Dziś proponuje usystematyzowanie wiedzy na temat
drobniejszego sreberka, które nie zostało zbyt dobrze opisane w najnowszym
katalogu monet SAP. Bohaterem będzie moneta dziesięciogroszowa wybita w mennicy
warszawskiej w jednym z najtragiczniejszych lat w historii Rzeczpospolitej,
czyli w tytułowym roku 1793. Kiedy siadałem do pisania wydawało mi się, że
dawno już na temat tego nominału nic nie napisałem, dopiero po stworzeniu planu
na artykuł (zawsze sobie taki podstawowy scenariusz tworzę na początku) okazało
się, że jestem w błędzie, bo przecież nie dalej jak dwa miesiące temu
stworzyłem tekst o monetach z 1787 roku.
Jakoś mi to umknęło w natłoku innych myśli J.
Nic to, czasem mówi się „trudno i żyje się dalej” i ja tak samo podszedłem do
tego problemu. Zatem w efekcie dziś znów
będzie coś o dziesięciogroszówce, ale już potem (jak nie zapomnę) przez kilka
miesięcy będą królowały inne nominały, bo jakieś prawo i sprawiedliwość musi w
życiu rządzić, a jeśli nawet nie w życiu to, chociaż u mnie na numizmatycznym
blogu. Ok, po tym krótkim wyjaśnieniu, mam nadzieje, że nie będzie większej niż
zwykle liczby głosów, że zanudzam & zamulam. Dodam również na wstępie, że
akurat ten nominał nie jest moim ulubionym z palety monet SAP. Jeśli istniałby
mój osobisty ranking, to z całej gamy sreber Poniatowskiego akurat 10 groszy
zajęłoby z pewnością jedną z ostatnich pozycji. Głównie z takiego powodu, że uważam
ją za nominał stosunkowo „nudny”, najczęściej niechlujnie skomponowany i wybity
oraz przeważnie brzydko zachowany. Jednak, jeśli zamierzam na blogu opisać po
kolei każdy rocznik każdego srebrnego nominału, to przecież jasne, że znajdą
się tam również egzemplarze, które lubię bardziej oraz takie na temat, których
nic nowego i ciekawego nie mam do powiedzenia. Dziś na szczęście jeszcze do
takiej sytuacji nie dojdzie. Akurat w tym roczniku planuje pokazać kilka
nieopisanych wariantów stempli 10-cio groszówki a dodatkowo mam całkiem interesujący
motyw przewodni związany z datą 1793, jakim jest tytułowa „pogoń za pieniądzem”
z bankructwem w tle. Ale wszystko po kolei. Na początek obrazek, który
wprowadzi nas trochę w klimat dzisiejszego artykułu.
Jak już nie raz tu pisałem, rok 1793 był w moim
mniemaniu jednym z najgorszych lat w historii kraju za panowania Stanisława
Augusta Poniatowskiego. Przegrana wojna z Rosją o obronę Konstytucji 3 Maja,
rządy zdrajców z Konfederacji Targowickiej a w efekcie Sejm Grodzieński,
podczas którego „pod lufami armat” ratyfikowano II Rozbiór Polski to
wydarzenia, z których każde z osobna stanowi tragedię narodu a co dopiera taka
ich kumulacja w ramach dwunastu miesięcy. Kraj w ruinie, Polska ginie. I
właśnie o takiej historii związanej pośrednio z monetami SAP a bezpośrednio z młodym
systemem finansowo-bankowym upadającej Rzeczpospolitej będzie ta historia. Kto
z amatorów monet ostatniego króla interesujący się historią kraju w II połowie
XVIII wieku nie słyszał o kryzysie z 1793 roku, który spowodował upadek kilku
największych banków a w efekcie chwilowe załamanie systemu finansów Polski.
Jeśli ktoś, chociaż słyszał o bankructwie Teppera, najbogatszego ówczesnego
bankiera polskiego, a w efekcie o jego tragicznej śmierci, może uznać, że wie
już na ten temat całkiem sporo. A jeśli jest odwrotnie, to też nic straconego,
bo dziś właśnie nadrobimy nieco wiedzę na ten temat. W dalszej części postaram
się napisać o tym kilka zdań oraz dodatkowo opisać przyczyny i skutki takiego
stanu rzeczy.
Młody system bankowy, był „wynalazkiem” bardzo
nowoczesnym i przywędrował do naszego kraju z najszybciej rozwijającego się
regionu Europy, jakim były wówczas Niderlandy. Na początku to właśnie głównie holenderskie
nadwyżki finansowe i kapitały szukały sposobu do pomnażania się poprzez
inwestycje w rozwijające się segmenty potrzebujące źródeł finansowania
modernizacji i postępu. Polska był jedną z takich krain z potencjałem, w
których system finansowy a za nim dostatek społeczeństwa od dłuższego czasu
drenowany był pogarszająca się koniunkturą gospodarczą, lichą monetą kruszcową
będąca w obiegu oraz licznymi fałszerstwami. Fałszerstwa opisuje w osobnym
strumieniu wpisów, stąd można uznać, że dzisiejszy artykuł jest jakby jego
pochodną. Na początek odpowiedzmy sobie na pytania, jaki był system bankowy
Rzeczpospolitej Obojga Narodów i co tak naprawdę upadło w 1793 roku. Przede
wszystkim trzeba stwierdzić na początek, że ówczesna bankowość to nie był układ
znany z dzisiejszych XXI praktyk, w której praktycznie każdy z nas bez wyjątku
ma jakiż związek z bankiem oraz lepszą lub gorszą wiedzę na temat źródeł
finansowania, struktur oraz instrumentów finansowych. W Polsce będącej na
skraju upadku jak pamiętamy władza i fortuna należała do szlachty, stąd można
uznać, że i banki były instytucjami skierowanym do tej grupy społeczeństwa.
Głównym instrumentem bankowym był weksel zabezpieczający kredyt. Zastawem, czyli
zabezpieczeniem były najczęściej środki trwałe należące do kredytobiorcy takie
jak dobra ziemskie, budynki czy też przyszłe dochody. Można zaryzykować zdanie,
że ówczesna szlachta szybko pokochała kredyty, którymi można było sfinansować
wysoki standard życia, nie rzadko nieco na wyrost ponad stan posiadanych dochodów.
Podstawą tego systemu było prawo wekslowe regulowane ustawami Sejmu z 1775 roku
, uznane powszechnie za kamień węgielny polskiego kapitalizmu.
W początkowych latach rządów SAP, kraj mimo trudnej
sytuacji politycznej był tak bardzo zacofany i wymagający modernizacji, że nic
nie stało na przeszkodzie do przepływu ogromnych Niderlandzkich fortun do
Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Przemysł dopiero raczkował, ale głównym a
zarazem ogromnym i wydawało się, że niewyczerpalnym źródłem dochodu było
rolnictwo i handel nisko przetworzonymi surowcami. Popyt na polskie płody
rolne, drewno, sól, bursztyn i inne dobra był wówczas ogromny stąd dla
inwestorów jasne było, że z dużym zyskiem sfinansują polskie inwestycje i będą
w ten sposób pomnażać swoje fortuny. Zatem kto żyw i olej w głowie miał,
inwestował i się wzbogacał. Jednym z największych klientów banków był nikt inny
jak najjaśniejszy władca Stanisław August Poniatowski. Długi naszego króla to
temat na osobny wpis, dziś tylko napisze, że w chwili upadku banku Teppera, polski
król miał u niego aż 11,5 milionów złotych długu. Trzeba dodać, że ta cała kasa
nie poszła wyłącznie na zbytki, ale sporo poszło jej również i na zabytki. Król
przez banki i pożyczki realizował takie projekty jak na przykład budowa
Łazienek, organizacja Szkoły Rycerska, remont Zamku Królewskiego, zakup dzieł
sztuki do swoich licznych kolekcji czy choćby Mennica Warszawska, do której
trzeba było przecież stale dopłacać. Czasy się zmieniały, kraj mimo tego, że
umęczony wojnami i zaborami - trwał a banki rosły w siłę i jakoś to wszystko
się kręciło. Jak się okazało, wszystko „do czasu”.
Pierwszym sygnałem nadchodzących kłopotów była
przegrana wojna Polsko – Rosyjska w obronie Konstytucji 3 Maja i konsekwencje
tej porażki, jakimi było przejęcie władzy przez Konfederatów Targowickich.
Banki zwykle bogacą się w czasie konfliktów zbrojnych i tak było również w tym
czasie, ogromne środki zostały zainwestowane w wyścig zbrojeń po obu stronach
konfliktu, z tym, że po Polskiej stronie w większości „na kredyt”. Przypomnę
tylko fakt, że pomimo tego, iż zwiększenie naszej armii do uchwalonych 100
tysięcy wojska w praktyce nie doszło do skutku, lecz wysiłek, jaki podjęto i
tak był ogromny. Na żołd, broń, wikt i opierunek wydano ogromne kwoty. Ogromnym
paradoksem tych czasów jest to, że „na czele” polskiej armii stał Stanisław
August Poniatowski, który wraz z całym dworem od wielu lat był finansowany
rosyjskimi dukatami. Stąd, gdy Caryca Katarzyna zażądała zaprzestanie oporu i
zagroziła nakazem spłaty wszystkich długów, królowi „zmiękła rura” i
przystępując do targowiczan podciał skrzydła obrońcom Rzeczpospolitej. Po tym
wszystkim król był bankrutem, gdyż Katarzyna II nie puszczała tak łatwo w
niepamięć braku lojalności i nie zamierzała dłużej finansować władcy, który
sprawia jej kłopoty. Ale wracając do banków.
Na początku roku 1793, dnia 23 stycznia Rosja i
Prusy podpisały traktat decydując o II Rozbiorze Polski. Po podpisaniu dwie
armie z dwóch stron weszły do kraju, stąd pomimo braku relacji na żywo w TVN24
i tak nie dało się tego faktu utrzymać w tajemnicy. Spowodowało to liczne
niepokoje społeczne a wizja kolejnego rozbioru dla polskich patriotów była nie
do przyjęcia i zapachniało kolejna wojną domową. Ta bardzo realne zagrożenie
spowodowało bezpośrednio, że przezorni inwestorzy zaczęli wycofywać z banków
swoje zainwestowane środki. Oczywiście bank Teppera był jak na tamte czasy
bogaty i potężny oraz dysponował ogromnymi funduszami. Szacuje się, że w 1793
roku wynosiły one około 250 milionów złotych, co na dzisiejsze standardy
(zadaniem niektórych ekonomistów) byłoby to coś około 100 aktualnych miliardów
złotych. Zaczęto, więc powili wycofywać wkłady i na początku dość nieśmiało
żądać zwrotu zainwestowanych środków. Jak wiadomo inwestycje są w znacznej mierze długoterminowe i z tego tytułu nie są zbyt płynne, stąd zwykle stanowi to początek kłopotów i
kryzysów bankowych, nawet tych, którzy starsi pamiętają z czasów niedawno
minionego PRL-u. Nie inaczej było w II połowie XVIII wieku. Polski bank miał oczywiście licznych
partnerów wśród bankierów zagranicznych, którzy zgodnie z umowami powinni
przyjść mu z pomocą, jeśli będzie trzeba szybko pozyskać środki na wypłaty.
Pech polegał na tym, że byli to partnerzy głownie z Prus (gwarantem był
berliński bank Levy’ego), którzy z politycznych względów byli zainteresowani
chaosem w Polsce a z praktycznych powodów byli zainteresowani przejęciem dobrze
prosperujących polskich interesów. Tepper i inni polscy bankowcy zaczęli mieć
drobne problemy z realizacją wypłat a znikąd nie było pomocy, gdyż władze
zdominowane przez Rosjan, również nie widziały potrzeby interwencji. Tu trzeba dodać, że na
tym etapie Tepper zapewne poradziłby sobie z tymi roszczeniami i tylko kwestią
czasu było wyjście obronna ręka z kryzysu, jednak plotka o problemach
przeistoczyła się w śnieżna kulę i zmiotła cały sektor bankowy w Polsce. Do
problemów Teppera dołączyli pozostali bankierzy Rzeczpospolitej. I tak, dnia 20
lutego niejaki Salomon Herszkowicz protestuje weksel bankiera Karola Szulca,
zięcia Teppera, do którego należy niemal cała podwarszawska (wówczas) Wola, a
majątek był szacowany na circa about 20 milionów złotych. Tepper próbuje
ratować zięcia, ale 25 lutego sam musi ogłosić upadłość. Szulc bankrutuje trzy
dni później. Poniżej zdjęcie warszawskiego pałacu „Pod czterema wiatrami”,
który należał w tym czasie do rodziny Tepperów i który w efekcie krachu został
zlicytowany w 1801 roku. Co zatem konkretnie poszło nie tak?
I to jest ta najciekawsza historia, a zdania na temat
jej przebiegu są podzielone. Na początek zaprezentuje jeden z poglądów, jaki
przypadł mi do gustu z racji swojej dramaturgii. W tym celu zacytuję fragment
tekstu z artykułu „Czy Ferguson vel Tepper musiał zginąć, tak jak Polska?” opublikowanego
na portalu Salon24. „Jak się̨ wydaje historykom, przysłowiową kroplą wywołującą „powódź
upadłości” były wydarzenia, jakie rozegrały się̨ na Zamku w Warszawie 9 lutego
1793 r. Carski ambasador Sievers próbował zmusić króla Stanisława Augusta do
podróży na sejm w Grodnie, aby przypieczętować Targowicę. Król „wykręca się̨”
brakiem pieniędzy potrzebnych na ten cel (ok. 1 mln złp). Zawezwany P. Tepper
„królewski kasjer” odmawia jednak dalszego kredytu królowi, gdyż jak stwierdza
bank jego nie ma gotówki. Popełnia tym samym fatalny błąd, zamiast w tym
momencie wymusić dopływ gotówki, choćby od zaprzyjaźnionego Prota Potockiego,
wywołuje swoją decyzją finansowe trzęsienie ziemi. Wiadomość o niewypłacalności
Teppera „pierwszego bankiera Rzeczpospolitej” w lot obiega miasto, powodując
wybuch szalonej, histerycznej pogoni za gotówką. W ciągu niecałego tygodnia
zażądano wypłaty 18 mln złp!!! Tego nie mógł wówczas i nie może i dziś,
wytrzymać samodzielnie żaden bank. 25 Lutego jest dniem oficjalnego bankructwa
Piotra Fergussona Teppera i początkiem końca polskiej finansjery. W następnych
dniach opieczętowano kantory pozostałych banków grupy finansowej oraz ich
największych konkurentów. Roszczenia wobec 6 upadłych banków oszacowano na 250
mln złp.”
Jak wydaje się autorowi cytowanej powyżej
publikacji, to władze rosyjskie chcąc zmusić króla do udziału w sejmie
grodzieńskim i zaklepania rozbioru, postanowiły upiec dwie pieczenia na jednym
ogniu. Wykorzystały więc nadążającą się okazję i rozpowszechniły plotkę o niewypłacalności
największego z banków a w efekcie w łatwy sposób pogrążyły kraj w ruinie. Nieco
inny pogląd na tą sprawę prezentuje Józef Ignacy Kraszewski w III tomie dzieła
„Polska w czasie III rozbiorów 1772-1799”, który pobieżnie, ale jednak jasno
odnosi się również do tej sytuacji. W niezwykle dramatycznym wątku dotyczącym
końcówki „panowania” Konfederacji Targowickiej, wspomina o klęsce krajowego
systemu bankowego, który doprowadził do ruiny „niezliczonych rodzin”. Autor potwierdza tezę, że problem zaczął się
w banku Teppera a dopiero później objął współpracujące z nim firmy Prota
Potockiego, Fryderyka Kabryta, Karola Schultza i kilka innych pomniejszych.
Jednak uważa, że katastrofa wisiała „w powietrzu” już od dłuższego czasu a
głównie z tego powodu, że nikt nie pilnował dobrze licznych interesów Teppera,
który wraz ze swoja całą rodziną żył jak arystokrata i wszyscy garściami
czerpali na to wystawne życie środki z kasy banku. „Sumy ogromne składano
lekkomyślnie u Teppera, a ten je równie płocho rozpożyczał” – tak
charakteryzuje Kraszewski procesy, jakie panowały w tej instytucji. Tak to już
nie raz jest, że szybkie wzbogacenie się i przeskoczenie „kilku schodów”
powoduje dziwne reakcje, historia zna wiele takich przypadków i to nie tylko z
bankowości J.
Znamienne jest to, że jak Tepper zorientował się, że ma problem to winę
postanowił zrzucić na „kozła ofiarnego”, jakim okazał się być król, który był
mu winien pół miliona dukatów.To znana taktyka, król po przystąpieniu do
targowicy nie miał dobrej prasy i można było bić w niego jak w bęben.
Przychylam się tu do zdania autora, bo mnie również dziwi to, że Tepper nic nie
wspomina o innych możnych, którzy byli zapożyczeni u niego na ogromne kwoty. Dalej
Kraszewski stwierdza, że tak naprawdę do bankructwa doprowadziły bankiera
Teppera brak podstawowej kontroli nad prowadzonym szeroko interesem oraz ogromna
rozrzutność własna, jego licznej familii i całej rzeszy jego współpracowników.
Autor kończy wątek zdaniem, cytuję: „Możni wyszli z niego ręką obronną, ubogich
rodzin wiele postradało ostatni grosz”.
Czytając ten tekst znajduję dziwne
analogie do afer bankowych z naszych czasów, w tym szczególnie z okresu transformacji
z końcówki XX wieku w Polsce. Jakoś mi to przypomina nasze afery typu
„Bezpieczna Kasa Oszczędności” Grobelnego, „Art.-B” Bagsika, słynna „Amber
Gold” czy też z bydgoskiego podwórka „Loan-Banku” , banku Janusza Palucha czy
wpłat na nowe samochody do firmy „Autex” .
Czyżby Tepper prowadził pierwszy polski parabank?
Wiele na to wskazuje. Jednak dla XX wiecznych aferzystów zwykle kończyło się to
sprawą w sądzie i w najlepszym wypadku stosunkowo niskim wymiarem kary, to
bankier w XVIII wieku miał pod tym względem bardziej przechlapane. Bankructwo
majątkiem i życiem przypłacił sam Piotr Fergusson Tepper, który na początek
został zlicytowany a na koniec stał się ofiarą rozruchów podczas Insurekcji
Warszawskiej w 1794 roku. W wyniku ataku podjudzonego tłumu (szukającego
dowodów zdrady magnatów opłacanych z rosyjskich pieniędzy za pośrednictwem
banku), jego warszawski pałac został splądrowany i doszczętnie ograbiony a on
sam umarł po kilku dniach od rozboju w wyniku doznanych wówczas obrażeń. Tak
tragicznie zakończyła się kariera najbogatszego bankiera wschodniej Europy
XVIII wieku. Niepohamowana konsumpcja i lekkie podejście do powierzonych
środków były bazą dla problemu a punktem zwrotnym była nieposkromiona w porę plotka,
która wywołała pogoń za gotówką i wykończyła dzieło jego życia. Być może od
uchronienia się od kryzysu, zabrakło mu (oprócz czujności) wówczas właśnie „kilku
furmanek” wypełnionych monetami po 10 groszy z 1793 roku? Ot taka historia i
stąd się wziął tytuł dzisiejszego tekstu. A teraz do monet Panowie i Panie, starcy
i młodzieży wszechpolska, do monet zapraszam, do monet! J.
A zatem dziesięciogroszówka z 1793 roku i co w niej
takiego ciekawego. W sumie to raczej nie za wiele, no może oprócz tego, że jak
się wydaje istnieje kilka nieodnotowanych wcześniej wariantów i w właśnie na
tym dzisiaj się skupie w dalszej części. Moneta, jaka jest każdy widzi. 10
Groszy powstało na bazie ustawy i reformy monetarnej z 15 marca 1787 roku. Już
pewnie o tym pisałem przy okazji innych roczników, więc żeby się nie powtarzać
wrzucę tabelkę z detalami opisującymi ten nominał oraz zdjęcie przykładowej
monety.
Co
do zasady, to obie strony monety wyglądają jak na powyższym przykładzie.
Awers,
to ukoronowana trójpolowa tarcza z herbami Polski, Litwy oraz „ciołek”
Poniatowskich. Dodatkowo oczywiście napis otokowy: STAN: AUG: Z• B• L• KROL
POL: W•X•L•
Rewers,
to sekwencja napisowa w sześciu wierszach określająca nominał, próbę, rocznik i
emitenta: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2
/ Z GRZ: KOL: / 1793 / M.W.
W dostępnej literaturze, rocznik 1793 mamy opisany
wyłącznie, jako jedna odmiana bez rozróżnienia na warianty. Tak jest w starych
katalogach od Plage przez Kopickiego do najnowszego autorstwa duetu
Parchimowicz/Brzeziński, który wydano w ubiegłym roku. Oczywiście amatorzy
monet SAP wiedzą swoje, czyli to, że nie jest to do końca prawda. Problem dotyczy jednak tego, że
dotychczas nie były one opisane a stąd, nie wiadomo, jaką właściwie odmienność od ustalonego standardu można uznać za istotną na tyle, żeby powstała nowa odmiana lub
wariant. Przeglądając dostępną bazę fotograficzną podczas przygotowania do tego
artykułu namierzyłem kilkanaście wariantów stempli różniących się od siebie
wzajemnym przesunięciem poszczególnych fragmentów tekstu i rysunku. Jak wiadomo
nie uznaję tego typu „drobiazgów” za odmiany czy warianty wymagające opisu,
gdyż w czasach SAP były to powszechne zmienne wynikające z ręcznego procesu
powstawania narzędzi, stempli oraz bicia samych monet. Jednak są pewne części
monety, które różnią się wystarczająco wyraźnie. Ale po kolei, zacznijmy nasza
analizę od awersu.
Awers dziesięciogroszówki pomimo kilkunastu stempli,
jakie użyto do wybicia całego nakładu w ilości 857 779 egzemplarzy są zawsze
wykonane prawidłowo i nie odnotowałem żadnych istotnych różnic dających mi
podstawy do wyznaczenia choćby wariantów. Oczywiście wprawne oko dostrzeże
drobne przesunięcia tekstu w napisach otokowych czy odmienne ułożenie herbów
wewnątrz tarczy, jednak są to dla numizmatyki różnice zupełnie nieistotne i
mogą tylko posłużyć jedynie do zliczenia liczby stempli awersu. Ja się o to nie
pokusiłem, więc droga do odkrycia jest wolna J. Jednak żeby
nie było aż tak prosto pokażę jedna z cech, jaką zaobserwowałem na moim
egzemplarzu monety, z 1793, która nieco różnić się od awersów na większości
innych monet z tego rocznika. Proszę spojrzeć na zdjęcie poniżej, strzałkami
zaznaczyłem miejsca, w których herb królewski „ciołek” dotyka granicy pola
tarczy.
Na pierwszym od lewej egzemplarzu to pole jest
wyraźnie węższe i „byczek” zawadza rogami i ogonem o ściany swojej „obory”
natomiast na większości innych stempli zwierzak ma nieco więcej miejsca i luz.
Ot taka ciekawostka z pogranicza biologii i numizmatyki, w sam raz dla Animal
Planet albo Green Peace J. Mimo tego, że moja moneta jest „inna”
nie uznałem jednak, że jej „wybitna odmienność” jest cechą istotną, na którą
warto zwracać jakąś większą uwagę. Ot, raczej jest to dowód na ręczne
wykonywanie stempla i nabijanie jego elementów. Cecha o niewielkiej przydatności,
określająca zapewne któryś tam kolejny stempel awersu. Zatem uznaję, że w tym
roczniku występuje tylko jeden wariant awersu, tak zwany AWERS 1, który w
napisach i symbolach zgodny jest z opisanym już powyżej przykładem.
Wszystko, co najciekawsze związane jest, więc z
rewersem. Na początek tylko wspomnę, że wierny czytelnik mojego bloga być może
już kojarzy, do czego będę za chwilę zmierzał, gdyż już kiedyś przy
innej okazji, wspominałem w tekście właśnie ten rocznik. Było to mianowicie w TYM - LINK artykule, w którym dementowałem istnienie 10-cio
groszówki z rocznika 1795. Już wówczas starałem się rozpowszechnić informacje, która
pewnie nie była dla amatorów SAP jakąś wielka niespodzianką, że monety brane za
rocznik 1795, są niczym innym jak przebitką daty 1792 i 1793. W wyniku zmiany ostatniej
cyfry na monecie powstał zbitek 2/3, który często z wygody i z poszukiwania
sensacji/ceny brany był za „5”. Zatem pierwszym nieopisanym wariantem rewersu
będzie właśnie przebitka daty, o której w najnowszym katalogu nikt nie raczył
wspomnieć. My tu wspomnimy a nawet więcej, ładnie opiszemy ten nowy wariant
nadając mu nawet kolejny numer. Czy przebitka daty to wszystko, co mam na dziś
dla czytelników? Otóż, nie. Badając próbę 65 sztuk monet z tego rocznika,
doszedłem do wniosku, że możemy wyznaczyć w ramach tego rocznika minimum 7
wariantów stempli rewersu. Zatem zobaczmy, co udało mi się znaleźć.
Na początek chciałem przedstawić grupę bardzo
ciekawych rewersów, które zwykle są podstawową materią dla osób badających
warianty monet. Mowa tu o błędach w napisach oraz różnicach w zastosowanej
interpunkcji. Proszę spojrzeć na monety na zdjęciach poniżej i zaobserwować
jakiegoś elementu na nich brakuje.
Tak się składa, ze wszystkie te odmienności
zaobserwowałem na egzemplarzach o widocznym gołym okiem znacznym zużyciu w
obiegu. Nie ma tam żadnej menniczej sztuki, która potwierdziłaby z całą
pewnością wystąpienie danej różnicy. Na pierwszym zdjęciu brakuje litery „Z”,
na drugim nie można doszukać się dwukropka po KOL. Oba te elementy
umiejscowione są na przeciwległych krańcach monety i zapewne właśnie stąd
wynikają problemy. Co ciekawe w tym roczniku jest to wyjątkowo częsta cecha,
która sprawiła że akurat 10-cio groszówki z 1793 roku były bardzo czułe na
obieg i niektóre elementy rewersu bardzo szybko ulegały wytarciu, co dziś może
nas wprowadzać w błąd. Skala nie jest jednostkowa. Podczas badania monet, rewersów bez „Z” spotkałem aż 3 na 65 a tych bez dwukropka po KOL było nawet więcej, bo zarejestrowałem 4 takie egzemplarze. Dodatkowo wystąpił tez jeden (zmęczony
glebą) numizmat, który nie posiada dwukropka po „GRZ” i kropek w skrócie
oznaczającym mennice „MW”. W innym przypadku uznałbym to pewnie za
potwierdzenie wystąpienia nowych wariantów, lecz w tym przypadku udało mi się
określić również dobrze wybite i zachowane monety będące z pewnością z tego
samego stempla, stąd wewnętrznie nie mam wątpliwości, że ogłaszając taka nowinę
wprowadzałbym amatorów mennictwa SAP na manowce. A przecież nie oto w tym
wszystkim chodzi. Podsumowując ten fragment, uznaje zaobserwowane różnice za wynikające
wyłącznie z wytarcia w obiegu prawidłowo nabitych znaków, które nie mogą
uchodzić za warianty/odmiany. Czyli „nic nowego i idziemy dalej.
Kolejną cechą, jaką dostrzegłem na badanych
rewersach są różnice w ułożeniu rozetek. Z rozetkami znajdującymi się obok
cyfry 10 już tak jest, że potrafią się „pięknie różnić”. Proszę zobaczyć na poniższych zdjęciach jakie
konkretnie warianty ułożenia rozetek występują w tym roczniku.
Jak widać mamy trzy podstawowe rodzaje ułożenia.
Najliczniejszą grupa sa rozetki skierowane „prosto”, znacznie mniej monet
spotkałem gdzie ten element jest skręcony. Ciekawe jest to, czy odmienne
nabicie tego elementu wynikało z niskiego poziomu standardów, a może robili to
pomocnicy mincerza i nie zwracali na to uwagi. Moim zdaniem zbyt wiele rozetek
jest nabitych bardzo dokładnie i prosto, żeby móc stwierdzić, że ta cecha
rewersu była zupełnie nieistotna dla ówczesnych pracowników mennicy
odpowiadających, za jakość wybitych monet. Jestem zdania, że inne ułożenie tego
znaku mogło coś oznaczać, co istotne i zrozumiałe było wyłącznie dla wtajemniczonych mincerzy. To czyste
spekulacje, ale wydaje mi się możliwe, że mógł to być sposób na widoczne
oznaczanie kolejnego stempla, warsztatu gdzie zostały wybite, czy też jakiegoś
rodzaju okresu, w którym dany wariant stempla był zastosowany. Czy z punktu widzenia numizmatyki takie
warianty są istotne, nie wiem nie jestem zawodowcem i nie podejmuję się tego
rozstrzygać. Dla mnie osobiście te cechy
niewiele różnią się od zwykłego i powszechnego przesunięcia litery czy herbu w
prawo albo w lewo (to również mógł być tajny znak mincerzy). Takich cech przecież
nie odnotowujemy jako kolejne warianty, uznając zgodnie ze sztuką, że wzajemne
przesunięcia elementów wynikają z technologii menniczych XVIII wieku. Stąd ja
osobiście skłaniam się do tego, żeby ewentualnie odnotowywać różne ułożenie
rozetek jednak nie demonizować ich istotności i w efekcie nie określać ich,
jako kolejnych wariantów monety. To właśnie dziś zrobiłem.
Kolejną cechą, w której występuje odmienność na
badanych rewersach jest zapis daty 1793. Nie myślę w tym wypadku jednak o
różnicach w szerokości daty, typu data wąska i szeroka, chociaż nie ulega
kwestii, że i takie cechy również występują. Nie uznaje je jednak za istotne i
w tym fragmencie skupie się wyłącznie nad cechami widocznymi gołym okiem. Żeby
było prosto, cała uwagę skupie na cyfrze, „3” jaką kończy się data na monecie.
Proszę zobaczyć poniższe przykłady na zdjęciach.
Na pierwszym rewersie data jest wybita prawidłowo,
cyfra „3” nie nosi żadnych oznak przeróbek i majstrowania w stemplu. Na drugim
widać, że trójka została poprawiona na stemplu i niezbyt dokładnie nabita
ponownie. To ciekawa cecha charakteryzująca jeden z używanych wówczas stempli.
W próbie 65 monet taka cecha wystąpiła aż na 7 egzemplarzach, więc nie jest to
jakiś przypadek. Mimo tego, że jest to na pewno ciekawa obserwacja z punktu
widzenia technik menniczych, uznaje jednak, że ma niewielki wpływ na to by
uznać ją za na tyle istotną by tworzyła podstawę do utworzenia nowego wariantu.
Nie takich cech szukamy, w mennictwie SAP istnieje zapewne setki stempli a
zatem i tysiące monet, na których występują podobne poprawki w literach, cyfrach czy
znakach. Najistotniejsza jak się
okazuje, jest cecha, jaka znajdujemy na trzecim rewersie, czyli dobrze widoczna
przebitka daty z 1792 na 1793. Taką cechę niemal „z urzędu” uznajemy za istotną
i nie ma takiej siły we wsi, która przeszkodziłaby nam opisać ją, jako kolejny
wariant. BINGO!
Podsumowując nasze dzisiejsze poszukiwania. Awers
uznajemy za bez wariantowy. Z kolei z drugiej strony monety, czyli na rewersie
jest już ciekawie, opisałem 9 różnic, z których jako istotną uznałem zaledwie
tą jedną jedyną, związaną z przebiciem daty. Można powiedzieć dużo hałasu o
nic. Pewnie tak, ale nigdy nie wiadomo zaczynając pracę nad badaniem stempli
jak się ona zakończy, stąd uważam, że warto czasem sobie poszumieć J.
Teraz, kiedy uznałem, że istnieją tylko dwa warianty
rewersu czas żeby wrócić do utartych ścieżek, opisać je porządnie, poddać
badaniu ilościowemu oraz pokazać na zdjęciach. Zatem do dzieła.
REWERS
1 – data 1793 „normalna”
REWERS
2 – data 1792/3 „przebitka”
A teraz zobaczmy ile tego się nazbierało w badanej
próbie monet złożonej z 65 egzemplarzy. Z tej okazji, że mamy tylko dwa
warianty, dziś będzie tylko jedna tabelka zawierająca zbiorczo wszelkie
potrzebne informacje. Zestawienie poniżej.
Jak można się było spodziewać, wariant z przebita
data jest sporo rzadszy od popularnego wariantu z data „normalną”. W badanej
próbie było takich monet dokładnie 14, co dało 21,5% całej populacji. Po
odniesieniu do nakładu w wysokości 857 779 sztuk okazuje się, że nawet ten
mniej popularny wariant nie jest jakimś „białym krukiem”. Ot kolejna moneta
możliwa i zapewne warta do zdobycia do porządnego zbioru nastawionego na monety
z okresu SAP. Stopień rzadkości jak zwykle odniosłem do skali Emeryka
Hutten-Czapskiego dla monet polski królewskiej oraz poprzednich wpisów i badań.
Ocena stopnia „R” jest moim zdaniem uzasadniona, jednak jest tylko moją
subiektywną propozycją.
Teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko
podejście katalogowe. W tym ceu do jedynej odmiany opisane w najnowszym
katalogu oznaczonej jako 18.g, dodałem wariant z przebita datą, któremu nadałem
kolejny wolny numer i znak zapytania. Wyszło 18.g1?
10
GROSZY 1793
18.g–
WARIANT 1
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½ / Z GRZ:
KOL: / 1793 / M.W.
Nakład
łączny rocznika = 857 779 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 78% = 673 027 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = brak
18.g1?–
WARIANT 2
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 ½ / Z GRZ:
KOL: / 1793 / M.W.
Nakład
łączny rocznika = 857 779 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 22% = 184 752 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
I to by było na tyle. W czasie, gdy kończę ten wpis
trwa właśnie 1 aukcja Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka i licytacja
powoli zbliża się do interesującego mnie okresu SAP, więc zanim opublikuje ten
tekst to powalczę o jakąś nowa zdobycz do kolekcji. Na dziś to koniec, opisałem
nowy wariant 10-cio groszówki z 1793 roku oraz opowiedziałem historię (po
łebkach) upadku systemu bankowego w okresie II Rozbioru Rzeczpospolitej. Czasy
to nie były wesołe, zatem dzisiejsza moneta doskonale wpisała się w ten trend,
bo pisanie szło mi ciężko i nie było mi do śmiechu. W kolejnym wpisie, postaram
się oddać swoje wrażenia z historycznej aukcji GNDM. Jak cos kupię i nie
przepłacę zbyt mocno, to może i dobry humor powróci, kto wie jak będzie? Zapraszam już niebawem.
W dzisiejszym wpisie
wykorzystałem informacje zawarte w III tomie dzieła Józefa Ignacego Kraszewskiego
„Polska w czasie III rozbiorów 1772-1799” oraz artykułu użytkownika @boson z
portalu salon24.pl pod tytułem „Czy Ferguson vel Tepper musiał zginąć tak jak
Polska” LINK Zdjęcia monet pochodzą z
archiwów domów numizmatycznych WCN, GNDM, Niemczyk, PDA oraz Allegro. Pozostałe
fotografie tradycyjnie wyszukane zostały za pomocą google grafika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz