Cześć, witam po krótkiej przerwie. Mniejsza ilość wpisów
na blogu pozytywnie wpłynęła na mój poziom relaksu oraz zagwarantowała mi cenny
czas spędzony na łonie rodzinki – i to nie tylko ciałem, ale i duchem.
Przyznam, że to fajne uczucie, które sprawiło, że moje priorytety się ostatnio
nieco pozmieniały. Czy to tylko letnie upały, czy też to po prostu mój pesel powodują,
że rozsmakowałem się w odpoczynku i wstyd przyznać, ale dobrze mi z tym J.
Dlatego teraz będę starał się to częściej praktykować, co może przełożyć się
okresowo na mniejszą częstotliwość pojawiania się nowych artykułów. To tyle
tytułem wstępu do wstępu J.
Uznałem, że czas nieco odpocząć od półzłotków, które
ostatnio tak skutecznie zawładnęły moim blogiem. Dlatego też z rozmysłem
wstrzymałem pracę nad kilkoma kolejnymi wpisami na ich temat, by wreszcie dać
jakąś szansę innym numizmatom SAP czekającym w kolejce do opisania. W końcu nie
samymi dwugroszami żyje kolekcjoner srebrnych monet Poniatowskiego, choć trzeba
przyznać, że akurat one są z reguły najbardziej osiągalne i najczęściej
spotykane. Ale dzisiaj basta, dla odmiany opiszę drugi rocznik bicia nominału
nazwanego popularnie 10-cio groszówką. Przy czym należy pamiętać, że autorom
reformy monetarnej z 1786 roku, w wyniku, której powstał ten nowy nominał nie
chodziło wcale o srebrne grosze (w końcu 4 srebrne grosze to ówcześnie była złotówka)
a jedynie o to, żeby powstała jedna moneta o wartość 10-ciu groszy miedzianych.
Co od razu rzuca mocne światło na główny powód jej powstania. Ceny w górę
ciągnęła inflacja i coraz cięższe dla ludności w handlu/życiu było posługiwanie
się większą ilością drobnych, miedzianych groszy czy trojaków. Można, więc
zaryzykować tezę, że oto dziś opisywane sreberko powstało wyłącznie dla
ludzkiej wygody. Król chciał ulżyć portfelom swoich poddanych. Idea z definicji
zacna, chociaż brzmi to jakoś dziwnie dwuznacznie i pewnie można było na ich
produkcji również dobrze zarobić J.
Temat związany z opisaniem 10-ciogroszówki z
rocznika 1788 będzie dziś dość prosty, żeby nie napisać „przeciętny”. Wydaje
się mi jednak, że po ostatnich niezwykłych odkryciach, czas na jakiś spokojniejszy
wpis, w którym to nie monety będą głównym tematem opowieści. Zamierzam, dziś wykorzystać
nadarzającą się okazję żeby okrasić ten wpis jakąś dodatkową ciekawostką z
epoki, połączoną bezpośrednio z datą 1788 widniejącą na tytułowej monecie. Tak
się złożyło, że wiele interesujących rzeczy działo się w „tamtych czasach” i paradoksalnie
najtrudniejsze dla mnie okazało się zdecydowanie się na to, co właściwie mam opisać
J.
Postawiłem na pewne głośne wydarzenie
polityczno-kulturalne, które co ciekawe, jest również pośrednio powiązane z
numizmatyką. Ale zacznijmy od początku. Okazuje się, że z pomocą przychodzi nam
trudny okres, w jakim ówcześnie znajdowało się nasze państwo oraz związana z
tym nieco dziwaczna polityka zagraniczna I Rzeczpospolitej. Podeliberujemy sobie
nad ciekawym przykładem pokazującym, jak to w II połowie XVIII wieku Stanisław
August Poniatowski wykorzystywał niestandardowe rozwiązania do podpierania
upadającej potęgi swojego królestwa na arenie międzynarodowej. W sumie jak na
to spojrzeć z dzisiejszej perspektywy, to takie polityczne zagrania pod
publiczkę nie są obce polskim włodarzom również i w naszych czasach. Szczególnie
jaskrawo widać je w relacjach z silnymi partnerami z zagranicy. Ot, choćby
takie dwa jaskrawe przykłady, przemienione w żartobliwe obrazki J.
Tyle żartów na dziś, jak widać fantazja w narodzie
nie ginie, niezależnie od władzy, jaka akurat jest przy żłobie J.
Przejdźmy teraz do ciekawostki związanej z rocznikiem 1788 oraz polityką
zagraniczną epoki SAP i numizmatyką.
Otóż tematem przewodnim wpisu będzie dziś słynny, konny
pomnik Jana III Sobieskiego, stojący do dziś dnia w warszawskich Łazienkach.
Nie będzie to pewnie wielkie zaskoczenie, gdy napisze, że to właśnie król Stanisław
August Poniatowski był głównym inicjatorem stworzenia tego niezwykłego
monumentu, osobiście doglądał prace nad pomnikiem swojego słynnego królewskiego
poprzednika oraz jak prawdziwy mistrz ceremonii, własnoręcznie celebrował jego odsłonięcie.
W sumie wydaje się, że nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież Stanisław August
był uznanym mecenasem sztuki, a do tego niejednokrotnie podczas swojego
panowania dawał przykłady na to, że bardzo szanuje postacie historyczne, które
odcisnęły pozytywne piętno na losach kraju. Żeby nie szukać daleko, niech
zaświadczy o tym choćby słynna seria medalów z podobiznami władców Polski,
zwana dziś popularnie „suitą królewską”. Seria wspaniałych numizmatów, którą król
Poniatowski wymyślił, kazał stworzyć nadwornemu medalierowi i praktycznie aż do
śmierci, doglądał postępów prac wyczekując jej rychłego zakończenia. Faktem
jest, że Stanisław August Poniatowski czuł wyjątkową sympatię właśnie do
Sobieskiego. Czy to czcząc 100 lecie wiktorii wiedeńskiej, czy to sprowadzając
pamiątki po Janie III do Zamku Królewskiego, czy też nakazując zbudować
marmurowy sarkofag w katedrze wawelskiej specjalnie przeznaczony dla trumny
króla zwycięzcy spod Wiednia.
Ale wracając
do pomnika króla Jana III Sobieskiego, to ciekawostka ukrywa się nie tyle w tej
ogromnej konstrukcji, co w niezwykłej idei, jaka przyświecała naszemu
ulubionemu władcy by akurat w tym konkretnym okresie taki pomnik ufundować oraz
z wielkim szumem ustawić go w stolicy. I teraz już za chwilę o tym więcej
opowiem, ale najpierw przedstawiam na zdjęciu omawiany monument, żeby było
wiadomo, o co się mi rozchodzi J.
Wykonanie tego warszawskiego pomnika Jana III
Sobieskiego, król Stanisław August Poniatowski zlecił już w roku 1783, by w z
jednej strony uczcić zwycięskiego wodza w rocznicę stulecia bitwy wiedeńskiej a
za drugiej mańki, gdyż to dzieło w zamyśle władcy miało odegrać istotną rolę
propagandową i polityczną. I tu jest właśnie pies pogrzebany. Jak pamiętamy, w
tym okresie sytuacja Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej nie była
komfortowa. Minął już pierwszy szok po I Rozbiorze, jednak jego konsekwencje
były nad wyraz przykre dla całego narodu. Można by to obrazowo opisać, że obce
rządy trzymały nas za gardło jak… kac w poniedziałek w czasach PRL-u. Jednak
nic nie trwa wiecznie i właśnie w tym czasie Rosja stawała na krawędzi kolejnej
nieuniknionej wojny z Turcją. Nasz dzielny król-wizjoner, aktywnie wyglądał takiej
chwili, kiedy to moskale zajmą się czymś ważniejszym niż psucie Rzeczpospolitej
i zwrócą swoją uwagę w inną stronę, luzując nam nieco „krótką smycz”, na której
nas prowadzą. Trochę się na ten moment nieborak naczekał, jednak wszelkie
niedogodności znosił dzielnie i jego czas wkrótce nadszedł. Późną wiosną roku
1787 Poniatowski udał się na spotkanie z Carycą Katarzyną II do Kaniowa, by rozsądnie
zaproponować jej nasze wsparcie, czyli sojusz wojskowy w zamian za zgodę na reformę
państwa i powiększenie polskiej armii. Tak to sobie spryciarz wykombinował, że
udając uległego i zupełnie bezwolnego sprzymierzeńca Rosji, „przemyci” kilka
koniecznych reform i wzmocni Rzeczpospolitą na tyle, że zmieni to jego pozycje
w relacjach z wielkim sąsiadem z klęczącej na …bardziej partnerską. To był
całkiem dobry plan, który może nie w pełni, ale jednak w znacznym stopniu został
później zrealizowany.
Wówczas to właśnie do swojej idei wsparcia Rosjan w
wojnie z Turcją chciał zjednać sobie niezbyt chętną takim zamiarom polską szlachtę.
Jako wybitny przedstawiciel swoich czasów, wymyślił sobie, że z zrobi to z
pomocą tego, na czym znał się najlepiej, czyli kultury i sztuki. Dobrze
wiedział, że nastroje większości są zdecydowanie antyrosyjskie i misja
zjednania narodu do planowanego sojuszu z okupantem nie będzie prosta, stąd
zastosował ciekawy manewr wymijający. Skoro nie da się poddanych skłonić do
polubienia Rosjan, to być może, jako alternatywa, uda się ich, chociaż…. jeszcze
bardziej negatywnie nastawić do Turcji. Wszystko po to, aby w przyszłości,
kiedy nadejdzie chwila wyboru „gorszego zła” było wiadomo, że lepiej jest
wesprzeć potężnych sprzymierzeńców ze wschodu niż „niewiernych władców dzikich stepów”
– odwiecznych wrogów chrześcijaństwa. I to właśnie w tym kontekście król użył pomnika
swojego wojowniczego poprzednika. Zorganizował epicki festyn z racji jego
odsłonięcia, co jednoznacznie świadczy o tym, że głęboko wierzył, iż sztuka ma
wielką siłę oddziaływania na rozpalone głowy i przemówi szlachcie do rozsądku
lepiej niż królewskie nakazy. Jednak wykonanie pomnika trwało pięć długich lat
i tak się akurat złożyło, że dnia 14 wrześniu 1788, kiedy przyszło odsłaniać
monument, wojna rosyjsko-turecka toczyła się już w najlepsze, rezonując niebezpiecznie
na południowe rubieże Rzeczpospolitej. Caryca naszego wsparcia z początku nie
chciała, bo z pomocą zadeklarowały się Austria, Francja i Anglia. Jednak mimo
tego król rozsądnie zakładał, że jak to kobieta…kiedyś może zmienić zdanie.
Szczególnie wtedy jak ją sytuacja na froncie „przypili”, stąd nieustannie, w
miarę swoich bardzo ograniczonych możliwości, dążył do podsycania nastrojów
antytureckich. Czekał, czekał i się doczekał J. Kiedy w lipcu 1788 na wielką Rosję z północy
natarła walcząca o swoją niepodległość Szwecja, Rosjanie zostali zmuszeni do
walki na dwa fronty. Wówczas to ambasador rosyjski przychylniej spojrzał na
królewską propozycję sojuszu i zgodził się nieopatrznie na zwołanie sejmu,
który jak dziś wiemy trwał aż 4 lata i „nie poszedł po jego myśli” by w efekcie
odegrać w naszych dziejach epokową rolę. Jednak we wrześniu 1788, sojusz z
Rosją był jeszcze naszą podstawową opcją i to właśnie tym celu król wykorzystał
fakt, że odsłonięcie pomnika odbywało się przy okazji „okrągłej” 105 rocznicy zwycięskiej
odsieczy wiedeńskiej. Uznałem, że z tego punktu widzenia, to całkiem ciekawe
podejście do robienia polityki międzynarodowej, warte minimum wspomnienia na
stronach mojego bloga. Na pewno ciekawsze niż wpis ze strony TVP, na który
natknąłem się przypadkiem podczas zbierania materiałów do dzisiejszego tekstu.
Jak widać, tak już jest w polityce, że zawsze wykorzystuje
się fakty historyczne w taki sposób żeby dobrze pasowały do bieżącej narracji.
Król Poniatowski dał nam dobry przykład, że kultura i sztuka to całkiem skuteczna
broń, więc dziś jedynie dopilnujmy żeby nie wpadły w niepowołane ręce…
Wracając do pomnika, to jego projekt opierał się na
barokowej rzeźbie Jana III Sobieskiego na koniu, znajdującej się w Pałacu Wilanowskim.
Pomnik Jana III zaprojektował nadworny rzeźbiarz króla André Le Brun, a wykonał
artysta Franciszek Pinck. Monument został wykonany w stylu typowo barokowym i
co ciekawe, wykuto go z bloku piaskowca, który został wstępnie obrobiony i
przygotowany jeszcze za życia króla Jana III. Żeby podkreślić znaczenie dzieła,
pomnik umieszczono na przebudowanym według pomysłu Dominika Merliniego moście,
do którego dodano dwa przęsła oraz segment z arkadą by udźwignąć dodatkowy
ciężar. Tak umieszczony, robi zdecydowanie większe wrażenie niż wskazywałaby na
to jego wysokość, wynosząca i tak, słuszne cztery metry. Kompozycja przedstawia
sylwetkę króla Jana III Sobieskiego na koniu tratującego żołnierza tureckiego.
Władca prezentuje się w zbroi rycerskiej i hełmie z pióropuszem. Po bokach ma
dwie tarcze, które oparte są o zdobytą w bitwie broń turecką. Napis na tarczy z
prawej strony w języku polskim: Janowi
III, Królowi Polski i Wielkiemu Księciu Litewskiemu, Ojczyzny i sojuszników
obrońcy, któregośmy postradali roku 1696. Stanisław August Król. Roku 1788.
Z lewej strony – napis na tarczy jest identyczny, tylko po łacinie. Pomnik Jana
III Sobieskiego przetrwał czasy powstań i wojen w stanie praktycznie nienaruszonym,
stąd można go podziwiać do dziś. Poniżej zbliżenie na tarczę z napisem.
Skoro już wiemy, jak pomnik powstał i jaka idea
przyświecała Poniatowskiemu, to przejdźmy do równie interesujących związków tej
historii z numizmatyką. Jak to ówcześnie było w zwyczaju, niezwykłe wydarzenia
i zasługi możnych tego świata, oprócz należnej im chwały i splendoru,
nagradzane były często okolicznościowymi medalami. Nie inaczej było i w tym
przypadku. Podczas hucznych obchodów związanych z odsłonięciem pomnika, na ogromnym
festynie, jaki miał wówczas miejsce, król przygotował dla swoich poddanych liczne
atrakcje i niespodzianki. Szacuje się, że na uroczystość oprócz kilku setek
gości królewskich zaproszonych indywidualnie, przybyło aż 30 tysięcy mieszkańców
stolicy i okolic. Na tamte czasy była to ilość ogromna, co można sobie
uzmysłowić choćby po tym, że w związku z tak licznym zgromadzeniem narodu w
Łazienkach Królewskich - w opustoszałym mieście wystawiono dodatkowe oddziały
wojska do ochrony opuszczonego dobytku mieszkańców stolicy przed ewentualnymi
złodziejami, którzy chcieliby wykorzystać wyludnione miasto do swoich niecnych celów.
Szczegółowo uroczystość opisał królewski zelant Adam Naruszewicz w specjalnym
dodatku do Gazety Warszawskiej. Czego tam nie było? Prawdziwy przepych dla
bogaczy i igrzyska dla gawiedzi. I to właśnie z tymi rozrywkami związane są
numizmaty, które król zamówił, aby uczcić swoich gości. Jednym z elementów
obchodów odsłonięcia pomnika Sobieskiego był okolicznościowy medal. Specjalny
krążek, który Stanisław August polecił stworzyć swojemu nadwornemu medalierowi J.F.
Holzhaeusserowi opisany został w Gabinecie Medalów Polskich hrabiego
Raczyńskiego pod numerem 532. Poniżej prezentuje ten szczególny numizmat wybity
ze srebra.
Na awersie krążka o wadze 23,5g i średnicy 39mm, znajdujemy
popiersie Jana III w wieńcu w prawo i napis: IOANNES III REX POLON, co
oczywiście znaczy (cytuję opisy za hrabią Raczyńskim): Jan III król Polski. Na rewersie, w centrum mamy kompozycję dwóch
kopii rycerskich przechodzących przez wieniec laurowy oraz dwa napisy. Górny
brzmiący ANIMAQUE VOCAMUS HEROIS. VIRG., odnosi się do Eneasza bohatera Eneidy
Wirgiliusza i oznacza: I duszę bohatera wzywamy. Poniżej
napis w odcinku STATUAM DICAVIT MAGNO DECESSORI 14 SEPT: 1788. S AR. – co
znaczy: posąg postawił wielkiemu poprzednikowi
dnia 14go Września 1788 król Stanisław August.
Ale to nie wszystkie numizmaty związane z epicką
imprezą z okazji odsłonięcia pomnika walecznego króla. Jak wspomniałem już
wyżej, atrakcji tego dnia było, co nie miara i z jedną z nich związany jest
kolejny medal z mennicy warszawskiej. Nie będę wymyślał swojego tekstu, skoro
pod ręka mam niezwykle kwiecisty opis autorstwa hr. Raczyńskiego. Zanim pokażę
medal, pozwolę sobie zacytować fragment z opisywanej uroczystości.
„Postawiono
wiec na miejscu w tychże łazienkach upatrzonem amfiteatrom przestronne,
otoczone gankami ozdobnemi dla przedniejszych widzów, i szrankami na dole
zawarte. Tam karuzel ozdobny mile zabawiał patrzących. Roty w odmiennym kształtnym
stroju ubiegały się na wyścigi do pierścienia, a potem zmieszawszy się, pozór
konnej bitwy stawiały, gdzie zręczność bieżących, dzielność koni, w zamieszaniu
nawet zachowany porządek, i w takowem ćwiczeniu biegłość, podziwienie i
pochwały sobie zjednały… Poczet wybrany z rodowitej młodzieży wielkich domów,
służbę pod imieniem Paziów na dworze Stanisława Augusta odbywał. Aby ta
młodzież kwitnące lata swoje w gnuśnej bezczynności w czasach od służby wolnych
nie traciła, obmyślono jej wszelkiego rodzaju nauczycieli umiejętności i
kunsztów, z jej się stanem zgadzających. Między innymi, jako do służby ich
najstosowniejsza była umiejętność jeżdżenia na koniach. Dozór nad tym pocztem i
nad jego ćwiczeniami miał pułkownik Königsfeld. Pod takowym dozorem i w innych i
w tej rycerskiej nauce postępki paziów tak znakomite były, iż król Stanisław
August żadnego zasługi rodzaju bez pochwały należytej niezostawiający, gonitwy
te na koniach i obroty, wyznaczeniem medalu dla najlepiej popisujących się
przedsięwziął uwieńczyć..."
I tak dochodzimy do kolejnego medalu, tym razem znacznie
mniejszego o średnicy 27 mm i wadze około 7,5 g. To typ medalu (medaliku) nagrodowego,
który był wręczany najlepszym uczestnikom zabaw rycerskich, które to z reguły uatrakcyjniały
najważniejsze uroczystości na odpowiednio zamożnych dworach. Nie zabrakło tego
typu turnieju również w warszawskich Łazienkach. W sumie trudno się dziwić, w
końcu odsłaniano pomnik króla-rycerza, stąd niezwykłe akcenty skierowane
właśnie w tę stronę. Poniżej krążek, jaki można było zdobyć za popisy
zręczności „w karuzelu”, czyli podczas turnieju gonitw i walk rycerskich.
Ten piękny numizmat w katalogu Raczyńskiego opisany
został pod numerem 503. Na awersie znajdujemy dobrze nam znany ukoronowany
monogram złożony z liter S. A. R. (Stanislaus Augustus Rex) otoczone oliwnym
wieńcem z kokardą. Na stronie odwrotnej zaś kopię lub włócznię rycerską, na
której szczycie umieszczono wieniec zwycięstwa. W otoku napis EQUITI DEXTERO
(Jeźdźcowi Sprawnemu). Oczywiście ten medalik uświetniał również wiele innych
uroczystości, na których paziowie prezentowali swój kunszt rycerski, a król ich
za to szczodrze obdarowywał. Dla niższych stanów oglądanie takich wyczynów było
nie lada atrakcją, stąd zabawa w Łazienkach trwała cały dzień. Na koniec tego
wątku warto wspomnieć o innych atrakcjach opisanych przez Niemcewicza a
zacytowanych w katalogu Raczyńskiego.
„Nastąpiła
sztuka teatralna od samych ochotników częścią śpiewaniem, częścią zwykłem
udaniem na nowym teatrum przy łazienkach grana. Nastąpiło misterne około posągu
i po bokach kanału w przezroczystych kolorach, aż do pałacu i za pałacem
główniejszych ulic oświecenie. Zakończyło się to ucztą w pałacu dla
zaproszonych gości, a stołami różnemi potrawami i napojem okrytemi po różnych
miejscach w przestrzeni łazienek dla ludu. Huk armat w przyzwoitym czasie,
odgłos muzyki prawie nieustannie pomnażał wspaniałość i wdzięk tej
uroczystości, która się w lat 105 i dwa dni po uwolnieniu Wiednia od obleżenia
odprawiła.”
Możemy sobie dość dobrze wyobrazić jak wyglądała ta
uroczystość, szczególnie że w roku 1869 polski artysta January Suchodolski w
namalował obraz zatytułowany właśnie „Odsłonięcie pomnika Jana III Sobieskiego
w Łazienkach w rocznicę Wiktorii Wiedeńskiej”.
I tak właśnie, kulturą i sztuką sprawnie władał
miłościwie panujący król Stanisław. Jak wiemy niewiele wyszło z jego planów
sojuszu wojskowego z Rosją i zbrojnej wyprawy przeciwko Turcji. Co więcej
nazajutrz po odsłonięciu pomnika, w Łazienkach podrzucono paszkwil uderzający w
Poniatowskiego.
„Sto
tysięcy karuzel – ja bym trzykroć łożył,
Żeby
Stanisław umarł, a Jan Trzeci ożył”
Paszkwil obiegł szybko cały kraj, zdobywając ogromną
popularność w społeczeństwie, o czym świadczą liczne odpisy zachowane do
dzisiejszych czasów. Rozpętała się zadyma polityczna wśród poetów i długo nie
trzeba było czekać na ciętą ripostę, czyli odpowiedź ze stronnictwa popierającego
Stanisława Augusta. Oto inteligentna odpowiedź jaką sklecił Teodor Lutyński.
„Połóż
krocie na wojsko, nie Stasia w mogiłę,
Staś
się z Jasiem porówna, mając równą siłę.”
I tak właśnie bawiono się intelektualnie w II
połowie XVIII wieku J. Ale to jeszcze nie wszystko, bo pomnik
Jana III Sobieskiego jeszcze raz zagościł na medalu w epoce SAP. Stało się to,
kiedy Prusacy w roku 1789 chcąc się przypodobać królowi i szlachcie, szukali
sprzymierzenia z Rzeczpospolitą przeciwko Rosji i Austrii. Wówczas to poseł pruski
przekazał na ręce władcy specjalny medal, czczący dzielnego królewskiego poprzednika
a z drugiej strony chwalący dokonania Sejmu Wielkiego a szczególnie jego decyzje
o powiększeniu armii do 100 tysięcy wojska. Poniżej ten niezwykły numizmat, na
którym znów widzimy „znajomy” monument.
Medal autorstwa Friedricha Loosa wybity został w
1789 r. Na awersie widzimy dobrze już nam znany pomnik króla Jana III w
Łazienkach, na którym król Sobieski na koniu tratuje pobitego Turka, po bokach
tarcze z inskrypcjami w łacinie i po polsku, łukiem PRISCA VIRTUTE FELIX, w
odcinku CONCORD COMIT CONVOC MDCCLXXXVIII. Rewers Polonia z tarczą i mieczem na
tle panoplii, łukiem PRISCA MARTE TUTA, w odcinku AUCTO EXERCITU MDCCLXXXIX,
srebro 51 mm, 57.5g. Ciekawostką jest fakt, że jeszcze w czasach, kiedy
Raczyński tworzył swój Gabinet Medalów Polskich pochodzenie tego medalu nie
było pewne. Hrabia zachował się jak rasowy badacz i dedukcją doszedł do
wniosku, że numizmat nie jest dziełem polskiej mennicy stołecznej. Do swojej
analizy użył dostępnych mu źródeł pisanych, czyli raportu dyrektora
warszawskiej mennicy Schreodera, który takiego medalu nie opisał. Na podstawie
własnych obserwacji, doszukał się odmiennego stylu wykonania niż znane mu dzieła
Holzhaeussera. Dodatkowo znalazł na medalu pomyłkę w dacie śmierci Sobieskiego,
co raczej dyskwalifikowało numizmat, jako praca z mennicy warszawskiej. Z tych
trzech zmiennych wywnioskował, że medal jest z pewnością zagraniczny, a my dziś
wiemy, że miał 100% racji. Dla uczczenia tego faktu, poniżej foto z najbardziej
znanym dziedzicem Pruskim, którego wygląd a’la „farbowany lis”, nie pozostawia żadnych
złudzeń, co do prawdziwych intencji Prusaków wręczających medal królowi w 1789
roku J.
I tak właśnie, dzięki opisaniu jednego niezwykłego pomnika,
mogłem zaprezentować aż trzy medale. Wracając jeszcze na sekundę do niedoszłego
sojuszu z Rosją, to można zaryzykować tezę, że sumie to nawet dobrze się stało,
że w zasadzie do niego nie doszło. Nie wiadomo jak by się ta nasza wspólna
wojaczka z Turcją skończyła, a szansę na to, że odrodzona armia na czele z
Poniatowskim, stanie się „drugim Sobieskim” i znów powstrzyma turecką nawałnicę
pod Wiedniem były jedynie teoretyczne.. A tak przynajmniej król z narodem
zyskali nieco czasu na dzieło Sejmu Wielkiego i uchwalenie Konstytucji 3 Maja.
A pomnik stoi i ma się dobrze, więc jak ktoś z czytelników tego tekstu będzie w
stolicy, to warto odwiedzić park w Łazienkach Królewskich i podziwiając dzieło
rzeźbiarzy zadumać się nad opisanymi właśnie aspektami jego budowy.
Po ostatnich doniesieniach prasowych można uznać, że
historia zatoczyła koło. Otóż okazuje się, że władze Wiednia, które umówiły się
ze strona polską na uczczenie wikrorii poprzez ustawienie pomnika Jana III
Sobieskiego na wzgórzu Kahlenberg, zdecydowały właśnie… by się z tej idei
wycofać. Oficjalnie, władze nie chcą drażnić Turków, którzy stanowią całkiem
liczną społeczność austriackiej stolicy.
Problem jest jednak tego typu, że po 7 latach prac pomnik właśnie
powstał i teraz może trzeba będzie ustawić go w jakimś innym miejscu w kraju. Ciekawe
jak się to skończy, bo ustalony termin odsłonięcia to już 12 września w 355
rocznicę odsieczy, a na wzgórzu obok Wiednia ustawiono już cokół i przygotowano
teren do montażu Poprawność polityczna XXI wieku jest równie denerwująca, co XVIII
wieczna polityka zagraniczna SAP. Poniżej miniatura pomnika, o którym mowa.
A teraz już przechodzimy do 10-cio groszówki z roku
1788. Na początek zdradzę, że nie jest to mój ulubiony nominał. Kiedy w myśl
uniwersału z 15 marca 1787 zaprzestano bicia półzłotków i w zamian wprowadzono
10-cio groszówki, to wraz ze słabszą próbą srebra w monetach SAP, wyraźnie pogorszyła
się też, jakość samego bicia. Może to tylko moje subiektywne wrażenie, ale
analizując monety z okresu II reformy mennictwa Poniatowskiego, znajduje wśród
nich, zdecydowanie większą ilość monet wybitych niezbyt niestarannie, w tym na
gorzej przygotowanych krążkach i stemplach. Ten fakt, plus uproszczona
kompozycja nowego nominału 10-cio groszówek sprawia, że nie mam do nich
„specjalnej słabości”. Traktuję je trochę w kolekcji jak zło konieczne. Na
zasadzie, zbieram srebro z okresu SAP – to i przez 10-cio groszówki muszę jakoś
przebrnąć. Monety z tego nominału, które dość licznie pojawiają się w obrocie
handlowym na rynku numizmatycznym, z reguły mają ślady intensywnego obiegu.
Najczęściej są kiepsko zachowane i w ogromnej większości nie nadają się do poważniejszego
zbioru. Być może z tego powodu nie mam
ich zbyt wiele. Wciąż mam spore braki i to nawet w podstawowych rocznikach i
wariantach. Przyjdzie mi się, więc się z nimi „męczyć” jeszcze latami, zanim
skompletuje reprezentatywny zbiór tego nominału. I jakoś mi się do tego w ogóle
nie spieszy…. No to pożaliłem się trochę i teraz oczyszczony ze złych emocji, mogę
zabrać się do normalnej bloggerskiej roboty. Na początek przykładowa moneta 10-cio
groszowa z rocznika 1788 i opis obu jej stron.
W centrum awersu znajdujemy uproszczoną wersję
ukoronowanej tarczy herbowej. W tym nominale, już jedynie tarczy trzypolowej, z
herbami Polski, Litwy i rodu królewskiego Poniatowskich. Do dokoła tarczy znajdują
się napisy otokowe STAN:AUG:Z.B.L.KROL POL:W.X.L w języku polskim. Warto
zwrócić uwagę, że skróty rozpoczętych wyrazów, są według ówczesnych reguł
pisowni polskiej zakończone dwukropkami. Tę prawidłowość spotkamy również na
rewersie, na którym umieszczono nominał, próbę srebra, datę i inicjały
intendenta mennicy Efraima Brenna. Skromnie aż do bólu. A gdy do tego dodać wyraźnie
niższą próbę srebra i stosunkowo płytkie bicie, to nic dziwnego, że jakość
monet uległa pogorszeniu i naprawdę ładnych egzemplarzy 10-cio groszowych jest
stosunkowo niewiele. Dlatego też, bardzo często te ładniejsze sztuki, które się
na tym tle wyróżniają znajdują liczne grono zwolenników godzących się zapłacić
za nie naprawdę spore ceny. Ale dziś nie o tym…
W roczniku 1788 nie znajdziemy żadnych mega
ciekawostek na skalę moich ostatnich odkryć. Niestety czeka nas zwykła „kropkologia”,
czyli analiza wariantów stempli jedynie ze względu na zmieniającą się
interpunkcję. Tu od razu podkreślę, że na wielu średnio zachowanych
egzemplarzach pochodzących z obiegu, bardzo często spotyka się nie w pełni
czytelną interpunkcję, stąd podczas analizy wymagana jest szczególna czujność,
bo łatwo można się pomylić w atrybucji a czasem nawet uznać, że posiada się
unikat, jakiego nikt jeszcze nie spotkał. Do tego wątku jeszcze wrócę w dalszej
części, podając przykłady takich sytuacji. Nie mnie jednak w najnowszym
katalogu autorstwa duetu Janusz Parchimowicz/ Mariusz Brzeziński, wyróżniono 3
warianty i to będzie dla mnie baza do analizy. Postaram się zweryfikować te
ustalenia i jak się uda (a zwykle się udaje J), to poszukać w
tym roczniku jakiś dodatkowych smaczków, na które nie wpadli szanowni autorzy
katalogu. I tak, nasze badania zaczniemy dziś od awersu.
Biorąc pod uwagę nakład monety, wynoszący w tym
roczniku aż 684 745 egzemplarzy, już na wstępie spodziewać się można, co
najmniej kilkunastu stempli. A to zwykle przekłada się na wyznaczenie kilku
odmian lub wariantów. Jednak w przypadku tego rocznika 10-cio groszówek, autorzy
katalogu nie wykazali żadnych istotnych różnic zlokalizowanych na awersie.
Postanowiłem się temu dobrze przyjrzeć, bo najłatwiej znaleźć cos nowego tam
gdzie nikt dotąd nie patrzył. Jednak
analizując 122 egzemplarze monety z rocznika 1788, jakie zgromadziłem do dzisiejszego
badania, potwierdzam w pełni obserwację Parchimowicza i Brzezińskiego. Jest tu,
co prawda kilkanaście stempli awersu i można doszukać się całkiem sporej ilości
drobnych różnić w ułożeniu poszczególnych elementów względem siebie, jednak nie
są to na tyle istotne zmienne żeby było zasadne wyznaczanie na ich podstawie
jakichkolwiek wariantów. To przeważnie drobne przesunięcia, które da się dość
łatwo zaobserwować jednak z punktu widzenia numizmatyki nie wnoszą one niczego
nowego. Tym samym, ja również uznaję, że strona z herbami we wszystkich 10-cio
groszówkach z 1788 jest z punktu widzenia kolekcjonera…nieistotna. Brzmi to
może dziwnie, ale takie są fakty J.
Jeśli nie awersy, to nic dziwnego, że wszystko, co
ciekawe w tym roczniku znajduje się na rewersie. No może słowo „ciekawe” to
lekkie nadużycie, bo jak już wyżej wspomniałem, dziś jedynie kropki stanowić
będą podmiot naszej analizy. Autorzy katalogu monet Poniatowskiego, również
skupili się na tej zmiennej interpunkcyjnej i na jej podstawie wyznaczyli trzy
warianty - w zależności od występowania lub nie, kropek w 3 newralgicznych punktach
kontrolnych. Teraz przejdźmy do tych punktów, na które należy zwrócić baczną
uwagę podczas analizy. Poniżej powiększenie rewersu ze wskazaniem
interesujących nas dziś miejsc.
Mamy, więc trzy kluczowe punkty i zarazem trzy
kropki do sprawdzenia. Jako punkt „a)” kropka po ½, jako „b)” kropka po roku
1788 oraz zmienna „c)” kropka po literze „B” w inicjale intendenta mennicy
Efraima Brenna.
Jak już wspomniałem w katalogu monet SAP, autorzy
wyznaczyli 3 odmienne rewersy dla rocznika 1788. Ja podczas badania już na
wstępie podwoiłem tę ilość, gdyż wyszło mi ich aż 6 różnych układów. Jednak jak
zaznaczyłem wyżej, w tym nominale występuje wiele obiegowych monet, których stan
może nas wywieźć na manowce. Szczególnie przecież, że badamy dziś jedynie drobne
kropki, które są elementem najbardziej narażonym na wytarcie podczas
użytkowania czy na niedobicie podczas powstawania monety w mennicy. Dlatego też
na użytek dzisiejszej analizy, na własny rachunek użyłem kilku dodatkowych
zmiennych, takich jak ułożenie rozetek czy umiejscowienie dwukropków, a wszystko
po to żeby odnaleźć wszystkie stemple rewersu. To pozwoliło mi się ustrzec przed
poważnymi błędami, gdyż 2 warianty, które wstępnie wyznaczyłem, po porównaniu
stempli okazały się być okazami, w których monety miały właśnie wytarte/niedobite
kropki. Podsumowując, udało mi się wyznaczyć 4 warianty, co i tak stanowi jakiś
postęp względem ustaleń z katalogu. Teraz przejdę do opisu i pokazania
poszczególnych rewersów. Zachowałem kolejność wariantów zgodnie z publikacją
Janusza Parchimowicza. Trzy pierwsze zostały opisane w katalogu, zaś czwarty do
tej pory nie był notowany. Oto i one – na czerwono zaznaczone miejsca w których
brak kropek.
REWERS 1 -> a) kropka po ½ ; b)
kropka po dacie ; c) kropka po B. ;
REWERS 2 -> a) brak kropki po ½ ; b) kropka po dacie ; c) brak kropki po B ;
REWERS 3 -> a) brak kropki po ½ ; b) brak
kropki po dacie ; c) kropka po B. ;
REWERS 4 -> a) brak kropki po ½ ; b) kropka po dacie ; c) kropka po
B. ;
Na ilustracji ładnie widać róznice pomiędzy
wariantami rewersu. O dziwo nie jest tak, że na każdy wariant składa się tylko
jeden stempel. Jak się za chwile okaże są warianty zawierające kilka stempli a
co za tym idzie, które są bardziej popularne. Reguła jest standardowa, czym
więcej stempli „łapie” się do jednego wariantu tym ich łączny nakład jest
wyższy. Mam tu na myśli na przykład WARIANT 1, na który składa się kilka
stempli różniących się między sobą takimi drobiazgami jak choćby odmienne
ułożenie rozetek obok nominału 10. Wszystko da się zaobserwować, wysączy tylko
trochę czasu i sporo zdjęć, ale to jednak żmudna robota J.
Wrócę teraz na chwile do wątku, jaki poruszyłem na
wstępie opisu rewersu. Pokaże teraz dwa przykłady zdjęć monet, na podstawie,
których początkowo wyznaczyłem 5 i 6 wariant rewersu, jednak po dokładnym
porównaniu stempli zdecydowałem się, że brakujące na nich kropki były tam, przy
wyjściu z mennicy. Obie monety maja dobre zdjęcia, bo pochodzą z ostatnich
aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, więc jeśli ktoś kupił te monety
licząc na nienotowany wariant, to musze go niestety rozczarować. Popatrzymy na
porównanie zdjęć. Po lewej dwa odmienne egzemplarze, które nie „łapią się” w
żaden z 4 wariantów rewersu opisany przez mnie wyżej - a po prawej stronie, monety
wybite tym samym stemplem z lepiej zachowanymi kropkami, zgodne z 4 wariantami.
W ten oto sposób, po przepatrzeniu próby 122 sztuk,
doszedłem do końcowego wniosku, że możemy mówić o 4 wariantach rewersu oraz
jednym awersie. Teraz przechodzę już do analizy ilościowej i w kolejnych
tabelkach pokażę warianty 10-cio groszówki z 1788, wskażę procentowy rozkład
każdego z nich w badanej próbie, odniosę to do nakładu a na końcu podam własne
szacunki stopni rzadkości. Ot, taki mój standardzik J.
Na początek warianty do zbierania. Oczywiście są
tylko, 4 co jest bezpośrednim skutkiem takiej właśnie liczby wariantów
rewersów. Nadciąga pierwsza tabelka.
Teraz to, co najciekawsze. Zobaczmy ile monet z
poszczególnych wariantów zaobserwowałem w próbie 122 egzemplarzy.
Jak widać, mamy tu do czynienia z jednym wariantem,
który napotkałem w ponad połowie badanych monet – to ten z wszystkimi kropkami.
Dalej występują dwa warianty pośrednie, z których jeden jest dwa razy rzadszy
od drugiego. Języczkiem uwagi jest WARIANT 2, który zaobserwowałem w zaledwie 3
egzemplarzach na 122 przeanalizowane.
Teraz te procenty odnieśmy do nakładu, który wyniósł
dokładnie 684 745 sztuk i oszacujmy ile wybito monet w każdym z wariantów.
Dane udostępniam w kolejnym zestawieniu.
I tak, procenty zamieniły się w konkretne ilości.
Należy jednak pamiętać, że są to jedynie wartości szacunkowe, które wskazują
jedynie pewien rząd wielkości.
A teraz czas żeby na tej podstawie zaproponować
czytelnikom nowe podejście do stopni rzadkości dla tego rocznika. Oczywiście
niezmiennie będę kierował się w tym celu dwoma podstawowymi narzędziami. Po
pierwsze założeniem, jakie onegdaj poczynił Edmund Kopicki, że do naszych
czasów przetrwało około 10% pierwotnego nakładu polskich monet nowożytnych. To
szacunek, z którym oczywiście można dyskutować, jednak nie istnieją
dokładniejsze dane na ten temat a z moich obserwacji wynika, że najczęściej „z
grubsza” ma to nawet sens. Szczególnie, jeśli stosuje się to założenie do badań
większej ilości nominałów/roczników, to wówczas można zaobserwować nieźle
działające zależności. Drugim narzędziem jest skala Emeryka Hutten-Czapskiego,
którą nieodmiennie stosuję do wyznaczania stopnia rzadkości polskich monet
nowożytnych. Czasem pozwalam sobie na trzecią zmienną, jaka jest moja własna
interpretacja, która dla wariantów na granicy pomiędzy dwoma stopniami
rzadkości, przechyla szalę w jedną lub w drugą stronę. Coś jak cezar na arenie
podczas igrzysk, który kciukiem wskazuje czy dany delikwent ma przeżyć J.
O, cała filozofia, a właściwie jej brak. Przechodzimy do ostatniej tabelki.
Jak widać całkiem ładnie się nam te stopnie ułożyły.
Zaczynając od „R”, a kończąc na R3. W najnowszym katalogu monet SAP oczywiście
nie znajdziemy stopni wyznaczonych dla poszczególnych wariantów, tylko dla
całego rocznika. Za Kopickim dla 10-cio groszówki autorzy podali, że rocznik
1788 nie zasługuje na żaden stopień. Tu widać, jak bardzo różnią się nasze
podejścia. Jeśli zbieramy monety na odmiany/warianty, to jeśli podzielimy nawet
dość liczny rocznik na mniejsze transze, to nie ma „żadnej siły we wsi” żeby
nam się zaraz nie pojawiły stosowne eRki. Najcenniejszy z tego punktu widzenia WARIANT
2, rekomenduję nawet określać od dziś, jako cenne R3.
I to tyle z dzisiejszych analiz. Pozostaje nam już
tylko katalogowe podejście, opisanie i pokazanie zdjęć każdego z czterech
wariantów. Zatem nie przedłużajmy.
10
GROSZY 1788
18.b–
WARIANT 1
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½. / Z GRZ:
KOL: / 1788. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 684 745 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 55% = 376 048 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
18.b1
– WARIANT 2
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½ / Z GRZ:
KOL: / 1788. / E.B
Nakład
łączny rocznika = 684 745 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 2,5% = 16 838 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R3
18.b2
– WARIANT 3
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½ / Z GRZ:
KOL: / 1788 / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 684 745 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 14% = 95 415 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R2
18.b3?
– WARIANT 4
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½ / Z GRZ:
KOL: / 1788. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 684 745 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 29% = 196 443 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R1
I tak doszliśmy do końca artykułu, który z wielkimi
dziurami w pisaniu jak ser szwajcarski, powstawał przez długie 1,5 miesiąca.
Jakoś mi się za bardzo nie spieszyło, dałem się ponieść leniwej pogodzie i
nawet polubiłem ten stan, w którym nieco mniej koncentruje się na blogu a
więcej na odpoczynku. Wracając do opisanej historii, to oczywiście zachęcam do
odwiedzenia Łazienek Królewskich i podziwiania konnego pomnika Jana III
Sobieskiego, któremu dziś poświęciłem tak wiele miejsca. To ważny rejon stolicy
dla miłośników czasów SAP, który jest pełen ciekawych obiektów z II połowy
XVIII wieku. Co nie dziwi zważywszy, że Łazienki były przecież jedynym z
ulubionych miejsc króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Władcy, którego
dobrymi intencjami wybrukowano końcowy etap drogi do utraty niepodległości
naszego państwa. Co do tytułowej monety 10-cio groszowej, to w sumie jestem
zadowolony, że ma to już za sobą. Było nawet ciekawiej niż spodziewałem się na
początku. Kiedy zasiadałem do pisania oczywiście zdawałem sobie sprawę, że są
nieopisane warianty monety, które na mnie czekają, jednak w sumie nie wiedziałem
ile ich jest i co napotkam podczas analizy. Tu akurat się nie zawiodłem i ze
żmudnego porównywania stempli zrobiłem sobie nawet niezłą zabawę, która
zakończyła się dobrze udokumentowanymi wnioskami.
Teraz powoli zbliża się już wrzesień 2018, który
będzie dla mnie interesującym miesiącem. Z jednej strony powoli ruszy rynek
aukcyjny i znów „zagra muzyka” dla kolekcjonerów J. Po drugie,
cały czas mam w głowie i w planach wiele interesujących monet do opisania,
które już od dłuższego czekają w kolejce na swoje „5 minut”. Na to wszystko
nakładają się czynniki prywatne, gdyż mam teraz sporo zawodowych wyzwań i
ważnych tematów do ogarnięcia w pracy. A jak wiadomo, trzeba na swoje hobby
gdzieś zarobić J. Jak by tego było mało, to na dokładkę
wielkimi krokami zbliża się mój jesienny urlop w górach oraz zaplanowana przy
okazji wizyta w Pałacu Czapskich. Słowem czeka mnie ciekawy i dość intensywny
okres J.
Zobaczymy, jak to się odbije na tempie mojego bloga. Zakładam jednak, że
minimum raz w miesiącu uda się mi coś dla Was wstawić. Pozdrawiam i do
zobaczenia we wrześniu J.
W
dzisiejszym wpisie wykorzystałem niżej wymienione źródła: portal Muzeum Jana
III Sobieskiego w Wilanowie www.wilanow-palac.pl., Józef Ignacy Krasicki
„Polska w czasie trzech rozbiorów 1772-1799” tom II, Edward hr. Raczyński
„Gabinet Medalów Polskich”, Gazeta Warszawska z dnia 17 września 1788, bezpłatny
dodatek do Gazety Warszawskiej z dnia 20 września 1788, Małgorzata i Zbigniew
Anusik „ Jan III Sobieski w tradycji historycznej czasów stanisławowskich”, Janusz Parchimowicz/Mariusz Brzeziński „Monety
Stanisława Augusta Poniatowskiego”, portal wikipedia.org; Muzeum Narodowe w Warszawie.
Zdjęcia pochodzą z archiwów aukcyjnych Warszawskiego Centrum Numizmatycznego,
Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka, Gabinetu Numizmatycznego
Damiana Marciniaka i Poznańskiego Domu Aukcyjnego oraz z innych miejsc w sieci
wyszukanych za pomocą funkcji google grafika.