Dziś zapraszam na kontynuacje wpisu o najczęściej
spotykanym roczniku półtalarów Stanisława Augusta Poniatowskiego. W poprzednim
wpisie skoncentrowałem się głównie na ogólnej charakterystyce półtalarów z
rocznika 1788 oraz na pokazaniu najważniejszych cech, jakimi te monety różnią
się pomiędzy sobą. Teraz czas wykorzystywać tę wiedzę do wyznaczenia wariantów.
Zapowiedziałem również, że udało mi się namierzyć egzemplarze bite stemplami
nieopisanymi jeszcze w literaturze. Dzięki temu, do 4 wariantów, jakie w tym
roczniku pokazali nam autorzy najnowszego katalogu monet SAP mam w planach dodać kolejne 2. I to będzie dziś moje główne zadanie i w sumie jedyne bardziej
wymagające zagadnienie, jakie będę rozwijał w dalszej części tekstu. W końcu
nowościami w numizmatyce okresu Poniatowskiego stoi mój blog i jest to dla mnie
zawsze najmilsza część roboty, kiedy uda mi się coś nowego ustalić. Wiem z kliku
informacji od czytelników, że są pośród nich i tacy, którzy czekają nie tylko na
nowe warianty, ale również na wyniki z badań ilościowych. Oni tez powinni wyjść
zadowoleni, bo w dalszej części oczywiście porównamy ze sobą wszystkie znane
warianty by określić szacunkowo ich stopień rzadkości. Może się, zatem okazać,
że nie taki popularny jest ten półtalar jak go malują i istnieją takie monety,
które zyskają na znaczeniu a może nawet i wartości. Oby to były właśnie te,
które posiadacie w kolekcji J. A teraz już ilustracja na dobry początek
z niespodziewaną zachętą do dalszego pisania J.
Dziękuję Panie Sławomirze! Na dobre słowa z Pana ust
zawsze można liczyć. W końcu to Pan tak pięknie śpiewa o szampańskiej miłości w
Zakopanem, czy o niesfornym zaroście swojej małej. Niezmiernie mi miło, że dziś
tak niespodzianie zagościł Pan tu u mnie na blogu. Przyznam, że wcześniej nie
śledziłem dostatecznie mocno Pana twórczości i nie jestem na bieżąco. Ale teraz
to się zmieni. Zrewanżuje się numizmatycznym życzeniem. Oby półtalary SAP z
1788 roku, jakie być może Pan posiada w słoiku zakopanym gdzieś na swoim
ranczu, po ich wydobyciu za 10 lat, okazały się najbardziej błyszczące ze
wszystkich i otrzymały bez problemu za wielką wodą noty po MS64 albo nawet i
lepiej J.
No i pozdrowienia dla kolegi, bo fajne z Was chłopaki. No nie...Jednak po chwili
refleksji doszedłem do wniosku, że całkiem prawdopodobne jest to, że coś
pomyliłem i to nie TEN Sławomir i TEN Zenon do mnie ostatnio napisali z
pytaniami o dalsze losy półtalarów. Ale kto ich tam wie, może się tylko maskują
tym całym disco-polo a w rzeczywistości, śledzą każdy mój wpis z wypiekami na
twarzy J.
I tak, po tej ogromnej porcji wzajemnych uprzejmości, nie pozostaje mi już nic
innego, jak skończyć te głupie żarty i przejść w końcu do rzeczy.
I tak, jak już ustaliśmy w pierwszej części, dla
półtalarów z rocznika 1788 mamy po kilkanaście stempli z obu stron. Na awersie,
jako na stronie portretowej zgodziliśmy się, że pomiędzy stemplami nie
występują istotne różnice, które można by określić, jako osobne warianty.
Dlatego też umawiamy się, że z kolekcjonerskiego punktu widzenia awers jest
jeden i tak go właśnie nazwałem – AWERS 1. Z kolei stempli rewersów zawierających
istotne różnice naliczyłem w pierwszej części tekstu aż 6. Nie kombinując
wiele, ponumerowałem je w ten sposób, że cyfry od 1 do 4, otrzymały warianty
powszechnie znane i opisane w katalogu duetu Parchimowicz/Brzeziński. Natomiast
numery 5 i 6 są nowe i jako takie, czekają na powszechne uznanie. I tu jak ulał
pasuje mi umieścić pierwszą tabelkę, podsumowującą powyższe ustalenia. Nowe
warianty oznaczyłem tradycyjnie zgodnie z nomenklaturą występującą w katalogu,
czyli kolejną wolną cyfrą i znakiem zapytania. Tak właśnie powstały warianty znane
od teraz, jako 31.a4? i 31.a5?.
Zanim przejdę do kolejnych analiz i zestawień, czas
na kilka zdań na temat nowo odkrytych wariantów. O pierwszego z nich,
oznaczonego numerem 5, walczyłem długo i zawzięcie na ostatniej, pamiętnej 6
aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. To właśnie tam, analizując sobie
sporo wcześniej monety Poniatowskiego przyjęte do sprzedaży, po raz pierwszy
dostrzegłem tą zaskakującą odmienność stempla rewersu od wszystkich wcześniej znanych
mi egzemplarzy. Nie będę krył swojej radości, albowiem wpis o tym roczniku
półtalarów miałem już zaplanowany, jako ten kolejny do napisania i taki
szczęśliwy przypadek zdecydowanie podniósł moją chęć by się z tym tematem
zmierzyć na blogu. Pisałem już o tym trochę przy okazji opisu aukcji, ale teraz
powtórzę, że również Marcin Żmudzin z GNDM opisując tą monetę dostrzegł jej
potencjał. Nie jest to, więc już żadna tajemnica i od dnia opublikowania
katalogu aukcyjnego, kto chciał to mógł się z tym faktem zapoznać a nawet oswoić.
W każdym razie mi przypadł w udziale ten zaszczyt, by jako pierwszemu o tym konkretnie
napisać i nadać tej niezwykłej monecie kolejny numerek. Tym sposobem trzymając
się nomenklatury z katalogu, WARIANT 5 otrzymał oznaczenie 31.a4?. Poniżej zdjęcie
całego rewersu tego interesującego półtalara, którego wyjątkowość doprowadziła
do powstania nowego wariantu.
Podsumowując ten fragment, o istnieniu piątego
wariantu dowiedzieliśmy się dzięki wystawieniu monety na aukcji. Moja zasługa w
tym odkryciu jest jak widać żadna. Nie znam niestety szczegółów jego proweniencji
i nie wiem, jaką drogę przebył od dnia wybicia do naszych czasów. Ponieważ
egzemplarz jest zapuszkowany w slab NGC z oceną MS63 to należy uznać go za
menniczy, co jednoznacznie świadczy o tym, że zamiast trafić do obrotu, został
odłożony jeszcze w czasach SAP. To fakt, moneta jak na swój wiek wygląda bardzo
świeżo i dobrze. Można by nawet uznać, że „za dobrze. I tym sposobem już na
wstępie, z umiarkowaną wiarą w profesjonalizm amerykańskiej firmy dokonującej
oceny starej polskiej monety, zastanawiałem się przez chwilę, czy ta piękna moneta,
aby na pewno jest… oryginalna. Nie podważam oczywiście bezpodstawnie ocen
zawodowych numizmatyków, ale chciałem zwrócić uwagę, że grading odgradzając nas
fizycznie od krążka, w pewien istotny sposób ogranicza możliwości potwierdzenia
tego istotnego faktu. Gdyby można było ją wyjąć, zważyć i dokładnie przenalizować
rant, to można by było być tego w 99,9% pewnym. Często to właśnie te dwie
zmienne przynoszą nam ważne informacje. Spróbujmy to teraz potwierdzić zdalnie.
Okazuje się, że i na to w XXI wieku jest pewna rada. Jeśli chodzi o wagę, to w
sumie jej nowy właściciel może sobie zważyć posiadany slab i porównać go z wagą
pustego opakowania NGC bez monety. Zakładam, że łatwo taką wiedzę uzyska od
firmy zajmującej się puszkowaniem czy nawet znajdzie ją gdzieś w internecie, bo
w końcu to nie żadna tajemnica. A co do
rantu? Akurat slaby NGC dają nam pewną szansę spojrzenia na trzecią stronę
monety. Zaproponuje czytelnikom bloga niezłe rozwiązanie. Mamy fart, gdyż przed
aukcją powstał przecież specjalny filmik promocyjny z tą monetą w roli głównej,
w którym na kilku ujęciach można kątem oka dostrzec, że analizowany półtalar
posiada jednak rant napisowy. Co prawda nie widać go jakoś super dokładnie, ale
na 100% są tam „jakieś litery”, a to już w znacznym stopniu powinno uspokoić moje
wcześniejsze rozterki. Tych wątpliwości sam wyzbyłem się przed licytacją, dzięki
temu, że osobiście obejrzałem monetę przed aukcją. Analizując rewers na żywo
zwróciłem baczną uwagę na sporą rysę świadcząca o pęknięciu stempla, co zdradza
typowe objawy uszkodzeń menniczych znanych z innych monet SAP. A ta obserwacja może
pośrednio wyjaśniać prawdopodobny niski nakład monet bitych tym konkretnym narzędziem
Jak widać warto poświęcić swój czas na bliższe zapoznanie się z monetami i to
nawet tymi w trumienkach. A dla potomnych, wklejam tu ten krótki film z omawianym
półtalarem, który dodatkowo został okraszony bardzo wartościowym komentarzem
Damiana Marciniaka.
Pewnie wydaje się Wam dziwne, że w ogóle podniosłem
temat oryginalności tej niecodziennej monety. Ale w takich przypadkach, kiedy
po 250 latach wypływa gdzieś do sprzedaży nigdzie wcześniej nienotowany stempel,
to zawsze warto przeanalizować go pod tym kątem. I to, jako pierwsza czynność.
A jeśli dodatkowo, ten nowy „wynalazek” dotyczy monety dużej i drogiej, która
na „domiar złego”, ukazuje się nam, jako menniczy egzemplarz, to już obowiązkowo
wypada na wstępie ją dobrze zweryfikować. I żeby nie być gołosłownym, to w
dalszej części tekstu okaże się, że miałem pewne powody ku temu, żeby
doszukiwać się jej nieoryginalnego pochodzenia J.
I tak, przechodzimy do drugiej nowalijki, czyli
biorę na warsztat WARIANT 6. Za odkryciem monety, która posłużyła mi za wzór do
wyznaczenia kolejnego rewersu oczywiście czai się pewna dłuższa i niezwykła historia.
Najważniejsze fakty są takie, że dzięki uprzejmości załogi Gabinetu Monet i
Medali Muzeum Narodowego w Warszawie, w osobach Panów Andrzeja Romanowskiego i Jerzego
Rekuckiego, którzy z sympatią tolerują moje kwerendy, mam niezwykłą szansę
przebadania zgromadzonego tam zbioru numizmatów SAP. Do tego typu analiz przystępuję
z reguły na długo przed publikacją tekstu na blogu, by bez pośpiechu opracować
materiał, wszystko sobie dobrze przemyśleć i poukładać w głowie. Tak zrobiłem
również w przypadku publikowanego dziś wpisu. Przy okazji kwerendy zbadałem
zbiorczo półtalary z 1788 wraz z innymi nominałami i rocznikami, które już
niedługo zagoszczą na blogu. W każdym razie, podczas tej wizyty, zlustrowałem w
muzeum wszystkie 31 egzemplarzy półtalarów znajdujących się w zbiorze, niczego
szczególnego przy okazji nie znajdując. Dopiero po jakimś czasie, podczas
analizy zebranego materiału zdjęciowego i notatek zauważyłem, że jeden z egzemplarzy
nie pasuje mi do całej reszty. I tu zaczyna robić się ciekawie. Tak się
złożyło, że była to akurat moneta, która jest opisana, jako… falsyfikat. A tak!
Moneta nie jest oryginalna i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Dlatego
właśnie będąc w MNW nie zainteresowałem się nią jakoś szczególnie i jedynie
pobieżnie jej się wówczas przyjrzałem. Błąd! Krążek, co prawda trzyma w miarę średnicę
oryginału, jednak już waga 12,75g zdradza, że jako sztuka zachowana w menniczym
stanie, powinna co do zasady być wykonana zgodnie z ordynacją menniczą
obowiązująca w 1788 roku. Dla przypomnienia, oryginał powinien ważyć około
13,78g srebra próby 0,812. Waga niższa o ponad 1 gram i ten charakterystyczny
odcień metalu sugeruje, że mamy prawdopodobnie do czynienia ze stopem cyny lub
cynku. Zobaczmy teraz REWERS 6 w pełnej krasie.
Ładna sztuka, co nie J. Ale to nie
wszystko… Jak widać na zdjęciu (co jeszcze potwierdziłem z fachowcami z muzeum),
ta niezwykła moneta to nie jest odlew. Z dużą dozą prawdopodobieństwa została
wybita oryginalnymi stemplami półtalara rocznika 1788. Jak się okazało po
bliższych analizach, można założyć, że ten egzemplarz został odbity później, nieco
już zardzewiałym stemplem, na co wskazują niedoskonałości szczególnie dobrze widoczne
na rewersie koło cyfr daty i oznaczenia próby 20 7/8. Koronnym argumentem
potwierdzającym, że nie jest to oryginalny wyrób z mennicy warszawskiej jest
brak rantu napisowego. To znana cecha numizmatów, które odbijano w XIX wieku w
Petersburgu, gdzie podczas zaborów dysponowano stemplami monet SAP wywiezionymi
z Warszawy po zamknięciu polskiej mennicy. Zaborcy albo nie posiadali kompletu stempli
rantów, albo też je mieli, ale nie zwracali uwagi na detale lub też,
technicznie nie potrafili ich użyć. Efekt jest taki, że rant jest płaski. Podsumowując
ten fragment, REWERS 6 to niezwykłe odkrycie, gdyż występuje na egzemplarzu, który
dobito w XIX wieku i całkiem możliwe, że próżno jest szukać egzemplarzy
oryginalnych wybitych takim stemplem w mennicy warszawskiej. Ale tego na 100%
nie wiemy, więc uznałem, że skoro oryginalny stempel istniał, to warto
wyznaczyć kolejny wariant z nadzieją, że kiedyś uda nam się namierzyć
„normalną” sztukę, do której oryginalności nie będzie uwag. Poszukiwania źródeł
pozyskania tej sztuki do muzeum niestety nie dały zadowalającego efektu. Wiemy
tylko tyle, że to „przedwojenna robota”. Szczegółowe dane o źródle jej
pozyskania zaginęły podczas wojennej zawieruchy. Wiadomo jednak, że moneta została
przyjęta do muzeum w pudle, w którym znajdowało się w sumie 58 monet, 5 medali,
4 odznaczenia Virtutti Militari, 1 żeton i 8 sztonów do gry. Doborowe
towarzystwo J.
Ale to jeszcze nie koniec tej historii J.
Żeby było jeszcze bardziej zagadkowo, to do tak rozpalonego ogniska tajemnic
doleję kilka flaszek oliwy. Otóż wydaje mi się, że nie tylko Muzeum Narodowe w
Warszawie posiada u siebie taki „podejrzany” egzemplarz. Przygotowując się do
napisania tego tekstu i przeglądając archiwum aukcyjne Allegro, dostrzegłem
podobną monetę sprzedawaną tam kilka lat temu. Rewersy 5 i 6 można rozpoznać
już na pierwszy rzut oka, bo dolny prawy liść wieńca ustawiony jest wyżej niż
na standardowych monetach i wyraźnie celuje w literę „P”. Wspomnianą oliwą
wlewaną do ognia niech będzie fakt, że monetę sprzedawała wówczas osoba kryjąca
się pod nickiem @berzu, którego konto zostało na tym portalu zablokowane. Przeglądając
historyczne aukcje i asortyment sprzedawanych monet przez tego użytkownika,
doszedłem do wniosku, że całkiem możliwym powodem tej blokady była po prostu sprzedaż
falsyfikatów. Dolewając do ogniska kolejną porcję oliwy, dodam przy okazji, że
egzemplarz półtalara sprzedawany na Allegro był dodatkowo…zapakowany w slab z
oceną MS 67 J.
Niestety dostępne we wspomnianym archiwum zdjęcia z tej aukcji są niskiej
jakości. Ale i tak można na nich dostrzec, że kolega @berzu z reguły sprytnie
ukrywał szczegóły dotyczące sprzedawanych slabów. Można to prześledzić, gdyż w
sieci zachowało się więcej podobnych aukcji jego autorstwa. Jak dla mnie to
standardowy proceder wspierający sprzedaż podróbek. Poniżej prezentuje fotkę tego
niezwykłego półtalara, w formie i jakości jaką udało mi się pozyskać.
OK, a jak już puściłem farbę o niezwykłości
WARIANTÓW 5 i 6, to wypada teraz pokazać kolejne tabelki i zestawienia. Zacznijmy
od próby. Do analiz ilościowych udało mi się zgromadzić 279 egzemplarzy półtalara
z 1788. To spora ilość monet do analizy, a za razem jedna z największych prób w
historii bloga. Dlatego też zakładam, że uzyskane dane mimo tego, że będą
jedynie estymacją, to jednak w miarę dokładnie opiszą stosunek występowania
poszczególnych stempli tej efektowanej monety. Zastanawiałem się przy okazji
nad wyjątkową ilością zachowanych egzemplarzy i doszedłem do wniosku, że oprócz
oczywistych powodów tego stanu rzeczy, jak choćby stosunkowo wysoki nakład,
muszą istnieć jakieś dodatkowe czynniki. Jeśli miałbym zaryzykować jakąś tezę,
to postawiłbym na to, że te doskonale skomponowane monety obiegały w czasach
euforii dokonań Sejmu Wielkiego i z uwagi na to, być może były w większym
stopniu odkładane, jako pamiątki. Tym samym ziściłaby się sentencja wybita na
rancie półtalara brzmiąca FIDEI PUBLICAE PIGNUS, co w wolnym tłumaczeniu znaczy
„rękojmia publicznego zaufania”. Ludzie ufali wysokiej próbie srebra i kto mógł
sobie na to pozwolić, to chętnie zachowywał te grubsze królewskie monety, co
nasiliło się szczególnie w obliczu utraty niepodległości. Zapewne wiele takich
egzemplarzy, których mimo procesu wywoływania monet SAP z rynku nie zdecydowano
się wymienić w kantorach, wylądowało w rodzinnych skarbcach. Niektóre z nich,
po dolutowaniu zawieszek, kończyły nawet, jako patriotyczne wisiory. Ale, o tym
planuję napisać osobny tekst, co powinno mi się udać przy okazji ostatniego
rocznika talarów, który jest zaplanowany na pierwsze miesiące przyszłego roku.
I z tego tytułu, że monet z 1788 roku zachowało się wyraźnie więcej, to
współczynnik „przeżycia” nakładu monet SAP do naszych czasów, ustawiony zwykle
na poziomie 10%, tym razem wyjątkowo zostanie przeze mnie podwojony do 20%
nakładu. I takie dane będą w kolejnych tabelkach.
Ale zanim o tym to w pierwszym ruchu sprawdźmy, jaki
był rozkład procentowy wariantów w badanej próbie 279 egzemplarzy. Te dane
zostały zebrane w poniższym zestawieniu.
I tak, jak widać niemal połowa monet, jakie były
obiektem moich analiz należała do WARIANTU 1. To sprawia, że na pierwszy rzut
oka, mamy jeden wariant bardzo popularny (ten z szeroka wstęgą dotykającą
skrzydła orła), dalej mamy dwa warianty „średnie”, oba po 24% udziału oraz na
koniec, wyłaniają się 3 wyraźnie rzadsze. Z tych oczywiście to te 5 i 6 są
spotykane najrzadziej. W tym aspekcie bardzo interesującym wariantem okazuje
się WARIANT 2, który należy do 4 opisanych w katalogu a jest wyraźnie mniej
popularny od pozostałych, których zdjęcia również widnieją w tej publikacji. I
to chyba najważniejsze informacje, które można odczytać z tego zestawienia. Tu,
warto dodać, że ja podczas swoich badań nie analizowałem zbyt dokładnie
awersów. Stąd można śmiało założyć, że do wybicia 46% nakładu monet z REWERSEM
1 mogło zostać użytych kilka różnych stempli awersów i jak ktoś ma ochotę ich
poszukać, to jest tu jeszcze jakaś drobna nisza do ustalenia.
Teraz jak to zwykle bywa, zadziała czysta matematyka
i powyższe procenty podstawimy do znanego nam nakładu całego rocznika, wynoszącego
przypomnę 76 419 egzemplarzy. Ten zabieg pozwoli nam zwizualizować sobie szacunkowo,
ile sztuk monet wybito z każdego wariantu. Chciałem napisać „opuściło mennicę:,
ale przecież WARIANT 6 nie jest aktualnie znany w oryginale, więc być może
nigdy żadna sztuka z tym rewersem nie została wyprodukowana w stołecznym
zakładzie. No to popatrzmy na te liczby.
Estymacja nakładów oczywiście wygląda nieco dziwnie,
szczególnie w przypadkach, gdy znamy 1 czy 2 monety. Tu błąd może być spory.
Jednak pierwsze 4 warianty powinny mniej więcej „trzymać poziom”. Ostatnim
zestawieniem będzie estymacja stopnia rzadkości przy użyciu skali autorstwa
Emeryka Hutten-Czapskiego, jaką stosuję dla historycznych monet polskich. Tu
jeszcze raz przypomnę, że w związku z dużą ilością dostępnych monet, wyjątkowo
zakładam „przeżycie” do naszych czasów aż 20% oszacowanego powyżej nakładu. Ok,
teraz wypada już tylko pomnożyć nakład przez współczynnik przetrwania 0,2 i
uzyskany wynik porównać ze skalą. Tak uczyniłem, ale po chwili jednak nieco
zmodyfikowałem te wyniki i oto przedstawiam efekty.
Modyfikacja, jaką zrobiłem, to obniżenie stopnia o
jeden dla WARIANTU1, gdyż matematycznie „załapał” się jeszcze na R2, a wydaje
się zasadne by odróżnić go od o połowę mniej spotykanych monet wariantów 3 i 4.
Dla wariantów 5 i 6 przydzieliłem jednakowy stopień, który wynika z użytej
skali. Jednak przy 3 zaobserwowanych egzemplarzach, trudno jest zakładać, czy jaki poziom jest tym rzeczywistym. Może kiedyś do tego jeszcze wrócę, ale na
dziś to musi wystarczyć. Na swój użytek, moja teoria wygląda następująco:
WARIANT 5 był bity bardzo krótko z powodu pęknięcia stempla, natomiast stempel
rewersu WARIANTU 6 w ogóle nie był używany w mennicy, a znane nam monety odbito
tym narzędziem w Petersburgu w XIX wieku. Szukajmy tych monet i może kiedyś uda
się to prawidłowo zweryfikować. Jeszcze raz powtórzę, że już na 1 rzut oka, bardzo
łatwo można odróżnić oba rzadkie warianty od reszty stempli, gdyż najniższy
liść prawego wieńca rewersu w obu przypadkach celuje w literę „P”, co w
półtalarach z 1788 nie zdarza się nigdy. W katalogu Parchimowicz/Brzeziński stopnie rzadkości
podane są za Edmundem Kopickim i dla dziś opisywanego półtalara wynoszą zbiorczo
R. Myślę, że po podzieleniu nakładu na 6 części, rozpiętość ocen od R1 do R5
dość udanie opisuje ten rocznik.
Skoro mamy już za sobą tabelkową część wpisu, to ani
chybi dowód, że czas przejść do opisu katalogowego i pokazanie przykładowych
monet z każdego wariantu.
PÓŁTALAR SAP
1788
WARIANT 1 – 31.a
Awers: napis otokowy
STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Nakład
rocznika = 76 419
Szacunkowy
nakład wariantu = 46% nakładu = 34 786 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R1
WARIANT
2 – 31.a1
Awers:
napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Szacunkowy
nakład wariantu = 5% nakładu = 4 109 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R3
WARIANT
3 – 31.a2
Awers:
napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Szacunkowy
nakład wariantu = 24% nakładu = 18 078 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R2
WARIANT
4 – 31.a3
Awers:
napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Szacunkowy
nakład wariantu = 24% nakładu = 18 625 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R2
WARIANT
5 – 31.a4?
Awers:
napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Szacunkowy
nakład wariantu = 0,4% nakładu = 278 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R5
WARIANT
6 – 31.a5?
Awers:
napis otokowy STANISLAUS AUGUSTUS D.G.REX POL.M.D.LIT.
Rewers:
napis otokowy 20 7/8 EX MARCA PUR: (E.B.) COLONIENS: 1788.
Nakład
rocznika = 76 419
Szacunkowy
nakład wariantu = 0,7% nakładu = 548 egzemplarzy
Estymowany
stopień rzadkości = R5
I tak powoli, krok po kroku dobrnęliśmy jakoś do
końca wpisu o najczęściej spotykanym półtalarze Stanisława Poniatowskiego. W
trakcie tej długiej wyprawy udało się mi opisać 6 wariantów monety, czyli aż o
50% powiększyć stan wiedzy z katalogu. Dzięki temu uważam misję za udaną. Jednak
temat nie został wyjaśniony do końca i w dalszym ciągu ma swoje tajemnice,
które warto postarać się kiedyś odgadnąć. Dlatego zostawiam tu jeszcze kilka
znaków zapytania, które w przyszłości mogą zaowocować jakimś nowym tekstem. I
to wcale nie koniecznie mojego autorstwa, bo zapraszam miłośników okresu SAP do
własnych badań i przemyśleń.
Kończąc na dziś chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim,
dzięki którym miałem okazję zapoznać się z licznym materiałem monet do analizy.
Jak widać na dzisiejszym przykładzie, w pojedynkę człowiek nie jest w stanie
wiedzieć wszystkiego i najlepszy efekt osiąga się z reguły, gdy można liczyć na
wsparcie innych osób czy też całych instytucji. Oczywiście jak to w życiu,
przydaje się również odrobina szczęścia. I tak się właśnie stało z dzisiejszym
półtalarem. Zwlekałem z napisaniem tego tekstu niezwykle długo i jak się
okazało, Bóg mnie strzegł w tej mojej grafomańskiej niemocy. Patrząc jak meczę
się ze zbliżającą się koniecznością bezmyślnego „przepisania” katalogu - zesłał
mi trzy koła ratunkowe. Najpierw na 6 Aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana
Marciniaka trafiłem na monetę idealnie pasującą do mojego tekstu i do zilustrowania
nieznanego stempla. A już chwile później, kiedy wreszcie wziąłem się do roboty,
to w przyjaznych progach Gabinetu Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie
odkryłem kolejny niezwykły i tajemniczy egzemplarz. Trzecim kołem byli miłośnicy
i znawcy monet, których spotkałem podczas zbierania danych, którzy bardzo mi pomogli
udostępniając monety, zdjęcia, odpowiadając na moje pytania i prośby a nawet
przekazując mi swoje własne interpretacje. Jak widać z takimi partnerami to
można sobie każdy artykuł napisać J. Sam bym daleko
nie ujechał, bo przecież moim zamiarem nie jest przepisywanie tego, co znajduje
się już w katalogu, a raczej dodawanie do niego jakiejś, choćby minimalnej
wartości. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za okazane wsparcie.. Na dziś to
tyle. Do zobaczenia niebawem J.
W
dzisiejszym wpisie wykorzystałem materiały i zdjęcia pochodzące z niżej
wymienionych źródeł: katalogu autorstwa Janusza Parchimowicza i Mariusza
Brzezińskiego „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, ze zbiorów Muzeum
Narodowego w Warszawie i kolekcji prywatnych, z krajowych i zagranicznych
archiwów aukcyjnych dostępnych online oraz w postaci wydawnictw książkowych, z
kanału GNDM na portalu Youyube oraz z innych
miejsc wyszukanych gdzie się tylko dało.