Cześć J. Mimo natłoku
innych zajęć, jakimi w ostatnim czasie musiałem poświęcić więcej czasu, cieszę
się bardzo, że jakoś udało mi się w końcu wyrobić i zgodnie z obietnicą
publikuje na blogu wpis o moim ulubionym roczniku dwugrosza z okresu SAP. Jak
już nie raz wspominałem, to bardzo interesujący rocznik, który ujął mnie już dość
dawno swoim bogactwem, rozumianym jako wyjątkowa różnorodność stempli.
Szczególnie, jak na ten dość prosty w formie nominał, to wyjątkowo właśnie w
roku 1769 warszawscy rytownicy dali prawdziwy pokaz swojej fantazji. Jednak rozpoczynając
to swoje pisanie, jestem jeszcze bardziej podekscytowany niż pierwotnie
zakładałem. Oczywistym tego powodem jest nowa odmiana półzłotka 1769, tak zwana
„odmiana Brzezińska” , którą wypatrzyłem wiosną podczas kwerendy w Muzeum
Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi, właśnie w skarbie z pobliskich
Brzezin. Od tego czasu, co zrozumiałe, chęć zmierzenia się na blogu z nowym
podejściem do opisania tego rocznika dwugrosza jest u mnie jeszcze większa. Szczególnie,
że mam w tym obszarze jeszcze drobną niespodziankę dla czytelników, o której
wcześniej nie wspominałem, trzymając ją właśnie na taką okazję.
Może to trochę dziecinne i głupie, ale zaczynając
dziś ten wpis czuję się tak jakbym rozpoczynał jakąś daleką podróż i udawał się
tam, gdzie czekają mnie nowe przygody. Odpowiedzialny jest za to nie tylko
ciekawy temat, ale i styl, w jakim tworzę tego typu katalogowe teksty. Otóż
zdradzę, że na tym etapie jest jeszcze wiele niewiadomych, których odkrywanie
będzie dla mnie niezłą zabawą. Nie mam przygotowanego żadnego sztywnego planu
ani scenariusza, którego muszę się kurczowo trzymać. Szczerze mówiąc, to na tym
etapie tworzenia tekstu, nie mam bladego pojęcia ile będzie wariantów półzłotka
do opisania, a nawet nie zdecydowałem jeszcze, po jakich elementach zdecyduję
się by w ogóle te warianty zacząć wyznaczać. Oczywiście, dobrze wiem jak do
tego podeszli autorzy katalogu, panowie Parchimowicz i Brzeziński. Znam,
również nieopublikowaną pracę Rafała Janke na ten temat. Jednak nie wiem
jeszcze, jakie będą moje główne wnioski po przebadaniu kilkuset egzemplarzy,
które zamierzam poddać analizie. Dopiero po wykonaniu tej pracy, będzie czas na
ustalenie planu działania i wyznaczenie własnej ścieżki. To jest dla mnie zawsze
najciekawszy element pisania bloga, a przy tak różnorodnym roczniku jak 1769,
szykuje się całkiem przyjemny tydzień analiz. W sumie, to po to właśnie powstał
ten blog, by nie tylko kolekcjonować srebra Poniatowskiego, ale również bawić
się tymi monetami i w miarę możliwości odkrywać w nich to, co jeszcze nie
zostało opisane. Zacznę pewnie do swoich monet z 1769 roku, których mam dokładnie
9 i żadnej z nich nigdy nie udało mi się odnaleźć w najnowszym katalogu.
Zakładam, że w końcu uda mi się ta sztuka, kiedy na końcu tego tekstu postawię
ostatnią kropkę. Ale, teraz jeszcze tego nie wiem i to jest dla mnie
najfajniejsze. Jaram się tym trochę jak dzieciak lizakiem. Może podzielę się
teraz z Wami tym łakociem J.
Sorrki, trochę mi to obleśnie wyszło, więc może lepiej zostańmy
dziś przy numizmatyce J.
Zajrzyjmy na chwile do warszawskiej mennicy, gdyż
rok 1769 to ciekawy okres również pod względem tego, co działo się w stołecznym
zakładzie. A działo się nie najlepiej. Piotr Gartenberg vel Sadogórski, który w
tym okresie miał kontrakt na bicie polskich monet przezywał trudne chwile. A razem
z nim „cierpiała” jego mennica. Problemy były generalnie dwa. Po pierwsze,
cisnęły go Komisje Mennicza i Skarbowa, które zabraniały mu bić więcej sztuk
monet miedzianych, zanim nie wybije umówionych w kontrakcie nakładów monet
złotych i srebrnych. Pech polegał na tym, że przedsiębiorca bijąc monety według
ustawy z 1766 roku – tracił na monetach złotych 5 groszy na sztuce, na monetach
srebrnych wychodził z trudem „na zero” a zarabiał jedynie na biciu miedzi. Tym
samym dość szybko wyprodukował 6 z zakontraktowanych 12 milionów w miedzi, na
których dobrze zarobił, jednak w tym samym czasie jego mennica wybiła jedynie
mniej niż 1/3 ze 100 milionów złotych w srebrze. Komisja Skarbowa obawiała się,
że pracując w taki sposób, kontraktu na złoto i srebro nigdy nie uda się
Gartenbergowi wypełnić. Coś było na rzeczy, bo rzeczywiście biznesman już w
1768 roku imał się najróżniejszych pomysłów na to, aby tylko uzyskać zgodę na
większą ilość monet miedzianych. Polscy urzędnicy byli jednak dosyć
konsekwentni i zgadzali się jedynie na drobne ustępstwa, powodowane najczęściej
przestojami w mennicy, która z braku kruszców (oprócz miedzi) często stała
bezczynnie a jej pracownicy nie otrzymywali uposażenia. I tu właśnie pojawia
się drugi problem, nazwijmy go obiektywnym. Otóż rzeczywiście bardzo brakowało
surowców do bicia srebra i złota. Zapaść była na tyle duża, że w latach 1766 i
1767 wybito po ponad 12 milionów złotych w monetach srebrnych, zaś w roku 1768 wytworzono
już znacznie mniej monet, których wartość oscylowała około 4,8 miliona złotych.
Kumulacja problemów nastąpiła właśnie w roku 1769, w którym do 31 lipca mennica
wyprodukowała srebrnych monet wartości zaledwie około 842 tysięcy złotych. W
takim tempie trudno było oczekiwać wypełnienia kontraktu. Zdecydowano by srebro
zakupić i sprowadzić z Holandii. Gartenberg obiecał, że tego dokona i na
pokrycie kosztów sprowadzenia surowca pozwolono mu wybić znów pół miliona w
miedzi. Jednak już wkrótce okazało się, ze jest to kolejna obietnica bez
pokrycia i bicie srebra już do końca kariery przedsiębiorcy w stolicy było
zdecydowanie mniejsze niż zakładały kontrakty. Może zbierał na przelew dla
Wisły Kraków? Tego jednak źródła nie podają J. Ale tu
zahaczamy o kolejny rok i o tym napiszę już przy okazji opisu jakiejś monety z 1770.
Pewnie tymi problemami po części spowodowany
jest dość dziwny nakład półzłotków z 1768 i 1769. O monetach z poprzedniego
rocznika już napisałem w dedykowanym wpisie TU LINK W katalogu Parchimowicza określono nakład dwugroszy
1769 na okrągłe 1,5 miliona sztuk. Według raportu menniczego dyrektora Puscha
wychodzi, że w 1769 roku wydano z mennicy półzłotków wartości 754 616
złotych i 15 groszy, co w sztukach przelicza się na 1 509 233
egzemplarze. Zakładając jednak, że moje wcześniejsze tezy o zaniżonym nakładzie
półzłotka z 1768 maja racje bytu, to od tej ilości należałoby odjąć około 90
tysięcy sztuk, które zostały wybite stemplami z 1768 roku. Tym samym nakład
monet z rocznika 1769 w dalszym ciągu nie jest konkretnie znany, jednak moje
szacunki kręcą się gdzieś w okolicach 1 420 000 egzemplarzy. I tyle
przyjąłem w dalszej części badania. Na ten ważny detal światło może rzucić
przyszła publikacja Rafała Janke, gdyż ten autor posiada konkretne dane z
raportów o produkcji mennicy w ujęciu miesięcznym i być może w przyszłości
podzieli się z nami swoimi ustaleniami na ten temat. Na koniec tego wątku, warto
wspomnieć, że w roku 1769 nie wybito w ogóle półtalarów i srebrników, a nakłady
talarów, dwuzłotówek i złotówek były jedynie symboliczne. Zdecydowanie
najliczniejszą srebrną monetą SAP z rocznika 1769 jest właśnie dość niepozorny
półzłotek.
I tak, zanim zacznę własne analizy to najpierw warto
zobaczyć, co na ten temat napisali już zawodowcy. Analizie poddam jedynie
najnowsze dwa źródła, które wymieniłem już powyżej, gdyż w starszych katalogach
przy dwugroszu z datą 1769 jest opisana z reguły tylko jedna moneta. Taki
poziom ogółu mógł być akceptowalny w minionych latach, jednak w XXI wieku mamy
nowe możliwości i stać już nas na więcej. W najnowszym katalogu „Monety
Stanisława Augusta Poniatowskiego” autorzy wykonali śmiały krok w kierunku
wyznaczenia większej ilości wariantów. Dzięki temu zostało opisanych i
pokazanych na ładnych zdjęciach aż 5 monet, które różnią się między sobą
detalami awersu, takimi jak ilość i wielkość listków lewego lauru oraz dodatkowo
również zmienną interpunkcją na rewersie. To daje nam już jakieś pojęcie, z
czym będziemy mieli do czynienia. Poniżej przykładowa moneta, wybita parą dość popularnych
stempli.
Akurat moneta z ilustracji została wykorzystana we
wspomnianym katalogu i opisana, jako podstawowy wariant półzłotka z 1769,
określony numerkiem16.d. Oczywiście, jeśli ja na blogu piszę „wariant”, to
wiadomo, że w katalogu Parchimowicz/Brzeziński, te bądź, co bądź, drobne
różnice potraktowano z reguły, jako „odmiana”. Ja oczywiście się z tym nie
zgadzam, więc w każdym wpisie przekręcam to nazewnictwo po swojemu.
Inaczej do tematu tego dwugrosza podszedł drugi ze
znawców, czyli pan Rafał Janke. W materiałach, które był łaskaw mi niegdyś
przekazać, bardzo mocno skoncentrował się na porównaniu awersów. W swoich
badaniach odkrył aż 24 sztuki różnych stempli awersu. Jednocześnie twierdząc, że jest całkiem
możliwe, iż nie widział jeszcze wszystkiego i całkowita liczba narzędzi, jakich
użyto do wybicia awersów tego rocznika może spokojnie przekroczyć liczbę 30.
Oczywiście rewersy też posiadają wiele stempli, ale po za jednym wyjątkiem,
uznał, że są to nieistotne różnice polegające na przesunięciu liter i cyfr
względem siebie. Finalnie Rafał Janke wyznaczył jedną odmianę półzłotka z 1769,
w której jest dziesięć wariantów w zależności od układu listków gałązki
oliwnej, stanowiącej lewy wieniec awersu oraz układu dwóch dolnych listków
prawego wieńca. Lubię ten naukowy poziom szczegółowości i jednocześnie takie
podejście, w którym zauważa się jedynie istotne, acz drobne różnice, które
nazywa się po imieniu, czyli „wariantami”. Oczywiście z drugiej strony,
pochwalam również to, kiedy nie zwraca się zbyt wielkiej uwagi na przesunięcia
liter/cyfr względem siebie i nie robi się z takich mikro-różnic wielkiego
zagadnienia jak mamy do czynienia w II RP czy PRL-u. W ten sposób u Pana Rafała
nie spotkamy wariantów z szeroką datą i wąską datą, tak bardzo
rozpowszechnionych w katalogu Parchimowicz/Brzeziński. Jeśli data jest zapisana
na wielu stemplach niezmiennie, jako 1769, to żadne przesunięcia cyfr względem
innych elementów rewersu nie były w stanie skłonić badacza do uznania ich za na
tyle istotne, by przydzielić im oddzielny wariant. Tego nauczyłem się właśnie
od Rafała J.
Podsumowując ten fragment, mam już na wstępie dość bogatą wiedzę o stemplach
awersu, które zostały wyznaczone korzystając z podobnych zmiennych jak w
katalogu. Oba podejścia różni oczywiście jakość i głębokość analizy.
OK, dysponując dobrym materiałem teoretycznym nie
pozostaje mi nic innego niż zderzyć te informacje z rzeczywistością, rozumiana
jako własna analiza około 200 monet jakie udało mi się zebrać do zbadania. W
dalszej części postaram się uzupełnić ustalenia zawodowców i dodać od siebie
szereg, mam nadzieję, jedynie istotnych uwag. Tak żeby po publikacji tego wpisu
można było łatwo zidentyfikować i odróżnić posiadane monety. Od razu też
zapowiadam, że z danych z katalogu monet SAP i od Rafała Janke wybiorę tylko te
informacje, które uznam za przydatne i najistotniejsze. Co znaczy, że wcale nie
będę forsował szczególnie wielkiego poziomu szczegółowości. Ale o tym nieco
więcej napisze już za chwilę.
Zacznijmy nasze analizy od rewersów. Jak można się
domyślać, to zdecydowanie prostsza w analizie strona półzłotka. No i w końcu to
na tam właśnie znajduje się data 1769, która w tym typie monet jest kluczowym
czynnikiem kwalifikującym krążki do danego rocznika. Tak, rewersy na początek
będą w sam raz...
Rewers półzłotka, jaki jest każdy widzi J.
Pozornie nic się przez lata nie zmienia i nic ciekawego nas tam nie czeka. Ale,
czy na pewno? Mamy tam standardowo napis
„2.GR.” określający nominał. Łacińską informacje o stopie menniczej, zapisanej
w formie „CLX. EX/ MARCA/PURA.COL.” co po polsku znaczy nic innego niż „160
sztuk z czystej grzywny kolońskiej”. Dalej jest data zapisana po arabsku 1769.
A w najniższej linii znajdują się inicjały intendenta mennicy warszawskiej
„I.S.”, które informują nas, że był to nikt inny a sam Justyn Schröder. Jak
widać sporo ważnych informacji, upchnięto na tej stronie krążka. Popatrzmy na
przykładowy rewers w znacznym powiększeniu.
Skończyłem na tym, że na rewersach mamy trzy
warianty interpunkcyjne. Ciekawe jest w nich jeszcze to, że nie jestem do końca
pewny, który z nich jest poprawny a które dwa maja w sobie błędy. Zawsze
wydawało mi się, że w XVIII wieku kropki stawiało się w skrótach, gdzie użyto
ostatniej litery skracanego wyrazu. W przeciwnym razie, powinien być dwukropek.
Na przykład po AUG: na 10-cio groszówkach SAP mamy z reguły dwukropki i to jest
prawdopodobnie właśnie poprawna forma. W każdym razie na półzłotkach w
początkowych latach bicia te zasady zupełnie nie obowiązywały i interpunkcje
stosowano intuicyjnie. Stąd szczególnie dziwne są te znaki przystankowe, jakie
rytownicy zdecydowali się umieszczać po CLX czy po PURA, które przecież nie są
żadnymi skrótami. Z drugiej strony po GR i COL powinien być dwukropek a nie ma
i kto za tym nadąży... Tak, tylko zwracam na to uwagę, bo nawiązując do
łacińskiego PURA…może znajdzie się wśród czytelników bloga jakiś PURYSTA, który
zna lepiej te zasady i podzieli się z nami swoją wiedzą w komentarzu, żeby w
końcu stało się jasne, jak poprawnie należałoby to ówcześnie zapisać. My w
każdym razie w całym roczniku 1769 mamy trzy warianty rewersu, które opisuję i
pokazuję poniżej.
REWERS
1 – są kropki po CLX. oraz po PURA.
REWERS
2 – jest kropka po CLX., brak kropki po PURA
REWERS
3 – brak kropek po CLX oraz po PURA
Obserwując liczbę badanych monet i połączeń stempli
rewersów z awersami, mogę już teraz wstępnie podać, że najbardziej popularnym
wariantem jest bezwarunkowo REWERS 2, który reprezentuje styl interpunkcji,
który zdecydowanie dominował na dwugroszach w roku 1769.
Teraz czas na to, co tygryski lubią najbardziej J. Na awersach będzie się działo wiele i nie będą
to działania interpunkcyjno-kosmetyczne. Tu będziemy strzelać z grubej rury.
Zacznijmy od tego, że bazując na odkryciu, jakie opisałem pół roku temu badając
skarb z Brzezin, czas na oficjalne wprowadzenie na numizmatyczna scenę nowej
odmiany dwugrosza 1769. Jak ktos jeszcze tego nie czytał to TU LINK Odmiana, którą wstępnie nazwałem „Brzezińską”
(oczywiście od skarbu, a nie z innych powodów J) ma, bowiem
wyjątkowe znaczenie dla późniejszych klasyfikacji i katalogowym opisie. Jako,
że główną cechą tej odmiany jest wykorzystanie do produkcji monet z 1769 roku,
starych stempli awersów z roku 1767, to na początek, określmy sobie tą najistotniejszą
różnicę na awersach. Poniżej ilustracja z porównaniem dwóch odmian awersów,
jakie spotkamy w dwugroszach 1769.
Jak dobrze widać na zdjęciu, różnic jest tak wiele,
że moim zdaniem w zupełności zasługują na opisanie ich, jako osobna odmiana.
Numerologicznie, ta starsza i za razem rzadsza otrzymuje numer 1, a jej
popularna "siostra", znana już od monet z 1768 roku i stąd „młodsza” odmiana uzyskuje numerek 2.
Sprawiedliwie, ale to nie wszystko i przechodzimy do niespodzianek J.
Przez okres pół roku, jakie już minęły od odkrycia
pierwszego egzemplarza odkrycia ODMIANY 1, udało mi się uzyskać całkiem sporo
nowych informacji, którymi teraz się podzielę z czytelnikami. Tym samym osobno opisze dwie odmiany awersu i
już teraz przechodzę do odmiany z awersem typowym dla monet 1767. Pierwszą
informacją niech będzie fakt, że aktualnie znam już 4 egzemplarze tej
nieopisanej w katalogach odmiany. Wyczuliłem oko na poszukiwanie tego typu
monet i efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Szczególnie biorąc pod
uwagę, że okazało się, iż takie monety istnieją obok nas a nikt nigdy nie
zwrócił na nie swojej uwagi. No to teraz opowiem gdzie można takie egzemplarze
spotkać. Oczywiście pierwszy i za razem najładniejszy niezmiennie znajduje się
w muzeum w Łodzi. Ale to już powszechnie wiadomo, więc teraz przejdę do
kolejnych monet i ich tajemnic. Drugi egzemplarz zaobserwowałem pośród zbioru
Muzeum Narodowego w Warszawie. Śmieszne jest to, że będąc kilka miesięcy temu na kwerendzie w Gabinecie Monet i Medali MNW miałem tą monetę w ręku, jednak
dopiero przygotowując się do tego wpisu i analizując materiał zdjęciowy z tamtego okresu, zwróciłem uwagę, że jedna z 28 monet jest wyraźnie inna J.
To pierwszy dowód na to, że hasło, jakim Damian Marciniak promuje swoje
numizmatyczne wieczorki w hotelu Marriott ma swój praktyczny wymiar. Teraz po
opisaniu monet z Brzezin, dobrze wiedziałem, czego szukam. I oto, bach!
Znalazłem ją obok siebie, we własnym komputerze, do którego wcześniej
przerzuciłem zdjęcia z telefonu J. Trzeci
egzemplarz dostrzegłem w archiwum aukcji na ukraińskim portalu aukcyjnym Violity. Otóż gdzieś w 2017 roku, za grosze został sprzedany dość kiepsko
zachowany egzemplarz dwugrosza 1769 w odmianie 1. Moneta sama w sobie nie jest
piękna, stąd być może fakt, że ktoś w ogóle przebił ja podczas aukcji świadczy
o tym, że kupujący miał świadomość, co licytuje. Jeśli tak, to ja w 2017 roku jeszcze tego
nie wiedziałem, więc gratuluje nieznajomemu koledze.
Czwarty egzemplarz jest mi najbardziej bliski.
Pewnie dlatego, że aktualnie znajduje się w moim posiadaniu. I to właśnie TA moneta przyczyniła się do zatytułowania dzisiejszego tekstu. Całkiem niedawno
udało mi się wypatrzyć swój egzemplarz na jednej z licznych aukcji Allegro. Być
może moje wpisy miały jakiś wpływ na to, że stoczyłem o ten egzemplarz krótką
bitwę z innym użytkownikiem i musiałem wysupłać z kieszeni ponad 300 złotych by
stać się jej szczęśliwym właścicielem.
Zrobiłem sobie nawet pamiątkową ilustrację z tej aukcji, którą
prezentuje czytelnikom poniżej.
Jak można zauważyć, trafił mi się całkiem ładny i czytelny egzemplarz z naturalną, kolorową patyną. Widać też, dlaczego dzisiejszy tekst ma
taki tytuł. Otóż moneta została błędnie opisana, jako pruski fals z 1769 roku.
To mnie właśnie przyciągnęło do tej aukcji, bo przecież… nie znam żadnej
pruskiej podróbki z tego rocznika J. Kiedy okazało się, że to „Złoty Graal wśród
dwugroszy z 1769” a do tego, sprzedawany przez gabinet Damiana Marciniaka, uznałem, że
nie trafi mi się już lepsza okazja do użycia tytułowej maksymy. Zdecydowałem, że musze tą aukcję wygrać,
monetę zdobyć a później to wydarzenie opisać na blogu. Kiedy po wylicytowaniu
udałem się do siedziby GNDM i odbierałem półzłotka z rąk Marcina, zdradziłem mu
ten sekret i obaj uśmialiśmy się z takiego obrotu sprawy. W każdym razie coś w
tym haśle jest na rzeczy, bo to już nie pierwszy raz, kiedy zdarzyło mi się wypatrzyć
coś ciekawego w pozornie zwykłej monecie. A tak na poważnie, to prawda jest
taka, że gdyby była to aukcja stacjonarna to zapewne bym to normalnie zgłosił do
gabinetu, z prośbą by poprawili opis, ale skoro puścili złomka na Allegro - uznałem,
że „hulaj dusza, piekła nie ma”. Czy ja się z tego musze teraz wyspowiadać?
Skoro tak, to poproszę o wybaczenie Świętego Eligiusza. On, jako patron
numizmatyków powiem mnie jakoś zrozumieć J.
Tak, więc mamy już dostępne 4 egzemplarze, ale to
jeszcze nie koniec ciekawostek. Można by uznać, że takie monety powstały przypadkowo,
kiedy podczas procesu bicia nagle zabrakło nowych stempli awersu i mincerze zmuszeni
byli wykorzystać stary stempel z poprzednich lat, jaki akurat „był pod ręką”. Można
by tak uznać, gdyby nie drobny, ale ważny fakt, że wcale nie mamy do czynienia
z jednym pomyłkowo użytym stemplem! Otóż spośród tych czterem sztuk, jakie
znam, zaobserwowałem aż 3 różne stemple awersu z 1767 roku. Dodatkowo połączono
je z dwoma różnymi wariantami rewersu. To oczywisty dowód na to, że nie był to jakiś
jednostkowy i przypadkowy wypadek, ale działanie, które można uznać zapewne za
standardową sytuację w mennicy warszawskiej. W końcu to nie pierwszy znany nam
przypadek, kiedy wykorzystuje się zdatne do użytku stemple z poprzednich lat. I
taka to właśnie ciekawa historia.
No, więc teraz już czas na pokazanie tych trzech
stempli awersu. Uznałem, że skoro ta odmiana jest jeszcze nieopisana w
literaturze, co dla mnie znaczy „rzadka i ważna”, to ja wyjdę naprzeciw przyszłym
publicystom i oznaczę każdy znany stempel, jako osobny wariant. Tym samym mamy
3 warianty awersu w ramach ODMIANY 1, które wyglądają tak jak na poniższej
ilustracji.
AWERS
ODMIANA 1/WARIANT 1 – dwa górne listki lewego wieńca obok litery „L”
AWERS
ODMIANA 1/WARIANT 2 – dwa górne listki lewego wieńca obok litery „P”
AWERS
ODMIANA 1/WARIANT 3 – dwa górne listki lewego wieńca obok litery „O”
Zdjęcie mozna sobie powiększyć. Jak widać w opisie i na zdjęciu, do odróżnienia stempli
użyłem dobrze widocznej cechy, usytuowania dwóch górnych listków lewego wieńca względem
napisu otokowego. To moim zdaniem dobry przykład na to, kiedy w mennictwie
okresu SAP warto zwracać uwagę na drobne przesunięcia elementów względem
siebie. Tu jest to jak najbardziej uzasadnione.
Zobaczmy teraz jak łączą się ze sobą poszczególne
stemple awersu z rewersami. Te zależności dla monet ODMIANY 1 opisuje poniższa tabelka.
Cztery znane monety ODMIANY1 po połączeniu ich
stempli awersów z rewersami utworzyły nam 3 warianty monet do zebrania. Jak widać
do opisu tych wariantów użyłem podwójnego kodowania i określiłem 1.1., 1.2. i
1.3. Ten sam typ zapisu wykorzystam podczas wyznaczania monet z drugiej odmiany,
na którą będą się składać 3 znane nam już dobrze warianty rewersów w połączeniu
z… jeszcze nieokreśloną, ale naprawdę sporą ilością „standardowych” stempli awersów.
Tam warianty będą zaczynać się od cyfry 2, czyli wystartujemy od 2.1. i tak dalej…
Ale, moje podejście do opisania monet ODMIANY 2 oraz
tradycyjne zestawienia badań ilościowych opublikuje w drugiej części tekstu.
Uznałem, że zajmie mi to jeszcze trochę miejsca i czasu, a że już zapisałem 12 stronę,
więc nie będę nadwyrężał siebie i czytelników w ten ostatni dzień roku. A przy
okazji dzieląc wpis na dwie części, będę mógł opublikować dziś wpis na blogu i
(co ważniejsze) złożyć moim czytelnikom noworoczne życzenia. Grzechem byłoby z
tego nie skorzystać J.
Wszystkim czytelnikom mojego bloga, życzę:
Zdrowia, Szczęścia
i Spełnienia
Marzeń
w Nowym Roku.
Do zobaczenia i usłyszenia już niebawem w 2019 roku.
Dziś muszę kończyć, bo trzeba schłodzić szampana J.
W
dzisiejszym wpisie wykorzystałem informacje z n/w publikacji: Mieczysław
Kurnatowski „Przyczynki do historyi medali i monet Polskich bitych za panowania
Stanisława Augusta”, katalog Janusza Parchimowicza / Mariusza Brzezińskiego „Monety
Stanisława Augusta Poniatowskiego” oraz informacje przekazane mi przez Rafała Janke.
Zdjęcia monet pochodzą z publicznych archiwów
aukcyjnych Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Antykwariatu Numizmatycznego
Michała Niemczyka, Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka oraz portali
aukcyjnych Allegro i Violity. Pozostałe ilustracje zostały wyszukane za pomocą gogle
grafika.