niedziela, 13 stycznia 2019

Bloggerskie i kolekcjonerskie podsumowanie roku 2018


Witam i zapraszam na moje tradycyjne podsumowanie minionego roku. Zakładam, że tym razem będzie to w miarę możliwości krótki i konkretny wpis. Głównie rzecz będzie o tym, jak w ciągu ostatnich 12 miesięcy rozwijała się moja strona oraz jak razem z nią, powiększał się mój zbiór srebrnych numizmatów z okresu panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego.  Oczywiście wszystko to będzie przedstawione na tyle szczegółowo, na ile pozwala rozsądek powszechnego dzielenia się prywatnymi informacjami w internecie. Dodatkowo, planuję żeby przy okazji tego wpisu, odnieść się do kilku aktualnych tematów związanych z szeroko pojętą numizmatyką, które subiektywnie uznałem za ważne dla mnie, lub za charakterystyczne dla poprzedniego roku. Jak widać, główne punkty programu pozostają niezmienne, co w sumie nie powinno dziwić, bo to to już przecież mój trzeci wpis w podobnym stylu.

I właśnie od tej trójki, chciałbym zacząć. Zaczynając w 2016 roku przygodę z pisaniem bloga nie wiedziałem jak to z tym pisaniem będzie, stąd nie miałem postawionego żadnego celu, jeśli chodzi o liczbę wpisów, czy czas prowadzenia strony. Dlatego kiedy mija każdy następny rok pisania, odczuwam prywatnie coś w rodzaju dumy, że znów udało mi się bez większych kryzysów, pociągnąć swojego bloga przez kolejne 12 miesięcy. Może z zewnątrz wydaje się Wam, że to żadne osiągnięcie. Jednak musicie wiedzieć, że nie samą numizmatyką żyje człowiek i akurat w moim przypadku, ta maksyma ma szczególnie mocne zastosowanie. To, co mnie w tym kontekście martwi, to wcale nie jest zmniejszająca się ilość pomysłów na kolejne wpisy, bo tych mam jeszcze bez liku i pewnie mogę liczyć w setkach, te czekające na swój moment na blogu. Za to, sen z powiek spędza mi odczuwalny brak czasu na tworzenie wartościowych tekstów o numizmatyce. Z jednej strony, nie chcę sztucznie podkręcać czy stymulować ich ilości przez ograniczanie objętości swoich testów. Wiadomo przecież, że preferuję dłuższe wypowiedzi niż kilkuzdaniowe njusy i nie zamierzam iść w tym kierunku. Jednak z drugiej strony, prawda jest taka, że numizmatyka jest dla mnie ważną pasją, ale jednak nie tą najważniejszą. Niestety tak się składa, że jest jedną z kilku dziedzin, jakimi zajmuje się w wolnym czasie. W mojej prywatnej klasyfikacji zainteresowań, pasja do monet SAP plasuje się gdzieś w okolicach 5-6 miejsca, na 10 dyscyplin, którym świadomie, codziennie poświęcam uwagę. I właśnie, to nie najwyższe miejsce numizmatyki powoduje, że nie jest moim najważniejszym priorytetem. Co oczywiście ma zdecydowany wpływ na ilość czasu, jaką mogę przeznaczyć na bloga.  Piszę o tym, bo wiele osób znających mnie tylko z klimatów numizmatycznych, może dojść do mylnego wniosku, że jestem jakimś domorosłym naukowcem, który poświęca badaniom monet SAP całe swoje życie. Prawda jest zupełnie inna. Na co dzień intensywnie kombinuje, jak to wszystko pogodzić, ale nawet pomimo wysokiego poziomu samoorganizacji często niewiele udaje mi się zaradzić. Przez to wszystko często działam jak automat, zaprogramowany tak by działać bez przerwy, który potrzebuje ciągle nowych bodźców by jego system operacyjny mógł rozwiązywać kolejne problemy. Tak, rozwiązywanie problemów, to z pewnością moja silna strona. Z żadnej pasji nie potrafię świadomie zrezygnować, gdyż są one istotną częścią mojego prywatnego życia. Niestety przez to wszystko, często zbyt wiele „mam na głowie” i jednego życia z pewnością nie wystarczy, żeby to wszystko idealnie ogarnąć. I jak tu nie wierzyć w życie po życiu, skoro aktualny poziom klonowania jest jeszcze mierny a innego racjonalnego wyjścia z tej sytuacji nie widzę…To tyle tytułem wstępu. A poniżej tradycyjny żart, doskonale nawiązujący do opisanej przeze mnie sytuacji. To jasny dowód, że są na świecie tacy, co mają jeszcze gorzej ode mnie J.
Doskonały pomysł twórcy rysunku, wart docenienia. Ja również bardzo lubię dobrego rocka, stąd zupełnie nie dziwię się Syzyfowi J. Wie chłop, co dobre. W moim przypadku jest podobnie i numizmatyka dość często musi poczekać, aż tu i ówdzie wybrzmi ostatnia nuta. Ok, a teraz już jedziemy z tematem, bo przypomniałem sobie, że miało być krótko…

Ok, skoro już wiadomo, dlaczego jestem dumny ze swojego bloga, to teraz zobaczmy, jakie wpisy były najbardziej popularne w 2018 roku. Na początek trochę statystyki a potem drobny komentarz z mojej strony. W poprzednim roku skutecznie zerwałem z kieratem pisania 4 tekstów w miesiącu, co zaowocowało pewną swobodą w tworzeniu nowych tekstów. Z perspektywy czasu oceniam, że to był znakomity ruch, który oddalił kryzys „zmęczenia materiałem”. W całym ubiegłym roku opublikowałem 37 wpisów, koncentrując swoje teksty na dwóch głównych obszarach. To jest, opisach konkretnych roczników monet SAP oraz na relacjach z aukcji numizmatycznych. Tekstów o monetach było łącznie 18, co stanowiło niemal 50% całości. W tle dwóch głównych zagadnień, które „zajęły” mi w sumie 28 wpisów, znalazły się pozostałe tematy około numizmatyczne. Były to takie dziedziny jak fałszerstwa monet, tematy historyczno-muzyczne, recenzje literatury oraz relacje z imprez i wykładów. Uważam, że to całkiem niezły mix tematów i każdy mógł znaleźć coś miłego dla siebie. Pod koniec roku poinformowałem również o planowanym ograniczeniu ilości tekstów o aukcjach. Dlatego też mam nadzieje, że struktura wpisów w roku 2019 będzie jeszcze bardziej zrównoważona. Ale wracając do wpisów, to zatrzymajmy się chwilę i zobaczmy, które spośród 37 tekstów cieszyły się największą popularnością? Oto TOP 5 bloga w roku 2018.

1) Nowe prawo o zabytkach, czyli czy zbieranie monet jest nadal legalne? – 3113 odsłon
2) Skarb z Brzezin, czyli niezwykłe źródła poznania monet SAP – 674 odsłon
3) 6 aukcja GNDM, czyli jak pokonałem swój pierwszy maraton… numizmatyczny – 451 odsłon
4) Wieczorek numizmatyczny, czyli miedzy innymi o tym, czy dobrze jest zbierać jagódki – 383 odsłon
5) Jacek Kaczmarski „Rokosz”, czyli o buntach szlachty w aspekcie melosemii – 332 odsłon

To, co mi osobiście rzuca się w oczy patrząc na te statystyki, to trzy informacje. Po pierwsze najwięcej odsłon nabili mi detektoryści oraz osoby zainteresowane kontrowersyjnymi zmianami w prawie dotyczącym poszukiwań zabytków. To liczna i nieźle zorganizowana grupa, więc nic dziwnego, że zapewne gdzieś w sieci pojawił się link do mojego tekstu i wywołał od razu żywą reakcje środowiska. Zresztą widać to również po 10 komentarzach pod tym wpisem. Z mojej perspektywy, nie był to jakiś szczególnie udany tekst. I to głównie z tego powodu, że pisał go autor (ja), który nigdy w życiu nie miał wykrywacza w rękach. Takie teoretyczne rozważania, nie są dla mnie z reguły zbyt wartościowe, nie mniej jednak pod wpływem impulsu zdecydowałem się wówczas zabrać głos w toczącej się dyskusji. Drugie, co widzę w tej statystyce, to spory rozrzut docenionych tematów. Widać jak na dłoni, że są wśród czytelników mojej strony, osoby zainteresowane numizmatyką w różnym zakresie. Co z kolei dowodzi, że tematyka poruszana na blogu musi być zróżnicowana i nie można ograniczać się tylko do suchego opisu kolejnych monet czy tez aukcji. No i trzeci wniosek. Liczby odsłon wcale nie „powalają na kolana”, co udowadnia, że nie ma w społeczeństwie zbyt wielkiego zapotrzebowania na tego typu strony i publikacje. Tu, jako ciekawostka dodam tylko, że wiosną 2018 dodałem swojego bloga do usługi Google Analitics i jeśli dotrwam do majowej 3 rocznicy założenia bloga, to z pewnością będę miał kilka ciekawych statystyk do pokazania. Zobaczymy czy mi się to uda J.

Osobiście najbardziej zadowolony jestem z tekstów, w których uda mi się zaobserwować i opisać coś nowego. Z tego powodu, z mojej perspektywy najciekawszym tematem 2018 roku była nowa odmiana półzłotka z 1769 roku. Jednak dla porządku muszę dodać, że tego typu istotnych z katalogowego punktu widzenia odkryć było w ubiegłym roku znacznie więcej. Zacząłem już w styczniu, gdzie dzięki udanej współpracy z czytelnikiem pokazałem piękną dwuzłotówkę z 1775 roku w odmianie M.D.G na awersie. W marcu udało mi się wypatrzyć i opisać niezwykłego orła na popularnej złotówce z 1767 roku, co poskutkowało nową odmianą. W kwietniu na światło dzienne wypłynęła kolejna sensacja, dzięki zdjęciu od innego czytelnika, pokazałem nienotowany awers półtalara z rocznika 1779. Maj był miesiącem, w którym na blogu królowały monety z rocznika 1768, w tym szczególnie dwuzłotówka we wszystkich swoich licznych wariantach, których próżno szukać w drukowanych katalogach.  Wisienką na torcie okazała się jednak moneta od Kolegi Karola (kolejna udana współpraca), czyli nienotowany wariant półzłotka 1768. Aktualnie jestem w trakcie pisania tekstu o dwugroszach z rocznika 1769 i dzięki temu już wiem, że ten awers nie był wcześniej notowany, ponieważ główny nakład monet bitych tym konkretnym narzędziem przypadł już w kolejnym roku. Można wiec uznać, że to moneta przełomu 1768 i 1769 roku. Wymieniając dalej, w czerwcu poszedłem w drugą stronę i mam nadzieję, skutecznie udowodniłem nieistnienie odmiany półzłotka z roku 1775 z inicjałami A.P., któremu katalogi przypisują stopień R8. Udało mi się odszukać taki egzemplarz ze zbioru hrabiego Sobańskiego i poddać go krytycznej ocenie, z której wynikło, że to dość pospolita przebitka daty 1772/3. Żeby jednak polska numizmatyka nie poniosła strat, to w tym samym miesiącu udało mi się w roczniku 1775 dodać nową odmianę związaną z nienotowaną puncą orła. W październiku z kolei odkryłem nieopisany i tajemniczy wariant popularnego półtalara z rocznika 1788. Tu po raz kolejny przełomowa okazała się dobra współpraca z instytucjami muzealnymi. Tyle cudów ile udało mi się w 2018 roku odszukać w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi, że to po prostu szok. Już się cieszę na zapowiadaną w tym roku, pierwszą kwerendę w Muzeum Narodowym w Krakowie. Ciekawe, jakie tam ciekawostki czekają na odkrycie J. Na koniec wspomnę jeszcze grudniowy wpis o fałszywych srebrnikach SAP, który był dla mnie ważnym tekstem. Dzięki ponownemu opisaniu cech pruskich podróbek srebrnych groszy, zmieniło się moje wcześniejsze zapatrywanie na ten problem. Przy okazji wprowadziłem sporo zamieszania w stosunku do opisu w najnowszym katalogu monet Poniatowskiego duetu Parchimowicz/Brzeziński. Sporo tego się nazbierało. A przecież, to tylko te najważniejsze nowiki, bo było jeszcze kilkanaście nowych ustaleń mniejszego kalibru. Jak widać, coś mi tam jednak się udało i wstydu raczej nie ma J.


Dziękuję Panowie za ponowną wizytę na moim blogu. Szczególnie, że czytałem ostatnio w brukowcach, że pan panie Zenku, to ma teraz inne problemy na głowie. Nie zazdraszczam i korzystając z okazji, serdecznie gratuluje rekordowego „Sylwestra Marzeń” w Zakopanem. Ile to milionów było przed telewizorami? Tak pytam, bo dziś jeszcze nie słyszałem Jacka Kurskiego i wstyd mi przyznać, ale jakoś zapomniałem …

Teraz czas na drugie zagadnienie, któremu poświęcę „kilka” zdań, czyli porozmawiajmy o zbieraniu monet. Oczywiście miniony rok również był ważnym okresem w rozwoju mojej kolekcji sreber SAP, która powiększyła się o kilkadziesiąt nowych egzemplarzy. Zdecydowana większość z nich, w niezłych stanach zachowania i w ciekawych odmianach/wariantach. Zanim udostępnię kilka informacji związanych z moim pomysłem na powiększanie kolekcji, podzielę się jeszcze z czytelnikami ważną zmianą, do której wreszcie w końcu dorosłem. Mowa, o totalnej zmianie sposobu przechowywania swoich monet. Jak wiadomo, wybór odpowiedniej metody przechowywania, to jedna z podstawowych spraw dla każdego kolekcjonera. Nie inaczej było z tym u mnie. Przez ostatnie 4 lata, wszystkie monety Poniatowskiego „trzymałem” w kapslach „Quadrum”, Byłem z tego systemu umiarkowanie zadowolony. Szczególnie w początkowym okresie, po przejściu na tą metodę z tradycyjnego albumu numizmatycznego w postaci książkowej. Jako główne zalety tego sposobu, przemawiały do mnie dwie jego cechy. Po pierwsze niezwykła estetyka srebrzystych krążków w otoczeniu czarnego tła, jakim charakteryzują się te kapsle. Srebrne monety w „Quadrum” prezentują się w naprawdę zacnie. Nawet te niezbyt dobrze zachowane egzemplarze, zamknięte w tym kapslu, bardzo zyskują na uroku. A kto by nie chciał mieć pięknie wyglądającej kolekcji? J.   Drugą zaletą była łatwość przechowywania tak opracowanego zabioru. Stosowałem do tego trzy standardowe kasety „Presidio” o pojemności po 100 „Quadrum”, które idealnie pasowały mi do wynajętej skrytki w banku. Ta metoda długo się sprawdzała, gdyż nie miałem ambicji by swoje monety jakoś specjalnie eksponować, czy też często je przeglądać. Oczywiście raz na jakiś czas miałem z nimi kontakt, szczególnie przy badaniach do wpisów na blogu, czy też podczas uzupełniania kolekcji o nowe egzemplarze. Jednak z reguły bazowałem na posiadanych zdjęciach. Poniżej jedna z takich fotek z monetą opakowaną w kapsel „Quadrum”.
I po co to zmieniłem, skoro było tak fajnie? Napisałem wyżej, że byłem umiarkowanie zadowolony, gdyż dostrzegałem równocześnie minusy tego systemu. I nie jest nim wcale cena kapsla, która przy wartości średniej monety SAP ma jedynie symboliczną wartość, którą można zupełnie pominąć. Minusy były gdzie indziej. Głównym, który był dla mnie nieznośny było samo dość szczelne zamykanie swoich sreberek. Uznałem, że przeszkadza to monetom w swobodnym patynowaniu. Ja akurat uwielbiam monety z wiekową patyną i jako działanie niekorzystne, odbieram wszelkie próby sztucznego blokowania tego naturalnego procesu.  No, bo jak to można pogodzić, jeśli z jednej strony na blogu krytykuje się puszkowanie numizmatów w slaby a z drugiej, sam swoje monety w trzyma się w podobnym plastiku?  Oczywiście „Quadrum” można łatwo i wielokrotnie otwierać, ale zawsze jest to jakaś nienaturalna bariera, która z czasem zaczęła mi coraz mocniej psuć przyjemność. Zdałem sobie również sprawę, że potrzebuję innego sposobu przechowywania, by częściej swoje monety bez skrępowania pomacać i poobracać J. Długo szukałem czegoś nowego, co połączyłoby swobodny dostęp do monet, z zachowaniem integralności całej kolekcji. Lubię mieć wszystko ładnie poukładane i w jednym miejscu, stąd nie wcale nie było łatwo mi zdecydować się na rewolucyjne zmiany. Na dobry pomysł nakierował mnie sam Damian Marciniak, kiedy podczas jednej z wizyt w jego gabinecie numizmatycznym, zwierzyłem się ze swoich rozterek. Podsunął mi wówczas ideę wykorzystania kasety numizmatycznej firmy SAFE, której szuflady można z łatwością dopasować do charakteru swojego zbioru i która prawdopodobnie spełni wszystkie moje oczekiwania. Wspomnę też, iż dodatkowo zadeklarował mi swoją pomoc w korzystnym zakupie takiego sprzętu za granicą. To kolejny dowód na to, że Pan Damian jest nie tylko świetnym biznesmanem, który z powodzeniem rozwija potęgę swojego gabinetu, ale również coraz częściej staje się prawdziwym mecenasem i to nawet dla drobnych zbieraczy, takich jak ja. W każdym razie mam nadzieje, że nie zdradzam żadnych tajemnic opisując tą sytuacje i chciałem jeszcze raz podziękować za okazaną pomoc. Idea trafiła na podatny grunt J. Jako dość samodzielny kolekcjoner zdecydowałem, że nie będę nadużywał „gościnności” i sam sobie ogarnę ten temat. Zorientowałem się w sieci, jakie są dostępne opcje i w efekcie sprowadziłem kasetę „BEBA” z firmy SAFE prosto z Niemiec. Rozpisuje się o tym w takich szczegółach, gdyż po kilku miesiącach od zmiany, jestem z nowej metody bardzo zadowolony. Oczywiście związane są z tym pewne koszty, które należy mieć na uwadze. Okazało się, że to nie tylko sama cena kasety wraz z wyposażeniem, która do tanich nie należy, ale również potrzebna była większa skrytka bankowa. Co z kolei znalazło swoje odbicie w cenie usługi. Jednak, jako mieszkaniec stolicy mam to szczęście, że w Warszawie „pod ręką” są centrale banków, które mają w swojej ofercie usługi tego typu i można coś sobie w miarę sprawnie zorganizować. Poniżej prezentuje poglądowe zdjęcie mojej nowej kasety.
Kończąc ten wątek, warto wspomnieć, że kompaktowa struktura kasety BEBA jest przeze mnie aktualnie wykorzystana mniej niż w 50% i mam jeszcze sporo miejsca na to, aby dalej spokojnie i bez pośpiechu budować swój zbiór.

No skoro już wiadomo jak aktualnie przechowuję monety, to teraz czas na informacje o rozwoju kolekcji. Co powoli staje się regułą, w minionym roku nie tylko pozyskałem nowe egzemplarze do zbioru, ale również kilka moich monet trafiło na rynek. Zacznę od tych sprzedanych przedmiotów. Monety, które zdecydowałem się puścić dalej to duble, czyli egzemplarze, które z reguły kupiłem sobie kilka lat temu, a teraz udało mi się pozyskać lepiej zachowane sztuki. Tym samym nie były to jakieś numizmatyczne rarytasy, ale standardowe numizmaty SAP z popularniejszych roczników w obiegowych stanach zachowania. Żadnych „kokosów” z tytułu sprzedaży się nie spodziewałem, stąd nie zawiodły mnie uzyskane wyniki. Sprzedałem w sumie 9 monet, które zostały wylicytowane na łączną kwotę 2 478 złotych. Zarobiłem na tym interesie brutto 263,97 złotego, co można określić, jako około 12 % zysku. Jednak po odliczeniu prowizji dla sprzedających wyszło, że nic nie zyskałem… a być może nawet parę złotych do tego dopłaciłem. Oczywiście zysk nie był motorem moich działań i dobrze się stało, że moje monety poszły dalej i cieszą teraz innych kolekcjonerów. Jednak prawda jest taka, że nie jestem z tego do końca zadowolony, bo uważam, że na jakieś symboliczne „lody” to jednak powinienem był zarobić. To dobry przykład na małych kwotach, który pokazuje ewentualnym inwestorom w numizmatykę ile procent muszą zyskać wasze monety by pokryć około 15% prowizje, jakie zapłacicie dwukrotnie przy zakupie i sprzedaży. I stąd dwie rady, szczególnie dla tych, co muszą na numizmatach zarabiać. Po pierwsze nie pchajcie się w licytacje monet w obiegowych stanach. Kupujcie tylko mennicze MS-y w slabach, najlepiej te z komentarzem MAX ŚWIAT albo coś w tym stylu. Druga jest taka, rozważcie to sobie raz jeszcze i dobrze policzcie czy warto pchać się w coś tak niepewnego, co jak łaska pańska, na pstrym koniu jeździ... Z pewnością bezpieczniejsze i bardziej przewidywalne są inwestycje w monety bulionowe i/lub nawet fizyczne sztabki metalu. Decyzja należy do Was, ja tylko ostrzegam, bo ceny na rynku na niektóre tematy wydają mi się być już mocno napompowane. A to nigdy nie jest dobry moment na inwestycje.

Ok, a teraz zobaczmy ile monet pozyskałem w 2018 roku, bo na tym polu zdecydowanie mam się czym pochwalić. Mnogość aukcji i piękny materiał, który na nie wypłynął sprawiły, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy wyjątkowo często wybierałem się na zakupy. A to z kolei pociągnęło za sobą spore (jak na mnie) kwoty, które bez wahania wyłożyłem, by choć ułamek tych numizmatycznych cudowności dołączyć do mojego zbioru. W efekcie udało mi się wzbogacić kolekcję o 69 numizmatów, na co wydałem aż 3 i pół razy więcej kasy niż w poprzednim roku. Było o sprzedaży, o kupnie to teraz czas na oszustwa, które jak to w handlu zdarzają się też najlepszym. W minionym roku sparzyłem się tylko jeden raz. Zostałem oszukany na ponad 1,5 tysiąca złotych przez pewnego użytkownika na serwisie Allegro. Jednak tu od razu muszę pochwalić i zareklamować Program Ochrony Kupujących działający na tym serwisie, który bez zbędnych formalności wypłacił mi pełną kwotę i w efekcie nie poniosłem żadnej dotkliwej straty. Warto też napisać, że od chwili oficjalnego zgłoszenia problemu ze sprzedającym, do podjęcia decyzji przez Allegro o uznaniu moich roszczeń, minęła może… godzina! A po kolejnym kwadransie miałem już pieniądze z powrotem na koncie. Takie sprawnie działanie z pewnością zasługuje na wyróżnienie i podziękowania. To już moje drugie pozytywne doświadczenie z tym programem na Allegro, co sprawia, że uważam ten portal za rzeczywiście bezpieczne miejsce do robienia zakupów. Oczywiście, rozsądku nic nie zastąpi i w dalszym ciągu zawsze przed licytacją warto sprawdzić swojego kontrahenta. Podsumowując rok 2018, sprzedałem 9 monet, kupiłem 69 i raz zostałem oszukany, ale mnie uchroniono od negatywnych konsekwencji. W porównaniu do poprzednich lat, w których prowadzę bloga, dobrze oddaje to poniższe zestawienie.

Podsumowanie budowy kolekcji SAP w roku 2018
                               2018     2017     2016
Kupione                  69          52         94
Sprzedane               9            3           0
Skradzione              1            1           0

Teraz poświęcę chwilę źródłom pozyskania nowych monet. Być może w porównaniu z poprzednimi latami nastąpiły jakieś zmiany i któreś sposoby stały się dla mnie ważniejsze a inne straciły na znaczeniu. To dobry monet by to sobie policzyć i uzmysłowić. Dzięki prowadzeniu bardzo ścisłej klasyfikacji swojej kolekcji i szczegółowym opisom, mam do dyspozycji wszystkie potrzebne dane.  Zebrałem je razem i oto, co mi wyszło.

Podsumowanie źródeł pozyskania numizmatów SAP w roku 2018

                                        2018     2017     2016

Aukcje Polskie                  49         13         10
Aukcje Zagraniczne          2           1            1
Allegro                             10         33          67
e-Bay                                0           1            4
OLX                                 0            0           1
Numimarket                     1           2           10
e-Sklepy                           0           2            1
od czytelników                 7            0           0
RAZEM                          69         52          94

Jak widać potwierdza się ogromna siła rynku aukcji ogólnopolskich, które skutecznie zbierają z rynku najlepszy materiał i stały się dla mnie głównym źródłem pozyskania obiektów. To dobra informacja dla sprzedających i… Urzędu Skarbowego. Dla sprzedających, dlatego że ich monety z pewnością uzyskują ceny rynkowe. Co eliminuje tak zwane „okazje” i wspiera osoby, które nie zawsze dobrze znają się na tym, co posiadają. Zadowoleni powinni być też urzędnicy, bo transakcje są odpowiednio udokumentowane i transparentne. Dla kolekcjonerów te informacje już nie są takie korzystne, szczególnie jeśli chodzi o ceny, które trzeba zapłacić. Jednak nowoczesne aukcje mają również swoje plusy, takie jak większa dostępność dobrego materiału oraz zdecydowana poprawa pewność tego, że kupi się monety oryginalne i bez wad prawnych. Oczywiście nie ma 100% gwarancji, jednak zawsze można reklamować monetę kupioną na aukcji, jeśli nawet w przyszłości okaże się być doskonale podrobionym falsyfikatem. Przynajmniej tak słyszałem, bo doświadczenia w tym nie mam.

W moim zestawieniu bardzo tracą platformy aukcyjne. Jeszcze jakoś trzyma się Allegro, ale dwie pozostałe, to już zupełna „kaplica”, jeśli chodzi o ładne monety SAP. Marginalizują się również wszelkiego rodzaju sklepy internetowe, gdzie jeszcze nie tak dawno, z reguły po zawyżonych cenach można było czasem zakupić coś ciekawego. Teraz wszystko, co najlepsze odpływa na aukcje ogólnopolskie, a ten przebrany towar, który zostaje zalega tam przez lata. No i na koniec, nowym źródłem, które na dobre otworzyło się dla mnie w tym roku były zakupy od czytelników mojego bloga. Czasem wraz z informacjami czy pytaniami na temat monet Poniatowskiego, otrzymuję też ich zdjęcia i oferty kupna. Nie na wszystkie ceny przystaję, ale często można się ze mną szybko dogadać. W końcu nie mam zamiaru nikogo oszukać i jeśli moneta jest dla mnie interesująca, to chętnie zapłacę cenę, którą obiektywnie uznam za jej rynkową wartość. Tu od razu prywatny apel. Jeśli macie coś ciekawego z okresu SAP na sprzedaż i nie chcecie czekać kilka miesięcy na kasę, co jest normą jeśli wystawicie ją na aukcje renomowanych sprzedawców – to zawsze możecie mnie nią zainteresować. Być może sprawnie dobijemy targu i będzie jakiś nowy wpis na blogu J.

To chyba na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie minionego roku. W obecnym roku mój zbiorek również czekają drobne zmiany, więc jak dociągnę bloga do kolejnego Sylwestra to z pewnością będzie, o czym napisać. Kolekcjonerów już niedługo czekają kolejne ciekawe aukcje, więc szykują się zacięte licytacje, a być może i nawet zakupy nowych sreberek. Oby tylko czasu wystarczyło, żeby to wszystko jakoś pogodzić i upchnąć te wszystkie pasje w 24 godzinnym dniu. Czego sobie i wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę. Więcej o zakupach będzie w kolejnym wpisie, bo przecież muszę jeszcze podsumować aukcje od listopada 2018 w których brałem aktywny udział. Nie było tego aż tak wiele, ale okolicznościowy tekst i tak musi powstać. Na dziś to koniec, zachęcam do komentowania i pochwalenia się swoimi wynikami w 2018 roku oraz oczywiście zapraszam do przesyłania mailem ofert na numizmaty SAP, których chcecie się pozbyć J. monetysap@gmail.com to mój adres.

W tekście wykorzystałem zdjęcia wyszukane za pomocą usługi Google Grafika.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór. Czy może Pan "zdradzić" gdzie kupił Pan kasetę będą safe na monety? Jestem zainteresowany ta kaseta a nie wiem gdzie można bezpiecznie ja nabyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu nie ma żadnych tajemnic, czyli było tak jak napisałem w tekście powyżej... Kupiłem kasetę ze strony internetowej producenta (firma SAFE), który z tego co pamiętam sprzedaje również swoje zestawy na niemieckim eBayu.

    OdpowiedzUsuń