sobota, 15 października 2016

Władysław Terlecki "Mennica Warszawska", czyli monografia pióra bohatera.

Ostatnio moje wpisy było trochę monotematyczne. Pisałem wszystko praktycznie tylko o monetach. Co prawda starałem się żeby było ciekawie, ale ile można pisać pod rząd o odkryciach nowych odmian monet, wariantów monet albo o fałszerstwach monet. Czas na chwile zostawić te numizmatyczne poszukiwania i wrócić do korzeni, do literatury… Wiemy przecież ile informacji o czasach dawno minionych, w tym wypadku SAP - czerpiemy właśnie z tego źródła i jak wielką odgrywa ono rolę w budowaniu solidnych fundamentów naszej wiedzy. Nie żyje przecież już dawno nikt, kto widział, ani nikt, kto zna i pamięta interesujący nas okres panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Nie ma filmów, zdjęć ani nagrań z tego czasu. Zatem odpowiednio docenić należy źródło, które zapełnia „czarną dziurę kosmosu naszej ignorancji” (moje J). Dziś czeka nas odcinek z gatunku literatura.

Żyjemy w czasach, w których praktycznie każdy okres z historii Polski został już w miarę dokładnie opisany. O okresie SAP i samym królu powstało również wiele interesujących pozycji. Te moim zdaniem najbardziej wartościowe i warte uwagi będę w miarę możliwości i czasu, po kolei zdejmował z bibliotecznych półek, przecierał z kurzu zapomnienia i wyjmował na światło dzienne pokazując je na blogu. Słowem - przybliżał. Tym razem zaproponuje książkę niezwykle ważną, można by nawet rzec kluczową jak elementarz dla każdego z nas, który śmie nazywać siebie miłośnikiem polskiego mennictwa II połowy XVIII wieku. Otóż dziś naszym tematem przewodnim będzie monografia autorstwa Władysława Terleckiego „Mennica Warszawska”. Książka, tyle kultowa, co historyczna. Książka historyczna, bo wydana dla uczczenia dwusetnej rocznicy powstania mennicy, staraniem Polskiego Towarzystwa Archeologicznego przez wydawnictwo Ossolineum w 1970 roku. Historyczna, bo jako jedyna opisuje pełne dzieje dwustu lat istnienia mennicy warszawskiej od chwili jej organizacji w 1765 roku do czasów PRL w 1965. O tym, że książka jest „kultowa” świadczy też to, że wcale nie jest tak łatwo dostępna i nie można jej kupić ot tak „wchodząc sobie z ulicy”. Trzeba jej pragnąć, poszukiwać, aż w końcu namierzyć jakiś ładny acz używany egzemplarz i dopiero wtedy można ją zdobyć. Ja swoją „Mennicę Warszawską” szukałem prawie pół roku, nie tylko w intrenecie, ale również w antykwariatach oraz u ulicznych handlarzy varsavianistów (tak, są tacy J). Książkę udało mi się zdobyć w internecie. W tym roku podczas wakacji sięgnąłem po nią kolejny raz i zabrałem ze sobą na wakacyjne górskie wędrówki, gdzie popołudniami przy czeskim piwku "Bernard" delektowałem się zarówno napojem jak i wpaniałą lekturą. Obok zdjęcie z wakacyjnych wojaży J

Jak bardzo ta pozycja jest przydatna do zgłębiania wiedzy o numizmatach SAP wie każdy, kto miał już z nią coś do czynienia. Ta książka, to pełna i przekrojowa monografia, która już na wstępie dotyka mocno interesujących nas czasów SAP a potem opisuje kolejne niezwykłe i barwne dzieje mennictwa w Warszawie. Zaczynamy klasycznie od reformy monetarnej z 1765 roku i założenia mennicy. Potem podążamy z biegiem czasu przemierzając czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego, potem Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego. Następnie dowiadujemy się o roli zakładu podczas Powstania Listopadowego oraz o tym jak radził sobie pod okiem zaborcy i jak doprowadzono do jego czasowej likwidacji. Potem po 50 latach niebytu mennica rozpoczyna działanie w czasach II Rzeczpospolitej, następnie losy wojenne i dochodzimy do końca historii osadzonej w mennicy PRL., Co ciekawe razem z czasami zmienia się sama mennica i to zmienia w pełnym tego słowa znaczeniu. Ja, jako zdeklarowany bydgoszczanin, przyzwyczajony jestem do mennicy bydgoskiej, którą znam i sporo o niej wiem. Mennica ta „zawsze była w jednym miejscu”, na wyspie w centrum miasta. Z grubsza wiadomo gdzie, bo do dziś istnieje ulica o nazwie Mennica oraz muzeum w pozostałościach po jej dawnych budynkach. Zupełnie inaczej było w Warszawie. Tam pierwsza mennica została stworzona jak typowa prowizorka w budynkach które przez kolejne lata powoli, krok po kroku były adaptowane do pełnienia funkcji zakładu produkującego monety. Następnie w skutek burzliwych dziejów, mennica kilkakrotnie zmieniała swoje adresy i lokalizacje w Warszawie. Była przez jakiś czas nawet u mnie na warszawskiej Pradze, czego w sumie jeszcze do niedawna zupełnie nie byłem świadomy. A wraz z adresem zakładu zmieniała się Polska, zmieniali się ludzie i ich maszyny oraz systemy monetarne i zawierające je monety. Taką to historię w telegraficznym skrócie opowiada ta książka.

Trzeba zaznaczyć, że pozycja jest niezwykle bogata w źródła i bibliografię, która w jednym miejscu skupia wszystko to, co już kiedyś w dawnych czasach o tej mennicy napisano. Mamy tam, zatem jako źródła podstawowe pozycje opisujące okres XVIII wiecznego mennictwa w postaci książek Korzona, Ryszarda, Kornatowskiego, Plage czy też opracowań Schroedera i Puscha. Jednak oprócz tej gamy podstawowych autorów mamy tez wiele innych źródeł, tych trudno dostępnych, odkurzonych z archiwów, z akt dawnych instytucji czy też z wydawnictw zagranicznych. Czytając, na początku można odnieść wrażenie, że materiałów dotyczących osiemnastowiecznej mennicy nie jest zbyt wiele, a jeśli już są to raczej niezbyt odkrywcze. Coś jakby powielone i przytoczone poprzez zacytowanie części wyrwanych z innych książek wyżej wymienionych autorów. Jeśli ktoś zna te pozycje, może odnieś nawet początkowo wrażenie deja vu, że „gdzieś już to wszystko czytał”. To trochę prawda. Źródła z okresu SAP są znane, policzalne i trudno odkryć lub przytoczyć coś zupełnie nowego. Jednak zgromadzenie ich w jednym miejscu i okraszenie ciekawym komentarzem, często z punktu widzenia pracowników mennicy - jest cennym doświadczeniem. Siłą tej pozycji są też inne wartości. Po pierwsze technika. Autor, o którym opowiem w dalszej części - bo to ekstremalnie ciekawa postać, był inżynierem, długoletnim współpracownikiem mennicy. Nie dziwi, zatem fakt, że opisując początkowe lata powstania mennicy położył duży nacisk na organizacje zakładu i jego techniki mennicze. Dzięki temu możemy w sumie po raz pierwszy dowiedzieć się i prześledzić to, jak zdaniem autora wyglądał cały cykl produkcyjny od zdobycia surowca po wytworzenie gotowego produktu. To bezcenna wiedza, która rzuca nowe światło na wiele aspektów bezpośrednio związanych z charakterem monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. Amatorom numizmatyki nic nie zastąpi tej odrobiny technicznej wiedzy, na postawie, której można wyrobić sobie własne zdanie chociażby na temat tego jak mogły powstać niektóre błędy, które teraz współcześnie określamy mianem odmian i zbieramy przepłacając na potęgę.  Ja osobiście wiele skorzystałem i każdemu polecam.

Co więcej, dużo informacji o mennictwie czasów SAP możemy się dowiedzieć również z kolejnych rozdziałów, które poświęcone są, co prawda późniejszym okresom, ale mamy tę korzyść, że autor dość często odwołuje się w nich do historii – a historia to bardzo często są właśnie interesujące nas czasy XVIII wieczne. Żeby długo nie szukać, to tylko jeden przykład z wielu dostępnych w monografii. Otóż w rozdziale dotyczącym działania mennicy w okresie Królestwa Polskiego mamy bardzo ciekawy wątek dotyczący nagłej konieczności modernizacji parku maszyn (wprowadzenia maszyn parowych) w celu zwiększenia skali i poprawę jakości produkcji. Produkcji, która nie przystawała już wówczas do „nowoczesnych czasów”, bo była prowadzona na sprzęcie i zasadach pamietającym początki mennicy. Mamy tam przy okazji podane, które cechy monet produkowane „jak za czasów SAP” nie spełniały tych nowych standardów i dzięki temu możemy poznać kawałek wiedzy z „naszego podwórka”. Takich odniesień i porównań jest więcej, stąd przy okazji możemy dowiedzieć się czegoś ciekawego również o interesującym nas okresie. Kolejnym mocnym punktem tej pozycji są ilustracje, zdjęcia oraz tabele i zestawienia. Ilustracje i zdjęcia są tyle cenne, co niespotykane w innych pozycjach i ja osobiście wielokrotnie dzięki tej książce po raz pierwszy miałem okazje zobaczyć historyczne budynki mennicy, nieistniejące dziś lokalizacje oraz szereg ciekawy dokumentów związanych z mennictwem. Jednak największa estymą wśród kolekcjonerów cieszyły się zawsze tabele i zestawienia z tej książki. To duży materiał umieszczony na końcu pozycji, na którym autor podaje do wiadomości poszczególne systemy monetarne, dane metryczne, informacje o stopach metali oraz nakłady produkcji. Dawniej, kiedy nie było jeszcze aktualnych publikacji, to materiał zawarty w tabelach z książki Terleckiego był jednym z najważniejszych źródeł poznania dla amatorów i badaczy monet polskich wytworzonych w Warszawie. Po czasie stwierdzono też, że jest tam kilka błędów i pomyłek, które zostały dostrzeżone i sprostowane w nowych publikacjach i na forach amatorów numizmatyki. Jednak i tak jest to materiał niezwykle cenny, w którym w jednym miejscu mamy najważniejsze dane systemów monetarnych obowiązujących w danym okresie. Wypada dodać, że są tam wszystkie dane dotyczące kolejnych reform monetarnych obowiązujących za panowania Stanisława Augusta poniatowskiego, więc dla amatorów mennictwa SAP wiedza z gatunki „niezbędna”.

Na koniec, została nam wisienka na torcie, czyli sam Pan autor. Postać niezwykła, biografia bogata i ciekawa, jak z sensacyjnego filmu… a do tego bardzo mocno związana z nasza pasją. Mamy tu z jednej strony obraz bojownika o wolność ojczyzny. Patriotę uczestniczącego kolejno w wojnie z bolszewikami, w kampanii wrześniowej 1939 a potem działającego w konspiracji AK i walczącego w Powstaniu Warszawskim. Z drugiej strony widzimy historyka, wielkiego miłośnika i kolekcjonera monet, inżyniera pracującego w mennicy, kustosza jej zbiorów a wreszcie osobę, która była jednym z założycieli Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Jakby było mało, to dodatkowo okazuje się, że to właśnie Władysław Terlecki w czasie II wojny światowej z narażeniem życia uratował najcenniejszą część zbiorów polskich monet historycznych z muzeum mennicy przed wywiezieniem ich przez nazistów z Warszawy oraz wraz z innymi patriotami zorganizował przechowanie ich do końca wojny. Nie będę pisał własnej wersji tej niesamowitej historii, tylko poniżej przytoczę fragment pióra mgr Jadwigi Fraczek znaleziony na stronie częstochowskiego oddziału PTN, którego Pan Władysław Terlecki jest patronem. 

Proszę przeczytać, co to za wybitna postać:
„Władysław Terlecki, syn znakomitego polskiego numizmatyka Ignacego Terleckiego, urodził się 4 stycznia 1904 roku w Kerczu (Kercz – miasto na Ukrainie w Autonomicznej Republice Krymu, nad Cieśniną Karczańską). Zmarł 24.10.1967 roku w Warszawie. Inżynier budownictwa lądowego, doktor historii, numizmatyk, autor wielu prac z zakresu numizmatyki. 
Władysław Terlecki już, jako student czynnie uczestniczył w ruchu numizmatycznym, a w 1924 roku został sekretarzem Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Przed II Wojną Światową pełnił funkcję kustosza Gabinetu Numizmatycznego Mennicy Państwowej. Podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia uratował cenne zbiory mennicze Gabinetu Numizmatycznego przed grabieżą i wywiezieniem do Niemiec. W końcu września 1939 roku, kilka dni po kapitulacji Warszawy, skarbce, magazyny i zbiory Gabinetu Numizmatycznego zostały zaplombowane. Przez kilka kolejnych miesięcy okupant nie interesował się zbiorami. Tak było do połowy roku 1940, kiedy to do stolicy przybył Kajetan Muhlmann, znawca sztuki, który to miał się zająć konfiskatą najcenniejszych zabytków i dzieł sztuki z terenów Generalnej Guberni. Muhlmann wydał rozkaz zgromadzenia najcenniejszych eksponatów Gabinetu Numizmatycznego, celem przewiezienia ich do III Rzeszy. 
Władysław Terlecki musiał wykonać rozkaz i przez kilka dni wraz z innymi pracownikami mennicy wyjmował z gablot najcenniejsze eksponaty i pakował je w skrzynie. Podczas pakowania udało się schować pod gablotami kilka najcenniejszych stempli z okresu stanisławowskiego i tym samym ocalić je przed wywiezieniem. Pozostałe stemple, monety zapakowano w kilkanaście skrzyń, zabito gwoździami i zaplombowano. Gotowe czekały na wyjazd z mennicy. Wówczas to Terlecki wpadł na pomysł ocalenia zapakowanych już eksponatów. Plan był prosty: należało wykorzystać kilkuminutową nieobecność Muhlmanna, otworzyć skrzynie, wyjąć cenne przedmioty i zapakować do skrzyń niewiele warte głównie niemieckie medale. 
Akcja ta wymagała ogromnej odwagi, zimnej krwi i ścisłej współpracy wielu osób. Swoją pomoc deklarują m. in. Marta Kizewetter, Stefan Skórzyński, Zygmunt Terecha i Paweł Mystkowski – wszyscy byli pracownikami mennicy. Akcję wyjmowania najcenniejszych przedmiotów przeprowadzano parokrotnie przez kilka dni. Ostatniego dnia – tuż przed wyjazdem – zamykając ostatnią skrzynię, Terlecki o mały włos nie został nakryty. Kiedy plombował ostatnią skrzynię, nagle wszedł Muhlmann. Terlecki z kamienną twarzą odpowiedział, że sprawdzał, czy wszystko jest prawidłowo zamknięte. Niemiec uwierzył i wyjechał z Warszawy w przeświadczeniu, że w skrzyniach znajdują się wszystkie najcenniejsze eksponaty Gabinetu Numizmatycznego. Prawda była nieco inna.
Przez kolejne tygodnie podstępem wynoszono ocalone monety i stemple z terenu mennicy, aby znaleźć im bezpieczne miejsce na czas wojny. Początkowo cały skarb znajdował się przez około dwa miesiące w piwnicy Marty Kizewetter przy ulicy Miedzianej 15. Jako, że Kizewetter była pracownią mennicy, Terlecki doszedł do wniosku, że wszystko należy przenieść do osoby będącej poza kręgiem podejrzeń. Skarb przeniesiono do mieszkania Anny Szemiothowej – kustosza Muzeum Narodowego w Warszawie. Zbiory u Szemiothowej przy ulicy Byczyńskiej 7 przeleżały blisko pół roku. To jednak na dłuższą metę nie była bezpieczna kryjówka. Pod osłoną nocy w pełnej konspiracji zakopano skarb na terenie posesji. Ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że ani Szemiothowa, ani Terlecki (tylko oni wiedzieli o miejscu zakopania skarbu) nie przeżyją wojny, dodatkowo wtajemniczono we wszystko profesora Lorentza – dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Po zakończeniu wojny Władysław Terlecki poinformował o zakopanym skarbie władze państwowe i wskazał miejsce jego zakopania. Po wnikliwych poszukiwaniach odkopano wszystkie eksponaty. Dziś wszystkie najcenniejsze eksponaty ocalone w 1940 roku można oglądać na wystawie w Gabinecie Numizmatycznym Mennicy Polskiego. Stanowią one trzon wystawy. Są cennymi pamiątkami narodowymi o niezwykłej wartości naukowej i numizmatycznej. 
Władysław Terlecki był też aktywnym bojownikiem (w randze porucznika PS „Metody”) o niepodległość w szeregach Armii Krajowej. Podczas Powstania Warszawskiego był zastępcą Dowódcy Oddziału Bezpośredniej Osłony Dowódcy Powstania. 
Po wojnie Władysław Terlecki stanął do odbudowy Mennicy Państwowej, a w latach 1945-1946 pełnił funkcję jej dyrektora. Był wśród pierwszych inicjatorów wskrzeszenia Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego. W 1950 roku został prezesem Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego, by po połączeniu z Polskim Towarzystwem Archeologicznym objąć wiceprezesurę Zarządu Głównego. Jemu m.in. zawdzięcza Warszawa odbudowę swoich zabytków, zajmował, bowiem przez długie lata stanowisko naczelnego inżyniera Pracowni Konserwacji Zabytków. Władysław Terlecki poświęcał się w dużej mierze pracy organizacyjnej i popularyzacji numizmatyki. Rozdawał szczodrze swoją ogromną wiedzę. Emanował wspaniałą energią i imponującym budowanie pisemnych pomników, a swój czas poświęcał sprawom Towarzystwa konferencjom, odczytom i sprawom organizacyjnym, bez załatwienia, których nie byłoby ruchu numizmatycznego. Zasłużył się dobrze kulturze narodowej, zasłużył się dobrze numizmatyce polskiej” 
Biuletyn Numizmatyczny nr 28 W-wa, grudzień 1967.

Teraz wiedząc już, z kim mamy do czynienia i jak wielkie są zasługi autora na polu obrony dziedzictwa narodowego i numizmatyki, muszę dodać, że inaczej patrzę na jego dzieło. Widzę w nim już nie tylko opis dziejów zakładu produkującego monety okiem inżyniera, ale dostrzegam między wierszami ogromną miłość do ojczyzny i pasję do numizmatyki. Mennica Warszawska pamięta swojego bohatera, poświęciła Władysławowi Terleckiemu kilkanaście okolicznościowych wyrobów w postaci medali oraz serie monet. Nie znam zbyt dokładnie nowoczesnych wyrobów kolekcjonerskich mennicy, ale jestem pewien, że wielu czytelników wie o tym znacznie lepiej ode mnie i może nawet posiada te wyroby. 
Powyżej prezentuje przykładowy numizmat z wizerunkiem upamiętniającym autora dzisiejszej książki oraz jego zasługi.

Na koniec dwie dygresje i ciekawostki. 
Po pierwsze autor mieszkał nie daleko mnie na warszawskiej Pradze, więc mogę powiedzieć, że to mój ziomek. Willę, którą wybudował w latach trzydziestych za pieniądze, jakie uzyskał ze sprzedaży zbiorów monet rzymskich, greckich i polskich oddziedziczonych po ojcu stoi na warszawskiej Pradze do dziś. Na rogu ulic Zakopiańskiej i Zwycięzców na Saskiej Kępie można zobaczyć miejsce, w którym żył i tworzył autor monografii. Powyżej zamieszczam zdjęcia prezentujące pamiątkową tablicę, jaka znajduje się obecnie na budynku oraz samą willę (chyba dobudowano piętro i trochę ją zmodernizowano od czasów Pana Władysława). To bliskie okolice Stadionu Narodowego, więc jak ktoś będzie w okolicy to może również odwiedzić to miejsce i złożyć hołd bohaterowi i guru numizmatyki polskiej.


Druga dygresja jest taka, że autor w książce dużą uwagę przywiązuje do ludzi zatrudnionych w mennicy i na końcowych stronach publikuje nazwiska wszystkich pracowników mennicy na przestrzeni wieków. Natomiast ja na tym blogu w artykule o fałszerstwach monet SAP (część 2) przytoczyłem przedwojenne zdjęcie z mennicy z okresu, kiedy znajdowała się na warszawskiej Pradze. Dodałem też do tego zdjęcia trochę niestosowny komentarz, który pasował mi wtedy do konwencji artykułu. Jak okazało się po lekturze dzsiaj omawianej książki wiem już, że fotografia przedstawia pracownice działu mennicy zwanego ówczesnie „Liczarnia”. Osiem kobiet zostało uwiecznionych na zdjęciu podczas wykonywania codziennych czynności. Dzięki spisowi pracowników mennicy autorstwa Władysława Terleckiego, osoby te przestały być dla mnie anonimowe. Co prawda nie wiem dokładnie, kto jest kim na tym zdjęciu, ale potrafię wymienić nazwiska tych kobiet. Co niniejszym czynię żeby ta wiedza nie uszła uwadze i żeby ją jakoś upowszechnić. 

I tak w liczarni w latach 1924-1939 zatrudnione były n/w pracowniczki:
Zofia Rundbaken (kierownik)
Zofia Renertowa
Helena Popowa
Zofia Szachowska
Władysława Chmielewska
Janina Fabierkiewicz
Zofia Jankiewicz
Waleria Miechowicz
Emilia Pawlikowska
Katarzyna Dydyszko
Ewa Arciszewska
Genowefa Nowicka
Ewelina Jaworowicz
Stanisława Szostak-Jaskulska

Lubię jak mi się to tak układa, że czerpiąc wiedze z różnych źródeł można ją w pewnej chwili połączyć i zobaczyć pełniejszy obraz minionych czasów. 

Na dziś to koniec. Książkę oczywiście z czystym sercem polecam każdemu miłośnikowi numizmatyki i to nie tylko amatorom czasów SAP czy samej mennicy warszawskiej J
Cześć i chwała bohaterom !

Do napisania artykułu wykorzystałem informacje i zdjęcie autora ze strony częstochowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz