sobota, 21 stycznia 2017

Półtalar z 1792, czyli jedno się kończy a inne zaczyna

Dziś zaproponuję delikatną kontynuację wątku wojskowego, jaki rozpocząłem w poprzednim wpisie. W sumie nie planowałem tego w ten sposób, ale przynajmniej trzy powody, które skłoniły mnie do zmiany moich pierwotnych planów. Po pierwsze przekonał mnie do tego sam fascynujący czas, który zaczyna się od rozpoczęcia Sejmu Wielkiego, który jest praktycznie niewyczerpaną studnią interesujących wydarzeń, historii i ciekawostek. Aż chciałoby się te opowieści kontynuować i przy okazji opisu kolejnych monet Stanisława Augusta Poniatowskiego - układać je w jakieś mikro cykle. Drugim powodem jest to, że „ w tygodniu” trafiłem na bardzo ciekawe materiały z tego okresu, które będę mógł z łatwością wykorzystać w dzisiejszym artykule. A trzecim i decydującym jest to, że akurat w ostatnich dniach miała miejsce sprzedaż tytułowej monety, a jest to jak się później okaże numizmatyczna ciekawostka warta osobnego potraktowania, podkreślenia i odnotowania. Tym samym kontynuuje dziś moje „przy muzyce o sporcie” w wersji dla amatorów monet SAP i opiszę kolejną ciekawą historię z naszej historii w II połowie XVIII wieku przy okazji zbadania półtalara z 1792 roku. Będzie się działo, zatem do dzieła! A na zachętę, drobna ilustracja dzisiejszych wydarzeń J
Mamy rok 1792, w Polsce Sejm Wielki obraduje już ponad trzy lata i uchwala coraz to nowe reformy. Sąsiednie kraje patrzyły na procesy odbywające się u nas z wielka rezerwą. Szczególnie w Konstytucji 3 Maja upatrywano wielkie zagrożenie dla interesów okolicznych monarchii. Nawet przychylne nam wówczas Prusy, obawiały się rozprzestrzenienia idei rewolucji na wzór francuski i widziały nasz kraj, jako realne zarzewie buntu. Ogłoszenie niepodległej Polski i zniesienie rosyjskich wpływów oczywiście bezpośrednio wymierzone było w Rosję i właśnie caryca szukała sposobu na odkręcenie sytuacji. Okazja nadarzyła się już niebawem, Rosja w 1792 roku zakończyła bieżące konflikty zbrojne i podpisała traktaty pokojowe z Turcją i Finlandią. Sytuacja z korzystnej dla Polski zmieniała się o 180 stopni. Wojska rosyjskie z frontu tureckiego ciągnęły bezpośrednio w stronę polskich granic. Katarzyna II nie zamierzała dłużej tolerować polskiej niesubordynacji i zamierzała nas przykładnie ukarać. Na Prusy nie mogliśmy realnie nigdy liczyć i to nie tylko z powodu ich zaangażowania w wojnę z rewolucyjną Francją, ale generalnie ten sojusz był groźny dla Rosji tylko na papierze. Żeby nie kusić losu Rosjanie dogadali się z Prusakami i uzyskali od nich zapewnienie, że w zamian za kolejne części naszego kraju, prusacy nie podejmą żadnych działań wspierających polski opór przeciwko rosyjskiej interwencji. Tak szybko i sprawnie caryca przygotowała sobie pole do działania. Trzeba tez wiedzieć, że w rozumieniu rosyjskim wkroczenie ich wojsk w nasze granice nie było „wojną”. Wojnę to można toczyć z jakimś wrogim, niepodległym i niezależnym państwem, a my wówczas zdaniem Rosjan nie zasługiwaliśmy na takie epitety. Jak nie wojna, to, co? Była to, interwencja zbrojna w obronie pogwałconych przez Konstytucje 3 maja swobód polskiej szlachty sygnowana przez Konfederacja Targowicką. O Targowicy napisze bardziej obszernie w kolejnych wpisach o monetach z tego okresu, zatem teraz ograniczę się tylko do powyższego zdania. Dnia 18 maja 1792 wojska rosyjskie przekroczyły granice naszego kraju. Rosja skierowała na nasz teren dwie armie w sile około 100 tysięcy doświadczonego wojska.

W tym czasie w Polsce władza była dostatecznie poinformowana i zorientowana polityce międzynarodowej oraz z orientowana w rosyjskich planach. Niestety wiedza to jedno a realna siła wojskowa to drugie. Król, jako zwierzchnik wojska, może nie znał się na bezpośredniej walce, ale już na organizacji znał się dobrze. Jeszcze w styczniu zlecił ministerstwu wojny opracowanie planu obrony kraju i rozkazał hetmanowi Branickiemu powołanie milicji do wsparcia obrony. A wojsko? Pomimo tego, co pisałem w ostatnim wpisie o ustanowieniu 100-tysiecznej armii, proces był w toku. W tym czasie kraj dysponował około 60-cio tysięczną armią, która co ważne nie miała praktycznie żadnego doświadczenia w boju a jej wyposażenie pozostawiało wiele do życzenia. Siły wojskowe przed konfliktem, prezentuje w tabeli poniżej.

Zatem stosunek sił był niekorzystny i raczej nie skłaniał do optymizmu oraz wiary w nasze wojsko. Sztab wojskowy otwarcie twierdził, że nie ma żadnych szans na skuteczne odparcie Rosjan. Mimo to trwały prace zwiększające nasze szanse. Sejm również w tym czasie pracował bardzo aktywnie, dania 16 kwietnia wznowił obrady i podjął działania wspierające obronę ojczyzny, takie jak poszerzenie władzy królewskiej, jako wodza armii oraz zgodę na pożyczkę celową w wysokości 30 milinów złotych w Holandii. 18 maja 1792 poseł rosyjski Bułhakow wręczył polskiemu ministrowi spraw zagranicznych Chreptowiczowi deklaracje informującą jednostronnie o rosyjskiej interwencji. Oczywiście w deklaracji Rosjanie powoływali się na obronę odwiecznych praw szlacheckich, które jawnie pogwałciła Konstytucja 3 maja. Tym samym próbowali nieumiejętnie odsunąć od siebie odpowiedzialność za wypowiedzenie tej wojny. A zatem wojna!.Nasi możni i światli rodacy zdawali sobie sprawę z braku realnych szans na obronę, ale zdaniem władz całą nadzieję trzeba było mieć w tym, że nasza intensywna obrona będzie, choć trochę skuteczna by przedłużyć walkę a wtedy otworzą się szanse w rokowaniach i dyplomacji. W tym samym czasie sejm uchwalał kolejne uchwały i dekrety, w tym stan wojenny i odezwę do powszechnej obrony ojczyzny w obliczu zagrożenia niepodległości. Znamienite jest to, że dnia 26 maja Stanisław August, jako zwierzchnik sił zbrojnych wydał rozkaz do swojego wojska, który kończył się mocnym zdaniem, cytuję: „Dzieci, albo żyjmy niepodlegli, albo gińmy wszyscy z honorem”. Musze powiedzieć, że nie spodziewałem się takiego postawienia sprawy na ostrzu noża, bo to trochę nie w stylu króla, ale widocznie chciał zagrzać niedoświadczone wojsko do boju i zadbać o odpowiednią motywacje. Ale czy to wystarczyło i podziałało?

Rosyjskie plany ataku były proste i zakładały, szybki marsz w głąb kraju i atak z wielu flanek, co miało przynieść okrążenie naszych sił a w efekcie ich kapitulacje. Wstępne polskie plany defensywy autorstwa Branickiego były dla króla nie do przyjęcia. Hetman był zdania, że nie zdoła obronić ziem litewskich i postanowił skoncentrować się na obronie Korony a dokładniej nawet samej stolicy. Zasadnicze ustalenia przyjęto na radzie Wojennej, na której na dowódcę obrony Litwy powołano ks. Ludwika Wirtemberski a dowództwo wojsk Korony objął ks. Józef Poniatowski. Wojska koronne zgrupowały się w rejonie Bracławia a na Litwie zamierzano bronić Wilna, Mińska i Kowna. Generał Kościuszko raczej krytycznie oceniał wyposażenie sił zlokalizowanych w Koronie, szczególnie brakowało doświadczonych żołnierzy, armat i amunicji oraz koni. Tym czasem jak wspomina Józef Sułkowski na naszej drugiej armii na Litwie brakowało w sumie wszystkiego, bo była znacznie mniejsza i gorzej wyposażona.

Dnia 18 maja 1792 roku, rosyjskie siły przekroczyły Dniestr i rozpoczęły marsz w głąb kraju. Nie będę się jednak w tym artykule koncentrował na szczegółach kampanii (zachęcam do lektur materiałów źródłowych wymienionych na końcu wpisu) tylko przejdę od razu do pierwszej z bitew, jakie przeszły do historii. Równo miesiąc po wkroczeniu Rosjan, 18 czerwca 1792 roku po Zieleńcami (teren dzisiejszej Ukrainy), polskie oddziały pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego pokonały najeźdźców pod dowództwem generała Herkulesa Markowa. Rosjanie natknęli się na oddziały generała Zajączka i błędnie oceniając, że jest to samotny oddział zaatakowali. Polacy mieli jednak silne odwody w postaci oddziałów Poniatowskiego i Kościuszki. Po początkowym chaosie i stratach, udało się zewrzeć szyki i wprowadzić do walki przybyłe posiłki. W wyniki zmasowanego ataku polskiej piechoty pod dowództwem samego Poniatowskiego, udało się rozbić 11-sto tysięczny korpus Rosjan i zmusić go do odwrotu. Dobrze spisała się również nasza artyleria, która bardzo pomogła w złamaniu rosyjskiego ataku. Zwycięstwo odbiło się szerokim echem, był to pierwszy sukces militarny młodej armii i pokazał, że nasze wojska mogą stawiać skuteczny opór. Sukces bardzo ucieszył naszego dobrego znajomego, wodza i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który maksymalnie starał się wykorzystać ten fakt w swojej propagandzie. Dla wielbicieli historii mennicy warszawskiej oraz amatorów falerystyki mamy tu dodatkowy smaczek związany w tym zwycięstwem i teraz właśnie przejdę płynnie do tego tematu.

W historii naszego kraju aż do czasów I Rzeczypospolitej nie funkcjonowała żadna instytucja orderu lub odznaczenia wojskowego. Co prawda król Stanisław August Poniatowski już wcześniej wprowadził odznaczenia produkowane w mennicy warszawskiej, wręczane za długoletnią służbę wojskową (18 lat służby w regimencie), ale nie były to w domyśle odznaczenia za cnoty stricte wojenne. Idea powołania specjalnego odznaczenia wojskowego przywędrowała z innych europejskich armii, w których taki order już wówczas funkcjonował. Na wniosek księcia Józefa Poniatowskiego, jego stryj król ustanowił order Virtuti Militari (łac. męstwu wojskowemu), który w miał być wręczany za szczególne męstwo wojskowe i to nie tylko oficerom (jak było w innych armiach), ale również zwykłym żołnierzom, aby podnieść morale naszego wojska. Pomysł królewski przekuto w czyn i 15 czerwca 1792 mennica w warszawie wykonała pierwsze odznaczenia. Pierwsze medale zostały wymyślone przez samego władcę, który w liście do swojego bratanka pisze, cytuję „Przyszło mi do głowy przesłać rodzaj medali owalnych, które z jednej strony mieścić będą moje imię, a z drugiej napis „Virtuti Militari”, a które będzie można nosić, tak jak krzyże orderu Marii Teresy, na wąskiej wstążce podobnej do wstążki orderu Św. Stanisława. Będą to medale srebrne dla szeregowych, a złote dla oficerów”. Dalej król pisał, „Jeżeli czas i okoliczności pozwolą, ustanowię instytucję formalną orderu wojskowego. Teraz z największym pośpiechem wysyłam Ci 20 medalów złotych, oznaczonych dewizą Virtuti Militari, dla znaczniejszych oficerów, którzy odznaczyli się w ostatnich bitwach obecnej kampanii. [...] Jest was 16 wymienionych na załączonym wykazie, ale ponieważ może się zdarzyć, iż znajdzie się jeszcze kilku, już zasługujących na tę odznakę, dodaję przeto jeszcze 4 dla tych, których nazwiska mi wskażesz. Przesyłam Ci nadto 40 medali srebrnych dla niższych oficerów i prostych żołnierzy, których nazwiska mi nadeślesz…” Pierwsza wersja orderu wyglądała jak na zdjęciach poniżej i nie jest podobna do dzisiaj obowiązujących wzorów. Pierwotnie order miał kształt owalny, na awersie był napis "SAR" (łac. Stanislaus Augustus Rex) zwieńczony koroną królewską, a pod monogramem - dwie gałązki palmowe. Na rewersie wygrawerowano dwuwierszem napis "VIRTUTI MILITARI".  Poniżej zdjęcia orderów wzór dok 1792 oraz wersja z dolutowanym uszkiem i wstęgą,

Jako pierwsi otrzymali ten order 15 uczestników zwycięskiej bitwy pod Zieleńcami. Dopiero po pierwszym nadaniu król i władze podjęli działania nad oficjalnym usankcjonowaniem tego odznaczenia, bo do tego czasu była to można rzecz trochę „prywatna inicjatywa” króla. Odpowiednie dokumenty, takie jak statut i kapitułę opracowano tuz przed upadkiem I Rzeczpospolitej a całość prac dokończono już w konspiracji, co ciekawe ustalono, że order można będzie otrzymać wyłącznie za
wybitne zasługi i jest przyznawany jedynie podczas wojny. Order wymyślony przez króla został zakazany przez rosyjskie władze, które zdelegalizowały odznaczenie i groziły konsekwencjami osobom, które się z nimi obnoszą. Z drugiej strony order w ówczesnej formie był trudny do noszenia na mundurze i żołnierze sami dolutowywali sobie uszka żeby go lepiej zawiesić i wyeksponować.Dopiero później zaczęto zamawiać sobie indywidualnie miniaturki orderów w postaci krzyży na czarno-niebieskich szarfach. Ta moda się przyjęła i już na przełomie sierpnia i września 1792 roku zmieniono jego wygląd poprzez nadanie mu kształtu krzyża, który przetrwał, z pewnymi modyfikacjami, do dnia dzisiejszego. Dla kompletu informacji trzeba dodać, że w okresie panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego od chwili ustanowienia orderu do utraty niepodległości, przyznano go aż 526 żołnierzom. Odznaczenie produkowane było w mennicy warszawskiej, jest, więc tu styczność z naszymi numizmatycznymi pasjami. Jeśli kogoś interesuje niezwykła historia tego odznaczenia, to polecam filmową relację z odczytu dr. Łukasza Koniarka, jaki odbył się w wrocławskim oddziale Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego pod koniec 2016 roku. Link do tej, niemal godzinnej relacji na zakończenie wpisu. 

A teraz już tylko numizmatyka, słowem wracamy do monety. Dziś bohaterka nie byle jaka, bo ostatni półtalar Stanisława Augusta Poniatowskiego. Moneta piękna i rzadka wybita zaledwie w 186 egzemplarzach. Taki niski nakład sprawia, że jest to oczywisty łakomy kąsek dla miłośników monet SAP i wszelkich kolekcjonerów. Dla mnie wciąż jest celem do zdobycia J.  Oprócz analizy samej monety bardzo interesujące jest sam fakt wybicia tego nominału po kilku latach przerwy. Musiał być do tego jakiś konkretny powód, którego jeszcze nie znam. Taka krótka seria, zaledwie 186 sztuk, wygląda na jakąś dodatkową inicjatywę menniczą. Do czegoś konkretnego musiano potrzebować tych półtalarów, gdyż do uzyskania tylu sztuk wystarczyło przebicie mniej niż 9 marek srebra (dokładnie 8,91 o wadze 2,08 kilograma czystego srebra). Drugim interesującym faktem jest sam stempel, jakim tę monetę wykonano. Proszę spojrzeć na zdjęcie fragmentów rewersu monety z tego rocznika z zaznaczonymi detalami.

I co my widzimy? Tak, definitywnie w dwóch miejscach mamy do czynienia ze poprawionym stemplem. W pierwszym z zaznaczonych miejsc możemy dojrzeć poprawki w inicjałach. Jest dobrze widoczne, że pod literami M.V. skrywa się jakiś inny napis. Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że są to inicjały poprzedniego intendenta mennicy Efraima Brenna. Czyli na stemplu były litery E.B., które zostały poprawione na M.V. oznaczające mennicę w Warszawie. Weźmy teraz drugi element, datę monety. Spod cyfry „9” w dacie 1792 wygląda cyfra „8”. Pozostałe cyfry w dacie wyglądają nienagannie. Czy znaczy to, ze użyto stempel półtalara z poprzedniego rocznika, w którym bito ten rodzaj monety, czyli z 1788? Z pewnością mamy do czynienia ze stemplem, który nie był dedykowany i wykonany specjalnie dla rocznika 1792. Umieszczenie na nim inicjałów Brenna świadczy o tym, że narzędzie wykonano jeszcze za jego życia. Jak pamiętamy, chociażby z mojego wpisu o złotówce z, 1792 w której mincmaistrowi poświęciłem sporo uwagi Efraim Brenn umarł w marcu 1792, ale jego inicjały zniknęły ze złotówek już w trakcie 1791. Zatem nałożenie liter M.V. na poprzednie inicjały nie daje nam informacji, kiedy wykonane były stemple, ale za to możemy założyć, że stało się to, kiedy jeszcze Brenn był zdrowy. Więcej wniosków wyciągniemy z drugiego elementu – daty. Skoro spod „9” wyłazi nam „8”,, to możemy założyć że stemple przygotowane zostały w latach 80-tych. Oczywiście mamy tu do czynienia z moneta wykonana w ramach II ustawy menniczej, czyli datę wykonania stempla możemy zacieśnić od 15 marca 1787 (data wejścia w życie nowej stopy menniczej) do końca roku 1788. Tylko w tym zakresie dat, istniałoby uzasadnienie wykonania stempla do półtalara zgodnego z II reformą menniczą, z inicjałami E.B. i z datą 178, gdzie zostawiono wolne miejsce na nabicie ostatniej cyfry daty, czyli w tym przypadku 8 lub 9. Nie wiedziano wtedy, że w 1789 nie będzie wybijać się półtalarów. Stempel jest bardzo podobny (jak nie identyczny) do tego z 1788, stąd zapewne został wykonany właśnie w tym roku. Takie przygotowywanie stempli „na zapas” było standardem pracy w mennicach i bardzo często stosowano taki sposób pracy szczególnie dla monet grubych. Na koniec ciekawostka, stemple talarów wybitych w 1792 zostały przerobione w podobny sposób i maja te same cechy poprawek, co omawianych dziś półtalarów.

Ok., a teraz przejdźmy już do opisu tej ekstremalnie rzadkiej monety, wybitej jednym (poprawianym) stemplem w nakładzie 186. Nie znajdziemy w tym roczniku różnorodności wariantów, zatem sam opis jest prosty jak budowa cepa J

PÓŁTALAR  SAP 1792

31.b – jedyna odmiana
Awers: napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers: napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (M.V.) COLONIENS. 1792. 
Nakład odmiany = 186 egzemplarzy
Stopień rzadkości = R5
Plage 371, Kopicki 2449

Stopień rzadkości R5 wyznaczony w katalogu Kopickiego i powielany w kolejnych publikacjach, należy uznać za wyznaczony poprawnie. Znam tylko dwie monety z tego rocznika i obie wykorzystałem przy analizie i przygotowania się do napisania tego artykułu. Jako że moneta jest bardzo poszukiwana i z uwagi na osiągane ceny może występować tylko w tych „najlepszych kolekcjach” pozwolę sobie przytoczyć ceny, jakie trzeba było zapłacić żeby ja zdobyć. Poniżej zestawienie trzech aukcji, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku lat i są na ten temat dane w sieci.
Rok
Aukcja
Ocena stanu
Cena w PLN
2011
Niemczyk
I-
115 000
2016
Heritage
AU53 (I-,II+)
36 900
2017
Allegro
AU53 (I-,II+)
55 877

Co ciekawe moneta z 2016 i 2017 to ta sama sztuka. Jak widać rok temu kupił ją jakiś inwestor, który zdecydował się po roku rozstać ze swoim egzemplarzem. Można założyć, że poprzedni właściciel musiał szybko odzyskać zainwestowaną gotówkę i był zdesperowany lub pełen wiary w wartość swojej monety. W końcu nie ogląda się, na co dzień takich wybornych egzemplarzy monet SAP, sprzedawanych na aukcji na popularnym portalu i to bez ceny minimalnej. Prawie 20 tysięcy złotych zarobku, to kwota nie do pogardzenia, ale może to być jednak złudne. Pamiętajmy i przestrzegajmy kolejnych potencjalnych inwestorów numizmatycznych, że na rynku już tak jest, że w tym samym czasie jak jeden zarobi to inny musi stracić. Kto się nie zna na monetach, lub tego do końca nie przemyślał i nie jest na takie straty gotowy… to radzę, raczej bardziej standardowe inwestycje (ziemia jest zawsze w cenie). Ja, jako zwykły kolekcjoner w każdym razie poczekam z zakupem tego półtalara na lepszą, a najlepiej „wyjątkową” okazje cenową. A że się „kiedyś” tego doczekam to statystycznie udowodnione, … więc „prawie pewne” J

Jeśli ktoś by miał jeszcze jakieś wątpliwości, co do etymologii dzisiejszego tytułu, to wyjaśniam, co mi się kołatało w głowie. To oczywiste nawiązanie do wydarzeń, jakie rozegrały się właśnie w 1792 roku, które starałem się dziś przybliżyć. Ostatni półtalar SAP (coś się kończy) i ustanowienie najwyższego odznaczenia wojennego Virtuti Militari (cos się zaczyna). Na dziś to już wszystko, dziękuję za doczytanie do tego momentu.

A i jeszcze pytanko… jak ktoś ma do sprzedania tego półtalara w „wyjątkowo okazyjnej cenie” (takiej dla zbieracza a nie inwestora) to zawsze zapraszam do kontaktu. J Na sam koniec obiecany film z wykładu o orderze Virtuti Militari (nagranie trwa 49 minut). Film ma na razie zaledwie 20 wyświetleń (z tego pewnie ze 3-4 moje), zatem liczę na wzrost popularności zarówno tego filmu jak i kanału Youtube wrocławskiego PTN, bo zawsze warto wiedzieć więcej. J

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem zdjęcia archiwum Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyk, archiwum aukcji Allegro, ze strony Heritage Auction, portrer króla autorstwa Józefa Wemera z 1764 roku i plakat filmu „1920 Bitwa Warszawska” wyszukane przez google grafika oraz mapa sytuacyjna wojny 1792 z Wikipedii. Pisząc o początkach wojny polsko-rosyjskiej oraz o ustanowieniu orderu Virtuti Militari korzystałem z informacji dostępnych w internecie. Pierwszym źródłem był wyżej zamieszczony film PTN z wykładem dr.Łukasza Koniarska, drugim publikacja  a kolejnymi były strony poświęcone tym wydarzeniom, jak: Muzeum Histori Polski LINK , o-historii.pl LINK oraz strona Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari LINK. Cześć i chwała bohaterom! 

Tabelę o stosunku sił wojskowych „Polsko-rosyjsko wojna w obronie konstytucji” autorstwa Tadeusza Rawskiego z Przeglądu Historyczno-Wojskowego z 2012.

6 komentarzy:

  1. Z tego co wiem jest do sprzedania ten pierwszy sprzedany w historii na wcn-ie

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę o linka do tej oferty [nie żebym miał go od razu kupić :-) ], bo ja go jakoś w żadnej ofercie na WCN-ie nie widzę, a może tylko nie potrafię znaleźć...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że pomylił się Pan odnośnie proweniencji półtalara sprzedanego w 2017 roku. Sprzedający (Sergiusz Stube) twierdzi, że jest to sztuka z aukcji u Niemczyka z 2011 roku (http://allegro.pl/poltalar-koronny-1792-mv-sap-ngc-au53-rrr-i6659041259.html#thumb/3).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuję za komentarz.
    Przed napisaniem artykułu sprawdziłem numery slabów i ta z oferowana ostatnio na Allegro ma taki sam numer jak na aukcji Heritage https://coins.ha.com/itm/poland/poland-stanislaus-augustus-1-2-taler-1792-mv-au53-ngc-/a/3044-31377.s . Co nie oznacza, że pan Sergiusz nie ma racji, bo całkiem mozliwe że wszystkie 3 aukcje to ten sam egzemplarz. W sumie bym sie nie zdziwił :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem możliwe, zastanawiająca byłaby wtedy zmiana wartości tej monety. Czyżby w 2011 roku ktoś słono przepłacił?

    OdpowiedzUsuń
  6. Stawiam, że tak mogło być.
    Jak mogę tylko, staram się zniechęcać i w pewnym sensie ustrzec od błędu wszelkiego rodzaju inwestorów. Odwlec ich od bezrefleksyjnego lokowania środków w prawdziwą numizmatykę. Tu pojęcia "tanio", "drogo", "zarobił" i "przepłacił" nie istnieją (chociaż sam ich czasem nadużywam), bo wszystko jest bardzo umowne i opiera się o pasje. Takiego czegoś, osobom nastawionym na szybki/pewny zarobek to ja nie polecam...

    Są za to bardzo udane i nowoczesne bulionówki, które można brać na kg + co minutę notowanie ceny metalu = to jest dopiero sport dla prawdziwego inwestora.

    OdpowiedzUsuń