla mnie to szczególnie ważne, bo nie nudziłem się tworząc ten test. W końcu blog to dla mnie jeden ze sposobów na spędzanie wolnego czasu, więc dobrze by ta aktywność była uprawiana z chęcią a nie z musu. Kolejny wpis będzie poświęcony rozpoczynającemu się sezonowi aukcyjnemu i moim ewentualnym sukcesom w licytacjach. O ile takie w ogóle były lub jeszcze mnie czakają, bo do końca września zostało już tylko kilka dni. Dzisiaj już żegnam, to była dobrze spędzona niedziela, a za razem pracowity ostatni dzień urlopu J.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem tradycyjnie dane i materiały ze źródeł wymienionych w tekście, takich jak: Rafał Janke ”Co na razie wiemy, a czego nie wiemy o talarach Stanisława Augusta Poniatowskiego” Przegląd Numizmatyczny 4/2009; Janusz Parchimowicz i Mariusz Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, Krola Plage „Okres Stanisława Augusta w historii numizmatyki polskiej”, „Katalog monet polskich 1764-1864” autorstwa Czesława Kamińskiego i Edmunda Kopickiego, Wojciech Stanek „Konfederacja sejmowa z 1776 roku: narzędzie dworskiego zamachu stanu” LINK , Pasaż Wiedzy Muzeum Pałacu Jana III Sobieskiego w Wilanowie Piotr Ugniewski „Królewski zamach stanu na sejmie w 1776 roku” LINK . Monety do analizy pochodzą ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi oraz innych miejsc dostępnych w sieci, takich jak miedzy innymi archiwów aukcyjnych Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk, Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, portalu aukcyjnego OneBid, archiwum aukcji Allegro, katalogów aukcyjnych PGN & PDA, archiwum aukcji zagranicznych acesearch, internetowego katalogu monet polskich FORTRESS  oraz wyszukane za pomocą google grafika. 

środa, 19 września 2018

Talar 1776, czyli wytęż wzrok młody numizmato.

Cześć, znalazłem chwilę na nowy wpis i witam w urlopowym nastroju J. Dawno na blogu nie było niczego o talarach, więc żeby temu jakoś zapobiec, biorę na warsztat kolejny rocznik tych największych obiegowych srebrnych monet bitych w czasach SAP. Dziś wybór padł na numizmaty z roku 1776, co oczywiście nie jest wcale przypadkowe. Moim zdaniem, to bardzo interesujący i w miarę dostępny rocznik. Sam fakt, że te monety dość regularnie pojawiają się w handlu na rynku numizmatycznym stanowi dla mnie wartość samą w sobie. Na własny użytek, dzielę sobie większe srebra SAP na dwie podstawowe grupy: „monety muzealne” i „te dla ludzi”. O tych trudnodostępnych i nieprzyzwoicie kosztownych sztukach, znanych mi głównie z muzeów jeszcze przyjdzie kiedyś czas napisać, jednak teraz skłaniam się do tworzenia tekstów dla bardziej popularnych roczników. Dlatego już na wstępie zakładam, że nie będzie to jedynie teoretyczny opis skierowany dla „statystyków numizmatyki”, ale raczej praktyczna pomoc „popularno-naukowa”, która okaże się być w miarę użyteczna dla większego grona kolekcjonerów, w tym dla szczególnie licznej grupy młodych adeptów tej jakże pasjonującej dyscypliny. Oczywiście nie bez znaczenia na wybór akurat tej monety miał również fakt, że w tym roczniku jest więcej tajemnic niż tylko te widoczne na pierwszy rzut oka i czasem warto się na chwile zatrzymać by te różnice sobie uzmysłowić, wytężyć wzrok i spróbować je wychwycić. A te wszystkie „niuanse i kruczki” dają mi oczywiste pole do oparcia na nich niniejszego artykułu. Dodatkowo, tak się akurat dobrze składa, że również sam posiadam jeden egzemplarz talara z 1776 i w związku z tym mam na jego temat własne wrażenia i przemyślenia, którymi mogę się dziś podzielić. To tyle tytułem wstępu, jak widać mam całkiem liczne powody by tracić czas na tą pisaninę J.

Z tytułu dzisiejszego wpisu można wnioskować, że nie będę pisał wyłącznie o talarze. I tu pojawia się pierwsza miła niespodzianka, bo co prawda rzeczywiście nie ograniczę się tylko do tej jednej monety z 1776 roku, jednak dziś tematem głównym zdecydowanie będą jednak talary. Wszelkie poboczne wątki, jakich trudno mi się zwykle ustrzec, postaram się dziś ograniczyć jedynie do poziomu tła. Plan na dziś jest taki, by na przykładzie talara z rocznika 1776 (ale nie tylko), zwrócić szczególną uwagę miłośników mennictwa SAP, na liczne drobne acz często jeszcze nienazwane różnice występujące na awersach tych monet. Zwykle analizując grubsze srebro Poniatowskiego, zdecydowanie większą uwagę kierujemy na rewersy, a stronie portretowej nie poświęcamy wiele uwagi. To oczywiście jest zrozumiałe, gdyż to z reguły rewersy dają nam proste odpowiedzi na pytania o odmiany i warianty, zaś na awersach gdzie znajduje się portret otrzymujemy mniej jasnych sygnałów. Dziś proponuje nieco odwrócić te proporcje. Zatem z grubsza rzecz ujmując w dalszej części czeka nas nieco dokładniejsza niż zwykle, analiza wyglądu portretów królewskich. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tego typu analizy strony portretowej monet są dla numizmatyki czymś naturalnym i pojawiają się praktycznie w każdym okresie, bez znaczenia, czyja akurat postać zdobi awers. To, co jednak mnie zastanawia w takim podejściu, to fakt, że dla niektórych nominałów w okresie Polski Królewskiej te analizy są dość ogóle, a dla innych zaś, wydają się być bardziej szczegółowe. W tym kontekście jestem zdania, że dotychczasowe ustalenia, co do różnic w popiersiach dla monet z okresu SAP jawią mi się, jako zdecydowanie „do poprawy” w porównaniu do poziomu detalu, w jakim analizuje się awersy innych polskich władców. Autorzy najnowszego katalogu opisując monety Poniatowskiego, panowie Parchimowicz i Brzeziński wyróżnili, co prawda kilka podstawowych typów portretów króla, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że jednak nie wyczerpali jeszcze całego tematu. Do tej myśli wrócę w dalszej części wpisu. Jednak teraz, żeby nie być gołosłownym, weźmy sobie za przykład popularną boratynkę i z przymrużeniem oka zobaczmy, jakie nowoczesne trendy panują dziś w analizach portretów na awersach J
Taki żarcik na początek, który oczywiście nie ma na celu zdyskredytowania konkretnej publikacji, a jedynie pokazanie pewnej tendencji w badaniach numizmatycznych XXI wieku, do poszukiwania różnic na monetach coraz bliżej granicy możliwości ludzkiego oka. A wszystko po to by w dalszej części wpisu uzmysłowić czytelnikom, jak bardzo różnią się od siebie mennictwa poszczególnych okresów Polski Królewskiej oraz podejścia do ich opisywania, przez poszczególnych badaczy, które te monety katalogują. Na ilustracji powyżej widzimy jedynie drobny wycinek dość detalicznego podejścia do wyznaczania odmian/wariantów głowy króla Jana Kazimierza, które zapewne jest dobrze znane miłośnikom numizmatyki zbierającym te popularne miedziaki. Obserwuje to sobie z boku i stwierdzam, że takie zagłębienie się w detal staje się powoli powszechne i sprawia, że nawet popularne monety stają się nagle różnorodne, a ich zbieranie może być fascynujące. To chyba dobrze? J. Oczywiście ważnymi cechami dla wywołania tej różnorodności są również tak podstawowe zmienne jak choćby nakład, okres produkcji, techniki mennicze czy ilość mennic biorąca udział w produkcji monet. Piszę o tym teraz, bo pomimo ogólnego zrozumienia odmiennej specyfiki poszczególnych okresów mennictwa Polski Królewskiej, to jednak muszę przyznać, że ten poziom detalu, dla mnie, jako kolekcjonera przyzwyczajonego jedynie do kilku typów popiersia występujących w czasach SAP, jest czasem przerażający. Jako niezbyt zaznajomiony w tych wszystkich niuansach, gubię się w tym często, jak ci mili państwo na zdjęciach.

Jednak od strony osoby badającej monety do poziomu stempli, która dla okresu SAP bardzo często sama dzieli włos (częściej liść) na czworo, to jednak takie podejście jest bardzo ciekawe. To właśnie ten poziom detalu, zainspirował mnie by dziś podzielić się z czytelnikami swoimi odczuciami w stosunku do awersów talarów Poniatowskiego. Bo przecież, nie jest tak, że na każdej monecie SAP król Staś wygląda identycznie tak samo i trzeba to w końcu gdzieś zaznaczyć. Na początek, mój blog może okazać się dobrym miejscem na rozpoczęcie dyskusji na ten temat. Pisze tu o początku, bo przecież dla każdego z nominałów z portretem można by podjąć podobną dyskusję. A przy tym mam wrażenie, że wybrałem drogę na skróty i udaje się po najmniejszej linii oporu, gdyż trudno porównywać trudność analizy portretów pokaźnego talara do o wiele mniejszej boratynki. Mam tu przecież do dyspozycji około 40 milimetrowy krążek srebra, najczęściej z dobrze zachowanym portretem, który na dodatek był tworzony przez jednego medaliera i bity w tej samej mennicy. Nie chce tego nawet porównywać do skali trudności przy szelągach Jana Kazimierza i ogromu benedyktyńskiej pracy, jaką trzeba było włożyć by udostępnić katalog, którego stronę wykorzystałem na pierwszej ilustracji.

Z resztą wcale nie jest powiedziane, że i w „poniatowskim” też do tego kiedyś nie dojdziemy. W końcu już Rafał Janke zaprezentował szerokiemu gronu na sesji w Marriotcie, wybrane strony ze swojego „przyszłego” katalogu. I jak dobrze pamiętam, były tam właśnie całkiem podobne „wycinanki” z kluczowymi elementami monet, które świetnie ukazują nawet te najdrobniejsze różnice. Stąd całkiem możliwe, że i portret na awersie doczeka się kiedyś bardziej szczegółowego rozróżnienia. W końcu to taka moda XXI wieku a i technika pozwala żeby iść w tym właśnie kierunku, więc w sumie to nic dziwnego, że nowoczesna numizmatyka stara się nie być już „100 lat w tyle za murzynami”. Ups, teraz chyba już tak nie wypada już pisać… jednak nie miałem nic złego na myśli J. A wracając z Czarnego Lądu do srebrzystych monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. Oto dziś zaproponuje czytelnikom bloga, by na przykładzie tytułowego talara z 1776, nieco dokładniej spojrzeli na awersy monet SAP, na których pojawia się popiersie królewskie. Nie będę jednak tworzył wymyślnych ilustracji i „wycinał” Stasia z monet (głównie z braku technicznych możliwości i cierpliwości do takich działań), a jedynie liczę na spostrzegawcze oko czytelników, które dostrzeże różnice, o których będę pisał w dalszej części.

Trzeba na początek pamiętać, że i „MY w Poniatowskim” mamy już swoje uznane odmiany królewskiej głowy na awersach. Dla obiegowego talara, o którym dziś mowa, autorzy w najnowszym katalogu monet SAP wyróżnili ich dokładnie pięć. Oto i one, ujęte zbiorczo i bardzo czytelnie zaprezentowane na ilustracji z książki.
Jak widać zaczynamy od popiersia w zbroi bitego na talarach w roku 1766 a kończymy TYPEM 4… No właśnie, ale coś tu nie gra bo przecież awersy z 1788 różnią wyraźnie się od tych późniejszych z lat 1794-1795. Jednak to już wszystko opisałem w pamiętnym (przynajmniej dla mnie J) artykule o talarze z rocznika 1794 i dodałem do tej piątki, jeszcze jeden wizerunek. Najłatwiej dostrzec różnice na największych monetach, więc nic dziwnego, że przy okazji udało mi się zaobserwować na talarach. Dla przypomnienia, poniżej ilustracja z talarem z roku 1788 na którym widnieje popiersie TYP 4 oraz dla kontrastu, obok zdecydowanie odmienne wyobrażenie opisane przez mnie jako TYP 5, kolejny.
Wówczas nie wskazałem strzałkami konkretnych różnic pomiędzy popiersiami, zakładając (jak się później okazało – słusznie), że już na 1 rzut oka widać, że obydwa awersy wykonano przy użyciu zdecydowanie odmiennych stempli, na których oblicza Poniatowskiego zdecydowanie się od siebie różnią. Okazuje się teraz, że składając te wszystkie dane „do kupy” mamy obecnie 5 różnych typów popiersi, odpowiadających zmieniającym się okolicznościom, modom, technice oraz oczywiście, wiekowi władcy w okresie jego ponad 30-letniego panowania. W sumie nic dziwnego, wychodzi średnio jeden typ na 6 lat panowania. Wiele nam jeszcze brakuje do ilości wyróżnianej standardowo w katalogach innych władców J.

Zacznijmy teraz główny temat wpisu od pokazania przykładowej monety z 1776 roku. Ok, niech będzie to ta moja sztuka J. Co prawda musze uprzedzić, że ten egzemplarz, to nie jest srebro o jakiejś wyjątkowo wybitnej prezencji i daleko mu do przebłysków menniczej świeżości, jakiej zwykle poszukuję. Jednak dokładnie pamiętam, że w chwili, kiedy rozważałem jego pozyskanie, to (wyjątkowo) wcale na to nie wybrzydzałem.  Głównie dlatego, że jak się okazuje, większość talarów z tego rocznika wygląda dość przeciętnie, żeby nie napisać… zaskakująco słabo. To właśnie ta ich dziwna cecha sprawia, że niedoskonały wygląd ułatwia zakup obniżając ceny do tego stopnia, że często można sobie na takie grubsze sreberko z roku 1776 pozwolić… i to nie biorąc kredytu w banku. No popatrzcie tylko na tego mojego „brzydala” J.
Jak z grubsza widać, moneta jest obiegowa i została obustronnie przejustowana, zupełnie bez szacunku dla wizerunku oraz herbu rodowego Jego Królewskiej Mości. Jednak „na żywo” talarek wcale nie wygląda aż tak źle, posiada naturalną seledynową patynę  i zdecydowanie zyskuje przy bliższym kontakcie.

Popatrzmy teraz na awers. Pewnie zgodzimy się, że coś ten Stanisław August Poniatowski jakiś taki…niewyraźny. Niby widać wszystkie najważniejsze szczegóły, ale ja osobiście mam wrażenie, że jakby z wyraźnym trudem wyłaniały się z tła monety. Na awersie talara prezentują się nam wyraźne zaakcentowane bujne pukle włosów spięte „przepisową” przepaską, której końcówka dotyka niemal litery. Pod fryzurą wyłania się nam dojrzałe, ale jeszcze młode oblicze władcy osadzone na smukłej szyi. Całość kompozycji dopełniają napisy, które szczelnie otaczają popiersie. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale jednak wydaje się takie jakby spłaszczone i mniej wyraźne. I to jest już właśnie druga typowa cecha dla awersów praktycznie wszystkich roczników talarów z 2 typem wizerunku króla z przepaską. Po głębokim reliefie znanym nam dobrze ze „zbrojarza” z 1766 roku czy nawet monet mniejszych nominałów monet SAP z lat 1766-1768, dla talarów począwszy od rocznika 1768 rozpoczęto bicie z kilkoma istotnymi zmianami. Trudności techniczne w produkcji tak wymagających monet sprawiły, że o około 10% zmniejszono średnicę krążka i układ ozdobnego rantu, a co najważniejsze, nowe stemple z wizerunkiem króla w przepasce posiadają zdecydowanie płytszy relief niż inne typy monet Poniatowskiego. Ta ostatnia cecha, czyli widoczne wypłaszczenie reliefu, szczególnie często uzewnętrznia się właśnie w dziś opisywanym roczniku. Z moich obserwacji wynika, że awersy talarów w roku 1776 były bite nieco płycej niż można by się było tego spodziewać biorąc nawet za wzór sąsiednie roczniki. To raczej nie wynikało z odmiennej techniki stosowanej w mennic, a jedynie ze stempli używanych do produkcji monet. I tu dochodzimy do sedna sprawy – „wszystkiemu winne” są stemple.

Analizując przez ostatnie lata wiele różnych monet SAP doszedłem do wniosku, że w ramach opisanych przez autorów katalogu typów popiersi, niektóre z nich wyraźnie różnią się pomiędzy sobą. Wcześniej wydawało mi się, że wszystkie popiersia w ramach jednego typu są, co do zasady identyczne. To znaczy, że medalier tworzył jeden obowiązujący model królewskiego oblicza, z którego później w mennicy wykonywano narzędzie zwane puncenem zasadniczym, który następnie służył mincerzom do wykonania stempli awersu w ramach danego nominału. Wielu stempli z identycznym popiersiem, którymi potem bito nie tylko w jeden rocznik, bo przecież na awersie nie ma daty i faktem jest, że stemple tej strony monety często używane były z powodzeniem i bez żadnych przeróbek przez kilka lat. Oczywiście znanym faktem jest, że w ramach rocznika, choćby na przykład talarów z rocznika 1775, które opisałem na blogu wcześniej - awersy monet również różnią się między sobą, jeśli chodzi o popiersie. Dobrze widoczną zmienną cechą jest zakończenie opaski we włosach króla, które w zależności od stempla przybierało różnych kształt i długość. Tłumaczyłem to sobie dotychczas tak, że opaska była osobnym elementem, niewielką puncą, którą dobijano na stemplu do portretu i dlatego wypada w różnych miejscach. Teraz jednak już nie jestem tego taki pewien. Mam uzasadnione wątpliwości, które muszę na razie „zaparkować” do czasu jak dane mi będzie bardziej zgłębić temat. Być może odpowiedzi czekają w Mennicy Polskiej S.A., która przecież uważa się za spadkobiercę tradycji stanisławowskich mincerzy i przechowuje stare narzędzia mennicze. Jednak jakiś czas temu mennica zamknęła swój Gabinet Numizmatyczny i do ekspozycji nie ma aktualnie dostepu. Byłbym rad gdyby zarządzający tym przedsiębiorstwem zamiast uwieczniać swojego założyciela Stanisława Augusta Poniatowskiego na kolejnych świecidełkach o marnej wartości złomu zawartego w nich metalu, wrócili do dawnej tradycji i odemknęli izbę pamięci. To tak na marginesie dzisiejszych rozważań, jako punkt startowy do mojej dzisiejszej analizy.

Z moich obserwacji wynika, że popiersia na awersach różnią się pomiędzy sobą nie tylko przepaską, a całkiem widoczne są również inne, liczne acz drobne i trudne do opisania różnice w rysach twarzy Poniatowskiego. To z kolei wskazuje na to, że rytownik Jan Filip Holzaeusser wcale nie wykonał jednego portretu, ale całą serię bardzo podobnych do siebie wyobrażeń, które przy okazji zaopatrzył w odmienne zakończenie królewskiej opaski we włosach. Być może, użył tego elementu, jako cechy pozwalającej sprawnie odróżnić od siebie poszczególne popiersia. Dziś jednak trudno tego dociekać. Z publikacji Adama Więcka „Jan Filip Holzhaeusser nadworny medalier króla…” dowiadujemy się, że Stanisław August szczególnie lubił swoją podobiznę z przepaską i polecił ją umieszczać na medalach oraz monetach. Stąd przepaska była jakby pozycją obowiązkową każdego popiersia i to już od roku 1765 gdzie medalier użył tej formy na medalach koronacyjnym i nagrodowym „Merentibus”. Tam, co prawda przepaska nie miała jeszcze wystającej końcówki znanej nam choćby z dziś opisywanych talarów, ale na późniejszych medalach się już pojawia. To z kolei doprowadziło mnie do opinii, że przy odrobinie wysiłku można pokusić się o powiązanie stempli awersu, nie tylko z odpowiednim typem zakończenia przepaski, ale i z poszczególnymi wariantami popiersia różniącymi się rysami twarzy króla. Oczywiście mówimy tu o popiersiach wykonanych ręką nadwornego medaliera o uznanym talencie. Dlatego wszystkie wizerunki króla są do siebie bardzo podobne i dziś możemy jedynie postarać się je odróżnić po kilku drobnych detalach. Dlatego też teraz zapraszam czytelników do popularnej w latach mojego dzieciństwa zabawy, w „znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się te obrazki”. Do tego celu potrzebujemy użyć bardzo dobrze zachowanych monet. I to nie tylko dlatego żeby popiersie było dobrze widoczne, ale również by ewentualne mikro-wytarcia związane z obiegiem, nie wpływały na naszą subiektywną bądź co bądź ocenę. Ok dość gadania, zobaczmy kilka zdjęć i porównajmy popiersia na konkretnych monetach zawierających wyobrażenie królewskie typu 2. Proszę spojrzeć na niżej zamieszczone awersy 4 talarów.
I co, widać jakieś subtelne różnice? Może być trudno za pierwszym razem J. Napiszę o tym, co ja tam widzę. Nie patrząc na odmienne końcówki przepasek, a jedynie na rysy twarzy króla i detale rysunku, stwierdzam, że wszystkie wyżej zaprezentowane popiersia różnią się od siebie. Są to oczywiście bardzo subtelne różnice. Utalentowany artysta medalier doskonale powielał rysunek króla i nieomylnie na każdym z awersów widać dzieło wykonane jego ręką. Zajmijmy się teraz przez chwilę cechami i miejscami, w których możemy odróżnić od siebie poszczególne popiersia. To, na co ja zwróciłem uwagę, oprócz „ogólnego wrażenia”, to między innymi: linia włosów na granicy twarzy, krzywa linia tworząca na dole podstawę popiersia (biust), linia podkreślająca budowę dolnej szczęki, niesforny kosmyk włosów na przepasce u góry, czy choćby długość królewskiego nosa... Jednak to jest „zabawa” i każdy z czytelników może pokusić się o wyszukanie własnych cech różniących popiersia. A wówczas z pewnością lepiej docenimy kunszt artysty, który wcale nie ułatwił nam tego zadania. 

Na kolejnej ilustracji prezentuje „te moje miejsca”, gdzie dostrzegłem wymienione wyżej różnice oraz dla porządku, nadaję kolejnym popiersiom numerację w ramach typu 2.
Mam nadzieję, że z pomocą kolorowych strzałek różnice są lepiej widoczne. To, co starałem się dziś przekazać, to opisanie własnych wrażeń na temat tego, że popiersia króla na awersach w latach 1768-1782 się od siebie różnią, czyli poszczególne stemple nie były wykonane tym samym puncenem zasadniczym i musiało być tych narzędzi przez 15 lat bicia jednak zdecydowanie więcej. Nie jestem pewien tego, czy pokazałem wszystkie podtypy popiersia, gdyż miałem na celu jedynie rozpoczęcie dyskusji i zakładam, że wcale nie wyczerpałem tematu. Nie dysponuje żadnym porządnym programem graficznym do obróbki ilustracji, który wsparłby moje wysiłki, stąd nawet się na to nie porywam, zostawiając ten obszar bardziej uzdolnionym plastycznie badaczom. Trudno jest mi pracując jedynie na programie Paint, tworzyć na blogu bardziej wyrafinowane obrazy. Tym samym nie zdziwię się, jeśli za kilka lat, w którymś z kolejnych katalogów monet SAP, jego autor pokusi się o ładne ilustracje poszczególnych popiersi królewskich „wycięte” z monet i porządnie je wówczas opisze. W każdym razie katalogi innych władców często już takie wyróżnienia posiadają. Tu, jako przykład świetnej roboty w tym obszarze, wracam do publikacji Cezarego Wolskiego „Miedziane szelągi Jana Kazimierza Wazy w latach 1659 – 1667”, od którego ilustracji zacząłem dzisiejszy temat. Może kiedyś i „w poniatowskim” do tego dojdziemy, kto wie? J.

Zastanawiałem się również chwilę nad tym, jakie mogły być przyczyny takiego stanu rzeczy, kierując na początek swoje myśli w stronę tego, czy powodem delikatnych zmian popiersi nie była chęć oddania bardzo dokładnego wizerunku starzejącego się króla. W końcu w okresie 15 lat, wygląd człowieka potrafi się mocno zmienić. Jednak odrzuciłem tę myśl obserwując wiele awersów talarów SAP z roczników 1768-1782 i nie doszukując się na nich powtarzalnych oznak chronologii w stosowaniu poszczególnych wyobrażeń władcy. Weźmy dla przykładu pierwszy podtyp, czyli 2a, od którego zaczyna się w 1768 bicie talarów z królem w przepasce. To popiersie stosowane było powszechnie w pierwszych latach bicia, ale również bardzo często pojawia się na monetach w środkowych rocznikach, a nawet jest obecne na awersach na samym końcu procesu, czyli w latach osiemdziesiątych. Zatem, nie tędy droga. Aktualnie zakładam, że powodem stworzenia kilkunastu modelów były przyczyny techniczne, związane z produkcją monet w mennicy i rolą medaliera w tym procesie. Nie wietrzę tu żadnej sensacji.

Ostatnim elementem tego wątku zanim zabiorę się śmielej za opisanie talarów z 1776, będzie przypisanie wyznaczonym dziś, poszczególnym podtypom portretu króla, konkretnych roczników monet, na których można je zaobserwować. 
Ja widzę to tak:
Popiersie 2a – 1768;1769;1770;1772;1773;1774;1775;1776;1781;
Popiersie 2b – 1775;
Popiersie 2c – 1777;
Popiersie 2d – 1774;1776;1777; 1778;1779;1780;1781;1782;
Nie jestem tego jednak wcale w 100% pewien, bo pisząc ten tekst i wymieniając roczniki, mam nadal kilka wątpliwości związanych z subiektywną oceną poszczególnych zdjęć monet. Trzeba by temu zagadnieniu poświęcić jakieś bardziej poważne analizy, niż te moje blogowe bajania. I to jest chyba główny wniosek i pole do popisu dla młodych numizmatyków obdarzonych lepszym wzrokiem.

Dla poczatkujących badaczy monet, w celu lepszego odróżniania poszczególnych popiersi SAP w przyszłości, zalecane jest oczywiście dbanie o swój wzrok. Liczni specjaliści „od oczu”, zalecają też stały trening organizmu. To o tyle ważne dla młodzieży interesującej się monetami, iż wydaje się całkiem prawdopodobne, by w przyszłości tego typu „zabawy” stały się obowiązującym elementem egzaminu na „prawdziwego numizmatyka”. Jeśli ktoś z czytelników uważa, że taki tytuł jest łatwo zdobyć i takie zabawy w porównywanie obrazków to jedynie dziecinna zabawa, to zapraszam niech no spojrzy na obrazek poniżej. Ot, tak dla rozpoczęcia treningu J.
I co, to wcale nie jest takie łatwe „młody numizmato” J. I tak przez ostania chwilę zamiast monetami, zajmowałem się… głupotami. Tym sposobem niepostrzeżenie zbliżyliśmy się niebezpiecznie do 15-stej strony tekstu, co musi skutkować natychmiastowym przerwaniem opowieści i przeniesieniem opisu bardzo ciekawego rocznika talara z 1776 do drugiej części. Na tym kończę na dziś, dziękuję tym spośród czytelników bloga, którzy wytrwali ze mną do końca i zapraszam za jakiś czas, do mam nadzieję bardziej konkretnego wpisu. Ale, kto mnie zna to już wie, że… tego to oczywiście nie mogę obiecać J.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem informacje, dane i zdjęcia z niżej wymienionych źródeł: Cezary Wolski „Miedziane szelągi Jana Kazimierza Wazy w latach 1659 – 1667”, Janusz Parchimowicz i Mariusz Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, Adam Więcek „Jan Filip Holzhaeusser (1741-1792) nadworny medalier króla Stanisława Augusta Poniatowskiego”, archiwum aukcyjne Warszawskiego Centrum Numizmatycznego oraz inne wyszukane internecie za pomocą google grafika, takie jak choćby okładka książki Bartosza i Tomasza Minkiewiczów o słynnym WilQ J.