piątek, 1 czerwca 2018

Kolekcjonowanie monet SAP krok po kroku, według Tomka Poniewierki.

Czas wrócić myślą do wydarzeń z mojej zeszłotygodniowej wycieczki do Łodzi i napisać kilka zdań na temat niezwykłego spotkania w tamtejszym oddziale Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego, jakiego byłem świadkiem i uczestnikiem. W końcu nie darmo jakiś czas temu, zapraszałem do udziału w tym odczycie na łamach bloga, więc teraz wypadałoby się z tego jakoś rozliczyć. Czekałem z tym kilka dni żeby emocje opadły i myśli ułożyły się w dobrej kolejności, jednak przez wszystkim oczekiwałem na opublikowanie tego wydarzenia na kanale YouTube łódzkiego oddziału PTN, by przy okazji podlinkować filmik do wpisu na blogu. Nie sądziłem, że będzie to tak szybko i planowałem wrócić do tematu za jakiś czas, jednak filmik się ukazał i trzeba było rzucić wszystko, siąść do laptopa i napisać te „kilka” zdań. Na gorąco musze stwierdzić, że to była dobra strategia, gdyż dopiero po powtórnym obejrzeniu filmiku jestem w stanie właściwie odtworzyć sobie atmosferę tego spotkania i kolejność slajdów, jakie miałem okazję wówczas zobaczyć. Poniżej ilustracja z przymrużeniem oka, na dobry początek wpisu J
Na wstępie jestem winien czytelnikom kilka zdań ogólno-techniczno-organizacyjnych wprowadzających w temat dzisiejszego wpisu. Po pierwsze należy wiedzieć, że mam przyjemność znać szanownego prelegenta osobiście. Tak się złożyło, że z Tomkiem połączyła nas nić sympatii zbudowana na początku na wspólnej pasji do numizmatyki, a potem okazało się, że mamy nieco więcej wspólnych tematów i tak nam zostało J. Uwielbiam tę energię, jaka emituje od kilku ostatnio poznanych młodych miłośników monet. Nie są to żadne dla psychologów arkana, że ludzie o zbliżonych zainteresowaniach bardzo często intuicyjnie lgną do siebie. I pewnie właśnie dlatego, jako osoba „jeszcze dość energiczna”, zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym, lubię otaczać się podobnymi do siebie pasjonatami wszelakich zagadnień. Latka lecą, a ja wciąż kumpluje się w większości… z młodzieżą. Nie ma się czego wstydzić a wręcz przeciwnie, wypada się z tego cieszyć i ja właśnie jestem dumny z tych znajomości, co niniejszym chciałem podkreślić J.Po drugie, tak się złożyło, że na opisywane dziś spotkanie wybrałem się do Łodzi…wspólnie z Tomkiem. Dysponuje w miarę szybką i komfortową podwózką, stąd zadbałem o to, by w tej wycieczce mieć dobrego kompana. Tematów po drodze mieliśmy mnóstwo i droga minęła bardzo szybko, jednak nie rozmawialiśmy zbyt konkretnie o samym odczycie. A to z tego prostego powodu, że nie chciałem psuć sobie niespodzianki i omijałem szerokim łukiem wszystkie tematy związane z czekającym nas spotkaniem. Byłem bardzo ciekaw, co Tomek, jako osoba z jednej strony, zawodowo związana z numizmatyką a z drugiej strony aktywny kolekcjoner, który jednak nie specjalizuje się w okresie SAP, będzie miał do powiedzenia w kontekście budowania kolekcji monet Poniatowskiego. Liczyłem na rozsądne spojrzenie z boku, na te wszystkie tematy, które od lat tak bardzo mnie dotyczą i pasjonują. Lubię takie rozkminki i to właśnie miał być ten odpowiedni moment, by przekonać się jak to, co od kilkunastu lat z zapałem robię, wpisuje się w wizję kolekcjonowania widzianą „okiem zawodowca”. Miałem zamiar wyciągnąć z tego dla siebie jakąś naukę. Wreszcie po trzecie na spotkanie do Łodzi udawaliśmy się ze sporym zapasem czasowym, który dzięki nieocenionym znajomościom Tomka, chciałem przeznaczyć na poznanie kilku ciekawych osób oraz na zbadanie skarbu monet SAP znajdującego się w zbiorach Muzeum Archeologiczno-Etnograficznym w Łodzi. To było dla mnie ważne o tyle, że właśnie finiszowałem z artykułem o półzłotkach z 1768, a w tym skarbie, który pewnie niedługo opiszę w dedykowanym temu tematowi tekście, miały znajdować się aż 3 sztuki poszukiwanych przez mnie monet. Na koniec wstępu jeszcze napiszę, że wszystko, co było zaplanowane udało się znakomicie. Monety monetami, ale jednak szczególnie cennym „skarbem” zdobytym w gościnnych progach muzeum, są z pewnością moi nowi łódzcy koledzy „po pasji”, czyli Piotr i Marek. I teraz właśnie płyną ode mnie do Was zasłużone podziękowania i serdeczne pozdrowienia do Łodzi J.

No i teraz wreszcie „nadejszła” chwila by wyjawić cel dzisiejszego wpisu. Tomek Poniewierka w odczycie trwającym raptem jedyne 30 minut, starał się zawrzeć całą esencję logicznego podejścia do rozpoczęcia „zabawy” w zbieranie monet Poniatowskiego. Jego wykład odnosi się zatem, do absolutnych podstaw i jest skierowany raczej do początkujących miłośników okresu SAP. Ja sam byłem w tej grupie jeszcze kilkanaście lat temu i dobrze pamiętam rozterki związane z tym etapem. Dlatego też w dalszej części chciałbym się odnieść do poruszonych obszarów, by cześć z nich poddać polemice a inne uzupełnić komentarzem z punktu widzenia praktyka. Taka to będzie dzisiejsza historia, ale najpierw zanim napisze kolejne zdanie, musimy być na tym samym poziomie informacji. Dlatego też koniecznie zapraszam na półgodzinną przerwę na blogu i zapoznanie się z wykładem Tomasza Poniewierki, o tym jak (jego zdaniem, co wielokrotnie podkreśla) zacząć budować kolekcje monet Stanisława Augusta Poniatowskiego.

OK i jak wrażenia. Mam nadzieję, że pozytywne i Wam też spodobał się ten wykład. Film trwa nieco ponad 30 minut, ja jednak pamiętam, że będąc na tym spotkaniu miałem wrażenie jakby trwało maksymalnie z 5 minut. To była chwila J. Ledwie wygodnie usiadłem w sali audio-wizualnej i zamieniłem kilka zdań z siedzącym obok bardziej doświadczonym miłośnikiem monet, a już po chwili było po wszystkim. Pół godziny to z pewnością zbyt krótki czas żeby poruszyć wszystkie tematy, o których warto wiedzieć. Jednak taka była konwencja spotkania i trudno się na to obrażać. Tu warto podziękować koledze Markowi, który kręcił materiał ze spotkania i wykonał ten (i inne) filmik. To, co mi się rzuca w oczy to doskonała wręcz widoczność slajdów. Jak to Marek zrobił, tego nie wiem, ale warto się tego od niego nauczyć J. Super robota, która zdecydowanie ułatwi mi dalszą pisaninę.

Teraz mankamenty, szczególnie takie, których nie widać na filmie. Moim skromnym zdaniem, to co Tomek miał do powiedzenia, zasługiwało na nieco szerszą dyskusję po jego wystąpieniu. Ubolewam, że, do niej niestety nie doszło. Było, co prawda kilka uwag i pytań z sali, lecz były to bardziej wnioski formalne i niż konkretne problemy do dyskusji. Mnie trochę nie wypadało zadawać pytań i byłem raczej przygotowany by ewentualnie udzielić drobnego wsparcia prowadzącemu lub wypowiedzieć jakąś swoją opinię, jeśli zagadnienie byłoby bardziej szczegółowe. Niestety do tak głębokiej dyskusji nie było okazji i to chyba była ta jedyna chwila, w której czułem się nieco zawiedziony. Z pewnością powodem takiego stanu rzeczy była stosunkowo niska frekwencja na spotkaniu. Warto to odnotować, bo w chwili, gdy na aukcjach numizmatycznych „tłumy inwestorów” zabijają się o co lepsze monety SAP, to jakoś niewielu z nich zdecydowało się przyjść i uczestniczyć w darmowym spotkaniu. Z tego, co miałem okazje zaobserwować nie zawiedli jedynie stali członkowie łódzkiego PTN-u, ale to już taki standard, że grono bardziej doświadczonych członków towarzystwa jest zgrane i stawia się z reguły na każde wezwanie J.  Jak dla mnie to właśnie niska frekwencja „zwykłych miłośników i kolekcjonerów” oraz rachityczna dyskusja po wykładzie, to dwa mankamenty, jakie obiektywnie warto wskazać. No przynajmniej zanim zacznę odnosić się do treści odczytu J.

To, co na początku wzbudziło mój podziw, to wprasowanie tak rozległego tematu w formę krótkiego wykładu, podczas którego w pół godziny trzeba było sprawnie zmieścić najważniejsze zagadnienia. Zapewne właśnie z tego powodu Tomek skupił się jedynie na głównych aspektach i trzeba przyznać, że wykazał się żelazną dyscypliną, bo realizował odczyt jak profesjonalny sprawozdawca. Z jednej strony, na luzie (i to mimo wyschniętego na wiór gardła) a z drugiej, z ogromną pewnością siebie, jaka cechuje ludzi, którzy dobrze wiedzą, o czym mówią, bo nie raz to sobie dobrze przemyśleli. Ugruntowana wiedza plus dar erudyty sprawiły, że miło się tego wszystkiego słuchało. Ja osobiście często zachwycam się, gdy ktoś potrafi, konkretnie i jasno formułować swoje myśli. Tu mieliśmy bardzo udany przykład, jak przyszły naukowiec (chyba nie przesadzam? J), ciekawie, sprawnie i zgodnie z planem realizuje zamierzona agendę wykładu, jaką pokazał na samym wstępie. Dla mnie to umiejętność tak mi obca, jak Himalaje dla roweru górskiego, dlatego tak się tym jaram i często to podkreślam J.

I tak, zanim się rozgadam na 100 tematów niezwiązanych z tytułem wpisu, to wzorem prowadzącego wykład, postaram się jednak jakoś zapanować nad tym żywiołem. Dlatego teraz skoncentruje się (niemal J) wyłącznie na własnej subiektywnej ocenie strony merytorycznej tego, co usłyszeliśmy. W tym celu wykorzystam ilustracje, na której Tomek pozuje wraz z agendą odczytu i dalej będę płynąć właśnie w tym nurcie.
Jak widać temat został podzielony na 5 głównych punktów. Jedne są bardziej pojemne inne mniej, stąd ograniczę się jedynie do uzupełnienia informacji, jakie przekazał Tomek o zagadnienia, które moim zdaniem mogą być istotne dla miłośników monet, którzy chcieli by rozpocząć swoją przygodę z mennictwem „króla Stasia”.

PUNKT 1 – LITERATURA I PRZYDATNE STRONY.

Jeśli chodzi o literaturę to zauważam, że Tomek, jako młody człowiek o klasycznym wykształceniu, bardzo sobie ceni wiekowe pozycje. Trudno się dziwić, bo dobre źródła to podstawa dla każdego miłośnika monet i to bez względu na staż. Jednak czasem te starsze pozycje, jak na przykład katalogi Karola Plage, moim zdaniem już trochę „trącą myszką”. Jednak ważny jest fakt, który był podkreślony w wykładzie i który odnosi się do ogromnej ilości literatury – bardzo często te wiekowe pozycje są zdigitaliowane i dostępne gratis w bibliotekach cyfrowanych. To ogromny handicap dla poczatkujących, warty dobrego wykorzystania. Do żródeł książkowych wskazanych przez wykładowcę, dodałbym jedynie dwie, które sam uważam za ogromnie pomocne. Pierwsza z nich to, Mieczysław Kurnatowski „Przyczynki do historyi medali i monet Polskich, bitych za panowania Stanisława Augusta”. Pozycja absolutnie podstawowa, dostępna w sieci jako plik PDF, która z każdego poczatkującego miłośnika w pół godziny może zrobić fachowca-teoretyka. Pozycja jest do pobrania na jednej z moich ulubionych stron numizmatycznych w internecie o ładnym tytule „Money 4 nothing”. Link znajdziecie chociażby na moim blogu w zakładce LINKI. Ale tu podaje bezpośredni do menu „publikacje” na tej stronie, gdzie znajdziecie wyżej wspomniany tekst Kurnatowskiego  http://publikacje.m4n.pl/ . Druga pozycja książkowa jaką z czystym sumieniem mogę polecić to „Mennica Warszawska” autorstwa Władysława Terleckiego, byłego dyrektora tego zakładu. To kompletna pozycja opisująca stołeczną mennice od chwili jej powstania w czasach SAP aż do socjalistycznej teraźniejszości. Opisałem ją jakiś czas temu na blogu, recenzja dostępna jest nadal w zakładacie „LITERATURA”. 

Co do stron w sieci, jakie wskazał Tomek, to na temat mennictwa SAP nie ma ich zbyt wiele. Pamiętam dobrze, że jak panna na wydaniu oblałem się rumieńcem, gdy zobaczyłem slajd, na którym prowadzący wspominał o moim blogu. W sumie wcześniej nie myślałem w takich kategoriach o mojej stronie. To z jednej strony miłe, a z drugiej nieco smutne, że nie niczego lepszego na ten temat, niż prosta strona pisana z potrzeby serca przez zwykłego kolekcjonera. Ja do tego, o czym wspomniał prowadzący wykład, dodałbym z pewnością archiwa aukcyjne największych antykwariatów i gabinetów numizmatycznych. Często i gęsto przychodzą z pomocą, jeśli chcemy coś z czymś porównać. Są to niezrównane pokłady wiedzy, jakich nie mieli nasi przodkowie a jednak jakoś dawali sobie bez tego radę J.  Kolejnym miejscem w sieci, które mogę polecić jest forum Towarzystwa Przeciwników Złomu Numizmatycznego, czyli TPZN.pl. To właśnie tam w archiwalnych wątkach przechowywane są niezmierzone pokłady wiedzy (nie tylko o okresie SAP), a jak czegoś nie ma, to zawsze się można zapytać. A do tego atmosfera miła i dyskusje na poziomie, słowem „żyć nie umierać”. LINK do strony forum http://forum.tpzn.pl/index.php

PUNKT 2 – NOMINAŁY

Jak już wiemy gdzie znaleźć informacje to teraz zobaczmy, jakie monety były bite w okresie SAP i co potencjalnie można w ogóle zbierać. To z pewnością był jeden z głównych punktów programu, powiązany z pokazaniem przy okazji wielu pięknych monet. Niestety wykład ograniczył się jedynie do wymienienia i opisania nominałów z mennic koronnych. Pewnie z braku czasu prowadzący nie poruszył niezwykle interesujących wątków, które ja już niedługo zamierzam opisać na blogu, czyli mennictwa miejskiego we wczesnym okresie panowania Poniatowskiego. Dobra moja J. Tomek dysponując ograniczonym czasem skoncentrował się na wyglądzie monet oraz na głównych elementach, jakie one zawierają. Słuchałem tego z zainteresowaniem, mimo tego, iż to dla mnie wiedza naturalna niemal jak oddychanie, ale i tak ciekawie było usłyszeć to „z boku”, o tych wszystkich zmiennych, na które warto zwracać uwagę z punktu widzenia typologii. Co ważne, w zaledwie sześć i pół minuty, dzielnemu wykładowcy udało się scharakteryzować monety miedziane, srebrne i złote, co było dla mnie kwintesencją świetnie prowadzonego wykładu. Duża dawka informacji, szczególnie o kompozycji monet a i tak wyszło, że to półtalary są najładniejsze. O gustach się nie dyskutuje, ale ja to podkreślam, bo mam tak samo i uważam, że to właśnie półtalary są najlepiej dopracowanymi monetami SAP J.

PUNKT 3 – RÓZNE MOZLIWOŚCI KOLEKCJONOWANIA

Tomek wymienił, jako pierwszą potencjalną opcję, tak zwane zbieranie „na kolor”, które jest mi szczególnie bliskie. Ten punkt to jeden z moich ulubionych, w końcu nie darmo wyprofilowałem swój zbiór i skoncentrowałem się na z góry określonej i dość specyficznej grupie monet. Każdemu mogę polecić takie podejście. Jak wielokrotnie wspominałem, z okresu SAP kolekcjonuje jedynie srebrne monety koronne. To nawet spory, ale jednak wycinek z całego mennictwa okresu Poniatowskiego. Z perspektywy czasu mogę napisać, że pierwsze 100 monet można zdobyć lekko, łatwo i przyjemnie. Kolejne 50 przychodzi już z większym trudem. A każdą następną trzeba niestety opłacić sporym nakładem czasu i pieniądza. Dla poczatkujących lepiej nadają się monety miedziane, które są znacznie łatwiej osiągalne (większe nakłady), bardziej zróżnicowane (więcej stempli) i zdecydowanie tańsze. A jeśli już srebro lub złoto, to warto je zbierać w lepszych stanach. Ta rada dotyczy generalnie kolekcjonowania. Ja dla przykładu jestem zdania, że lepiej nabyć monetę bardziej popularną, lecz pięknie zachowaną, niż rzadkość wytartą obiegiem. Czy jestem kolekcjonerem czy estetą, oto jest pytanie. Jednak tu są różne szkoły: Falenicka i Otwocka a każda z nich ma swoje niepodważalne argumenty J.  Oczywiście można iść dalej za radą prelegenta i zbierać monety SAP całościowo jak leci, czy łączyć je z innymi okresami Polski Królewskiej itd. Nie ma przymusu, a co miłośnik, to ma swoją najlepszą i przemyślaną metodę. I to właśnie lubię w numizmatyce, tą wolność wyboru i decyzji. Monet, których mam ilościowo najwięcej to półzłotki. Jak by się tak zastanowić, to można by się skoncentrować jedynie na tym jednym nominale i zbudować epicką kolekcję na odmiany i warianty. Każdy może kolekcjonować, co chce, jak na przykład wspomniany kolega Łukasz, który z miedzianego grosza SAP uczynił swój oręż J.  Mnie najbardziej w tej części wystąpienia spodobała się cześć o „ciekawostkach”. W sumie nie słyszałem, żeby ktoś ograniczał się jedynie do zbierania takich monet. Jednak z drugiej strony, siedząc dość głęboko w temacie musze przyznać, że sam mam wynotowane dziesiątki tego typu przypadków ciekawszych numizmatów, na które specjalnie poluje. Stąd może to i dobry pomysł, kupować jedynie przebitki, destrukty i inne tego typu „dziwolągi” J.

PUNKT 4 – KLASYFIKACJE

Teoretycznie bardzo ciekawy temat. Tu również jest wiele metod, które można wykorzystywać klasyfikując monety do zbioru, czy używać do opisów. Ja również mam swoją ulubioną klasyfikację, którą sam sobie wypracowałem i która z czasem stała się dla mnie intuicyjna. Tomek na początek przedstawił swoje, autorskie spojrzenie na to zagadnienie, które starał się uzasadnić i przedstawić na prostych przykładach. Jak się okazało teoria prowadzącego była postawiona w zdecydowanej opozycji do nomenklatury zastosowanej w najnowszym katalogu monet SAP, autorstwa duetu Parchimowicz/Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”. Ja na blogu niejednokrotnie krytykowałem ten katalog, więc z łatwością mógłbym dołączyć do rzucania w nich kamieniami, jednak tego nie zrobię. Mnie również drażni ta niekonsekwencja autorów w wyznaczaniu kolejnych odmian, ale chyba najbardziej nie pasuje mi nazywanie „odmianą” każdej możliwej różnicy, jaką udało im się zaobserwować na stemplu. Z drugiej strony, to co zaproponował Tomek również jest dalekie od mojego postrzegania tematu. Jak miałbym to obrazowo opisać to „oni” są lewica i prawica a ja… idę sobie ścieżką po środku, w centrum J. Wygodna pozycja do obserwowania, co się dzieje wokół.  Moja metoda jest „mojsza”, więc bardziej mi pasuje J.  Typem jest nominał i rocznik, odmianą w ramach typu, mogą być istotne cechy z punktu widzenia mennicy i numizmatyka, takie jak zmiana intendenta (i jego inicjałów na monecie), zmiana ordynacji menniczej (i opisów otokowych na monecie), czy też zmiana najważniejszych punc, na przykład tych związanych z herbem I Rzeczpospolitej. Dlatego z reguły u mnie, jak już zmienia się punca orła, to powstaje nowa odmiana, która potem dzieli się na warianty. No chyba, że są inne ważniejsze zmiany w roczniku (jak inicjały w 1768) wówczas, to degraduje punce do rangi wariantów. Wariantami zaś są zwykle wszystkie mniej istotne, ale dobrze widoczne cechy monety, jak liczba listków, punce korony, sposób zawieszenia Krzyża Orderu Orła Białego (tak to się prawidłowo nazywa), czy też interpunkcja. Nikogo nie przekonuje do moich zasad. Róbta co chceta J.  Nie uważam, że moje klasyfikacja jest jedyna i nieomylna i pewnie dla tego mam sporą dawkę respektu przed odmiennym stawianiem sprawy. Dlatego też, krytykując najnowszy katalog, staram się to robić zawsze z umiarem, bo w przeciwieństwie do wychowanego na klasyce gatunku Tomka, uważam, że na chwilę obecną nie ma lepszego katalogu monet Poniatowskiego a dzieła Plage z całym szacunkiem, są dostatecznym źródłem jedynie, jeśli ktoś zbiera po jednej monecie z nominału. Być może w przyszłości ukaże się nowa, jeszcze lepsza pozycja do monet SAP, lecz na obecna chwilę to jednak obiektywnie Parchimowicz/Brzeziński rządzi i dzieli.

PUNKT 5 – PUŁAPKI

Uwielbiam te liczne pułapki w mennictwie SAP i musze przyznać, że czasem sam w nie wpadam. A to nie policzę jakiegoś listka, a to zakwalifikuje destrukt jako osobny wariant, a to podążę za autorami katalogu i uwzględnię szerokość daty – co szybko okaże się zupełnie nie przydatne. Mógłbym teraz tu użyć kultowej wypowiedzi inspektora Ryby z filmu „Killer”, cytuję „Pomyłka? Moja żona miała na drugie Pomyłka” J. Z tym, że u mnie to nie żona a mój blog. W tym miejscu chciałbym zaapelować do Wysokiego Sądu by nie wyciągać mojego zdania z kontekstu. Pozdrawiam Cię Kochanie, to był jedynie drobny i nieszkodliwy żarcik – to na wypadek, jeśli za 10 lat ktoś Ci to pokaże J
To tyle żartów, teraz będzie o czymś, czego jakoś nie wyłapałem podczas odczytu. W tym miejscu wypada mi sprostować prowadzącego, który użył przykładu półzłotka z rocznika 1776 z zanikająca literą „A” na rewersie i zaprezentował to, jako moje odkrycie. To prawda, że ja ogłosiłem i spopularyzowałem ten fakt, jednak należy pamiętać, że pierwotnym autorem tej obserwacji był Rafał Janke, który był tak miły, że się z tym ze mną podzielił. Być może bym na to sam wpadł, ale tak nie było. Ja to tylko potwierdziłem podczas badania tego rocznika i zilustrowałem we wpisie na blogu. Nie chciałbym bym przypisywać sobie czyiś zasług, nawet tak „przez pomyłkę”. Wolę zapracować na własne J. Wracając do wypowiedzi Tomka w tym punkcie, zgadzam się absolutnie z każdym zdaniem. Doceniam, że świetnie wybrnął z liczeniem listków na awersach półzłotków J. Mennictwo SAP jest bardzo bogate w pułapki i trzeba być czujny. Pewnie podstawą krytyki na nierówną użyteczność najnowszego katalogu, jaka przewija się w filmie, w co najmniej kilku miejscach, były praktyczne doświadczenia prowadzącego wykład w opisywaniu ofert aukcyjnych. Ja nie mam tej perspektywy, więc może, dlatego zachowuje większy umiar. 

To, co zaskoczyło mnie na koniec, to fakt, że Tomek nie nawiązał nachalnie do czerwcowej aukcji GNDM, w której będzie oferowana ciekawa kolekcja monet SAP. Czy to efekt skromności, czy też fakt, że nie miesza się tematów naukowych z handlem sprawiły, że takie potraktowanie tematu wydaje mi się ze wszech miar godne naśladowania. Jeśli naukowo, to bez prywaty – OK, jak dla mnie mocny standard. Rzadki przykład profesjonalizmu i odpowiedzialności za słowo, który chciałbym podkreślić. Co prawda zaprezentował katalog aukcji GNDM, ale po pierwsze jako strona polecana w ramach archiwum aukcji a po drugie, kto posiada ten katalog to wie, ile tam ważnych informacji zawarli jego autorzy. Jestem pewien, że jeszcze nie raz będę miał przyjemność dyskutować z Tomkiem o mennictwie Poniatowskiego, a niewykluczone nawet, że będę ustawiał się w kolejce po jego przyszłe publikacje. Ludzie z pasją są w cenie w każdej dyscyplinie. Numizmatyka może być spokojna, bo jest kilku młodych „zawodników”, którzy przejmą pałeczkę w sztafecie od doświadczonych badaczy z uznanym dorobkiem.

Podsumowując, ogólnie wyjazd do Łodzi i wykład Tomka Poniewierki uważam za mój mega udany dzień. Dla takich dni się żyje i zbiera monety. Warto było zawitać do Muzeum Archeologiczno-Etnograficznego na łódzkim Placu Wolności. Z tego, co wiem, to w tym obiekcie jest udostępniona całkiem ciekawa wystawa numizmatyczna, ale to jeszcze przede mną, bo z nadmiaru wrażeń, po prostu nie zdążyłem się z nią zapoznać. Wracając do wykładu i tego, czego jeszcze nie mówiłem, to prowadzący był ubrany nienagannie, co warto podkreślić biorąc pod uwagę upał J. Atmosfera spotkania była swobodna i bardzo przyjazna. I to zarówno w stosunku do osób, które znają się od lat jak i względem „nowych” jak ja, który pojawili się tam po raz pierwszy. Czułem się tam naprawdę bardzo dobrze, o co zadbali również moi nowi koledzy Piotr i Marek, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w organizacje tego eventu jak oraz sami uczestnicy, z którymi zamieniłem po kilka zdań i miałem okazje się z każdym przywitać.

A teraz, co dalej i jakie są wnioski. Poi pierwsze warto chodzić na takie spotkania. Nikt tam nie gryzie, wstęp jest bezpłatny a wrażenia warte każdych pieniędzy. Ja mimo tego, ze nie należę do PTN, bywam czasem na odczytach w stolicy, bo są to bardzo ciekawe spotkania, na których wiele można się nauczyć. Na koniec, więc wypada zaprosić do warszawskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego, a za razem centrali tego związku, na wykład profesora Borysa Paszkiewicza, który odbędzie się już 4 czerwca w poniedziałkowe popołudnie. Co prawda ten temat, nie ma bezpośredniego związku z okresem SAP, ale jest to zapewne gratka dla licznych wielbicieli średniowiecza J. http://ptn.pl/2018/05/20/wyklad-prof-dr-hab-borysa-paszkiewicza-04-06-2018-r/

To tyle, tak niekonwencjonalnie zachęcając do średniowiecza kończę dzisiejszy artykuł o odczycie Tomka Poniewierki na temat kolekcjonowania monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jak pewnie można było wyczuć słuchając wykładu, czy też czytając mój tekst, to był to naprawdę dobrze spędzony czas. Za tydzień w piątek będzie kolejna szansa by się spotkać i porozmawiać o monetach SAP, bo przecież jest „Wieczorek Kolekcjonerski” w hotelu Marriott orgaznizowany przez Damiana Marciniaka przed 5 aukcją GNDM. Będzie wiele ciekawych tematów, ale dla mnie gwoździem programu jest oczywiście prezentacja Rafała Janke, który ponoć zdradzi nam wiele tajemnic z okresu SAP, które zapewne w przyszłości wzbogacą mojego bloga. Takie jest plan. Zatem nie żegnam się tylko mówię do zobaczenia J.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem materiały ze stron Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego oddział w Łodzi i w Warszawie, ze strony łódzkiego PTN na portalu YouTube oraz zdjęcia wyszukane za pomocą google grafika. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz