Witam wszystkich, dziś będę pisał o falsach. Po
dłuższym namyśle i analizie sporego materiału nowych zdjęć wszelkiego rodzaju podróbek
i imitacji, które zebrałem od czasu ukończenia serii, w której opisywałem po
kolei, nominał po nominale, wszystkie znane mi przykłady fałszerstw monet
Stanisława Augusta Poniatowskiego zdecydowałem, że czas na odświeżenie tematu. Co
prawda, wahałem się jak do tego teraz podejść. Czy aby nie ograniczyć się
jedynie do edytowania poprzednich wpisów lub alternatywnie, czy nie pokusić się
o napisanie zbiorczej aktualizacji w formie jednego dużego wpisu „typu epopeja”,
obejmującego wszystkie nominały sreber SAP. Nawet jakiś czas temu próbnie edytowałem
jeden stary wpis i dodałem tam groźnie wyglądający fals rzadkiej odmiany
srebrnika z rocznika 1766. Jednak argumentami przeciwko takim aktualizacjom
jest zbyt duża ilość i częstotliwość pojawiania się fałszywych monet, które
nieprzerwanym siurkiem trafiają na nasz rynek. Ponadto doszedłem do wnioski, że
również nie da się tego zjawiska „opędzić” jednym zbiorczym wpisem. Tu akurat
zaważyła troska o zachowanie odpowiedniej czytelności/użyteczności tekstów.
Uznałem, że łatwiej będzie szukać fałszerstw po tytułach, we wpisach dedykowanych
określonym nominałom. Szczególnie, że linki do nich zamierzam nadal zamieszczać
w polu „OPISANE MONETY” po prawej stronie bloga. To powinno zapewniać odpowiedni
poziom logiki i być sprawnym narzędziem, w którym będzie można sprawdzić czy moneta,
co do której mamy jakieś wątpliwości, nie figuruje już w którymś z moich
wcześniejszych tekstów. Jak teraz sobie o tym myślę, to z grubsza planuje by,
raz w roku pokusić się o kolejne aktualizacje. No chyba, że proceder produkowania
nowych fałszerstw ustanie oraz gdy nie odkryje ciekawych podróbek z epoki – to
nie będę się silił na puste posty. W każdym razie, sytuacja na froncie walki z
falsami z okresu SAP wygląda w ten sposób, że w miarę możliwości cały czas trzymam
rękę na pulsie i staram się być na bieżąco z transakcjami sprzedaży podejrzanych
monet SAP w internecie. Takie skrzyżowanie Strażnika Teksasu, Porucznika
Borewicza i Rocky’ego… w wersji „dla ubogich”.
Stąd właśnie ta bokserska „runda” w dzisiejszym tytule wpisu. Mam siły
na rund 12, więc jeszcze nie raz uda mi się trafić jakiegoś falsa prosto w
nochal J.
Ale sieć i aukcje to nie jedyne źródła informacji o
podróbkach. Część z czytelników mojej strony zapewne pamięta ile razy w
zeszłorocznych wpisach o fałszywkach utyskiwałem na brak dostępu do dobrego
materiału z instytucji muzealnych, gdzie zapewne czają się dziesiątki
unikatowych monet, które nie są znane szerokiemu gronu miłośników. Konkretnie
wówczas pisałem o praktykach największych Muzeów Narodowych. Z jednej strony
doceniając, że w muzeum w Krakowie „ruszyli z kopyta” z tematem publikowania
próbek swoich ogromnych zbiorów a z drugiej strony, żaląc się na to, że
udostępnili jedynie jednostronne zdjęcia ciekawych podróbek monet SAP. Jak
wiadomo, moneta ma więcej stron i z reguły wszystkie one okazują się być ważne. I tu bardzo dobra nowina dla wszystkich
pasjonatów. Oto, jeden z moich głównych sprzymierzeńców w poszukiwaniu
opublikowanych w sieci falsyfikatów z epoki, czyli Muzeum Narodowe z Krakowa
zmieniło dotychczasową praktykę i uzupełniło część zdigitalizowanej kolekcji
podróbek monet SAP o drugie strony monet. Wow! Aż mnie zatkało, kiedy na to
przypadkiem wpadłem. Nie mam oczywiście złudzeń i nie sądzę, żeby do tego milowego
kroku nakłoniły szacownych kustoszy MNK moje „gorzkie żale”. Jednak być może
to, że wspomniałem o tym przy KAŻDEJ możliwej okazji i sytuacji, miało jakieś tam
drobne znaczenie. Dość powiedzieć, że z perspektywy wiedzy o imitacjach
pochodzących z epoki, to ogromny postęp versus stan poprzedni. A co za tym
idzie nowe „paliwo” dla mojego bloga, ponieważ teraz będę mógł przy okazji II
odsłony cyklu artykułów o falsyfikatach, wrzucić na bloga kompletne zdjęcia obu
stron tych ciekawych monet. Już się na to cieszę. I żeby to odpowiednio zaakcentować,
mała ilustracja z przymrużeniem oka, na temat eksperckiej wiedzy o
fałszerstwach J.
Ok, a teraz już dość prywatnych wycieczek, bo
artykuł ma być techniczny, czyli krótki acz treściwy. Zatem zaczynamy zabawę i przeglądamy,
co tam nowego „urodziło” się w warsztatach i ujrzało światło dzienne na
aukcjach w ostatnim okresie.
Żeby nie być gołosłownym, zaczniemy dzisiejszą
wyliczankę od imitacji srebrnika właśnie ze zbiorów MNK. W sumie będzie to
trochę niechronologiczne, ale w ten sposób postanowiłem uczcić nowe podejście
krakowskich muzealników. Zatem „srebrny” grosz z data 1768 w pełnej krasie na
obustronnym zdjęciu J.
Opisywałem tego falsa w poprzednim wpisie o
groszach TU LINK więc teraz tylko za panią kustosz Anną Bochnak
przypomnę wymiary i skreślę dwa zdania od siebie. Materiał miedź, która być
może była kiedyś posrebrzona. Dziś jednak nic na to nie wskazuje. Technika
wykonania - bicie, miejsce pozyskania - Polska, datowanie – po roku 1768.
Wymiary: średnica 20,3mm (sporo za dużo), grubość 0,8mm i waga 1,71g. Ostatnio
pokazałem jedynie awers monety, a teraz również możemy też „nacieszyć się”
widokiem miedzianego rewersu. Z tego, co mogę wywnioskować ze zdjęć, wzorcem
dla fałszerza był oryginalny srebrnik w wariancie z mniejszą koroną. Nieco
koślawe liternictwo rewersu nie pozostawia złudzeń, co do nieprawego
pochodzenia monety. Jeśli to rzeczywiście jest bicie a nie odlew (tak jest w
muzealnym opisie), to trzeba uznać ten stempel za w miarę udany. Szczególnie
pod względem odwzorowania układu i rozmieszczenia poszczególnych elementów, nie
odstaje zbytnio od produktów z mennicy koronnej w Warszawie. Mając dwie strony
do analizy, zabawa jest o 100% lepsza J.
Pozostając w grupie falsyfikatów z epoki wybitych w
miedzi, zaprezentuję teraz monetę imitującą srebrnika z rocznika 1767. Fals
wypłynął niedawno na wschodzie Europy, jednak dziś jest już zabezpieczony w
kraju. Popatrzmy na to „cudo”.
To, co szczególnie rzuca się mi w oczy, to
podobieństwo do monety z MNK. Szczególnie awers wydaje się być bardzo zbliżony.
Jako minimum, wzorcem jego powstania jest ten sam wariant oryginalnego grosza
SAP. Jako maksimum, to może być nawet ten sam stempel awersu, który został
wykorzystany w obu monetach. Co prawda sam rewers już różni się wieloma
drobnymi szczegółami i nie może tu być mowy o tym, że to są identyczne wykonane
podróbki. Jednak materiał użyty do produkcji oraz stylistyka wykonania obu
monet wydają się być zastanawiająco zbieżne, co w moim mniemaniu stanowi fajną
ciekawostkę. Nie dysponuje wszystkimi wymiarami krążka. Na krajowej aukcji była
podana jedynie waga 1,87g, co jest oczywiście zbliżone do monety z muzeum.
Jednak trzeba pamiętać, że ta druga imitacja jest w o wiele lepszym stanie od
krakowskiej, stąd nic dziwnego, że waga wydaje się być lepiej dopasowana do
wzorcowej 1,99g, jaką posiadają oryginalne srebrniki. Tu warto dodać jeszcze
zdanie o bardzo podobnej monecie z rocznika 1767, którą opisałem w poprzednim
wpisie Jak widać to cała rodzina miedzianych falsów. Podsumowując, mamy tu przykłady
na interesujące podobieństwo, które może wskazywać na wykonanie przez ten sam
warsztat.
To tyle, jeśli chodzi o nowe przykłady fałszerstw z
epoki, które co do zasady powstały na szkodę emitenta w XVIII wieku. Te monety
są bardzo ciekawe i moim zdaniem, z powodzeniem mogą być gromadzone przez
miłośników monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. Szczególnie, że jako
obiekty powstałe w tym samym okresie, co oryginały, stanowią interesujące
uzupełnienie zbiorów. Na dziś kończę wątek o monetach z epoki, jednak w przyszłym
miesiącu planuję napisać jeszcze drobną aktualizację wpisu o pruskich
fałszerstwach srebrnych groszy SAP. Inspiracją do tego tekstu jest fakt, że w
ostatnim czasie wszedłem w posiadanie 3 pruskich podróbek w wariantach stempla,
jakie nie wystąpiły w moim tekście w ubiegłym roku. Zatem i tu będzie można
liczyć na drobny update.
Idąc dalej, drugim tematem na dzisiejszy wpis a za
razem drugą grupą monet, jakie będę dziś prezentował są nowoczesne próby
perfidnego oszukiwania mniej doświadczonych kolekcjonerów. To właśnie to
XXI-wieczne „ZŁO”, z którym zawsze warto walczyć. Wpis na blogu i pokazanie
przykładowych zdjęć jest jedną z taktyk, jaką stosuję by przeciwstawić się
napływowi fałszerstw z okresu SAP. Chciałbym docelowo zniechęcić potencjalnych
dilerów wprowadzających takie monety na nasz rynek i uczynić ich starania
nieopłacalnymi. Mało to innych, uczciwych fachów, którymi można się teraz
zająć. W końcu mamy teraz rynek pracownika J. Na innych
panowaniach nie znam się już tak dobrze, ale z tego, co widzę na forach
numizmatycznych istnieje aktywny „ruch oporu” również dla podróbek monet z
innych panowań okresu polski królewskiej i nie tylko. Ja w każdym razie zachęcam
do aktywnego poszukiwania takich informacji w celu opatrzenia się z fałszywkami,
by potem już niemal intuicyjnie wyłapywać wszelkie próby oszustwa. Ok tyle
tytułem wstępu, zaczynamy galerię niesławy.
Na początek proponuję zerknąć na niedawną próbę wprowadzenia
do sprzedaży rzadkiej odmiany srebrnego grosza SAP z 1766, która z grubsza charakteryzuje się
brakiem napisów na rewersie w obszarach po obu bokach kwadratu. To poszukiwana
odmiana, która rzadko gości w sprzedaży aukcyjnej. Edmund Kopicki nadał takim
oryginalnym monetom w zależności od wariantu, stopnie rzadkości od R4 aż do R8.
Tym samym taki grosz spełnia jedną z podstawowych zasad zawodowych fałszerzy, mówiącą
o tym by podrabiać jedynie to, co jest coś warte i poszukiwane. Krótka
produkcja, mała seria i rozłożona w czasie/miejscu dystrybucja to podstawa sukcesu
dla takich praktyk. Ale dość o arkanach fachu inteligentnych fałszerzy, popatrzmy
lepiej na zdjęcia pochodzące z jednej z niedawnych aukcji w internecie, na
której szukano „jelenia” na takie oto produkty.
OK dość żartów. Nieco inny styl prezentują grosze pochodzące
prawdopodobnie z konkurencyjnej fabryczki. Są to monety podrobione nieco
lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby patrząc na nie mieć wątpliwości, co do ich
pochodzenia. Produkcja takich wynalazków to jedno, ale co można sądzić o
zawodowych znawcach. Rodzime „orły robienia biznesu na numizmatyce za wszelka
cenę”, bez żadnej refleksji pakują tak spreparowane falsy w swoje plastikowe
slaby. Proszę tylko spojrzeć na ten dramat.
Monety luzem, tak jak już pisałem nawet niezłe i
dodatkowo postarzone, co tez jest jedna ze znanych taktyk fałszerzy. Jednak
slab PCG z oceną MS 65 nadaje tej nielegalnej produkcji „oficjalne” życie i dla
niedoświadczonego zbieracza, legitymizuje obrót taką podróbką. Nic dziwnego, że
falsyfikaty zaczynają pojawiać się nawet na ogólnopolskich aukcjach. I nie
myślę tu jedynie o nowych podmiotach. Może akurat nie Poniatowski, ale podrobione
monety z innych okresów Polski królewskiej, występują już nawet u renomowanych
organizatorów. O ile to jeszcze pomyłka, to można to trudem zrozumieć, jednak
już obrót rozpoznanymi falsyfikatami wydaje się przegięciem. Osobiście nie
zgadzam się z takimi praktykami i jeśli tylko mogę wyrażam swoje negatywne
zdanie. Czasem nawet uda się cos tym zdziałać.
Teraz pokuszę się o drobne ryzyko i zaproponuję
czytelnikom prostą zabawę w numizmatycznego detektywa . Pozostaniemy w tym
samym roczniku, by na kolejnym przykładzie zwrócić uwagę na wszelkie, drobne
odstępstwa, które mogą być efektem mniej udanych prób fałszerstwa. Weźmy teraz „na
warsztat” standardową odmianę srebrnika z 1766 jaka pojawiła się ostatnio w
sprzedaży na wschodzie. Zanim napisze, co akurat u mnie wzbudza wątpliwości,
zapraszam na zapoznanie się z ilustracją z tej aukcji.
Moneta na zdjęciu z pozoru wygląda całkiem OK. Ot
obiegowa sztuka za parę złotych, jakich wiele pojawia się w sprzedaży
codziennie. Stemple po obu stronach popularne, co do zasady zgodne z
oryginalnymi – słowem, trudno na takiej monecie na dłużej skupiać uwagę by
doszukiwać się oszustwa. Jednak wyczulone/przewrażliwione* oko (*niepotrzebne
skreślić J)
dostrzeże pewne symptomy niebezpieczeństwa, na które teraz bym chciał zwrócić
uwagę miłośników monet SAP czytających ten tekst. Nie mając tej monety w ręku,
jedynie na podstawie fotografii z aukcji, na użytek tego wpisu zakładam, że ten
grosz to… niezbyt udany odlew.
Jakie mamy argumenty na poparcie tej tezy? Jest ich
kilka, a to już w zupełności wystarczy by takie aukcje omijać szerokim łukiem. I
tak po kolei. Po pierwsze, występują na monecie charakterystyczne dla odlewów nadlewki
w postaci dodatkowych kropek i rozlanych łezek, co sugeruje, że krążek został poddany
jakiejś obróbce cieplnej. Ilość i miejsca występowania nie są przypadkowe.
Zwróćmy uwagę na podwójne i „nadliczbowe” kropki pokrywające rewers. Drugi
argument to obrzeże monety, które wygląda na wygładzone i zaokrąglone. Taka
cecha również znana jest z odlewów, w których występują trudności w uzyskaniu
ostrych krawędzi. Kolejną cechą, która za razem często jest podstawową zmienną
przy wykrywaniu odlewów jest nieregularne, niejednolite tło monety. Odlew pod
względem użytej techniki jest zdecydowanie odmienny od bicia, stąd z reguły
podrobione monety wykazują niedoskonałości właśnie w tym procentowo największym
obszarze monety. Takie defekty bywają szlifowane, by maksymalnie zbliżyć falsa do
uzyskania płaskiej powierzchni znanej z bicia. Z kolei szlifowanie pozostawia
po sobie ślady. I właśnie z takimi cechami jak mi się wydaje mamy właśnie do
czynienia w tym przypadku. Ale to nie wszystko. Czwarta cecha jest bardziej
techniczna i dotyczy kwadratowej ramki. Kto widział mennicze srebrniki SAP ten
wie, że po wyjściu z mennicy monety z reguły mają podwójne ramki z minimalną
przerwą pomiędzy nimi. To ozdobnik wymyślony przez medaliera, który nie jest
zbyt popularny w świadomości, gdyż jako element delikatny - bardzo szybko
zanika. W procesie obiegu te dwie ramki momentalnie zlewają się w jedną i jako
taka pojedyncza rama są widoczne dla kupujących na zdecydowanej większości
egzemplarzy. Tu dochodzimy do naszej przesłanki, otóż w prezentowanym srebrniku
mimo wielu cech wskazujących na znaczne zużycie obiegiem jakimś cudem obie
ramki miejscami są jeszcze dobrze widoczne. To niespotykana cecha w tak
zdewastowanych oryginałach i wskazuje na to, że wzorcem do produkcji tej
fałszywki był dobrze zachowany oryginał. Z tego można wyciągnąć kolejną
zmienną, która będzie prostą konsekwencją wcześniejszych. Zatem po piąte - „to”,
co imituje wytarcie obiegiem jest po prostu… nieudanie odlaną powierzchnią. Wszystkie
te cechy zaznaczyłem na zdjęciu identycznej (tej samej?) monety, pochodzącym
jednak z innej aukcji na tym samym portalu. Cyfry na zdjęciu, odpowiadają
kolejności argumentów, jakie przytoczyłem w powyższym tekście.
Teraz już na zakończenie powrócę jeszcze do dwóch
rzadszych roczników srebrnych groszy Poniatowskiego, na które zwracałem też uwagę
w poprzednim wpisie. Dziś bez długich wywodów, uzupełnię je jedynie o nowe
zdjęcia pochodzące z niedawno zakończonych aukcji. Takie odświeżenie starej
przestrogi. Na początek próbny srebrnik z 1771 roku, który w oryginale został
wybity z czystego srebra. Wersja podrobiona wygląda jakby z upływającym czasem
zżerała ją rdza. Co daje ogólny pogląd, że wypełnia ją jakiś mniej szlachetny
materiał.
Nie będę komentował tych podróbek, gdyż w tym
przypadku, fals jaki jest każdy widzi. Miejmy nadzieję, że utlenianie zrobi
swoje J.
Teraz jeszcze rocznik srebrnego grosza z 1780. Znów odnotowałem dwie próby
wprowadzenia go do sprzedaży. Monety zostały nieco odmiennie spreparowane niż
ta która pokazywałem w poprzednim roku, stąd poniżej pokazuję zdjęcia
pochodzące z tych aukcji.
Tu na osobną uwagę zasługują próby postarzania i
patynowania. Trzeba przyznać, że bardzo nieudolne. Spotkałem się też z
egzemplarzami z tej samej produkcji, które zostały umyślnie wyszczerbione by
uprawdopodobnić zniszczenie obiegiem. Czego to człowiek nie wymyśli żeby
zarobić kilka złotych. Wstyd!
Ostatnim akordem będzie wyjątkowo dziwny srebrny
grosz SAP. Moneta trochę „nie na temat”, jednak w związku z tym, że jakby nie
patrzeć to jednak jest to fałszowany grosz srebrny (miejscami J)
postanowiłem włączyć ją do tego tekstu. Proszę tylko spojrzeć.
Taka to ciekawostka. Nie wiem czy to „prywatna
emisja” z epoki, czy też jakaś nowożytna „wariacja na temat”. Nie podejmuje się
też oceny oryginalności miedzianego rdzenia ani nawet rocznika. Inicjały
Efraima Brenna wskazują mi jedynie zakres 1774-1792. To daty, którym z tego, co
wiem, już nie posługiwali się Prusacy, więc to raczej nie sprawka naszych
sąsiadów zza miedzy. Ot, taka ciekawostka na miłe zakończenie wpisu.
Na dziś to już koniec. Tak jak zapowiedziałem już
wyżej, za około miesiąc zaktualizuje również tekst o pruskich podróbkach
srebrnych groszy SAP. Nie chciałbym zbyt często wracać do tego tematu. Uważam,
że jeden wpis na rok, to maksimum miejsca, jakie mogę zapewnić fałszywym
srebrnikom. Tu apel do fałszerzy i dilerów wprowadzających te śmieci na rynek –
dajcie sobie już spokój i weźcie się za hakąś uczciwą robotę. A z czytelnikami żegnam
się mówiąc - do zobaczenia za kilka dni J.
W
dzisiejszym wpisie wykorzystałem zdjęcia i informacje pochodzące ze strony z
Muzeum Narodowego w Krakowie, z katalogu Janusz Parchimowicz i Mariusz Brzeziński
„Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego” oraz bezpośrednio z aukcji internetowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz