piątek, 24 czerwca 2016

Stanisław Mackiewicz-Cat „Stanisław August” – recenzja to, czy już reklama?

Czymże jest zamiłowanie do monet polski królewskiej jak nie jakaś alternatywną formą zainteresowania historią naszego kraju. Każdy pewnie to z doświadczenia przyzna, że wiedza o obiektach naszego zainteresowania jest cnotą, którą należy pogłębiać i w sobie rozwijać. Jednak gruntowana nawet znajomość monet, bez wiedzy o kontekście historycznym, w jakim obiegały jest wiedzą niepełną żeby nie powiedzieć powierzchowną. Idą tym mylnym tropem wystarczyłoby przecież do monety dokupić sobie pierwszy z brzegu katalog żeby pozyskać większość technicznych informacji (dane statyczne) i na tym można by naszą edukacje zakończyć.  Ja jednak rekomenduje trochę głębsze wejście w epokę i aktywnie poszukiwanie ciekawych pozycji, które by nam oczywiste przecież braki w wiedzy jakoś zabezpieczyły. Teraz, w naszych czasach wiedza dosłownie leży na ulicy, jest na wyciagnięcie ręki i wręcz jak kot się łasi zabiegając o naszą uwagę. Zatem grzechem by było z tej sposobności nie skorzystać, szczególnie, że nie trzeba jej szukać daleko. Dziś właśnie opowiem jak zrobiłem kolejny już krok w tym kierunku.

Zbieranie monet, co do zasady nie jest czynnością w praktyce wielce wymagającą od strony wysiłku i aktywności fizycznej. Ot trzeba wstać rano, ogarnąć się trochę, albumy z monetami porozkładać, pooglądać przez lupę, poszperać w literaturze, zapisać kilka zdań a potem znów wszystko złożyć i w bezpieczne miejsce odnieść… Jak widać człowiek sobie przy tym rękawów nie urwie… Zupełnie inaczej jednak się ma sprawa, gdy o wysiłek intelektualny idzie. Wiedza o monetach oraz o kontekście historycznym, w jakich występowały wymaga od amatorów numizmatyki ciągłych studiów i poszukiwań. Stawiania sobie pytań, rozwijanie kompetencji, artykułowanie śmiałych tez i późniejsza ich obrona a wreszcie, na końcu rozpowszechnianie i dzielenie się tą wiedzą. Nie jestem w tym obszarze odmieńcem i też raczej „na poważnie” interesuje się okresem, który zbieram, o czym jak mniemam doskonale świadczy to, że tutaj coś staram się o tym pisać. Skąd brać tę wiedzę? Podstawową odpowiedzią, jaka nasuwa się na tak zadane pytanie jest czytać książki historyczne, numizmatyczne, katalogi, opracowania, publikacje i prasę fachową. Czyli generalnie tzw. „czytelnictwo” jest najpopularniejszą formą poszerzania swojej wiedzy i poglądu na tematy związane z kontekstem historycznym. Zależy, co się zbiera (jak wszystko to: „Huston mamy kłopot” J) taką literaturę się wybiera. Oczywiście nie samą literaturą żyje człowiek. Na swoim przykładzie wiem, że kolejnym powszechnym dla mnie źródłem wiedzy jest też Internet. Tym samym z dużą doza prawdopodobieństwa możemy powiedzieć, że wykorzystanie innych nowoczesnych nosików informacji jest podstawą nowoczesnego podejścia do tradycyjnej formy kolekcjonowania monet.

I dziś o jednym z takich „nowych” nośników napisze w kontakcie opisu książki, jaką nie ukrywam - jestem zauroczony. Chciałbym przy okazji zareklamować i książkę, i nową jej formę. Dlaczego? Bezinteresownie, ponieważ jest to moim zdaniem podstawowa pozycja dla osób interesujących się życiem i czasami ostatniego króla polski Stanisława Augusta Poniatowskiego. Pozycja o tyle ważna, że rzuca nowe światło na decyzje, jakie podejmował nasz władca oraz okoliczności (przeważnie niesprzyjające), w jakich przyszło mu rządzić krajem. Nie bez znaczenia jest fakt, że pozycja, jaką poniżej polecam przychylnym okiem patrzy na króla i można rzec, że jest to praca, której zadaniem jest „odczarowanie” jego niekorzystnego wizerunku w świadomości społecznej. Dla mnie, jako amatora numizmatyki ostatniego króla, jest to ważne o tyle, że po pierwsze obcując z jego działami materialnymi (na przykład monety z jego wizerunkiem) czuje pozytywne emocje względem Stanisława Augusta. A po drugie, wiedząc już trochę o tych trudnych czasach - buntuje się przeciw tezom o bezdyskusyjnej winie króla i jego zdradzie, jako powodach upadku I Rzeczpospolitej – wiedząc, że była to wygodna i nośna historia w czasach walki o niepodległość. Zacznijmy od autora i od książki a potem zdradzę, jaką formę dziś polecam.

Autorem książki „Stanisław August” jest postać nietuzinkowa. Stanisław Mackiewicz – Cat moim zdaniem ma życiorys równie ciekawy jak bohater jego opowieści i pewnie doczeka się kiedyś nie gorszej publikacji o sobie niż ta o królu polski. Stanisław Mackiewicz urodził się 18.12.1896 w Petersburgu (czyli mieście w którym król Stanisław August Poniatowski bywał wielokrotnie) w rodzinie szlacheckiej herbu Bożawola. Mackiewiczowie byli na Litwie zasłużoną familią, która wydała na świat dwóch pisarzy i publicystów (autor i jego brat Józef). Ciekawostką w tym miejscu może być fakt, że ród ten został bardzo ciekawie opisany w innej książce, którą przy okazji polecam. Mianowicie Kazimierz Orłoś napisał „Dzieje dwóch rodzin. Mackiewiczów z Litwy i Orłosiów z Ukrainy. Skąd ta książka? Otóż tak się złożyło, że siostra Stanisława - Seweryna była matką znanego prozaika Stanisława Orłosia oraz babcią „jeszcze bardziej znanego” dziennikarza Macieja Orłosia, którego pozdrawiam, bo właśnie widzę go w TV (pisze ten post w czasie trwania/oglądania jednym okiem „Teleexpressu”). Przypadek? Nie sondzę ;-) Ale nie o tym, nie o tym…

Wracając do autora, Stanisław dorastał i uczył się w Wilnie. Od młodości był członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej i jako ochotnik brał udział w wojnie z bolszewikami. Po wojnie był redaktorem naczelnym Wileńskiego „Słowa”. Bardzo dużo publikował i nie krył swojej fascynacji Piłsudzkim, z którym znał się osobiście. Po śmierci marszałka ostro krytykował politykę ministra Becka oraz rząd sanacyjny, za co nawet trafił do więzienia. Tak kiedyś się za krytykę odpowiadało. Po agresji ZSRR na Polskę wraz z polskim garnizonem opuszcza kraj i udaje się do Francji. Tam współpracuje z rządem na uchodźstwie. Już wtedy jego poglądy delikatnie mówiąc można określić, jako kontrowersyjne. Zwalczał gen Sikorskiego, któremu zarzucał zbytnia spolegliwość wobec ZSRR i Stalina, niekompetencje i małą agresywność polityczną. Po upadku Francji przenosi się do Londynu i tam publikuje w tygodniku „Lwów i Wilno”. Cały czas działa w elitach emigracyjnych i w końcu zostaje Premierem rządu na uchodźstwie w latach 1954-55.  Następnie wraca do kraju w 1956 roku. Gdzie wydaje liczne publikacje w Instytucie „PAX” oraz paryskiej „Kulturze”, w których głównie krytykuje polską emigracje. W 1964 protestuje przeciw cenzurze rządu PRL, za co wytoczono mu proces, który przerwała jego śmierć. Zanany był ze swoich bardzo kontrowersyjnych sądów. Był fanem dobrego jedzenia, pojedynkowania i pięknych kobiet. Ot człowiek renesansu. Uznaje się, że pseudonim CAT zapożyczył z książki Rudyarda Kiplinga „O kocie, który chadzał własnymi drogami”. Jak widać autor naszej książki był kolorowa i nietuzinkową postacią.

Niech przemówi autor, oto kilka cytatów z różnych publikacji: 
„…my, Polacy, nie znosimy właściwych ludzi na właściwych miejscach. My nie lubimy naczelników, szefów, wodzów inteligentnych. Nawet na prezesów naszych stowarzyszeń, stronnictw, organizacji z radością wybieramy ludzi niebojowych, to znaczy pozbawionych indywidualności. Kult poczciwego durnia jest jedynym powszechnie uznanym kultem w Polsce.”

„W Polsce, ludzie boją się wypowiadać prawdę najbardziej oczywistą, jeżeli ta prawda sprzeciwia się powszechnie ulubionym bzdurstwom, którym hołduje solidarnie całe społeczeństwo”

„Wiem, że jest to ciężkie i niepopularne, ale nie należę do tych, którzy twierdzą, że patriotyzm polega na okłamywaniu polskiego społeczeństwa i utrzymywaniu go w stanie ciągłej iluzji.”


A teraz o książce. Dzieło Mackiewicza nie jest typowa biografią. Nie jest to też bynajmniej jakiś nudny i przesadnie intelektualny historyczny wykład. Książka napisana jest, jako podzielony na rozdziały zbiór opowieści i anegdot, coś jak gawęda, która składa się na obraz króla i jego arcyciekawej epoki. Wszystko to oczywiście jest okraszone bardzo żywym i soczystym językiem, pełnym ciekawostek i osobistych dygresji autora. Autor bardzo często odnosi się do źródeł historycznych, zachowuje więc pozory obiektywnej oceny, nie szczędząc przy tym nieprzychylnych sądów o innych utartych opiniach oraz innych autorach niepodzielających jego poglądów na życie i losy ostatniego króla. Bardzo ciekawe szczególnie dla miłośników monet jest to, że ni jest to tylko opowieść o królu, ale raczej o problemach polityczno-społecznych tamtego okresu. Wiele znajdziemy tam opisów wpływów zagranicznych na politykę naszego państwa, opisów postaw szlacheckich – zarówno tych zacnych jak i tych haniebnych. Jak wiemy są to sprawy bardzo ściśle powiązane z naszą kolekcjonerska pasją stąd jawi się ta historia, jako solidna kopalnia wiedzy o okresie w którym obiegały nasze umiłowane numizmaty. Kopalnia, która jednak nie idzie utartymi ścieżkami, często broni króla i tłumaczy jego wybory, lecz w niektórych sytuacjach nie cofa się przed ostra krytyką, – co sugeruje „jakiś tam„ (raczej niski) stopień obiektywizmu. Bardzo ciekawe jest tez to, że w czasach komuny, w jakich Mackiewicz pisał tę książkę Stanisław August Poniatowski był dla społeczeństwa synonimem „zdrajcy, który sprzedał swoją ojczyznę”. Więc sami przyznacie jak przeczytacie, że forma, w jakiej polemizuje z tym main-streemowym podejściem jest iście kozacka. Autor najpierw pokazuje szerokie ujęcie, tło historyczne a dopiero potem na tym tle rysuje postać króla. Trzeba przyznać, że to dobry zabieg i jeśli dobrze ukaże się rzeczywistość okresu, w którym żył i panował Stanisław August Poniatowski to niemal fizycznie czuje się, z jakimi przeciwnościami musiał się podczas swojej 30 letniej służby mierzyć. Generalnie autor stara się „odczarować” naszego króla, pokazać, co było rzeczywista przyczyna upadku naszej ojczyzny. 

Znamiennym dla mnie tematem poruszonym w tej książce (jednym z wielu pasjonujących) jest jego obiektywnie negatywna ocena Konfederacji Barskiej. Konfederacji, która do teraz oceniana jest głównie przez niewiedze i powielanie sądów, jako „ wymagający najwyższego szacunku zryw niepodległościowy”. Przez romantyków XIX wiecznych została wystawiona na piedestał, ale czy słusznie ?
Autor pisze: 
„Od konfederacji barskiej, której nie lubię i nie szanuję, od kiedy bliżej ją poznałem, narodem polskim można najłatwiej rządzić, jeśli się wszystko potępia, za żadną rzeczywistość nie bierze odpowiedzialności, zawsze się apeluje do uczuć niezadowolenia, krytyki, bezwzględnego potępienia. Anglicy mają nad nami tą wielką wyższość , że pytają zawsze: pan krytykuje, a co pan zrobiłby na ich miejscu? - U nas takie pytanie nie jest konieczne. Nasze życie publiczne to ciągła premia za całkowite poczucie nieodpowiedzialności.”

Po przeczytaniu książki (a czyta się świetnie) muszę szczerze przyznać, że osiągnąłem stan uświadomionej niekompetencji. Czyli wiem już ile nie wiem (nie wiedziałem) o procesach społeczno-politycznych dziejących się w Polsce w II połowie XVIII wieku. O ilu istotnych rzeczach, faktach i okolicznościach nie maiłem wcześniej nawet blado-zielonego pojęcia. To naprawdę daje kopa. Więcej nie zdradzę, poniżej prezentuje spis treści żeby dać pogląd o tematyce, która został opisana.

SPIS TREŚCI
I.    Wysyłam Keyserlinga, by zrobił ciebie królem
II.   Memento mori
III.  Mopsice
IV.  Partyjnik
V.   Korona
VI.  Nike, Nike, Nike
VII. Konfederacja radomska
VIII. Konfederacja barska zgubiła Polskę
IX.   "Panie Kochanku"
X.    Rejtan i Poniatowski
XI.   Paryż
XII.  Rokosz Branickiego
XIII. Duchy na strychu
XIV.  Kaniów
XV.   Sejm Wielki
XVI.  Od Konstytucji 3 maja do Targowicy
XVII. Zakończenie




Na okładce książki wydanej w formie papierowej autor napisał: 
„Przyjacielu, jeśli nie lubisz innych poglądów od tych, do których się PRZYZWYCZAIŁEŚ, to proszę Cię, nie czytaj moich książek”

Nie jest to może idealna reklama, ale widocznie autor liczył na efekt znany obecnie w marketingu, który pokazuje, że teraz właśnie takie kontrowersyjne tematy najlepiej się sprzedają. Więc nie czajcie się zbyt długo przed sięgnięciem po tę pozycje. To podstawowa wiedza o okresie i zaręczam, że nie będziecie żałowali ani minuty spędzonej nad tą książką.

Teraz forma, a właściwie format – proponuje MP3.  Tak! Posiadam własną bibliotekę, kupuje ze 25-30 książek rocznie a jednak nie przeczytałem tej książki w klasyczny sposób. Co gorsze – rekomenduje ten nowoczesny sposób z czystym sumieniem. Sprawdza się to u mnie doskonale w literaturze faktu, biografiach, beletrystyce, SF, akcji, powieściach, – czyli dla tych wszystkich pozycji jakie czytam po za numizmatyką (tam, jednak lubię dane i liczby, a więc papier rulez!).  Forma „słuchowiska” znana nam przecież na przykład z audycji Polskiego Radia ma naprawdę duży potencjał i jako heavy-user wróżę jej raczej świetlaną przyszłość. Czyta się trochę inaczej, moim zdaniem lepiej. Bo wyobraźcie sobie, że można „czytać” leżąc z zamkniętymi oczami i przezywając losy bohaterów i ich historie bez udziału wzroku, tylko rozgrywając ją bezpośrednio w swoim mózgu… To robi różnicę. Kiedy do bardzo ciekawej książki dorzucicie doskonałą interpretacje lektora (a niekiedy i zespołów aktorów oraz opracowanie muzyczne) - to sami dojdziecie do wniosku, że oto zdarzyło Wam się coś, czego Wam w życiu dotychczas brakowało – otóż tanim kosztem macie szansę obcować z prawdziwą sztuką, jaką nagle staje się połączenie tych dwóch form przekazu. W naszym przypadku to 10 godzin i 23 minuty doskonałej sztuki i rozrywki, coś akurat na tydzień pełen wrażeń J

Lektorem, który świetnie przeczytał „Stanisława Augusta” jest nieżyjący niestety już aktor Teatru Powszechnego w Warszawie - Andrzej Piszczatowski. Pan Andrzej był raczej aktorem teatralnym, ale grał też drugoplanowe role w wielu znanych filmach kinowych, telewizyjnych a nawet w popularnych telenowelach. Niewielu jednak wie, że jego ukochanym dzieckiem, w którym świetnie sprawdzał i rozwinął był dubbing. Obdarzony charakterystycznym głosem, nienaganna dykcją oraz zmysłem aktorskim był naprawdę wybitnym lektorem.

Jakie są korzyści i wymagania żeby skorzystać z pliku MP3 i posłuchać książki w interpretacji Pana Andrzeja. Nic prostszego, napisze na swoim przykładzie. Ja osobiście słucham audiobooków na telefonie komórkowym, (ale można to robić również na komputerze czy tez tablecie). Ja jednak preferuje telefon a to, dlatego że mam go zawsze przy sobie a bardzo często „czytam” w ten sposób leżąc w łóżku lub będąc w podróży. To bardzo wygodne i świetnie wycisza po szalonym dniu pogoni za wzniosłymi celami naszych korporacji. Jakie sa korzyści oprócz wygody w użyciu. Dwie istotne: pierwsza taka, ze praktycznie każdą książkę można wypróbować ściągając darmowy fragment (najczęściej 1-2 h) zanim się zdecydujemy kupić – sami przyznacie, że to świetna sprawa i bardzo często z tego korzystam (praktycznie zawsze). Druga korzyść to cena – z reguły niższa niż wydania książkowego. Trzecie – masz zawsze książkę przy sobie. Jest tych zalet jeszcze więcej, ale pozwolę żeby każdy sobie sam cos ciekawego tam odkrył J

OK., to co robimy?
1. Sprawdzamy czy telefon jest podłączony do WiFi (zalecam)
2. Ściągamy na telefon aplikacje „audioteka.pl” (za darmo)
3. Rejestrujemy się w serwisie (za darmo)
4. Wybieramy książkę, która nas interesuje – w tym wypadku „Stanisław August”  
5. Ściągamy na telefon próbkę 1h (za darmo), żeby przekonać się czy to dla nas J
6. Zakładamy słuchawki, wciskamy się w fotel, zamykamy oczy i pozwalamy, aby głos lektora rysował nam świat, w jakim funkcjonował nasz król. 
7. Po darmowej godzinie, jak nam się spodoba (nie widzę inaczej) ściągamy sobie resztę książki (wtedy dopiero płacimy)

LINK do strony: audioteka.pl

Rada praktyczna: dla nowych użytkowników serwisu audioteka.pl pierwszy audiobook kosztuje zawsze 15 złotych. Zatem aby odnieść większą korzyść to zalecam, jako pierwszą ściągnąć sobie jakąś droższa pozycje, bo nasza książka kosztuje tylko 29,70 zł.  Gdyby na przykład ktoś z Was lubił prozę Andrzeja Sapkowskiego i chciałby „wsiąknąć głębiej” w historię średniowiecznego Śląska i czasy wojen na obecnym pograniczu naszego kraju,  to bardzo polecam Trylogię Husycką. To dopiero jest uczta najwyższej jakości J Pierwszy tom trylogii nazywa się „Narrenturm” i kosztuje aż 52,90 zł, więc mozna go wykorzystac jako "ten pierwszy audiobook" i zapłacic 15 złotych.

To tyle, naprawde chciałem to krócej napisać ale chyba nie potrafię formułować zwięzłych, precyzyjnych mysli i zawsze wychodzi mi jakaś epopeja...Tradycyjnie pozdrawiam każdego, kto doczytał do końca i zapraszam do słuchania książek J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz