Witam i zapraszam na moje tradycyjne podsumowanie
minionego roku. Zakładam, że tym razem będzie to w miarę możliwości krótki i
konkretny wpis. Głównie rzecz będzie o tym, jak w ciągu ostatnich 12 miesięcy rozwijała
się moja strona oraz jak razem z nią, powiększał się mój zbiór srebrnych
numizmatów z okresu panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. Oczywiście wszystko to będzie przedstawione na
tyle szczegółowo, na ile pozwala rozsądek powszechnego dzielenia się prywatnymi
informacjami w internecie. Dodatkowo, planuję żeby przy okazji tego wpisu,
odnieść się do kilku aktualnych tematów związanych z szeroko pojętą
numizmatyką, które subiektywnie uznałem za ważne dla mnie, lub za
charakterystyczne dla poprzedniego roku. Jak widać, główne punkty programu
pozostają niezmienne, co w sumie nie powinno dziwić, bo to to już przecież mój
trzeci wpis w podobnym stylu.
I właśnie od tej trójki, chciałbym zacząć.
Zaczynając w 2016 roku przygodę z pisaniem bloga nie wiedziałem jak to z tym
pisaniem będzie, stąd nie miałem postawionego żadnego celu, jeśli chodzi o
liczbę wpisów, czy czas prowadzenia strony. Dlatego kiedy mija każdy następny
rok pisania, odczuwam prywatnie coś w rodzaju dumy, że znów udało mi się bez
większych kryzysów, pociągnąć swojego bloga przez kolejne 12 miesięcy. Może z
zewnątrz wydaje się Wam, że to żadne osiągnięcie. Jednak musicie wiedzieć, że
nie samą numizmatyką żyje człowiek i akurat w moim przypadku, ta maksyma ma
szczególnie mocne zastosowanie. To, co mnie w tym kontekście martwi, to wcale
nie jest zmniejszająca się ilość pomysłów na kolejne wpisy, bo tych mam jeszcze
bez liku i pewnie mogę liczyć w setkach, te czekające na swój moment na blogu.
Za to, sen z powiek spędza mi odczuwalny brak czasu na tworzenie wartościowych
tekstów o numizmatyce. Z jednej strony, nie chcę sztucznie podkręcać czy
stymulować ich ilości przez ograniczanie objętości swoich testów. Wiadomo
przecież, że preferuję dłuższe wypowiedzi niż kilkuzdaniowe njusy i nie
zamierzam iść w tym kierunku. Jednak z drugiej strony, prawda jest taka, że
numizmatyka jest dla mnie ważną pasją, ale jednak nie tą najważniejszą. Niestety
tak się składa, że jest jedną z kilku dziedzin, jakimi zajmuje się w wolnym
czasie. W mojej prywatnej klasyfikacji zainteresowań, pasja do monet SAP
plasuje się gdzieś w okolicach 5-6 miejsca, na 10 dyscyplin, którym świadomie, codziennie
poświęcam uwagę. I właśnie, to nie najwyższe miejsce numizmatyki powoduje, że
nie jest moim najważniejszym priorytetem. Co oczywiście ma zdecydowany wpływ na
ilość czasu, jaką mogę przeznaczyć na bloga.
Piszę o tym, bo wiele osób znających mnie tylko z klimatów
numizmatycznych, może dojść do mylnego wniosku, że jestem jakimś domorosłym
naukowcem, który poświęca badaniom monet SAP całe swoje życie. Prawda jest zupełnie
inna. Na co dzień intensywnie kombinuje, jak to wszystko pogodzić, ale nawet pomimo
wysokiego poziomu samoorganizacji często niewiele udaje mi się zaradzić. Przez
to wszystko często działam jak automat, zaprogramowany tak by działać bez
przerwy, który potrzebuje ciągle nowych bodźców by jego system operacyjny mógł
rozwiązywać kolejne problemy. Tak, rozwiązywanie problemów, to z pewnością moja
silna strona. Z żadnej pasji nie potrafię świadomie zrezygnować, gdyż są one
istotną częścią mojego prywatnego życia. Niestety przez to wszystko, często zbyt
wiele „mam na głowie” i jednego życia z pewnością nie wystarczy, żeby to
wszystko idealnie ogarnąć. I jak tu nie wierzyć w życie po życiu, skoro aktualny
poziom klonowania jest jeszcze mierny a innego racjonalnego wyjścia z tej sytuacji
nie widzę…To tyle tytułem wstępu. A poniżej tradycyjny żart, doskonale
nawiązujący do opisanej przeze mnie sytuacji. To jasny dowód, że są na świecie
tacy, co mają jeszcze gorzej ode mnie J.
Doskonały pomysł twórcy rysunku, wart docenienia. Ja
również bardzo lubię dobrego rocka, stąd zupełnie nie dziwię się Syzyfowi J.
Wie chłop, co dobre. W moim przypadku jest podobnie i numizmatyka dość często
musi poczekać, aż tu i ówdzie wybrzmi ostatnia nuta. Ok, a teraz już jedziemy z
tematem, bo przypomniałem sobie, że miało być krótko…
Ok, skoro już wiadomo, dlaczego jestem dumny ze
swojego bloga, to teraz zobaczmy, jakie wpisy były najbardziej popularne w 2018
roku. Na początek trochę statystyki a potem drobny komentarz z mojej strony. W poprzednim
roku skutecznie zerwałem z kieratem pisania 4 tekstów w miesiącu, co zaowocowało
pewną swobodą w tworzeniu nowych tekstów. Z perspektywy czasu oceniam, że to
był znakomity ruch, który oddalił kryzys „zmęczenia materiałem”. W całym ubiegłym
roku opublikowałem 37 wpisów, koncentrując swoje teksty na dwóch głównych
obszarach. To jest, opisach konkretnych roczników monet SAP oraz na relacjach z
aukcji numizmatycznych. Tekstów o monetach było łącznie 18, co stanowiło niemal
50% całości. W tle dwóch głównych zagadnień, które „zajęły” mi w sumie 28
wpisów, znalazły się pozostałe tematy około numizmatyczne. Były to takie dziedziny
jak fałszerstwa monet, tematy historyczno-muzyczne, recenzje literatury oraz
relacje z imprez i wykładów. Uważam, że to całkiem niezły mix tematów i każdy
mógł znaleźć coś miłego dla siebie. Pod koniec roku poinformowałem również o planowanym
ograniczeniu ilości tekstów o aukcjach. Dlatego też mam nadzieje, że struktura
wpisów w roku 2019 będzie jeszcze bardziej zrównoważona. Ale wracając do
wpisów, to zatrzymajmy się chwilę i zobaczmy, które spośród 37 tekstów cieszyły
się największą popularnością? Oto TOP 5 bloga w roku 2018.
1)
Nowe prawo o zabytkach, czyli czy zbieranie monet jest nadal legalne? – 3113
odsłon
2)
Skarb z Brzezin, czyli niezwykłe źródła poznania monet SAP – 674 odsłon
3)
6 aukcja GNDM, czyli jak pokonałem swój pierwszy maraton… numizmatyczny – 451
odsłon
4)
Wieczorek numizmatyczny, czyli miedzy innymi o tym, czy dobrze jest zbierać jagódki
– 383 odsłon
5)
Jacek Kaczmarski „Rokosz”, czyli o buntach szlachty w aspekcie melosemii – 332
odsłon
To, co mi osobiście rzuca się w oczy patrząc na te
statystyki, to trzy informacje. Po pierwsze najwięcej odsłon nabili mi detektoryści
oraz osoby zainteresowane kontrowersyjnymi zmianami w prawie dotyczącym
poszukiwań zabytków. To liczna i nieźle zorganizowana grupa, więc nic dziwnego,
że zapewne gdzieś w sieci pojawił się link do mojego tekstu i wywołał od razu żywą
reakcje środowiska. Zresztą widać to również po 10 komentarzach pod tym wpisem.
Z mojej perspektywy, nie był to jakiś szczególnie udany tekst. I to głównie z
tego powodu, że pisał go autor (ja), który nigdy w życiu nie miał wykrywacza w
rękach. Takie teoretyczne rozważania, nie są dla mnie z reguły zbyt
wartościowe, nie mniej jednak pod wpływem impulsu zdecydowałem się wówczas
zabrać głos w toczącej się dyskusji. Drugie, co widzę w tej statystyce, to
spory rozrzut docenionych tematów. Widać jak na dłoni, że są wśród czytelników
mojej strony, osoby zainteresowane numizmatyką w różnym zakresie. Co z kolei dowodzi,
że tematyka poruszana na blogu musi być zróżnicowana i nie można ograniczać się
tylko do suchego opisu kolejnych monet czy tez aukcji. No i trzeci wniosek.
Liczby odsłon wcale nie „powalają na kolana”, co udowadnia, że nie ma w
społeczeństwie zbyt wielkiego zapotrzebowania na tego typu strony i publikacje.
Tu, jako ciekawostka dodam tylko, że wiosną 2018 dodałem swojego bloga do
usługi Google Analitics i jeśli dotrwam do majowej 3 rocznicy założenia bloga,
to z pewnością będę miał kilka ciekawych statystyk do pokazania. Zobaczymy czy mi
się to uda J.
Osobiście najbardziej zadowolony jestem z tekstów, w
których uda mi się zaobserwować i opisać coś nowego. Z tego powodu, z mojej
perspektywy najciekawszym tematem 2018 roku była nowa odmiana półzłotka z 1769
roku. Jednak dla porządku muszę dodać, że tego typu istotnych z katalogowego
punktu widzenia odkryć było w ubiegłym roku znacznie więcej. Zacząłem już w
styczniu, gdzie dzięki udanej współpracy z czytelnikiem pokazałem piękną
dwuzłotówkę z 1775 roku w odmianie M.D.G na awersie. W marcu udało mi się
wypatrzyć i opisać niezwykłego orła na popularnej złotówce z 1767 roku, co poskutkowało
nową odmianą. W kwietniu na światło dzienne wypłynęła kolejna sensacja, dzięki
zdjęciu od innego czytelnika, pokazałem nienotowany awers półtalara z rocznika
1779. Maj był miesiącem, w którym na blogu królowały monety z rocznika 1768, w
tym szczególnie dwuzłotówka we wszystkich swoich licznych wariantach, których
próżno szukać w drukowanych katalogach.
Wisienką na torcie okazała się jednak moneta od Kolegi Karola (kolejna
udana współpraca), czyli nienotowany wariant półzłotka 1768. Aktualnie jestem w
trakcie pisania tekstu o dwugroszach z rocznika 1769 i dzięki temu już wiem, że
ten awers nie był wcześniej notowany, ponieważ główny nakład monet bitych tym
konkretnym narzędziem przypadł już w kolejnym roku. Można wiec uznać, że to
moneta przełomu 1768 i 1769 roku. Wymieniając dalej, w czerwcu poszedłem w
drugą stronę i mam nadzieję, skutecznie udowodniłem nieistnienie odmiany półzłotka
z roku 1775 z inicjałami A.P., któremu katalogi przypisują stopień R8. Udało mi
się odszukać taki egzemplarz ze zbioru hrabiego Sobańskiego i poddać go
krytycznej ocenie, z której wynikło, że to dość pospolita przebitka daty
1772/3. Żeby jednak polska numizmatyka nie poniosła strat, to w tym samym
miesiącu udało mi się w roczniku 1775 dodać nową odmianę związaną z nienotowaną
puncą orła. W październiku z kolei odkryłem nieopisany i tajemniczy wariant
popularnego półtalara z rocznika 1788. Tu po raz kolejny przełomowa okazała się
dobra współpraca z instytucjami muzealnymi. Tyle cudów ile udało mi się w 2018
roku odszukać w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Archeologicznym
i Etnograficznym w Łodzi, że to po prostu szok. Już się cieszę na zapowiadaną w
tym roku, pierwszą kwerendę w Muzeum Narodowym w Krakowie. Ciekawe, jakie tam
ciekawostki czekają na odkrycie J. Na koniec
wspomnę jeszcze grudniowy wpis o fałszywych srebrnikach SAP, który był dla mnie
ważnym tekstem. Dzięki ponownemu opisaniu cech pruskich podróbek srebrnych
groszy, zmieniło się moje wcześniejsze zapatrywanie na ten problem. Przy okazji
wprowadziłem sporo zamieszania w stosunku do opisu w najnowszym katalogu monet
Poniatowskiego duetu Parchimowicz/Brzeziński. Sporo tego się nazbierało. A
przecież, to tylko te najważniejsze nowiki, bo było jeszcze kilkanaście nowych
ustaleń mniejszego kalibru. Jak widać, coś mi tam jednak się udało i wstydu raczej
nie ma J.
Dziękuję Panowie za ponowną wizytę na moim blogu.
Szczególnie, że czytałem ostatnio w brukowcach, że pan panie Zenku, to ma teraz
inne problemy na głowie. Nie zazdraszczam i korzystając z okazji, serdecznie
gratuluje rekordowego „Sylwestra Marzeń” w Zakopanem. Ile to milionów było
przed telewizorami? Tak pytam, bo dziś jeszcze nie słyszałem Jacka Kurskiego i wstyd
mi przyznać, ale jakoś zapomniałem …
Teraz czas na drugie zagadnienie, któremu poświęcę
„kilka” zdań, czyli porozmawiajmy o zbieraniu monet. Oczywiście miniony rok
również był ważnym okresem w rozwoju mojej kolekcji sreber SAP, która
powiększyła się o kilkadziesiąt nowych egzemplarzy. Zdecydowana większość z
nich, w niezłych stanach zachowania i w ciekawych odmianach/wariantach. Zanim
udostępnię kilka informacji związanych z moim pomysłem na powiększanie
kolekcji, podzielę się jeszcze z czytelnikami ważną zmianą, do której wreszcie w
końcu dorosłem. Mowa, o totalnej zmianie sposobu przechowywania swoich monet. Jak
wiadomo, wybór odpowiedniej metody przechowywania, to jedna z podstawowych
spraw dla każdego kolekcjonera. Nie inaczej było z tym u mnie. Przez ostatnie 4
lata, wszystkie monety Poniatowskiego „trzymałem” w kapslach „Quadrum”, Byłem z
tego systemu umiarkowanie zadowolony. Szczególnie w początkowym okresie, po
przejściu na tą metodę z tradycyjnego albumu numizmatycznego w postaci
książkowej. Jako główne zalety tego sposobu, przemawiały do mnie dwie jego
cechy. Po pierwsze niezwykła estetyka srebrzystych krążków w otoczeniu czarnego
tła, jakim charakteryzują się te kapsle. Srebrne monety w „Quadrum” prezentują
się w naprawdę zacnie. Nawet te niezbyt dobrze zachowane egzemplarze, zamknięte
w tym kapslu, bardzo zyskują na uroku. A kto by nie chciał mieć pięknie
wyglądającej kolekcji? J. Drugą
zaletą była łatwość przechowywania tak opracowanego zabioru. Stosowałem do tego
trzy standardowe kasety „Presidio” o pojemności po 100 „Quadrum”, które
idealnie pasowały mi do wynajętej skrytki w banku. Ta metoda długo się
sprawdzała, gdyż nie miałem ambicji by swoje monety jakoś specjalnie eksponować,
czy też często je przeglądać. Oczywiście raz na jakiś czas miałem z nimi
kontakt, szczególnie przy badaniach do wpisów na blogu, czy też podczas
uzupełniania kolekcji o nowe egzemplarze. Jednak z reguły bazowałem na posiadanych
zdjęciach. Poniżej jedna z takich fotek z monetą opakowaną w kapsel „Quadrum”.
I po co to zmieniłem, skoro było tak fajnie?
Napisałem wyżej, że byłem umiarkowanie zadowolony, gdyż dostrzegałem równocześnie
minusy tego systemu. I nie jest nim wcale cena kapsla, która przy wartości średniej
monety SAP ma jedynie symboliczną wartość, którą można zupełnie pominąć. Minusy
były gdzie indziej. Głównym, który był dla mnie nieznośny było samo dość
szczelne zamykanie swoich sreberek. Uznałem, że przeszkadza to monetom w swobodnym
patynowaniu. Ja akurat uwielbiam monety z wiekową patyną i jako działanie niekorzystne,
odbieram wszelkie próby sztucznego blokowania tego naturalnego procesu. No, bo jak to można pogodzić, jeśli z jednej
strony na blogu krytykuje się puszkowanie numizmatów w slaby a z drugiej, sam swoje
monety w trzyma się w podobnym plastiku? Oczywiście „Quadrum” można łatwo i
wielokrotnie otwierać, ale zawsze jest to jakaś nienaturalna bariera, która z
czasem zaczęła mi coraz mocniej psuć przyjemność. Zdałem sobie również sprawę,
że potrzebuję innego sposobu przechowywania, by częściej swoje monety bez skrępowania
pomacać i poobracać J. Długo szukałem czegoś nowego, co połączyłoby
swobodny dostęp do monet, z zachowaniem integralności całej kolekcji. Lubię
mieć wszystko ładnie poukładane i w jednym miejscu, stąd nie wcale nie było
łatwo mi zdecydować się na rewolucyjne zmiany. Na dobry pomysł nakierował mnie sam
Damian Marciniak, kiedy podczas jednej z wizyt w jego gabinecie numizmatycznym,
zwierzyłem się ze swoich rozterek. Podsunął mi wówczas ideę wykorzystania
kasety numizmatycznej firmy SAFE, której szuflady można z łatwością dopasować
do charakteru swojego zbioru i która prawdopodobnie spełni wszystkie moje
oczekiwania. Wspomnę też, iż dodatkowo zadeklarował mi swoją pomoc w korzystnym
zakupie takiego sprzętu za granicą. To kolejny dowód na to, że Pan Damian jest
nie tylko świetnym biznesmanem, który z powodzeniem rozwija potęgę swojego
gabinetu, ale również coraz częściej staje się prawdziwym mecenasem i to nawet dla
drobnych zbieraczy, takich jak ja. W każdym razie mam nadzieje, że nie zdradzam
żadnych tajemnic opisując tą sytuacje i chciałem jeszcze raz podziękować za
okazaną pomoc. Idea trafiła na podatny grunt J. Jako dość samodzielny
kolekcjoner zdecydowałem, że nie będę nadużywał „gościnności” i sam sobie
ogarnę ten temat. Zorientowałem się w sieci, jakie są dostępne opcje i w
efekcie sprowadziłem kasetę „BEBA” z firmy SAFE prosto z Niemiec. Rozpisuje się
o tym w takich szczegółach, gdyż po kilku miesiącach od zmiany, jestem z nowej metody
bardzo zadowolony. Oczywiście związane są z tym pewne koszty, które należy mieć
na uwadze. Okazało się, że to nie tylko sama cena kasety wraz z wyposażeniem,
która do tanich nie należy, ale również potrzebna była większa skrytka bankowa.
Co z kolei znalazło swoje odbicie w cenie usługi. Jednak, jako mieszkaniec
stolicy mam to szczęście, że w Warszawie „pod ręką” są centrale banków, które
mają w swojej ofercie usługi tego typu i można coś sobie w miarę sprawnie zorganizować.
Poniżej prezentuje poglądowe zdjęcie mojej nowej kasety.
Kończąc ten wątek, warto wspomnieć, że kompaktowa
struktura kasety BEBA jest przeze mnie aktualnie wykorzystana mniej niż w 50% i
mam jeszcze sporo miejsca na to, aby dalej spokojnie i bez pośpiechu budować
swój zbiór.
No skoro już wiadomo jak aktualnie przechowuję
monety, to teraz czas na informacje o rozwoju kolekcji. Co powoli staje się
regułą, w minionym roku nie tylko pozyskałem nowe egzemplarze do zbioru, ale
również kilka moich monet trafiło na rynek. Zacznę od tych sprzedanych
przedmiotów. Monety, które zdecydowałem się puścić dalej to duble, czyli
egzemplarze, które z reguły kupiłem sobie kilka lat temu, a teraz udało mi się
pozyskać lepiej zachowane sztuki. Tym samym nie były to jakieś numizmatyczne
rarytasy, ale standardowe numizmaty SAP z popularniejszych roczników w
obiegowych stanach zachowania. Żadnych „kokosów” z tytułu sprzedaży się nie
spodziewałem, stąd nie zawiodły mnie uzyskane wyniki. Sprzedałem w sumie 9
monet, które zostały wylicytowane na łączną kwotę 2 478 złotych. Zarobiłem
na tym interesie brutto 263,97 złotego, co można określić, jako około 12 %
zysku. Jednak po odliczeniu prowizji dla sprzedających wyszło, że nic nie
zyskałem… a być może nawet parę złotych do tego dopłaciłem. Oczywiście zysk nie
był motorem moich działań i dobrze się stało, że moje monety poszły dalej i cieszą
teraz innych kolekcjonerów. Jednak prawda jest taka, że nie jestem z tego do
końca zadowolony, bo uważam, że na jakieś symboliczne „lody” to jednak powinienem
był zarobić. To dobry przykład na małych kwotach, który pokazuje ewentualnym
inwestorom w numizmatykę ile procent muszą zyskać wasze monety by pokryć około
15% prowizje, jakie zapłacicie dwukrotnie przy zakupie i sprzedaży. I stąd dwie
rady, szczególnie dla tych, co muszą na numizmatach zarabiać. Po pierwsze nie pchajcie
się w licytacje monet w obiegowych stanach. Kupujcie tylko mennicze MS-y w
slabach, najlepiej te z komentarzem MAX ŚWIAT albo coś w tym stylu. Druga jest
taka, rozważcie to sobie raz jeszcze i dobrze policzcie czy warto pchać się w
coś tak niepewnego, co jak łaska pańska, na pstrym koniu jeździ... Z pewnością bezpieczniejsze
i bardziej przewidywalne są inwestycje w monety bulionowe i/lub nawet fizyczne sztabki
metalu. Decyzja należy do Was, ja tylko ostrzegam, bo ceny na rynku na niektóre
tematy wydają mi się być już mocno napompowane. A to nigdy nie jest dobry
moment na inwestycje.
Ok, a teraz zobaczmy ile monet pozyskałem w 2018
roku, bo na tym polu zdecydowanie mam się czym pochwalić. Mnogość aukcji i
piękny materiał, który na nie wypłynął sprawiły, że w ciągu ostatnich 12
miesięcy wyjątkowo często wybierałem się na zakupy. A to z kolei pociągnęło za
sobą spore (jak na mnie) kwoty, które bez wahania wyłożyłem, by choć ułamek
tych numizmatycznych cudowności dołączyć do mojego zbioru. W efekcie udało mi
się wzbogacić kolekcję o 69 numizmatów, na co wydałem aż 3 i pół razy więcej
kasy niż w poprzednim roku. Było o sprzedaży, o kupnie to teraz czas na
oszustwa, które jak to w handlu zdarzają się też najlepszym. W minionym roku sparzyłem
się tylko jeden raz. Zostałem oszukany na ponad 1,5 tysiąca złotych przez pewnego
użytkownika na serwisie Allegro. Jednak tu od razu muszę pochwalić i
zareklamować Program Ochrony Kupujących działający na tym serwisie, który bez
zbędnych formalności wypłacił mi pełną kwotę i w efekcie nie poniosłem żadnej
dotkliwej straty. Warto też napisać, że od chwili oficjalnego zgłoszenia
problemu ze sprzedającym, do podjęcia decyzji przez Allegro o uznaniu moich
roszczeń, minęła może… godzina! A po kolejnym kwadransie miałem już pieniądze z
powrotem na koncie. Takie sprawnie działanie z pewnością zasługuje na
wyróżnienie i podziękowania. To już moje drugie pozytywne doświadczenie z tym
programem na Allegro, co sprawia, że uważam ten portal za rzeczywiście
bezpieczne miejsce do robienia zakupów. Oczywiście, rozsądku nic nie zastąpi i w
dalszym ciągu zawsze przed licytacją warto sprawdzić swojego kontrahenta.
Podsumowując rok 2018, sprzedałem 9 monet, kupiłem 69 i raz zostałem oszukany,
ale mnie uchroniono od negatywnych konsekwencji. W porównaniu do poprzednich
lat, w których prowadzę bloga, dobrze oddaje to poniższe zestawienie.
Podsumowanie
budowy kolekcji SAP w roku 2018
2018
2017 2016
Kupione 69 52 94
Sprzedane 9 3 0
Skradzione 1 1 0
Teraz poświęcę chwilę źródłom pozyskania nowych
monet. Być może w porównaniu z poprzednimi latami nastąpiły jakieś zmiany i
któreś sposoby stały się dla mnie ważniejsze a inne straciły na znaczeniu. To
dobry monet by to sobie policzyć i uzmysłowić. Dzięki prowadzeniu bardzo
ścisłej klasyfikacji swojej kolekcji i szczegółowym opisom, mam do dyspozycji
wszystkie potrzebne dane. Zebrałem je
razem i oto, co mi wyszło.
Podsumowanie
źródeł pozyskania numizmatów SAP w roku 2018
2018
2017 2016
Aukcje
Polskie 49 13 10
Aukcje
Zagraniczne 2 1 1
Allegro 10 33 67
e-Bay 0 1 4
OLX 0 0 1
Numimarket 1 2 10
e-Sklepy 0 2 1
od
czytelników 7 0 0
RAZEM 69 52 94
Jak widać potwierdza się ogromna siła rynku aukcji
ogólnopolskich, które skutecznie zbierają z rynku najlepszy materiał i stały
się dla mnie głównym źródłem pozyskania obiektów. To dobra informacja dla
sprzedających i… Urzędu Skarbowego. Dla sprzedających, dlatego że ich monety z
pewnością uzyskują ceny rynkowe. Co eliminuje tak zwane „okazje” i wspiera
osoby, które nie zawsze dobrze znają się na tym, co posiadają. Zadowoleni powinni
być też urzędnicy, bo transakcje są odpowiednio udokumentowane i transparentne.
Dla kolekcjonerów te informacje już nie są takie korzystne, szczególnie jeśli
chodzi o ceny, które trzeba zapłacić. Jednak nowoczesne aukcje mają również
swoje plusy, takie jak większa dostępność dobrego materiału oraz zdecydowana
poprawa pewność tego, że kupi się monety oryginalne i bez wad prawnych. Oczywiście
nie ma 100% gwarancji, jednak zawsze można reklamować monetę kupioną na aukcji,
jeśli nawet w przyszłości okaże się być doskonale podrobionym falsyfikatem. Przynajmniej
tak słyszałem, bo doświadczenia w tym nie mam.
W moim zestawieniu bardzo tracą platformy aukcyjne.
Jeszcze jakoś trzyma się Allegro, ale dwie pozostałe, to już zupełna „kaplica”,
jeśli chodzi o ładne monety SAP. Marginalizują się również wszelkiego rodzaju
sklepy internetowe, gdzie jeszcze nie tak dawno, z reguły po zawyżonych cenach
można było czasem zakupić coś ciekawego. Teraz wszystko, co najlepsze odpływa
na aukcje ogólnopolskie, a ten przebrany towar, który zostaje zalega tam przez
lata. No i na koniec, nowym źródłem, które na dobre otworzyło się dla mnie w
tym roku były zakupy od czytelników mojego bloga. Czasem wraz z informacjami czy
pytaniami na temat monet Poniatowskiego, otrzymuję też ich zdjęcia i oferty
kupna. Nie na wszystkie ceny przystaję, ale często można się ze mną szybko dogadać.
W końcu nie mam zamiaru nikogo oszukać i jeśli moneta jest dla mnie
interesująca, to chętnie zapłacę cenę, którą obiektywnie uznam za jej rynkową
wartość. Tu od razu prywatny apel. Jeśli macie coś ciekawego z okresu SAP na
sprzedaż i nie chcecie czekać kilka miesięcy na kasę, co jest normą jeśli
wystawicie ją na aukcje renomowanych sprzedawców – to zawsze możecie mnie nią
zainteresować. Być może sprawnie dobijemy targu i będzie jakiś nowy wpis na
blogu J.
To chyba na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie
minionego roku. W obecnym roku mój zbiorek również czekają drobne zmiany, więc
jak dociągnę bloga do kolejnego Sylwestra to z pewnością będzie, o czym napisać.
Kolekcjonerów już niedługo czekają kolejne ciekawe aukcje, więc szykują się
zacięte licytacje, a być może i nawet zakupy nowych sreberek. Oby tylko czasu
wystarczyło, żeby to wszystko jakoś pogodzić i upchnąć te wszystkie pasje w 24
godzinnym dniu. Czego sobie i wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę. Więcej
o zakupach będzie w kolejnym wpisie, bo przecież muszę jeszcze podsumować
aukcje od listopada 2018 w których brałem aktywny udział. Nie było tego aż tak
wiele, ale okolicznościowy tekst i tak musi powstać. Na dziś to koniec, zachęcam
do komentowania i pochwalenia się swoimi wynikami w 2018 roku oraz oczywiście
zapraszam do przesyłania mailem ofert na numizmaty SAP, których chcecie się
pozbyć J.
monetysap@gmail.com
to mój adres.
W
tekście wykorzystałem zdjęcia wyszukane za pomocą usługi Google Grafika.
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór. Czy może Pan "zdradzić" gdzie kupił Pan kasetę będą safe na monety? Jestem zainteresowany ta kaseta a nie wiem gdzie można bezpiecznie ja nabyć.
OdpowiedzUsuńTu nie ma żadnych tajemnic, czyli było tak jak napisałem w tekście powyżej... Kupiłem kasetę ze strony internetowej producenta (firma SAFE), który z tego co pamiętam sprzedaje również swoje zestawy na niemieckim eBayu.
OdpowiedzUsuń