sobota, 29 lutego 2020

Misja zakończona, czyli jak zebrano pełną kolekcję wariantów talara „zbrojarza” z 1766.


Coś dawno mnie tu nie było… fakt i szkoda słów. Znów minął „dobry miesiąc”, a ja nie znalazłem czasu żeby zabrać się do bloggerskiej roboty. To nie do końca jest prawda, gdyż w biznesie który aktualnie rozwijam również prowadzę bloga na stronie firmowej. Można więc uznać, że „coś tam” cały czas jednak piszę, tylko niestety zmieniłem tematykę i z numizmatyki przerzuciłem się na tematy gospodarcze. Taka karma. Jest jednak pewien plus, gdyż nauczyłem się pisać zdecydowanie krótsze artykuły, stąd całkiem możliwe, że uda mi się tą nową umiejętność przenieść również na tego bloga. A to dało by mi możliwość na częstsze publikacje, bez długich dni przygotowywań i pisania epopei narodowych. Kuszące 😊. Jako element treningu, uznaje ten dzisiejszy wpis za element ćwiczebny i zakładam, że będzie zadziwiająco krótko i na temat. A więc zmiany, zmiany…

Kto z nas, miłośników starych polskich monet, nie chciałby spełnić swoich kolekcjonerskich marzeń? No chyba każdy z nas byłby "ZA" jeśli mielibyśmy to przegłosować? Czy ktoś jest przeciw, czy ktoś się wstrzymał? Nie słyszę, nie widzę… Uznaję zatem, że nie ma na tej „sali” nikogo takiego. Przegłosowane, klamka zapadła i okazało się zgodnie z przewidywaniami, że wszyscy pasjonaci jak tu siedzimy i czytamy, mamy jakieś własne numizmatyczne marzenia, które pragniemy spełnić. Znałem takiego jednego gościa z pasją, który zbierał monety na różne odmiany. Szczególnie upatrzył sobie jeden element rewersu którymi się różniły między sobą, stąd mogę śmiało napisać, że gromadził te numizmaty „na korony”. Okazało się, że brakuje mu tylko jedna jedyna korona do kompletu, po którą udał się w daleką drogę aż do Chin. Tam będąc już w Wuhan spełnił swoje marzenie. Spotkał się z brakującą "koroną", a jego pasja przerodziła się w prawdziwy wirus, którym zarażał innych napotkanych ludzi. I tak narodził się korona-wirus (to wersja nie oficjalna, której próżno dziś szukać w rządowych dziennikach). Nasz bohater, to tak zwany „pacjent 0”, który niestety nie przeżył tej przygody i nie ma go już dziś z nami. Jednak wiemy, że ostatnia korona jaką dołączył do kolekcji była szczególna i taka jakaś taka "dziwnie zielonawa". Co dokładnie widać na ilustracji poniżej.

OK, wiem wiem, ta choroba to poważna sprawa. Uznałem jednak, że nie ma co się hamować i jak jest okazja, to nawet w numizmatycznym tekście zawsze warto poruszyć jakiś aktualny temat. To taki żart na czasie, który miał wprowadzić nas w temat pasji do kolekcjonowania zaraźliwej jak przysłowiowy koronawirus. Zebranie kompletu koron nie posłużyło wymyślonemu zbieraczowi koron, jednak poniżej udowodnię, że istnieją również bardziej pozytywne przykłady. Są bowiem pośród nas kolekcjonerzy, którzy skompletowali już swoje zbiory (a przynajmniej ich części) i cieszą się nadal dobrym zdrowiem. I właśnie o jednym takim miłośniku numizmatyki i jego niezwykłym komplecie monet z okresu SAP będzie dzisiejszy tekst.

Oczywiście marzenia mamy różne, tak samo jak różnorodne są obszary naszych numizmatycznych zainteresowań, gromadzonych monet i pomysłów na zbiory. Na tym polu podzielił by te marzenia, na realne do zrealizowania w okresie „za naszego życia” i takie bardziej ambitno-teoretyczne, które roboczo można określić, jako „pobożne życzenia”. W obszarze różnorodnej i kilkuwiecznej numizmatyki z okresu Polski Królewskiej można przecież do tworzenia prywatnego zbioru podchodzić na wiele sposobów. Najczęściej zbieramy po prostu wszystkie interesujące nas monety. A jeśli przy okazji jesteśmy miłośnikami tego całego okresu, to czyni zamknięcie zbioru praktycznie nieosiągalnym. Można oczywiście podejść do zadania budowania kolekcji bardzo ambitnie, poświęcając na to zadanie wiele czasu i środków, jednak  nawet mając majątki porównywalne z arystokratycznymi rodami Potockich, Czartoryskich czy Czapskich takie zadanie aktualnie wydaje się mało realne. Im się onegdaj nie udało zebrać pełnego zbioru monet Polski Królewskiej, to i nam się teraz pewnością nie uda. Czy znaczy to, że nie warto próbować? No, nie. W numizmatyce jak w miłości, najważniejsze jest żeby „gonić króliczka”, a nie go od razu złapać J.

Można jednak podejść do tworzenia kolekcji bardziej realnie i zastosować  kryteria, które pozwolą nam przynajmniej ogarnąć umysłem lub katalogiem, numizmaty które zbieramy. Przykładów na tego typu specjalizacje jest wiele. Najczęściej dzieli się długi okres Polski królewskiej na konkretne panowania i zbiera monety określonego władcy. Można też z powodzeniem budować kolekcje ograniczone do konkretnej mennicy, stopu metalu czy choćby interesującego nas wydarzenia historycznego. Jest na to wiele metod i przykładów i nie trzeba daleko szukać. Weźmy choćby mój zbiorek, który już na wstępie tworzenia zdefiniowałem i ograniczyłem jedynie do srebrnych, koronnych monet Stanisława Augusta. Dało mi to potencjalną szansę na zamknięcie zbioru i zebranie wszystkich nominałów, roczników i odmian. Co prawda kiedy ogłosiłem swój skrystalizowany pomysł na forum, to i tak nie wróżono mi sukcesu, bo zebranie rzadkich i drogich monet SAP jest trudnym zadaniem dla zwykłego miłośnika, jakim przecież jestem. Tu jednak z pomocą przyszło mi moje raczej niezbyt ambitne podejście do tematu i brak parcia by za wszelka cenę realizować ten pomysł i podejmować nieracjonalne działania by zdążać do jego zakończenia. Szybko zdałem sobie sprawę, że pewnych rzeczy nie przeskoczę i dzięki temu wyzbyłem się stresu, pozostawiając sobie tu i ówdzie furtkę na zboczenie z góry obranego toru. Ale dziś nie piszemy o mnie, więc wracam do głównego tematu.

Można w ramach budowania zbioru numizmatycznego z okresu Polski Królewskiej postawić sobie jednak konkretne cele i mniej lub bardziej ambitne zadania, które mają większe szansę powodzenia. W okresie panowania Stanisława Augusta mamy sporą różnorodność mniejszych tematów, które znając się na rzeczy można skompletować w 100%. Możemy w tym celu na przykład użyć najnowszego katalogu autorstwa duetu Parchimowicz/Brzeziński, który da nam już na wstępie solidną porcję wiedzy i wachlarz potencjalnych możliwości. Dysponujemy również dodatkowymi informacjami jak choćby archiwa aukcyjne, fora internetowe dla miłośników numizmatyki, mniejsze publikacje czy nawet mój skromny blog, gdzie możemy sobie sami wyrobić opinie na temat monet nieopisanych we wspomnianym katalogu. Mamy więc wiele informacji żeby wybrać temat, który ma szansę bycia skompletowanym. Wybór należy jedynie do naszej fantazji, czasu który zamierzamy na to zadanie poświęcić oraz od zasobności portfela (co warto podkreślić, bo przy okazji zbierania numizmatów Poniatowskiego kasa jest równie istotna co idea). Ja dla przykładu, na początku nieco się zagalopowałem w swoim zbieractwie, zapętliłem w wielu szczegółach i dopiero teraz powoli wychodzę ze zbiorem na prostą. Nie jestem fanem dzielenia włosa na czworo i używania mikroskopu elektronowego do wyznaczenia kolejnej nieopisanej wersji stempla. Zauważyłem jednak, że moich długaśnych tekstów na blogu można wyciągnąć czasem mylne przeświadczenie, że namawiam na zbieranie wszystkiego co się różni od siebie byle detalem. Chciałem oficjalnie to zdementować, warto znać umiar. Opisywanie różnic w stemplach, to nie to samo co zbieranie ich do kolekcji. Szczególnie przy milionowych nakładach monet bitych ręcznie, gdzie istnieje masa stempli i ich połączeń sprawiających, że praktycznie każda moneta napotkana na rynku moneta jest... jedyna w swoim rodzaju. Czy warto takie numizmaty zbierać i kompletować? Odpowiedź brzmi – to zależy J. Nie sądzę by to miało sens w każdym przypadku. Dla mnie najczęściej nie ma i dlatego wolę ograniczyć się do posiadania najważniejszych odmian. Ale to wcale nie znaczy, że jako pasjonat tematu, nie chcę znać większej ilości detali. Na przykład, wiedzieć ile jest wariantów, czy ile stempli wchodzi w skład nakładu danego rocznika. To się bardzo sprawdza przy większości nowożytnych numizmatów bitych w nakładach liczonych w milionach sztuk.

Jednak zupełnie inaczej podchodzę do monet o niskim nakładzie i policzalnej liczbie odmian/wariantów. Tu czasem kusi mnie zmierzenie się z wyzwaniem by pozyskać wszystko co jest możliwe do zebrania. To wcale niełatwe zadanie, szczególnie w bardzo popularnym wśród miłośników i biznesmenów okresie panowania Stanisława Augusta. Mnie się to rzadko udaje, ale dziś mam to szczęście, że nie piszę o swoim zbiorze. Wpis jest o jednej z zaprzyjaźnionych kolekcji "kolegi Adama" i o jednym z tematów, który został zebrany w całości i definitywnie zamknięty. To naprawdę wielka sprawa, szczególnie iż dotyczy to najgrubszej srebrnej monety SAP, czyli pierwszego obiegowego talara z rocznika 1766. Że świętujemy ten sukces skromnie, że tylko na blogu? OK, gdyby dokonali tego znani „spece” z MON-u, mógłby ukazać się większy artykuł w kolorowej prasie ogólnopolskiej (jak poniżej). Niestety numizmatyka nie ma w kraju jeszcze takiego przebicia J

Wracając do zebranego kompletu, to mam przy okazji kroplę własnej satysfakcji, gdyż między innymi to moje wpisy na blogu „Srebrne monety SAP i inne pasje…” bezpośrednio przyczyniły się do powstania pomysłu na ambitny temat możliwy do zebrania. To z kolei przełożyło się na decyzje "kolegi Adama" by się z tym tematem zmierzyć i w efekcie, do zebrania pełnej kolekcji 15 wariantów stempli rewersu talara z 1766 roku. Temat nośny i nie byle jaki, bo w końcu „zbrojarze” z okresu Stanisława Augusta, to sól polskiej numizmatyki i pozycja obowiązkowa dla każdego przekrojowego zbioru Polski Królewskiej. Nakład znany i ograniczony, a ilość monet w obiegu stosunkowo niewielka. Do tego te ceny… nie dające nam zapomnieć, że moda na pierwszego talara Stanisława Augusta stale rośnie i już nawet za „kulawego” talara z 1766 trzeba wybulić dobrych kilka tysięcy złotych. Bardziej mennicze sztuki cenione są jak złoto i nie ma w tym zdaniu żadnej przenośni. Ceny są iście kosmiczne. Co z uwagi na miano pierwszego rocznika talarów SAP oraz na wyjątkowy kunszt medaliera, którego efektem jest wspaniałe i unikalne popiersie przedstawiające króla w zbroi, nikogo czułego na piękno nie może przecież dziwić. Za prawdziwe dzieło sztuki trzeba, a nawet warto zapłacić słono, ale czy aż tyle… Tu zdania są podzielone J No to teraz spójrzmy na jeden z przykładowych krążków grubego srebra z rocznika 1766, monety z czasów kiedy jeszcze można było mieć pewne złudzenia, że los Rzeczpospolitej nie będzie tragiczny.


I tak powoli zbliżamy się do sedna sprawy. Talar "zbrojarz" z 1766 to piękne tło dzisiejszego wpisu i właśnie na tym polu, w umyśle jednego miłośnika efektowanych monet Poniatowskiego powstał mniej więcej taki czelendż J... A gdyby udało mi się tak zebrać cały garnitur 15 wariantów rewersu pierwszego obiegowego talara Stanisława Augusta? W końcu w katalogu to ładnie opisali i duże zdjęcia dali, a i @eleniasz na blogu dodał kilka swoich uwag, więc temat wydaje się całkiem ciekawy. Jak pomyślał, tak zrobił i chwała mu za to!

Dawano temu, będzie chyba ze dwa lata, popełniłem długi, dwuczęściowy wpis na temat tych monet. Linki do obu znajdziecie po prawej stronie bloga w „Opisane Monety”. Na koniec artykułów napisałem zdanie, które brzmiało tak:


"Oj nie pogniewałbym się gdyby tak właśnie wyglądał mój zbiór talarów z 1766 roku. Wszystkie 15 wariantów razem obok siebie. Smakowity widok.  Mniam.. Mniam.. "


Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się niedawno, że to niepozorne zdanie, mocno do serca wziął sobie "kolega Adam" i postanowił zmierzyć się z wyzwaniem uzbierania kompletu 15 wariantów talara. A że to człowiek czynu, to zadanie potraktował poważnie. Zajęło mu to zaledwie niecałe 2 lata i osiągnął cel. Wystartował w roku 2017 kupując jedną sztukę na aukcji u Niemczyka (a działo się to jeszcze przed moim wpisem na blogu) nie wiedząc jeszcze, że będzie to pierwsza sztuka z przyszłego kompletu. A zakończył temat już działając świadomie, na 20 aukcji Niemczyka w czerwcu 2019. Żeby zdobyć pełen komplet i zapisać się w arkanach numizmatyki polskiej, jak widać wystarczy fantazja, odpowiedni budżet i wytrwałość w dążeniu do celu. Nie zaszkodzi oczywiście również poznać i pokochać temat na tyle aby poświęcić mu sporo czasu i zachodu. Tak właśnie przechodzi się do historii. Oto poniżej zamiesiłem zdjęcia, które przedstawiają pierwszy znany mi przykład skompletowania wszystkich 15 wariantów talara SAP z 1766 roku. Na początek awersy z portretem Stanisława Augusta, gdzie próżno szukać istotnych różnic.


Przyznajcie sami, że niezwykle wygląda zdjęcie z 15 grubymi srebrami z podobizną Stanisława Augusta zgromadzonymi w jednym miejscu. Cud, miód malina :-) A teraz czas na rewersy, którym zawdzięczamy to całe „zamieszanie” z wyznaczeniem 15 wariantów skupionych w 5 odmianach. Oto i one w pełnej krasie. W każdym rzędzie znajdują się warianty z innej odmiany, co od razu daje nam informacje ile, jakich jest.


I jak podoba się komplecik? Czyż jest to historyczny wyczyn? Osobiście nie znam innego zbioru w którym byłby zgromadzony komplet wariantów. Kiedy pisałem tekst na blogu i dokładnie badałem te monety, udało mi się poznać osobiście lub zgromadzić zdjęcia 371 sztuk „zbrojarzy”. W dwóch największych publicznych zbiorach muzealnych, czyli Muzeum Narodowym w Warszawie oraz w krakowskim Pałacu Czapskich nie posiadają swojego kompletu. Najwięcej egzemplarzy zgromadzono w MNW, gdzie moich notatek wynika, że znajduje się tam aż 21 sztuk. Jednak są to numizmaty zbierane czy pozyskane dość przypadkowo (z naszego dzisiejszego punktu widzenia) i zawsze brakuje kilku wariantów do kompletu. Nie mam zgody żeby publikować zdjęcia z moich kwerend w tych zacnych miejscach, więc proszę sobie tylko wyobrazić paletę zawierającą 21 sztuk „zbrojarzy” ułożonych obok siebie. To piękny obraz i można nacieszyć oczy widokiem doskonałych egzemplarzy w hurtowych ilościach. Szczerze polecam J

Wracając do Kolegi Adama, to warto dodać, że swoje talary przechowuje co do zasady w kapslach Quadrum XXL. A kapsle te gromadzi na dostosowanych do tego paletach. Mimo tego, że monety te są na co dzień zamknięte, to jednak są to kapsle które z łatwością można otworzyć i cieszyć się bezpośrednim kontaktem z monetą. Robiąc to umiejętnie, żadna krzywda jej się nie stanie, a tego typu namacalne obcowanie ze sztuką daje przecież największą satysfakcję. Warto dodać, że kolega Adam jest zadeklarowanym przeciwnikiem slabów i podczas „bicia rekordu w zbieraniu zbrojarzy z 1766 na warianty” wielokrotnie zmagał się z egzemplarzami szczelnie zapuszkowanymi w plastik. Z tego co mi przekazał wynika, że przeważnie kupował monety w trumienkach i własnoręcznie rozwalił 10 slabów z których wyłuskał talary żeby sobie pooddychały XXI wiecznym powietrzem. No może nie zawsze robił to własnoręcznie, bo posiłkował się w tym celu podręcznymi narzędziami. Żeby jednak udowodnić, że mimo swojej oczywistej niechęci do graidingu, kolega Adam nie jest wcale radykalnym fundamentalistą, to jednej monecie pozwolił trwać w zamknięciu. Szkoda mu było rozwalić MS-a. I co wy na to, „trumienkorze”? Jak widać można z szacunkiem odnosić się do różnorodności J Oto ta znakomita kolekcja w oficjalnych opakowaniach z tworzywa sztucznego.



I to by dzisiaj było na tyle. Mamy rekord w numizmatyce i swojego rekordzistę. Wręczył bym mu jakiś okolicznościowy medal, pamiątkowy dyplom lub chociaż bukiet kwiatów od fanów numizmatyki, ale będąc zwykłym miłośnikiem monet Stanisława Augusta z dostępem do internetu - poprzestanę jedynie na bloggerskim wpisie, bo zawsze to jakiś element wyróżnienia. W tym miejscu oficjalnie dziękuje Koledze za podzielenie się ze mną, a za moim pośrednictwem, z czytelnikami swoimi "skarbami". Piękna kolekcja zawsze wzbudza żywe emocje i ciekawość, więc nic dziwnego, że jej właściciel woli pozostać incognito. Na koniec dodam, że celebracja tego historycznego wydarzenia miała miejsce na jesieni Roku Pańskiego Anno Domini 2019. A ogłaszam to po pół roku zwłoki, gdyż pewnemu bloggerowi „nie udało się” przez 6 miesięcy usiąść do kompa i tego w kilku prostych zdaniach ładnie opisać. Co czynie teraz wszem i wobec głosząc dobra nowinę. Alleluja i do przodu J

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem informacje i zdjęcia pozyskane od kolegi Adama oraz inne zdobyte w odmętach swojej głowy i Internetu.