środa, 8 czerwca 2016

Skarby Mennicy Warszawskiej odnalezione w Łazienkach

Tym razem, przedstawię relację z wizyty na wystawie numizmatycznej „Skarby Mennicy Warszawskiej 1766-1868”. Wystawę zorganizowała Mennica Polska S.A. oraz Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, jako jeden z głównych elementów obchodów rocznicy 250-lecia powstania mennicy w Warszawie. Ekspozycja została udostępniona zwiedzającym od dnia 12 maja w Łazienkach Królewskich w przepięknym, neoklasycystycznym budynku Starej Oranżerii w Sali Królewskiej Galerii Rzeźby.

Zanim przejdę do samej wystawy to zatrzymam się na chwilę na Parku Łazienki Królewskie, który był przecież nierozłącznie związany ze Stanisławem Augustem Poniatowskim a to w końcu blog nie tylko o monetach okresu SAP, ale też w dużym stopniu o naszym ostatnim królu.

„Letnia rezydencja ostatniego króla Rzeczypospolitej Stanisława Augusta to dla mieszkańców Warszawy najszczęśliwsze miejsce w stolicy, zaś dla turystów miejsce, które trzeba koniecznie odwiedzić. Łazienki to symboliczne dzieło Stanisława Augusta, polityka, reformatora, filozofa w koronie, wybitnego mecenasa i kolekcjonera sztuki, który przez całe swoje panowanie – od koronacji w 1764 roku do abdykacji w 1795 – dążył do przekształcenia Rzeczypospolitej w nowoczesne państwo. Po trzecim rozbiorze królestwa pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię Stanisław August ostatecznie poniósł polityczną klęskę, ale jego wizję „republiki marzeń” symbolizują warszawskie Łazienki. Król jako Apollo rządzi światem, w którym panuje sprawiedliwość, pokój, dostatek i prostota życia. Łazienki Królewskie to alegoria poglądów politycznych Stanisława Augusta.” 

Powyższy piękny cytat pochodzi z oficjalnej strony internetowej muzem LINK  ,którą to stronę przy okazji bardzo polecam każdemu kto chciałby bliżej poznać bogatą historie tego miejsca tak mocno związanego z historią naszego kraju.

Poniżej tylko kilka najważniejszych faktów związane z historią Łazienek w II połowie XVIII wieku. Nazwa Łazienki powstała od Łaźni, którą pod koniec XVII wieku na tym ternie zlecił zbudować ówczesny właściciel Stanisław Herakliusz Lubomirski. Bliskość Zamku Ujazdowskiego sprawiła, że z czasem powstał kompleks pałacowo-parkowy a przyczynił się do tego właśnie nasz król Stanisław. Poniatowski kupił Ujazdów na terenie, którego znajdowała się Łazienka Potockiego w roku 1764. W 1772 roku zlecił budowę wczesnoklasycystycznego założenia parkowo-pałacowego, podczas której przekształcono Łazienkę w Pałac Na Wodzie. Następnie w pobliżu powstał szereg obiektów w tym Stara Oranżeria. Ciekawostką jest, że właśnie w Pałacu na Wodzie król Stanisław August Poniatowski organizował słynne „obiady czwartkowe”. Można śmiało stwierdzić, że Łazienki były czymś więcej niż tylko letnia rezydencją ostatniego króla Rzeczpospolitej. To właśnie w Łazienkach, w obiektach na terenie parku król gromadził dzieła sztuki, na który składały się ogromny zbiór malarstwa i grafiki, rzeźby oraz tak interesujących nas – numizmatów. Budynek Starej Pomarańczarni (druga z używanych nazw), powstawał w latach 1785 – 1788 pod nadzorem architekta włoskiego Domenica Merliniego. Dla tego budynku król przeznaczył miejsce, w którym stworzył ogromna galerię rzeźby oraz teatr. Łazienki staraniem króla stały się nie tylko oazą miłośników kultury i sztuki, ale także były ważnym miejscem dla rozkwitu idei państwowych. Tu w 105 rocznicę odsieczy wiedeńskiej w 1788 roku król Stanisław August Poniatowski ufundował pomnik króla Jana III Sobieskiego, który stał się ważnym miejscem na mapie patriotycznej Polski. Po III rozbiorze król na zawsze opuszcza Łazienki. Kiedy w 1798 roku umiera w Petersburgu, Łazienki nadal pozostają własnością rodziny w tym księcia Józefa Poniatowskiego.

Przejdźmy teraz płynnie do naszej wystawy. Zaczęło się trochę pechowo, bo kiedy pierwszy raz wybrałem się do Łazienek to tylko „pocałowałem klamkę”. Okazało się, że akurat w tym czasie odbywała się jakaś zamknięta impreza dla VIPów - a mnie, nie wiedzieć, czemu nie było wśród zaproszonych gości :-) . Przyznam, że ten niezaplanowany falstart ochłodził trochę mój zapał do zwiedzania. Ale co ma wisieć nie utonie, więc tylko funkcją czasu było, kiedy spróbuje raz jeszcze. Nie mogłem sobie przecież podarować wystawy, na której prezentowane są „skarby”, które pewnie widzi się raz w życiu i których pewnie nigdy nie spotkam w swoje kolekcji. Wytrzymałem tydzień i wybrałem się po raz kolejny. Tym razem organizacja nie zawiodła, pogoda była idealna i wszystko zagrało tak jak trzeba. Okoliczności przyrody były naprawdę piękne, więc mknąłem alejkami parku mijając klomby i nasadzenia wprost do budynku Starej Oranżerii. Już samo wejście na wystawę umiejscowione od strony ogrodu obiecywało, że spotkają mnie doznania, jakich nie często można uczestniczyć. Sztuka przez duże S. Przy wejściu do budynku napotkałem kasę biletową, ale nie taką zwykłą budkę tylko ładną otwartą strukturę, która nienachalnie sprawiła, że przystanąłem celem zakupu wejściówki. Okazało się, że wystawa nie zrujnuje mojego budżetu. Otrzymałem bileto-karnet w cenie 0 złotych, który uprawił mnie do wejścia do wszystkich obiektów na terenie parku. Niestety nie miałem wiele czasu a w dodatku z racji bliskiego zamieszkiwania znam ten teren, więc nie skorzystałem z pozostałych atrakcji. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć, że oprócz darmowej wejściówki nabyłem za całe 2 złote bardzo ładnie wydaną (wysiłkiem Mennicy Polskiej S.A) broszurę. W niej zaprezentowano najważniejsze eksponaty jakie zostały zgromadzone na wystawie wraz z krótkim i przystępnym opisem. Polecam tę publikację, to naprawdę dobrze wydane 2 złote.

Na początku wspólnego zwiedzania muszę szczerze przyznać, że nie wszystkie zgromadzone eksponaty były obiektem mojego zainteresowania. Wystawa obejmuje działalność Mennicy w Warszawie od jej czasu uruchomienia 10 lutego 1766 roku (oficjalnie przyjęta data) aż do dnia 1 stycznia 1868 roku, w którym to została zamknięta przez zaborców. Tym samym, jako miłośnikowi okresu SAP skupiłem się na „swojej połowie” zbiorów. Kolejnym faktem, który należy podnieść opisując wystawę jest to, że prezentowane eksponaty maja charakter mocno przekrojowy. Czyli nie jest ich wiele, co do ilości, ale za to każdy okres z historii mennicy ma swojego przedstawiciela/i i to raczej takiego z wyższej półki. W końcu to „skarby” a nie wykopki czy też obiekty z plich targów. Pisze to dla tego, ponieważ raczej spodziewałem się tam zastać ogromną ilość pięknych srebrnych monet, które zbieram. Niestety, nic takiego nie miało miejsca – zderzyłem się z tematyką raczej „skondensowaną”. Monety koronne ze srebra były obecne w ilościach śladowych, dosłownie kilkanaście sztuk. Wniosek z tego jest taki, że jeśli interesuje Was coś bardzo konkretnego to lepiej zorientować się wcześniej czy jest wystawione, bo niestety możecie tego tam nie zobaczyć.


Ze srebrnych monet koronnych były przedstawicielki każdego nominału jednak w bardzo ograniczonej ilości, zaledwie po 1-3 sztuki. Na tych kilkunastu sztukach srebra skupiłem większa część swojej uwagi, przyglądając się im na wszelki możliwy sposób i robiąc zdjęcia jak nie przymierzając jakiś oszalały paparazzi. Najgrubszą prezentowaną monetą srebrną oczywiście były talary z flagowymi egzemplarzami z 1766 roku z wizerunkiem króla w zbroi, dalej z pięknym i rzadkim egzemplarzem z 1779 roku oraz kolejnym z 1793 roku zwanym targowickim. Udostępniono też bardzo ciekawe sztuki półtalarów, roczniki 1767, 1773 i 1784. Idąc dalej ze srebrnych monet koronnych są pokazane raczej popularne roczniki dwuzłotówek, kilka złotówek, jeden półzłotek, 6-cio i 10-cio groszówki oraz ze dwa srebrniki. Tak jak już pisałem - ilościowo raczej marnie. Ciekawostką jest fakt, że nie były to jakieś doskonałe MEGA-1 stany zachowania. Raczej wyższa średnia tego, co pokazuje się na rynku. Kilka egzemplarzy było widocznie słabszych, trudno stwierdzić zza szyby czy były wytarte obiegiem czy raczej mocno niedobite. Ponieważ monety w całości pochodzą z największych polskich muzeów i kolekcji prywatnych to można optymistyczne założyć, że zdeterminowany kolekcjoner z odpowiednim doświadczeniem i budżetem jest w stanie posiadać monety koronne porównywalne z tymi jakie były wystawiane. Poniżej prezentuje kilka zdjęć z wystawy.


Druga sprawa, o której warto wspomnieć to nowoczesna (jak dla mnie) forma prezentacji eksponatów. W Sali ustawiono kilkanaście szklano-plastikowych słupów, w których zamknięte były „nasze skarby”. Na pewno pięknie to wygląda z daleka i jako całość dobrze komponuje się z otoczeniem, neoklasycystyczną architektura i zgromadzonymi rzeźbami (nie zasłania). Nie jest niestety zbyt wygodne dla zwiedzających. Obudowa mimo tego, że przeźroczysta nie pomaga by dobrze zapoznać się z obiektem. Jeśli nawet awers monety mamy „przed nosem” to rewers z drugiej strony obudowy już nie jest tak blisko i trzeba wysiłku (wytrzeszczu oczu) żeby dojrzeć interesujące szczegóły monety. Nie ma, co jednak narzekać. Wystawa jest ładna dla oka, spójnie urządzona i sprawnie się ją zwiedza, mnie cała wizyta zajęła godzinę. Każdy „słup” swoją zawartością opowiadał inna historię i idąc zakosami od jednego do drugiego podąża się zgodnie z czasem. Tak jak napisałem już wcześniej, wiele zgromadzonych eksponatów to unikaty i obiekty są z najwyższej półki. Jak na mój gust szczególnie dużo pokazanych zostało medali upamiętniających poszczególne wydarzenia historyczne, jak na przykład medal koronacyjny, medal z okazji reformy monetarnej, założenia szkoły rycerskiej, komisji edukacji narodowej, konstytucji 3 maja , Virtuti Militari etc. Te medale naprawdę mogą się podobać szczególnie, że wiele z nich jest ze srebra i złota.

Kolejną częścią ekspozycji jest ta poświęcona samej mennicy. Interesujące są pokazane dokumenty historyczne przedstawiające powstanie, organizacje i życie mennicy oraz plany budynków. Jako ciekawostkę warto dodać, że król nabył posesję na mennicę przy ulicy Bielańskiej w Warszawie na kredyt, bo nie miał gotowych pieniędzy na jej zbudowanie. Na ten cel zaciągnął pożyczkę u ojców Paulinów z klasztoru w Częstochowie. W ten sposób podobno uzyskał 646 złotych i 268 srebrnych monet oraz 16 sztabek złota o ogólnej wartości 500 dukatów i 2 946 złotych. Jednocześnie przeor klasztoru przekazał królowi, w tym samym roku, kruszec o wartości 22 tys. 910 złotych. Tym samym nieprawdziwa jest teza, że pieniądze to zło a za fundacją mennicy stały złe moce, gminy żydowskie czy też masoni. Wracając do wystawy - ekspozycja na ten temat nie jest jednak zbyt bogata i daje zaledwie mgliste pojęcie o tym jak zorganizowana była produkcja monet. Plusem za to jest możliwość „zwiedzenia” stempli, którymi bito monety i medale. Jakość wykonania detali stempli po tylu latach wciąż robi ogromne wrażenie. Niestety nie było ani jednego stempla, którym wybijano srebrne monety koronne, więc znów nici z moich planów :-(


Na koniec raczej smutna refleksja. Wierzcie mi, że tłumu podczas zwiedzania nie było i nie trzeba się było przepychać do eksponatów. Prawdę mówiąc razem ze mną była tam może jeszcze 2-3 osoby. Liczne szkolne wycieczki, które widziałem (kilkanaście sporych grup) niestety omijały szerokim łukiem tę wystawę. Nie znam się na tym, ale zakładam, że wiele w tym temacie zależy od przewodnika grupy i jak widać nie ma tej wystawy na liście „must have” dla dzieci i młodzieży. Rozumiem, że powodem tego stanu może być napięty harmonogram. Jest wiele obiektów do zobaczenia (zaliczenia) w krótkim czasie jakim dysponuje dana wycieczka. Ale trochę smutno się robi widząc te na wpół biegnące grupy, które zanurzone w swoim pośpiechu omijają prawdziwe perełki. W sumie szkoda, bo ta wystawa jest pomyślana właśnie, jako popularno-naukowe spotkanie ze sztuką menniczą, medalierską i ogólna popularyzacja numizmatyki. Niestety podczas mojego pobytu odniosłem wrażenie, że jak ktoś już zahacza o tę wystawę to raczej zwiedzają ją w większości ludzie już zarażeni ta pasją. Para idzie w gwizdek i nici z popularyzacji …

Podsumowując, warto czy nie warto?. Zawsze jest warto brać czynny udział w życiu kulturalnym i wykorzystywać wszelkie okazje na pogłębienia wiedzy na tematy związane z naszymi pasjami. A jeśli do tego jeszcze dodać wyjątkowe miejsce wystawy oraz otaczające to miejsce „okoliczności przyrody”, to już nikt nie powinien mieć wątpliwości czy się tam wybrać. Podobno prawdziwa sztuka zawsze się obroni, ale warto ją w tej walce wspierać i być jej zagorzałym aliantem.

Wystawa jest czynna do dnia 1 października 2016 roku, polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz