Końcówka roku 2016 okazała się być szczególnie
bogata w stacjonarne duże wydarzenia numizmatyczno-handlowe. Stąd po mojej
ostatniej relacji z udziału w jubileuszowej aukcji Antykwariatu Numizmatycznego
Michała Niemczyka, płynnie przechodzę do opisania na blogu swojego udziału w
kolejnej wielkiej imprezie. 67 aukcja Warszawskiego Centrum Numizmatycznego
była aukcją stacjonarno-internetową. Jej cześć stacjonarna umiejscowiona była
po raz kolejny w warszawskim hotelu Novotel, który może nie jest obecnie w
ścisłym topie hoteli warszawskich, ale ma te ważne cechy, że jest raczej
przyjazny dla organizatorów wszelkich eventów oraz znajduje się w ścisłym centrum
stolicy. Ponieważ po raz kolejny uczestniczyłem w imprezie zdalnie, to nie
wiele mogę powiedzieć nowego o organizacji i całej otoczce części stacjonarnej.
To może być ciekawe doświadczenie, więc opisze to kiedyś bliżej jak już
zdecyduję się kiedyś wybrać bezpośrednio. W aukcji wystawiono 889 pozycji
wycenionych wstępnie na ponad 2,5 milina złotych. W tym artykule skupie się,
więc na ofercie srebrnych monet SAP, które były wystawione do sprzedaży, na
swoim udziale, przemyśleniach i wynikach, jakie zostały osiągnięte. Zatem
startujemy.
Po pierwsze, termin aukcji wypadł tylko tydzień po
imprezie u Niemczyka, więc z punktu widzenia kolekcjonerów takie nagromadzenie
w jednym czasie nie sprzyja racjonalnym wydatkom. Ja wydałem parę złotych na
aukcji tydzień wcześniej, więc na imprezie WCN musiałem bardziej niż zwykle
panować nad dostępnym budżetem i dobrze zaplanować swoje przyszłe zakupowe działania.
Pewnie większość amatorów monet, która zrobiła zakupy w listopadzie miała
podobnie. Przy okazji mały apel do organizatorów, rozumiem, że jest wolny rynek
i konkurencja, ale dobrze by było dla środowiska by postarać się współpracować
ze sobą w sposób bardziej harmonijny i sytuować swoje imprezy w pewnym
oddaleniu od siebie. Tu od razu ciekawostka. Kto wie, która to była aukcja
stacjonarna WCN w tym roku? Według numeracji, to już piąta taka impreza po
egidą tego organizatora, całkiem sporo, żeby nie powiedzieć rekordowo jak na
jeden rok. Po drugie, organizator znów miło mnie zaskoczył i otrzymałem
wcześniej pocztą katalog, zatem dobrze wyposażony mogłem zgłębiać ofertę
interesujących mnie monet. Wiadomo jednak, że katalog w internecie jest jednak
bardziej praktyczny, toteż wersję książkową odłożyłem do biblioteczki
numizmatycznej i z niego zupełnie nie korzystałem. Z ofertą zapoznałem się na
stronie internetowej. Trzeba na wstępie stwierdzić, że była to już kolejna
aukcja, w której oferta monet z okresu SAP była bardzo skromna. Całość
numizmatów tego okresu skupiała tylko 20 sztuk, z czego monet srebrnych z
mennicy warszawskiej było raptem 14 egzemplarzy. Przyznam, że byłem tym mocno
rozczarowany, ponieważ jest to zawsze pierwsza czynność, jaką sprawdzam po
publikacji katalogu. Tylko jakiś ciekawy i korzystny zakup mógł sprawić, że mój
nastrój się poprawi, a jak nie to będą smutki już do końca aukcji. Z racji
niewielkiej oferty, bardzo łatwo było mi ustalić, które monety będą ewentualnie
warte mojego zainteresowania. W tym miejscu wybieram monety, których nie mam
oraz te z pośród oferowanych, których stany są zdecydowanie lepsze od tych,
które posiadam.
Ozdobą oferty aukcyjnej był bez wątpienia piękny
półtalar z 1781 roku, oceniony na stan I-, z stosunkowo wysoką ceną wywołania
równą 20 000 złotych. Jak większość amatorów mennictwa Stanisława Augusta
Poniatowskiego, ja też mam słabość do tego nominału i wyjątkowo wysoko sobie je
cenię. W poprzednim wpisie dałem temu pokaźny wyraz, więc teraz ograniczę się
tylko do kilku zdań bardziej technicznych niż filozoficznych. Moneta naprawdę
rzadka i ciekawa. Sztuka praktycznie bez obiegowa, patyna wyglądała naturalnie,
istotnych defektów nie stwierdziłem, słowem monetka jak najbardziej pasująca do
mnie… tylko ta cena ufff J Nie mam tego rocznika i z chętnie bym
ten stan zmienił. Przekroczyłem już parę kolekcjonerskich barier w zakupach,
jednak tego typu monety pozostają z reguły po za moim zasięgiem i jestem tego
boleśnie świadomy J. Podsumowując ofertę monet grubych, piękny był
ten półtalar z 1781 (zdjęcie poniżej) i szansa jego zakupu dała mi do myślenia.
Nie planowałem za to w ogóle licytacji wystawionych egzemplarzy talarów. Nie
przekonał mnie ich stan, cena a przede wszystkim większość już szczęśliwie zgromadziłem.
Kolejne 5 monet w ofercie to średnie nominały,
dwuzłotówki i złotówki. Dwie pierwsze to dwuzłotówki, obie z 1791 roku. Co
ciekawe stan zachowania obu został moim zdaniem oceniony przez aukcjonera dosyć
optymistycznie. Czyli rozpoczynam tradycyjne narzekanie na zawyżanie ocen.
Pierwsza z dwuzłotowych monet to jedna z najbrzydszych „dwójek” jakie widziałem.
Justunek lub nawet być może późniejsze głębokie przerysowanie wizerunku króla
paskudnie wpłynęło na mój odbiór monety i ja bym takiego egzemplarza nie kupił
nawet za cenę wywoławczą, czyli 600 złotych. Druga moneta była jeszcze brzydsza
i bardziej zniszczona, oceniona na III+ przeciętność i marność nie mająca nic
wspólnego z tym czego można by się spodziewać po wyselekcjonowanej ofercie jaką
moim zdaniem powinny charakteryzować się aukcje stacjonarne. Dalej były trzy
złotówki, mega popularne roczniki w lekko-pół-średnich stanach. Pierwsza była
źle opisana złotówka z 1766 roku, równie źle moim zdaniem oceniona na II+. Ponieważ nie była to odmiana popularnie
charakteryzowana w opisach aukcyjnych, jako „małe orły i Pogonie”, więc z
równie dużą rezerwą podszedłem do oceny zachowania. Jak dla mnie to było coś
pomiędzy II- a III+, słowem w sam raz dla mnie. Może opisywano i oceniano jakąś
inną monetę, a inna wystawiono do sprzedaży? Nie wiem i pewnie już się nie
dowiem. Kolejna monetą srebrną była zmasakrowana złotówka z 1791 roku. Jeśli
jej odpychający wygląd był efektem działań w mennicy, to nie był to justunek a
wielki JUSTUN. Oprócz tego była wytarta obiegiem, więc ocenę II- przyjąłem z
przymrużeniem oka i poszedłem dalej. Ostatnia z grupy monet złotowych
pochodziła z opisywanego przez mnie niedawno rocznika 1792. To jedna z
najpopularniejszych srebrnych monet SAP występujących w sprzedaży. Strzelam, ze
teraz bez wychodzenia zza biurka kupiłbym w necie z 10 sztuk jak leci. Jednak
największym przegięciem był okropny stan zachowania, jaki sobą prezentowała, bo
oczywiście tak jak poprzedniczka została przejustowana na wszelkie możliwe
sposoby. Musi trafiła w ręce jakiegoś menniczego oprawcy lub któryś z
pracowników fizycznych zatrudnionych w tym czasie w warszawskiej mennicy był
niezrównoważony psychicznie i kręciło go masakrowanie monet. Moneta została
oceniona na pełną II. Wiem, że justunek nie wpływa na ocenę stanu monety,
jednak te, które opisywałem powyżej były nie tylko zniszczone mechanicznie, ale
i wytarte. Wyglądały gorzej niż zwyczajna oferta trafiająca codziennie na
popularnym allegro. Co takie "niezbyt starannie" wyselekcjonowane egzemplarze robiły na
tej aukcji, nie wiem, ale się zapytam jak tylko nadarzy się okazja.
Ostatnia grupa monet były srebrne drobiazgi. Jeden
półzłotek, dziesięciogroszówka i dwa srebrniki, słowem taki „przegląd
drobniaków z szuflady zbieracza”. Lubię monety tego typu, są bardzo ciekawe i
łatwo można trafić na interesującą odmianę lub niespotykany wariant, więc z
zapałem zabrałem się do analiz. A, że monet było 4 to i analiza zajęła mi tylko
chwilkę. Już pierwsza z oferowanych monet wzbudzała moją ciekawość, półzłotek z
1785 roku zachowany poprawnie i oceniony na III+. Nie mam uwag, byłem
zainteresowany tym egzemplarzem i zaznaczyłem go sobie, jako pierwszy obiekt do
licytacji. Cena wywoławcza 320 złotych, była adekwatna do ogólnego stanu monety
jednak, ten stosunkowo rzadki rocznik miał potencjał. Kolejna moneta to srebrna
10-cio groszówka z 1793 roku. Dość dobrze zachowana, jednak niedobita - co
zostało zaznaczone w opisie. Ze zdjęć trudno było wyczytać, czy rzeczywiście
niedobita czy raczej przetarta, więc trudno o polemikę. Jeśli pochodziła z tego
samego zbioru, co wyżej opisane złotówki, to głowy bym nie dał, że była
zniszczona mechanicznie. W każdym razie mam taki egzemplarz, więc ten
oferowany, nie zatrzymał mojej uwagi zbyt długo. Kolejna moneta to popularny
grosz srebrny z 1766 roku, w standardowej odmianie, jednak wyróżniający się na
pierwszy rzut oka niezłym stanem zachowania. Mam oczywiście podobny egzemplarz w
swoim zbiorze (zbiór, to duże słowo J), ale nie aż
taki ładny jak ten, więc była to potencjalnie druga moneta, która zbudziła moje
zainteresowanie. To, co mnie zaciekawiło dodatkowo było związane z artykułem,
który dopiero przede mną, czyli opisaniu pruskich falsów srebrników.
Sprawdziłem, więc monetę pod tym kątem, jako potencjalny materiał do
wykorzystania w styczniowym wpisie. Na pytanie oryginał to czy fals, odpowiem
już niebawem J.
Ostatnim egzemplarzem, jaki wypada mi opisać był srebrnik z kolejnego, jeszcze
bardziej popularnego rocznika niż poprzednik. Rocznik 1767 obfitował w wysoki nakład
tej monety, ale też i w falsyfikaty, stąd kolejny numizmat, który sprawdziłem
pod tym kątem. Sama moneta była dosyć ciekawa, lekko podniszczona jednak
wyróżniała stanem zachowania się na tle wielu egzemplarzy, jakie są powszechnie
dostępne. Szczególnie awers z monogramem był ładny, wysoki relief rzucał się w oczy
nawet na zdjęciach. Zakładam, że na żywo monetka mogła wyglądać naprawdę
nieźle. Dodatkowo nie zauważyłem oznak czyszczenia chemicznego, który teraz
jest prawdziwą plagą w tego typu monetach. Nieumiejętne czyszczenie powoduje
nieodwracalne szkody i efekt, który potem trudno jest ukryć. Tu wspomnę tylko
kilku sprzedawców ze wschodu, obecnych czasami na największym portalu
aukcyjnym, którzy często mają nawet ciekawe obiekty w ofercie, ale są to z
reguły monety dokładnie wyczyszczone. I to wyczyszczone nie jakoś standardowo,
zgodnie z regułami, lub przynajmniej tak żeby nie zniszczyć monety, ale jakimś
ichnim nieznanym mi specyfikiem. Po tej ich „wschodniej chemii” moneta jest
zupełnie wyzuta z indywidualnych cech, po patynie pozostaje tylko wspomnienie,
a to co pozostaje to zwykle „goła blacha”. Czasem aż szkoda, bo jak mniemam za
nieczyszczone egzemplarze otrzymaliby lepszą cenę… a i amatorzy monet SAP
byliby bardziej zadowoleni z zakupu. Ok., ale to już koniec dygresji i wracając
do naszego ładnego grosza, monetę oceniłem, jaka ciekawą i znaczyłem do
obserwacji. Podsumowując ofertę w kolejnej już aukcji WCN, trzeba napisać, że
znów amatorzy SAP nie zostali przesadnie rozpieszczeni przez organizatorów. Po
raz kolejny okres Stanisława Augusta Poniatowskiego był reprezentowany zaledwie
kilkunastoma monetami, raczej popularnymi i w średnich stanach zachowania. Analizując
wąską i nieciekawa ofertę, trudno założyć, że monety były jakoś specjalnie
selekcjonowane. Przyzwyczajeni byliśmy do tego, że jednak na numizmaty
prezentowane na aukcjach stacjonarnych serca biją nam mocniej. Tu tego nie
było.
Muszę już na wstępie „posypać głowę popiołem” i
wyjaśnić, że kiedy nadszedł dzień aukcji niby byłem zwarty i gotowy do akcji,
ale jakoś tego dnia bardziej pochłaniał mnie artykuł na bloga, który akurat wtedy
pisałem. Okazało się, że fakt odwrócenia mojej uwagi od 67 Aukcji WCN miał
decydujący wpływ na mój marny (niestety) wynik. Byłem tak mocno skoncentrowany
na wpisie, że tylko zerkałem raz na jakiś czas jak idzie aukcja i w jakim
miejscu jest aktualnie licytacja. Aukcja przebiegała sprawnie, ale dla mnie
wszystko to działo się tylko w tle, ponieważ w tym czasie skupiony byłem na
innym zadaniu. Pisałem, a wpis jakoś mi się dziwnie ślimaczył, przez co wymagał
ode mnie ciągłej uwagi. Kiedy wreszcie rozpoczęła się sprzedaż oferty z okresu
SAP przeniosłem tam swoją uwagę. Monet nie było wiele, więc akcja rozegrała się
stosunkowo szybko i po kilku minutach było „po herbacie”. Z mojego pancernego
strzału z „grubej rury” zwyczajnie nic nie wyszło. To nie było żadne „pudło”
czy inny niewypał. Jako dowódca załogi musze przyznać, że przeciwnik mnie
najzwyczajniej zaskoczył, poruszał się tak szybko, że nawet nie wydałem komendy
do strzału. W realnej walce już bym się pewnie witał ze Świętym Piotrem. Wracając
do aukcji, cena „mojego” pięknego półtalara z 1781 praktycznie po chwili osiągnęła
pułap 30 tysięcy złotych a ja w ułamku sekundy oceniłem sytuację jako
beznadziejną i wydałem sobie komendę do wycofania się na z góry upatrzoną
pozycję. Nowy nabywca cieszy się półtalarem za 33 600 złotych. Ja za to mam
świadomość, że co prawda przegrałem tę nierówną potyczkę, ale wojna wciąż trwa
i do wygrania jest jeszcze wiele bitew. W każdym razie sprzęt jest nietknięty,
gotowy do użycia, załoga w komplecie, wciąż pełna zapału do kolejnych starć. To
tyle o pancerniackim podejściu do zakupów numizmatycznych. Moje wysiłki
zwizualizowałem poniżej J.
Jak przebiegały licytacje kolejnych monet, którymi
byłem poważnie zainteresowany. Opisze to za chwilę po kolei. Złotówka z 1766
równie szybko jak półtalar osiągnęła taką cenę, przy której uznałem, że moje
wstępne zainteresowanie zmalało do poziomu zero. W efekcie nie zdecydowałem się
nawet na złożenie swojej oferty. Moneta została sprzedana za 1650 złotych +
opłaty. Cena szacunkowa WCN wynosiła 600, mój limit był nieco większy, ale bez
jakiegoś dzikiego szaleństwa. To jak już wyżej napisałem niezwykle popularna
moneta a jej stan wcale mnie nie powalił. Jestem pewien, że już niedługo trafi
się ładniejsza w rozsądnej cenie. Trzecim egzemplarzem był półzłotek z roku
1785. Tu zdążyłem zalicytować. Otwarcie napisze, że dałem 525 złotych i mógłbym
nawet w kolejnym strzale swoja ofertę jeszcze nieco poprawić. Nie była by ona
jednak na poziomie nawet połowy ceny, jaka została wylicytowana, więc to
zdecydowanie nie moja półka. Rocznik w miarę rzadki, ale znów nie ekstremalnie
– to w końcu tylko R1 według Kopickiego. Moneta zdrowa, ale cena 1800 złotych +
prowizja za półzłotka w stanie III+ to dla mnie gruba przesada i ja się w to
nie bawię. No i ostatnia, czwarta moneta z „czterech pancernych”. Grosz srebrny
z 1766 w bardzo ładnym stanie zachowania. Tu powiem, że licytowałem dzielnie,
walecznie i długo J. Na moją licytacje miał oczywiście
wpływ, że była to ostatnia oferta, jaka planowałem zakupić, więc desperacja
była wysoka. W efekcie zająłem „zaszczytne” drugie miejsce. Nie zdecydowałem
się podbić ceny do „magicznej granicy” 1000 złotych. Zapytacie co mnie tak
gnało? Otóż teraz mogę już napisać, że taka odmiana srebrnika nie jest notowana
w najnowszym katalogu. Zatem z racji mojego bloggerskigo obowiązku, jakim jest
uzupełnianie w miarę swoich możliwości tego ostatniego opracowania monet SAP –
ten egzemplarz byłby dla mnie dobrym materiałem do wykorzystania w którymś tam
kolejnym wpisie. I tak pewnie ją wykorzystam i to, że nie będzie z mojej
kolekcji nie zmieni tego faktu.
Podsumowując, po raz kolejny nie kupiłem niczego na
aukcji organizowanej przez Warszawskie Centrum Numizmatyczne. Obliczyłem
właśnie, że moja indolencja strzelecka trwa już od maja, więc przez pół roku na
kilku imprezach WCN nie pozyskałem żadnej monety. Nie składam jednak broni i na
pewno jeszcze nie raz powalczę w granicach rozsądku. Na zakończenie chciałbym
upowszechnić wiadomość, że WCN ogłosiło właśnie plan aukcji na przyszły rok. W
odróżnieniu od roku bieżącego, w 2017 planują organizacje tylko dwóch aukcji
stacjonarnych. To wyraźnie mniej od 5 imprez przeprowadzonych w tym roku. Jakie
będą tego następstwa, czy monety będą lepiej wyselekcjonowane i ciekawsze, czy
będzie ich więcej (szczególnie w okresie SAP) oraz jakie będą ich ceny?. Wiele
pytań, czas pokaże jakie będą na nie odpowiedzi. Ja oczywiście mam zamiar brać
w tym wszystkim udział a efekty tych imprez opisywać w tym miejscu. Najbliższa
aukcja stacjonarna nr 68e odbędzie się 13 maja 2017 roku i będzie prowadzona…
wyłącznie w internecie.
Na dziś to już wszystko, dziękuję za uwagę i
doczytanie do tego miejsca. Korzystając z tego, że zbliżają się Święta i, że
…mam taką możliwość J, chciałbym wszystkim czytelnikom mojego
bloga złożyć tradycyjne życzenia.
Zdrowych, Spokojnych i Rodzinnych Świąt Bożego
Narodzenia, Spełnienia Wszelkich Kolekcjonerskich Marzeń oraz Życia z Pasją -
amatorom srebrnych monet SAP, sympatykom mennictwa polskiego w II połowie XVIII
wieku, miłośnikom polskich monet historycznych, entuzjastom numizmatyki, wielbicielom
historii naszego kraju oraz wszystkim pasjonatom bez względu na rodzaj pasji
jaka ich pochłania - życzy eleniasz J
W
blogu wykorzystałem zdjęcia i teksty z 67 aukcji Warszawskiego Centrum
Numizmatyki, kartkę świąteczną ze serwisu alekartki.pl oraz przykładowe zdjęcie
czołgu wyszukane za pomocą Google grafika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz