niedziela, 21 sierpnia 2016

Jubileuszowe katalogi WCN – barwne opowieści z faktami w treści

Dziś proponuje temat leżący na pograniczu dwóch obszarów moich zainteresowań, mianowicie literatury numizmatycznej oraz aukcji monet. Wracam do tematu i pisze tekst, jaki zaplanowałem sobie napisać już sporo czasu wcześniej. Jednak jakoś nie mogłem się do tego zabrać mając wiele innych priorytetowych tematów nowych wpisów w zanadrzu. Wiem, że literatura to ważna część naszego hobby i mojego bloga. Sama w sobie jest nieodłącznym elementem każdego pasjonata i amatora monet. Każdy pewnie w większym lub mniejszym stopniu dysponuje swoją biblioteczką składająca się z pozycji, dzięki którym rozwija siebie i systematyzuje wiedzę, – bo przecież nie samym kolekcjonowaniem monet żyje człowiek.  Ja miałem szczęście spotkać się z dwoma pozycjami, które być może nie każdy od razy zdefiniuje, jako książki a co za tym idzie, jako wartościowa literatura. Wpis ten służy, więc temu, żeby pokazać jubileuszowe katalogi WCN w innym świetle i zachęcić do sięgnięcia po tą lekturę, bo naprawdę jest tego warta. Więc z takimi to uczuciami siadam, aby w końcu opisać te katalogi i wykreślić ten temat z listy „66 tematów do napisania na blogu”, jaką sobie wstępnie sporządziłem zanim zamieściłem tu swój pierwszy wpis. Grunt to mieć plan J

Jako człowiek nowoczesny, żyjący w XXI wieku nie jestem wielkim fanem katalogów aukcyjnych w formie papierowej. Co do zasady nie zbieram ich i nie kolekcjonuje. Jednak i tak mam ich kilkanaście. Są to z reguły egzemplarze, jakie otrzymałem gratis od organizatorów aukcji, jako zachęta do mojego ewentualnego udziału w licytacjach. Słowem – normalny marketing. Jestem za to miłośnikiem aukcji, jako takich, no i co za tym idzie również katalogów aukcyjnych w formach informatycznych. Katalogów, które traktuje, jako dane zapisane w plikach, na twardych dyskach komputerów, które zawsze są „pod ręką”, stanowią idealna bazę zdjęć i opisów monet i co najważniejsze, – które mogę sobie przywołać jednym kliknięciem komputerowej myszy, bo one grzecznie czekają w gotowości do użycia. Takie katalogi lubię najbardziej, zdigitalizowane. Pewnie to z wrodzonej wygody a może czasy są takie…. Wiem, że to trochę profanacja, bo „dawniej” katalog aukcyjny dla amatora numizmatyki był ważnym źródłem wiedzy, stąd traktowany był z należytą powagą. Dziś już jednak nie wiele zostało z tamtych minionych czasów. Informacja, choć z reguły powierzchowna za to jest bardzo dostępna.A teraz musze przeprosić za to, co napisałem powyżej. Są w tym wszystkim jednak wyjątki od reguły i pozycje warte swojej ceny. Istnieją, bowiem takie katalogi jubileuszowych aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, które tak naprawdę nimi nie są gdyż spełniają o wiele więcej funkcji niż tylko suche informowanie o kolejnych pozycjach na kolejnych aukcjach. Pierwsze, co je odróżnia to objętość. Są to najczęściej „grube knigi” i wyraźnie odróżniają się na półce od standardowych katalogów (tu mam na myśli katalogi WCN). Najważniejsze jednak różnice są dwie, jedna to idea a druga to autor. Idea, która przyświeca zaproponowaniu nam amatorom numizmatów, wzbogaconej formy uczestnictwa w wydarzeniu, jakim jest aukcja oraz zachęcenie wybitnych znawców tematu, żeby rzucili swoją „naukową robotę” i napisali katalog aukcyjny. Dwa razy w ostatnim czasie udało się zespołowi WCN wydać pozycje jubileuszowe. Do opisania mam zatem dwie znaczące pozycje literatury numizmatycznej. 

Idąc chronologicznie, pierwszą pozycją, jaką pragnę tu przywołać jest katalog wydany w Warszawie w 2012 roku z okazji jubileuszowej, 50 aukcji WCN. Pozycja nosi bardzo ciekawy tytuł główny: „Podobna jest moneta nasza do urodnej panny”. Po tytułem następuje rozwinięcie i dopełnienie, które przybrało formę: „Mała historia pieniądza polskiego, napisał Borys Paszkiewicz a zilustrowało i wydało, jako katalog swej 50 aukcji Warszawskie Centrum Numizmatyczne”. Tytuł w sumie sam w sobie opisuje już większość, czego możemy się spodziewać po tej pozycji – to będzie pozycja przekrojowa.  Zatem na tym etapie (wstępie) są dwie kwestie do poruszenia, po pierwsze etymologia tytułu głównego a po drugie osoba autora. Może najpierw, co znaczy ten intrygujący tytuł, jaka to nasza moneta jest podobna i do jakiej urodziwej panny? Już w pierwszym zdaniu wstępu autor wyjaśnia, co nie co, zatem nie będę pozował na znawcę tematu, tylko pozwolę sobie zacytować autora, który to pięknie formułuje. „Podobna jest moneta nasza do urodnej panny, macierzyńskim staraniem ułożonej i wykształconej… - te słowa Jan Długosz (1415-1480) włożył w usta swojego patrona, kardynała Zbigniewa z Oleśnicy (1389-1455), a możliwe, że pochodzą z rzeczywistej wypowiedzi tego kontrowersyjnego księcia Kościoła. Co prawda, uzasadniały wtedy one wezwanie – zawsze aktualne – do odpowiedzialnej polityki monetarnej, ale dziś kolekcjonerowi i badaczowi monet uświadamiają również, co innego – piękno dawnej monety, nawet tej, której przy wybiciu poskąpiono owej troskliwości, sprowadzonej do czystego znaku. Bo wszystkie one, miedziane, srebrne i złote, rzadkie i pospolite monety, towarzyszyły naszym przodkom w dobrych i złych chwilach, a dziś ich zbieranie odsłania przeszłość naszych narodów i wspólnego niegdyś państwa. Nierzadko otwiera takie rozdziały tej przeszłości, które słabo są oświetlone innymi źródłami. Kolekcjoner monet, otwierając katalog aukcyjny, wyrusza więc w podróż po dawnym świecie – częściowo dobrze znanym, ale czasem, zaskoczony, spotyka zupełnie nieoczekiwane, niezwykłe pejzaże….” I jak? Mądrego to i przyjemnie jest posłuchać, piękny wstęp, znakomitego autora do niezwykłej pozycji, która z katalogiem aukcyjnym jest tylko z nazwy. Gwarantowany wysoki poziom tej pozycji w głównej mierze zależy od autora. Pozwolicie, że teraz słówko na ten temat.

Prof.dr.hab. Borys Paszkiewicz jest profesorem Zakładu Archeologii Historycznej w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor jak sam zaznacza specjalizuje się w numizmatyce średniowiecznej i nowożytnej, ale zapoznając się z ogromnym dorobkiem publikacji naukowych, widać, że mimo mocnego osadzenia w średniowieczu - chętnie wychodzi w swoich publikacjach po za ramy swojej specjalizacji. Już samo zapoznanie się z lista pozycji, których Pan Borys jest autorem/współautorem jest lekturą historyczną. Proszę sobie wyobrazić (lub samemu sprawdzić link WYKAZ PUBLIKACJI ),że przez 40 lat od roku 1974 do roku 2014 – autor popełnił 757!!! publikacji. Tak, że samo wymienienie ich i wyliczenie, zajmuje 32 strony tekstu w PDF. Zatem mamy do czynienia z prawdziwym znawcą o niepodważalnej renomie i wiedzy. Namówienie go, zatem do napisania opisywanego katalogu jubileuszowej 50 aukcji jest moim zdaniem wielkim sukcesem zespołu WCN. Sukcesem, na który zapracowali przez lata budując swoja renomę oraz charakter bardziej mecenasów a nie pospolitych handlarzy (oby jak najdłużej). Wydaje mi się (patrząc na to obiektywnie z boku), że taki układ autor – mecenas jest czymś unikalnym, co warto pielęgnować i powielać w przyszłości. Kończąc akapit poświęcony autorowi, chce tylko podkreślić, że z szacunku dla autorytetu i osoby, nie będę starał się dalej opisywać i interpretować twórczości Pana profesora.  Każdy z nas, amatorów historii polski królewskiej ma zapewne swoje ulubione pozycje autora w swoich numizmatycznych biblioteczkach.

Wracając do samej książki. Pięknie wydana i oprawiona na 233 bogato ilustrowanych stronach opisuje barwnie i przystępnie całą historię polskiej monety. Książka ułożona chronologicznie, została podzielona jest na 3 główne rozdziały: Średniowiecze, Nowożytność oraz Wiek XIX i XX. Każdy z tych głównych tematów zawiera kilkanaście podrozdziałów, które opisują niezwykle ciekawie najważniejsze zagadnienia związane z danym okresem. Trzeba dodać, że delikatnie uwidacznia się „konik” autora, bowiem na okres średniowiecza przypada najwięcej opisanych tematów. Nie ma to jednak złego wpływu na całość pozycji, ponieważ na każdy z trzech głównych okresów jest poświęcona podobna ilość stron. Autor snuje swoją niezwykła opowieść, zmieniają się czasy, władcy i ilustrujące opowieść monety. Bardzo naturalnie na tym tle łączą się z treścią i komponują walory wystawione do sprzedaży na aukcji, które są tak nie nachalne wyeksponowane, że czasem zapominamy, że to katalog i zagłębiamy się w niezwykłą historię. Nie są to jednak żadne bajeczki dla grzecznych dzieci.  Mamy pozycje kompletną. Z jednej strony pozycja zawiera dużo wiedzy i informacji a z drugiej strony przyjazna narracja autora sprawia, że książka zaciekawia i wciąga czytelnika. Tym samym poleciłbym tę książkę każdemu lubownikowi monet, nawet osobom niezbyt doświadczonym, które chcielibyśmy zainteresować numizmatyką lub nawet samą „tylko” historią polski. Słowem – „pod choinkę” jak znalazł J

Jeśli chodzi o tematy związane z mennictwem Stanisława Augusta Poniatowskiego, to chociaż nie jest to główny temat książki to jednak mamy tu wiele smaczków, które mógłbym żywcem zerznąć i wkleić do swojego bloga J Nie, nie zrobię tego ale przysięgam, że będę częściej korzystał z jubileuszowych katalogów WCN konstruując swoje wpisy. Okres mennictwa SAP opisany jest po części w dwóch podrozdziałach okresu Nowożytności. W podrozdziale 8, zatytułowanym „Naylepszego Króla zbawienne intencye” (1748-1772), autor charakteryzuje mennictwo za czasów panowania Augusta III jednak nie brak w nim odniesień do następującym po nim okresie SAP. Szczególnie wiele informacji możemy tam znaleźć o sytuacji, jaką pozostawił „Naylepszy Król” swoim następcom, jest tam również opisany (muśnięty tylko) wątek pruskich fałszerstw z tego okresu. Podrozdział kończy szczegółowym opisem pierwszych lat mennictwa okresu SAP. Mamy tu tez kilkanaście opisów intersujących monet srebrnych oraz ich dobrych zdjęć. Dla mnie osobiście najważniejsze w tym podrozdziale był pokazanie fałszywej pruskiej złotówki z 1767 roku z aukcji WCN 43/521. W opisie zdjęcia tej monety autorzy umieści opis „przypuszczalne fałszerstwo pruskie”, ale pamiętam ile to w 2012 roku znaczyło dla mnie. Był to jeden ze znaków i przesłanek dla mnie żeby bliżej się tym tematem zainteresować. Drugi podrozdział książki obejmujący monety Stanisława Augusta Poniatowskiego nosi tytuł „Miedź przez swój ciężar przykrość wojskowym w marszach sprawuje” (1773-1806). Świetny tytuł i mimo że jako amatora srebrnych monet SAP może nie trafia mnie w „dziesiątkę” to intryguje na tyle, żeby się z tym tekstem zapoznać. Nie trzeba długo czekać, na stronie 163 mamy ładne zdjęcia talara z 1792 roku (auuuu jak bym chciał go mieć, ale mogę tylko zawyć i sobie pooglądać). Jest to jeden z najrzadszych roczników talarów SAP i cena wywoławcza 20.000 złotych dobrze o tym świadczy J. Pozostaje dla mnie tylko w strefie marzeń i rozważań w stylu: ”jak tu się wzbogacić jednocześnie gardząc chamstwem i złodziejstwem?”. Przyznacie, że trudna sprawa J Na razie nie mam na to odpowiedzi, ale jeszcze nad tym pracuje J. Dalej mamy dobre znajome z mojego bloga, mianowicie ładną złotówkę z 1790 roku oraz srebrne 10 groszy miedzianych z 1790 roku. Potem kolejne dwa talary – kiedyś, obiekt moich westchnień –talar targowicki z 1793 oraz ostatni talar SAP z 1795 roku. Na koniec złotówka z 1795 roku i 6 groszówka z 1794. A wszystkie te monety obejmuje misternie utkana sieć opowieści o czasach i mennictwie ostatniego króla. 

Znamienita i ważna jest sama końcówka pozycji, czyli ostatnia 230 strona. Jak widać autor tak ja (dopiero się staram się to robić) na blogu lubi jak doczyta się jego publikacje do końca J  Na wyżej wymienionej ostatniej stronie autor opisuje w kilku dosłownie zdaniach aktualne wyroby kolekcjonerskie. Daje tam wyraz swojego stosunku do tzw. monet kolekcjonerskich opatrzonych nominałami zupełnie oderwanymi od ceny, za jaką sprzedaje je NBP. Określa je, jako „serie handlowe”, które nie maja wiele wspólnego z numizmatyką, jaką zna i kocha. Jako aktualny członek TPZN (Towarzystwo Przeciwników Złomu Numizmatycznego, link do forum znajdziecie w zakładce linki) podpisuje się pod tym obiema rękami. Wisienką na torcie jest jednak finalne rozwinięcie sentencji użytej w tytule i objaśnienie, „co jej autor miał na myśli”. Nie powiem jak się to kończy i co tam jest napisane, zapraszam żeby każdy przekonał się o tym we własnym zakresie. Warto mieć tę pozycje w swojej bibliotece, – co starałem się powyżej udowodnić. Musze dodać na koniec, że pozycja przez ostatni rok była „praktycznie nie do zdobycia” jednak WCN dodrukował jakąś ilość i aktualnie jest na stanie w sklepie WCN. Boże, ja chyba naprawdę powinienem wystąpić o jakieś prowizje J Ech ci entuzjaści….

Nie chciałem pisać aż tyle, ale jakoś samo wyszło, więc bez zbędnych ceregieli zabieram się za drugą pozycje jubileuszową z tegorocznej aukcji. Ponownie mamy do czynienia z książką zrodzoną na podobnej do wyżej opisanej idei. Tym razem wspólnie będziemy czcić 25 rocznicę działalności Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. Trzeba nam wiedzieć, że aukcja 65 była rzeczywiście jubileuszowa i nietypowa. Wystawiano na sprzedaż zaledwie 61 starannie wyselekcjonowanych numizmatów. Pierwszy raz spotkałem się z taka formą sprzedaży. W zamyśle zespołu WCN było to prawdopodobnie wydarzenie z cyklu „Numizmatyka przez duże N” dla osób/firm/sponsorów (niepotrzebne skreślić) dysponujących odpowiednią dużą porcją wolnej gotówki. Nie przeszkadza to jednak zapoznać się nam ze szczególnym katalogiem tej aukcji, który jest dostępny dla każdego za symboliczną jak na nasze hobby kwotę. Ok. a teraz do rzeczy. Katalog jubileuszowej aukcji nr 65 nosi tytuł „Piękno monety polskiej” a dalej następuje rozwinięcie: „Opowieść o władcach, artystach i symbolach”. Autorem tej publikacji jest dr.Witold Garbaczewski.

Na początek oddajmy głos autorowi, który tak w słowie wstępnym charakteryzuje swoja publikacje: „Piękno monety polskiej – tytuł w zasadzie banalny. Jednak im bardziej próbowałem znaleźć jakaś oryginalniejszą formę, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że „pierwsza myśl najlepsza”. Bo tytuł ten zawiera w sobie wszystko, co w niniejszej publikacji chciałem zawrzeć. Piękno – zarówno zewnętrzne, przejawiające się mistrzostwem wykonania stempla, jak i wewnętrzne, czyli treść – nieraz bardzo głęboką, – jaka kryje się w mało interesującej z pozoru kompozycji. Moneta z kolei rozumiana jest tutaj w szerszym sensie, nie tylko jak wykonany najczęściej ze złota, srebra czy miedzi krążek, ale również, jako pieniądz papierowy, przy czym podejście takie wydaje się historycznie uzasadnione, bo przecież „monetą narodowa polską” nazywane były bilety skarbowe Rządu Narodowego w okresie Powstania Styczniowego. Główną osia narracji są tutaj obiekty oferowane jubileuszowej aukcji warszawskiego centrum Numizmatycznego (dobrane do nich zostały subiektywnie, co ciekawsze monety i banknoty, które pojawiły się w ofercie tej firmy w 25-letnim okresie jej istnienia). Stąd reprezentowane są tu również medale, co jednak zwiększa tylko jak sadzę, wartość publikacji, gdyż medale, jak wiadomo, z monetami niejednokrotnie ściśle się wiążą, czy to osoba wykonującego stemple artysty, czy tez specyficzna ikonografią. W książce takiej jak ta ich obecność jest, zatem w pełni usprawiedliwiona, chociaż ograniczenia objętościowe i czasowe warunkujące jej powstanie sprawiły, że medalierstwo zostało tu omówione bardzo skrótowo.” I co, zachęcająco to brzmi, no nie? 

Teraz nastąpi krótka cześć poświęcona autorowi tej publikacji. Autor dr.Witold Garbaczewski jak sam przyznaje (nie ma się przecież, czego wstydzić J) jest wykształconym historykiem sztuki, który od 20 lat pracuje, jako numizmatyk. Fajna praca nie ma, co tylko pozazdrościć J. Autor jest kuratorem Gabinetu Numizmatycznego Muzeum Narodowego w Poznaniu. Szukając w sieci więcej informacji na temat autora natknąłem się na liczne publikacje, w tym wiele bardzo intersujących o mennicy w bydgoskiej oraz historii tego miasta. Dopiero później dotarło do mnie, że prawdopodobnie Pan Witold tak jak ja jest z Bydgoszczy!  Zatem ziomal. To, co w trakcie moich poszukiwań wydarzyło się później to już historia z pogranicza SF. Zaciekawiła mnie ta Bydgoszcz i pociągnąłem wątek odnajdując zdjęcie autora. Sięgnąłem jednocześnie do zakamarków swojej pamięci i przypominałem sobie, że 25 lat temu usamodzielniając się i opuszczając ukochane bydgoskie Osiedle Leśne znałem chłopaka z długimi włosami, który nazywał się dokładnie tak jak autor. Znałem to mało, ja mieszkałem z nim w jednej klatce wieżowca J. Od razu przypomniał mi się z rozrzewnieniem okres szkoły, gitar, młodzieńczego buntu i …tanich win (mniam mniam J, człowiek to miał kiedyś gust). Ten temat wymaga jeszcze pogłębienia, ale może się okazać, że autor jest osobą, którą znałem, z którą straciłem kontakt ćwierć wieku temu. Od tego czasu przeprowadzałem się jeszcze z 10 razy, więc trudno jest pielęgnować korzenie i znajomości, ale sami przyznacie, że to ciekawa historia. Coś jak w telenoweli, kiedy leciwy Leonsjo dowiaduje się przypadkiem, że jego zona jest babcią jego matki?  brrrr (poleciałem za daleko J). Wracając po raz kolejny do naszego autora. Nie ważne czy mnie zna, czy nie – ważne jest to, że mamy tu do czynienia z kolejnym autorytetem numizmatyki polskiej. Gwarantuje to odpowiedni poziom pozycji a jeśli dodamy do tego skłonność do licznych dygresji, (co widać w cytowanym przez mnie wstępie) obiecuję kolejną ciekawą wyprawę w czasy dano minione, które tak kochamy.

Cóż więcej można dodać. Słowem kolejny uznany autorytet pozyskany do współpracy z WCN. Współpracy z owoców, której korzysta całe środowisko miłośników numizmatyki polskiej. Książka tak samo jak poprzednia wydana jest bardzo starannie, zawiera 211 stron bogato ilustrowanych zdjęciami monet. I to nie tylko zdjęciami 61 sztuk oferowanych na tej jubileuszowej aukcji, ale tak jak powyżej napisał autor – zdjęciami wielu pięknych monet oferowanych na aukcjach w 25-leciu WCN. Autor we wstępie stwierdza, że książka była pomyślana, jako swoista druga część (dosłownie: druga kwatera w dyptyku) wcześniej opisanej publikacji Borysa Paszkiewicza. Mimo wielu podobieństw różni się jednak sposobem spojrzenia autora i tematami, na jakie obaj autorzy położyli swoje akcenty. Tym samym nie wystarczy mieć w bibliotece tylko jedną z opisanych przez nie pozycji. Dopiero dwie obok siebie tworzą spójna całość, takie jest moje zdanie i tego się będę trzymał.  Z czego zatem składa się ta publikacja. Otóż podobnie jak poprzednia, została podzielona na trzy sporych rozmiarów rozdziały. Rozdziały poprzedzone skromnym wstępem nazwanym „Numizmatyka i sztuka, czyli wprowadzenie”. Pierwszy rozdział to „Średniowiecze, czyli romanizm i gotyk”, drugi „Nowożytność, czyli od renesansu do klasycyzmu” a ostatni trzeci: „Wiek XIX i XX, czyli od stylu empirie do współczesnych eksperymentów artystycznych”. I co, już po tytułach na pierwszy rzut oka widać, czym się różnią oba opisane katalogi. Mimo analogii w opisywanych okresach (historia polski, jaka jest każdy widzi), to w tym katalogu mamy wizje historyka sztuki, który poszukuje numizmatycznych smaczków w analogiach do opisywanych okresów w sztuce, artystach i charakterystycznych dla nich numizmatach. Znajdziemy w tej publikacji wiele nowych i interesujących informacji o korelacji pomiędzy okresem, w którym monety były wytwarzane a otoczeniem i ludźmi, którzy je tworzyli. Takie spojrzenie było dla mnie nowością i mogę napisać, że nowością niezmiernie ciekawą i zajmującą. Po lekturze tej pozycji miałem wiele refleksji i trochę inaczej spojrzałem na monety. Już nie jak kolejne numery w katalogu, ale swoiste dzieła sztuki świadczące o epoce, której były częścią.

Ok., teraz sprawdźmy, co autor miał do powiedzenia amatorom okresu SAP i czy dowiemy się czegoś nowego o mennictwie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na stronie 133 autor zaczyna opowieść o interesującym nas okresie. Bardzo szczegółowo jak na historyka sztuki przystało koncentruje się na charakterystyce portretów królewskich, określając styl przedstawienia ostatniego króla, jako „według zasad klasycystycznego puryzmu” i opisując, co odróżnia go od wcześniejszych barokowych form wyrazu. Wszystko to charakteryzuje na podstawie dobrze nam znanego talara z 1788 roku opisanego na moim blogu. Trzeba powiedzieć, że pomimo częstego ślęczenia i porównywania detali w celu szukania odmienności w stemplach monet, nigdy aż tak detalicznie nie zastanawiałem się nad tym i czytając opis autora nie jedna klapka w moim umyśle, nie jeden trybik zaskoczył na swoje miejsce. Jak mogliśmy przewidzieć autor oprócz monet skupia się także na czasach i ludziach – w tym przypadku na medalierach, artystach, których myśl i umiejętność przekazana została na stemple. Drugą srebrną monetą, której styl został dokładnie scharakteryzowany w książce jest talar targowicki 1793 rok. Talar, który w rzeczy samej był jedyną srebrną monetą SAP sprzedawaną podczas tej aukcji. Można, więc stwierdzić, że tu autor jakby „z obowiązku” zajął się tym walorem, jednak zrobił to mistrzowsko i ze smakiem wyjaśnił niuanse i kruczki wyróżniające tą, trzeba przyznać specyficzną formę talara. Sam talar w stanie I wystawiony został za 20.000 złotych, trzeba przyznać, że piękna sztuka. Podsumowując, okres mennictwa SAP opisany został na 10 stronach. Może nie jest to wiele, ale przecież obiektywnie trzeba stwierdzić, że to pozycja jest przekrojowa i poświęcona jest całości numizmatyki polskiej. Zakładam że autor spokojnie mógłby napisać odrebna publikacje poświęcona tylko numizmatyce okresu SAP, sami przyznacie że materiału na takie działo nasz ostatni król i mennictwo podczas jego panowania pozostawiła aż nadto.

Na koniec autor opisuje (więcej i bardziej przychylnie) monety kolekcjonerskie i obiegowe z okresu PRL i aktualne. Nie ocenia samej idei zbierania monet kolekcjonerskich, ale koncentruje się głównie na walorach artystycznych szukając trendów w bieżącym medalierstwie krajowym. Nie jest to moja bajka, ale i tak zapoznanie się z tym materiałem pozwala wyrobić sobie zdanie na temat.

Podsumowując oba katalogi podkreślę jeszcze raz, to, co przewijało się przez większość powyższego tekstu - to nie są katalogi aukcyjne. To są wartościowe książki, które moim zdaniem powinny zajmować swoje miejsce w biblioteczce numizmatycznej amatorów mennictwa polski królewskiej. I to dosłownie, bo nawet taki zdeklarowany amator SAP jak ja, który temat monet polski królewskiej traktuje wybiórczo i sztywno (przypomnę: tylko srebrne monety koronne SAP) znajduje w nich ogromny potencjał i liczne pokłady wiedzy na tematy, o których albo wcześniej nie wiedziałem albo moja wiedza była marna jak występ naszych pływaków na olimpiadzie. Katalogi jubileuszowe Warszawskiego Centrum Numizmatycznego są warte każdej minuty czasu poświęconego na ich przeczytanie oraz każdej złotówki wydanej na ich zakup. To prawdziwe perełki, dla których monety są ważną ilustracją opisywanych dziejów a same pozycje aukcyjne pełnią jedynie rolę drugoplanowego tła do opowiadanej historii. Serdecznie polecam te pozycje zarówno doświadczonym i świadomym miłośnikom numizmatów jak, i poczatkującym amatorom tej dziedziny sztuki. Nie ma to jak od razu uczyć się na dobrych wzorcach. To tyle, pozdrawiam i dziękuje każdemu, kto doczytał do końca J

We wpisie wykorzystałem zdjęcia książek z mojej prywatnej biblioteczki. Wpis nie stanowi reklamy (na mojej stronie nie ma reklam), napisany został wyłacznie z pasji i skierowany jest generalnie do osób dysponujących rozumem i wolną wolą J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz