Cześć, dawno na blogu nie było nic o aukcjach i handlu
monetami. To spowodowane jest kilkoma czynnikami, jak: brak czasu, mnogość
imprez aukcyjnych oraz niedostatek ciekawych monet w handlu które są w moim
zasięgu cenowym. Tak się porobiło i żadnej odmiany nie widać, bo nie wierzę by
kryzys jaki nas czeka w związku z koronawirusem, wpłynął na drastyczne obniżenie
cen na rynku numizmatycznym. Przynajmniej nic na to nie wskazuje…
Dlaczego więc powstaje ten tekst? Otóż jeszcze 15 minut
temu, nie miałem go wcale w planie. Jednak chamstwo z jakim mamy ostatnio do
czynienia przybrało tak monstrualne rozmiary, że postanowiłem chwycić w dłoń
karabin… to znaczy komputer i popełnić ten paszkwil, by oficjalnie napiętnować
złoczyńców. Moim celem jest pokazanie na przykładzie jednej monety, jak w
czasie 25 lat zmieniła się ocena jej stanu zachowania, jak ewoluował opis
zachęcający do jej zakupu oraz jak opakowywano ją w coraz to nowe slaby w celu
lepszej sprzedaży. Jednym słowem, to wpis o tym jak świadomie manipuluje się
kupującymi i wprowadza w błąd szukając jelonka.
Bohaterem mojej krótkiej opowieści będzie jedna moneta, a
mianowicie dwuzłotówka SAP z rocznika 1771. To doskonały materiał na historię,
albowiem monety z tego rocznika stosunkowo rzadko pojawiają się w handlu, a
cyfrowe archiwa aukcyjne są doskonałym miejscem do tego typu analiz. Żeby nie
napisać, są niemym świadkiem oskarżenia, jakie mam nadzieję zostanie
sformułowane w dalszej części tekstu. Dodatkowym sprzymierzeńcem autora, jest
niezwykle charakterystyczny egzemplarz, posiadający wiele cech i niedoskonałości,
które pozwalają łatwo wyśledzić monetę na przestrzeni 25 lat i kilku aukcji w
których była oferowana. Przejdźmy do rzeczy.
Historia zaczyna się dawno temu, a dokładnie to 22
listopada roku 1997 na 14 aukcji Warszawskiego Centrum Numimzatycznego. Otóż wówczas do
sprzedaży jako pozycja 519, trafia po raz pierwszy nasza główna bohaterka. Stan
monety został oceniony na III+, cena wywoławcza 120 złotych, a estymowaną cenę sprzedaży
określono na kwotę 150 złotych. Opis był lakoniczny i brzmiał tak:
Stanisław August Poniatowski 1764-1795,
dwuzłotówka 1771, Warszawa, j.w., Plage 319.
Cena sprzedaży wraz z opłatą aukcyjną wyniosła nowego
właściciela sprzedaży 308 PLN. Poniżej właśnie ta konkretna moneta.
Jak można to ocenić? Neutralnie. Jakość zdjęć wykonanych w
roku 1997 nie pozwala dokładnie przeanalizować wszystkich cech numizmatu.
Uznajmy, że była to prawidłowa ocena i niech to będzie nasz punkt odniesienia
do dalszych aukcji.
Po czterech latach w roku 2001, znów możemy spotkać ten sam
egzemplarz na kolejnej aukcji. Moneta znów trafiła do WCN, tym razem na 24
Aukcje. Skatalogowano ją pod pozycją 319. Co ciekawe te 4 lata bardzo wpłynęły
na ocenę jej stanu zachowania. Obserwowaliśmy to pewnie wszyscy na początku XXI
wieku, jak sprzedawcy coraz liberalniej zaczęli podchodzić do ocen wystawianych
do sprzedaży monet. Dowodem na tą modę jest również ten egzemplarz, który
zyskał cały 1 stopień i w roku 2001 prezentował się kupującym już jako stan
II+. Wraz ze zmianą stanu zachowania kroczyły również ceny. Wystawiono ją za
400 złotych, z estymacją na wzrost do 500 złotych. Opis jak to zwykle u tego
sprzedawcy, nie był zbyt wylewny i szczegółowy. Tym razem mieliśmy:
Stanisław August Poniatowski 1764-1795,
dwuzłotówka 1771, Warszawa, Plage 319, rzadka i ładnie zachowana
Po raz kolejny kupujący udowodnili, jak bardzo chcą wejść w
posiadanie tego konkretnego krążka i po zaciętym boju (zakładam, że taki był, bo nie
pamiętam tej sytuacji) moneta sprzedała się w sumie za 1100 złotych. Oto zdjęcie
z archiwum.
Niezły wzrost ceny, jednak ja dziś nie będę koncentrował się wyłącznie na zyskach, a postaram skupić się bardziej na moralnie wątpliwych działaniach sprzedawców. Co się
zmieniło przez 4 lata, że stan zachowania poprawił się z 3+ na 2+? Może
zmieniły się zasady lub standardy ocen? Może weszły jakieś nowe zalecenia ze strony
PTN (Polskie Towarzystwo Numizmatyczne) lub SNP (Stowarzyszenie Numizmatyków Profesjonalnych), które powinny w moim mniemaniu regulować rynek numizmatyczny (przynajmniej
jeśli chodzi o jego jakość)? Nie wiem, nie słyszałem i nic takiego nie pamiętam. Moim zdaniem – nic
się przez ten czas nie zmieniło. Nic prócz ludzi, którzy na numizmatyce zaczęli coraz lepiej zarabiać, nierzadko posuwając się coraz dalej od obiektywnego profesjonalizmu, w kierunku "ciemnej strony mocy". Wracając do monety, to zdjęcia znów nie są wysokiej jakości i trudno o jednoznaczną ocenę. Można zatem uznać, że mamy tu do czynienia z pierwszą namacalną próba wpływania na rynek, gdyż moneta
została sztucznie podrasowana w opisie w celu uzyskania wyższej ceny. Nie zdziwiłbym się
zbytnio gdyby poprawić jej ocenę z III+ na II- oraz za argumentować tą zmianę, zbyt
surową oceną na poprzedniej aukcji. Trochę byłoby to naciągane, ale
nie takie rzeczy uchodziły płazem, by po czasie przerodzić się w nowy standard. Jednak podbicie stanu zachowania o cały stopień
jest naganne i stawia w złym świetle jednego z fachowców WCN, który był
odpowiedzialny za opis. Oczywiście, pod warunkiem, że nie jest to cały czas
jedna i ta sama osoba. Mam wątpliwości co do tej oceny. Szczególnie, że na kolejnych aukcjach kiedy zdjęcia będą
lepiej oddawały szczegóły krążka, okaże się, że nie wszystko złoto co się świeci i diabeł tkwi w szczegółach. Jak widać, możemy spodziewać się dowodu na to, że przysłowia rzeczywiście są mądrością narodu. Idźmy
więc dalej, bo czekają nas przecież kolejne cuda…
Długich 18 lat oczekiwania i jest! Na 7 Aukcji Gabinetu Numizmatycznego
Damiana Marciniaka znów pojawia się nasza bohaterka. Lata lecą, czasy się
zmieniły. Doszły nowe firmy trudniące się zawodowo handlem numizmatami,
wyewoluował również sposób w jakich monety są przechowywane i sprzedawane.
Zwracam na to uwagę czytelników, gdyż nasz egzemplarz pojawia się zgodnie z
nową modą, zapakowany w plastikowy slab szacownego NGC. A jak już grading i to
ten lepszy-amerykański, to i ocena stanu powinna być w miarę możliwości obiektywna.
Sprawdźmy to.
Otóż okazuje się, że coś jest na rzeczy. Poprzedni
właściciel zdecydował się zapuszkować monetę kupioną w WCN w stanie II+ i
musiał się tym planem bardzo rozczarować. Zamiast się upewnić co do wyjątkowego
stanu posiadanego numizmatu i w domyśle zarobić na jego sprzedaży…mamy ZONK. Na
slabie widnieje napis AU DETAILS z dopiskiem CLEANED. Czyli na polski, moneta
poza stanowa, której nie można ocenić bo została nieudolnie wyczyszczona i stała się praktycznie nieużyteczna jako element
porządnego zbioru. Na bardzo dobrych zdjęciach od Damiana Marciniaka, widzimy
gołym okiem liczne ślady po mechanicznym szorowaniu i wymyciu powierzchni
krążka, które to cechy dość trwale uszkadzają monetę. Czy jest to dzieło
poprzedniego właściciela, który tak nieprofesjonalnie przygotowywał numizmat do
wysłania do oceny za ocean? Czy po prostu, po raz pierwszy mamy do czynienia z
dokładnymi zdjęciami i wreszcie widzimy skąd w 1997 ocena stanu III+? Tego się już nie dowiemy. Przynajmniej ja się nie dowiedziałem w 60 minut. Bo tyle mniej
więcej czasu upłynęło, od kiedy powstał pomysł na ten tekst do chwili kiedy
jestem w tym miejscu wpisu. Poniżej zdjęcie slabu.
OK, zatem do GNDM trafia moneta w slabie z oceną UA
DETAILS, zobaczmy zatem jak została opisana i wystawiona. Opis sprzedawcy tym
razem nieco bardziej rozbudowany, ale bez szaleństw. Znajdziemy w nim jednak wszystko
co potrzeba, żeby samemu ocenić jakość materiału. Sami zobaczcie:
Stan
zachowania: NGC AU
Literatura:
Parchimowicz 24.f, Plage 319, Kopicki 2394 (R2), Berezowski 3.00 zł
Rzadszy
rocznik. Odmiana z prawą gałązką pod szarfą i dwoma listkami w wieńcu po lewej
stronie. Moneta z dawnym przemyciem, obecnie w patynie.
Co jeszcze wiemy? Cena wywoławcza 300 zł, a estymacji
poziomu ceny końcowej nie ma wcale. I dobrze, w końcu mówi się, że to rynek sam
decyduje o cenach sprzedaży numizmatów. Rzetelny opis i pierwsze dobre zdjęcia
zrobiły swoje. Moneta została sprzedana za 1553 złote. Oto dokumentacja tej
transakcji.
Poszła za drogo, czy raczej tanio? Moim zdaniem znośnie i
to na tyle, że za tą cenę sam bym pokusił się o jej zakup. W końcu można
założyć, że czas zrobiły by swoją robotę i po kolejnych 20 latach szlachetna
patyna zakryła by mankamenty tego krążka. Wracając do tej aukcji, warto zwrócić
uwagę na dobry opis i brak „pudrowania” trupa. Jeśli wówczas wszedłbym w
posiadanie tego egzemplarza, to zdecydowanie świadomie wiedziałbym na co się piszę.
Ale życie nie znosi pustki. Rynek numizmatyczny rośnie
dynamicznie i show must go on. Tym razem nowy właściciel niedługo nacieszył się
swoim skarbem. Piszę właściciel, nie wiedząc czy kupiła tę dwuzłotówkę osoba
prywatna, inwestor czy też jakaś cwana firma, która chciała wykorzystać
atrakcyjną cenę i szybko zarobić. Te podejrzenia opierają się na faktach, które
spowodowały właśnie moje głębokie wzburzenie, które popchnęło mnie do napisania
tego tekstu. A te odrażające sceny miały miejsce… DZISIAJ!!!
Tak to właśnie na dzisiejszej aukcji, czyli dnia 28 marca
2020 roku, po raz kolejny pojawiała się w sprzedaży śledzona przeze mnie moneta.
I tu następuje kumulacja niekompetencji i obłudy ze strony firmy Warszawski Dom
Aukcyjny, która wystawiła i opisała ten egzemplarz. I teraz lista uchybień
budzących moją szczerą odrazę. Po pierwsze moneta został wyjęta z poprzedniego
gradingu, który czytelnie piętnował jej mankamenty. Nic by się nie stało, gdyby wyjął ją
kolekcjoner chcący „pomóc zadziałać patynie”. Ale nie, powodem zmiany opakowania było proste "przebranie" monety w inny slab by wprowadzić nas w błąd. Zdjęcie nie pokazuje nazwy podmiotu oceniającego ta dwuzłotówkę. Możemy więc założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tym razem jest to krajowa
firma znana z tego, że ma liczne problemy z obiektywną oceną monet i pisze
na slabach to co właściciel chce tam umieścić albo jest to nawet jakaś samoróbka z gatunku "no name". W
każdym razie, efekt jest taki, że nasz egzemplarz stracił ostrzeżenie CLEANED
informujące o czyszczeniu i uzyskał nowy plastik z bardzo wysoką oceną stanu
zachowana II+. Oto nasza dwuzłotówka z 1771 w nowej odsłonie.
To początek chamstwa z jakim mieliśmy dziś do czynienia. Idąc
dalej, dochodzimy do opisu. A jakże, opisu bardzo kwiecistego jak to jest w
tradycji sprzedawcy. Wiele słów odnoszących się do starej aukcji WCN, na której
zawyżono ocenę tego egzemplarza na II+ i ani jednego słowa o ostatniej
sprzedaży na jesiennej aukcji GNDM i informacji o nieudolnym wyczyszczeniu. Nie
będę się znęcał nad autorem tego tekstu swoimi komentarzami, po prostu go
wkleję poniżej dla potomnych:
Stan
zachowania: 2+
Estymacje:
2 000 - 3 000 PLN
Literatura:
Parchimowicz 24.f, Plage 319, Kopicki 2394 R2, Berezowski 3.00 zł
Rocznik
dość rzadki, a w pięknym stanie praktycznie nie występuje na rynku. Oferowane
dotychczas egzemplarze były w stanie 3, raz tylko w 2001 roku pojawił się na
WCN egzemplarz w stanie 2+ i była to dokładnie ta moneta. Jeden z
najładniejszych znanych przedstawicieli rocznika - do najlepszych kolekcji.
Profesjonalny sprzedawca „produkując” tego typu opis, nie
może zapomnieć o ostatnim notowaniu. Jawne mijanie się z prawdą, wybieranie z
historii tylko notowań pasujących do nowego kontekstu oraz ta dziwna amnezja o
innych notowaniach tej monety, moim zdaniem wyczerpują znamiona pospolitego
oszustwa na szkodę kolekcjonerów. Ja w każdym razie nie chciałbym być tą osobą,
która wygrała licytacje i nieświadomie odbierze monetę pełną tylu kontrowersji.
Moneta została wystawiona za 1000 złotych, przy
jednoczesnej estymacji ceny końcowej ze strony sprzedawcy w przedziale od 2000
do 3000 złotych. Ale do cen jeszcze dojdziemy… Popatrzmy na sama monetę. Znów
mamy dobre zdjęcia i możemy zauważyć, że jakoś dziwnym trafem zniknęły intensywne
ślady czyszczenia widoczne jeszcze niedawno na jesiennej aukcji. Nie miałem
monety w ręku, ale z tego co widzę zniknęły nie bez powodu. Przyczyną magicznej
metamorfozy są pokłady sztucznej patyny nałożonej na monetę by zatuszować jej
braki. Być może dopomógł jej jeszcze fotograf odpowiednim ujęciem, jednak moim
zdaniem fejkowa patyna jaką pokryto monetę jest całkiem dobrze widoczna. Oceńcie
to zresztą sami. Popatrzcie na przykład na rewers, tuż pod XL. Z resztą na
całej powierzchni, w różnych miejscach pojawiły się nowe obszary które pokryto
nierówno położoną mazią, która ma odgrywać naturalne procesy patynowania. Ja
tego nie kupuje.
Brak słów na takie zachowanie, które odgrywa się oficjalnie na oczach
całego środowiska numizmatycznego i przy świetle jupiterów. Nikt się nawet z
tym wszystkim specjalnie nie kryje i pewnie tak samo, nie dotknie autorów
dzisiejszej aukcji mój wnerwiony wpis. Z resztą może jestem przewrażliwiony i przesadzam, bo w końcu
pomimo tych jakże jaskrawych nadużyć, moneta i tak znalazła grono miłośników,
którzy przebijali się na moich oczach, kończąc na cenie 3000 złotych. Można napisać coś pozytywnego,
że świetnie firma WDA to przewidziała. Ze wszystkimi opłatami, nowy właściciel wyda 3450 złotych. Absurd nie wymagający dalszego komentarza. Poniżej ilustracja wyniku
aukcji dla dopełnienia wątku.
Podsumowując dzisiejszą aukcję obserwowanej dwuzłotówki z
1771 stwierdziłem szereg działań mających na celu wprowadzeniu w błąd
kolekcjonerów:
- Przepakowanie
monety w nowy slab z zawyżona oceną stanu zachowania,
- Sztuczne
spatynowanie krążka, tak aby zakryć rysy po czyszczeniu,
- Umyślnie
błędny opis, pomijający niekorzystne notowania tej monety,
- Spreparowane
zdjęcia, które mają pokazać monetę w jak najlepszym świetle,
Powyższe zarzuty są poziomem minimum, bo przecież nie mam twardych
danych i nie wiem, czy aby dodatkowo sama sprzedaż nie była sztucznie holowana i uzyskana cena
jest nieuczciwie zawyżona. To nie są moje pierwsze uwagi kierowane w stronę podmiotów organizujących aukcje. Z resztą na forach numizmatycznych i w rozmowach pomiędzy kolekcjonerami, temat "kontrowersyjnych" ofert na aukcjach WDA ma już swoje stałe miejsce. Jak dla mnie, to wystarczy by dożywotnio zdyskwalifikować
tego zawodnika i jego imprezy. Ja już się w to nie bawię, czerwona kartka Panie Walendzik, czas zejść z
boiska.
Kończąc na dziś, zaapeluje jeszcze przez chwilę do rozsądku kupujących i
przyzwoitości zarządzających firmami numizmatycznymi. Nie dajmy sobą manipulować
i robić z siebie idiotów. Numizmatyka to piękna pasja, uwolnijmy ją od chamstwa
i niegodziwości. Niech chęć posiadania nowego numizmatu do kolekcji będzie poprzedzona
rozsądnym rozpoznaniem. Szukajmy poprzednich notowań, porównujmy nie tylko ceny
ale również zwróćmy uwagę na opisy i ocenę stanów zachowania. Bądźmy
odpowiedzialni i zostańmy w domu (to dziś popularne hasło), zamiast brać udział w zorganizowanym procederze szukania jeleni. Szczególnie, że to my jesteśmy tą zwierzyną. Łudzę się, że mój blog dociera głównie do prawdziwych miłośników starych
monet, a nie inwestorów zainteresowanych szybkim wzbogaceniem się na handlu monetami. Dlatego właśnie apeluję, że trzeba z tym procederem jakoś wspólnie zawalczyć. Jeśli środowisko nie ma
instrumentów, sił i ochoty żeby się z tą sytuacją zmierzyć, to ja jako zwykły zbieracz, rzucam pierwszy
kamyczek i oficjalnie informuję, że bojkotuję imprezy aukcyjne firmy
Warszawski Dom Aukcyjny. Czy mogę spodziewać się, że da to jakiś efekt? Czy w WDA się opamiętają, dostrzegą głosy niezadowolonych kolekcjonerów i zmienią swoją strategię marketingową? Osobiście jestem realistą i nie sądzę... Dopóki instytucje odbierane powszechnie jako regulator krajowej numizmatyki,
takie jak PTN (Polskie Towarzystwo Numizmatyczne), czy SNP (Stowarzyszenie Numizmatyków Profesjonalnych, do których nomen omen należy firma WDA) milczą, to nie wierzę żeby coś się zmieniło. Czy inne firmy na rynku
numizmatycznym są w stanie temu przeciwdziałać i zadbać o wyższą jakość poprzez selekcje podmiotów w swoim środowisku? Czy medium pośredniczące w sprzedaży, jakim jest aktualnie OneBid
jest w stanie zapewnić kupującym nie tylko dużą ilość imprez ale również
odpowiedni poziom oferty, rozumiany jako przestrzeganie podstawowych zasad fair play i polskiego prawa? Nie wiem, nie orientuje się, zarobiony jestem. Tak rzucam te słowa na
wiatr, bez zbytniej wiary w powodzenie. Podałem na tacy prosty przykład. Jeden z setek, jak nie tysięcy jakie można zaobserwować na swój własny użytek. Tak dalej być nie może. Dla mnie to zwykłe
chamstwo i oszustwo. Zrobicie z tym tekstem co zechcecie…
Wiadomo, idą trudne czasy, a rynek numizmatyczny od lat stale
rośnie. Każdy chce zarobić, a już szczególnie ci którzy z tego żyją. Rozumiem to doskonale, ale zachęcam do refleksji nad metodami osiągania swoich celów. Na koniec mam tylko
jedną prośbę, piętnujmy takie sytuacje i nie gódźmy się na tego typu zachowania. W miarę możliwości nie pozostawiajmy
ich bez naszego negatywnego komentarza, by przestrzec innych, tych mniej świadomych, czy lekkomyślnych. W naszych czasach
opinie mają swoją siłę i moc sprawczą. Nie chce ich przeceniać, ale być może kilka,
kilkadziesiąt, kilkaset negatywnych opinii zbije się w całość i jak kula śniegowa zmiecie z rynku
nieuczciwe firmy. Bo kto normalny chce się zadawać z patologią…
W tekście
wykorzystałem informacje i zdjęcia pochodzące z archiwum aukcji na stronie
OneBid oraz wyszukane w Google grafika.