Ostatnio
moje wpisy było trochę monotematyczne. Pisałem wszystko praktycznie tylko o
monetach. Co prawda starałem się żeby było ciekawie, ale ile można pisać pod
rząd o odkryciach nowych odmian monet, wariantów monet albo o fałszerstwach
monet. Czas na chwile zostawić te numizmatyczne poszukiwania i wrócić do
korzeni, do literatury… Wiemy przecież ile informacji o czasach dawno minionych,
w tym wypadku SAP - czerpiemy właśnie z tego źródła i jak wielką odgrywa ono rolę
w budowaniu solidnych fundamentów naszej wiedzy. Nie żyje przecież już dawno nikt,
kto widział, ani nikt, kto zna i pamięta interesujący nas okres panowania Stanisława
Augusta Poniatowskiego. Nie ma filmów, zdjęć ani nagrań z tego czasu. Zatem odpowiednio
docenić należy źródło, które zapełnia „czarną dziurę kosmosu naszej ignorancji”
(moje J). Dziś czeka nas odcinek z gatunku literatura.
Żyjemy w
czasach, w których praktycznie każdy okres z historii Polski został już w miarę
dokładnie opisany. O okresie SAP i samym królu powstało również wiele interesujących
pozycji. Te moim zdaniem najbardziej wartościowe i warte uwagi będę w miarę
możliwości i czasu, po kolei zdejmował z bibliotecznych półek, przecierał z
kurzu zapomnienia i wyjmował na światło dzienne pokazując je na blogu. Słowem -
przybliżał. Tym razem zaproponuje książkę niezwykle ważną, można by nawet rzec
kluczową jak elementarz dla każdego z nas, który śmie nazywać siebie
miłośnikiem polskiego mennictwa II połowy XVIII wieku. Otóż dziś naszym tematem
przewodnim będzie monografia autorstwa Władysława Terleckiego „Mennica
Warszawska”. Książka, tyle kultowa, co historyczna. Książka historyczna, bo
wydana dla uczczenia dwusetnej rocznicy powstania mennicy, staraniem Polskiego
Towarzystwa Archeologicznego przez wydawnictwo Ossolineum w 1970 roku. Historyczna,
bo jako jedyna opisuje pełne dzieje dwustu lat istnienia mennicy warszawskiej
od chwili jej organizacji w 1765 roku do czasów PRL w 1965. O tym, że książka
jest „kultowa” świadczy też to, że wcale nie jest tak łatwo dostępna i nie
można jej kupić ot tak „wchodząc sobie z ulicy”. Trzeba jej pragnąć,
poszukiwać, aż w końcu namierzyć jakiś ładny acz używany egzemplarz i dopiero
wtedy można ją zdobyć. Ja swoją „Mennicę Warszawską” szukałem prawie pół roku,
nie tylko w intrenecie, ale również w antykwariatach oraz u ulicznych handlarzy
varsavianistów (tak, są tacy J). Książkę udało mi się zdobyć w
internecie. W tym roku podczas wakacji sięgnąłem po nią kolejny raz i zabrałem ze sobą na wakacyjne górskie wędrówki, gdzie popołudniami przy czeskim piwku "Bernard" delektowałem się zarówno napojem jak i wpaniałą lekturą. Obok zdjęcie z wakacyjnych wojaży J
Jak
bardzo ta pozycja jest przydatna do zgłębiania wiedzy o numizmatach SAP wie
każdy, kto miał już z nią coś do czynienia. Ta książka, to pełna i przekrojowa
monografia, która już na wstępie dotyka mocno interesujących nas czasów SAP a
potem opisuje kolejne niezwykłe i barwne dzieje mennictwa w Warszawie.
Zaczynamy klasycznie od reformy monetarnej z 1765 roku i założenia mennicy.
Potem podążamy z biegiem czasu przemierzając czasy Stanisława Augusta
Poniatowskiego, potem Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego. Następnie
dowiadujemy się o roli zakładu podczas Powstania Listopadowego oraz o tym jak
radził sobie pod okiem zaborcy i jak doprowadzono do jego czasowej likwidacji.
Potem po 50 latach niebytu mennica rozpoczyna działanie w czasach II
Rzeczpospolitej, następnie losy wojenne i dochodzimy do końca historii
osadzonej w mennicy PRL., Co ciekawe razem z czasami zmienia się sama mennica i
to zmienia w pełnym tego słowa znaczeniu. Ja, jako zdeklarowany bydgoszczanin,
przyzwyczajony jestem do mennicy bydgoskiej, którą znam i sporo o niej wiem.
Mennica ta „zawsze była w jednym miejscu”, na wyspie w centrum miasta. Z
grubsza wiadomo gdzie, bo do dziś istnieje ulica o nazwie Mennica oraz muzeum w
pozostałościach po jej dawnych budynkach. Zupełnie inaczej było w Warszawie.
Tam pierwsza mennica została stworzona jak typowa prowizorka w budynkach które przez kolejne lata powoli, krok po kroku były adaptowane do
pełnienia funkcji zakładu produkującego monety. Następnie w skutek burzliwych
dziejów, mennica kilkakrotnie zmieniała swoje adresy i lokalizacje w Warszawie.
Była przez jakiś czas nawet u mnie na warszawskiej Pradze, czego w sumie
jeszcze do niedawna zupełnie nie byłem świadomy. A wraz z adresem zakładu
zmieniała się Polska, zmieniali się ludzie i ich maszyny oraz systemy monetarne
i zawierające je monety. Taką to historię w telegraficznym skrócie opowiada ta
książka.
Trzeba
zaznaczyć, że pozycja jest niezwykle bogata w źródła i bibliografię, która w
jednym miejscu skupia wszystko to, co już kiedyś w dawnych czasach o tej
mennicy napisano. Mamy tam, zatem jako źródła podstawowe pozycje opisujące
okres XVIII wiecznego mennictwa w postaci książek Korzona, Ryszarda,
Kornatowskiego, Plage czy też opracowań Schroedera i Puscha. Jednak oprócz tej
gamy podstawowych autorów mamy tez wiele innych źródeł, tych trudno dostępnych,
odkurzonych z archiwów, z akt dawnych instytucji czy też z wydawnictw
zagranicznych. Czytając, na początku można odnieść wrażenie, że materiałów
dotyczących osiemnastowiecznej mennicy nie jest zbyt wiele, a jeśli już są to
raczej niezbyt odkrywcze. Coś jakby powielone i przytoczone poprzez zacytowanie
części wyrwanych z innych książek wyżej wymienionych autorów. Jeśli ktoś zna te
pozycje, może odnieś nawet początkowo wrażenie deja vu, że „gdzieś już to wszystko
czytał”. To trochę prawda. Źródła z okresu SAP są znane, policzalne i trudno
odkryć lub przytoczyć coś zupełnie nowego. Jednak zgromadzenie ich w jednym
miejscu i okraszenie ciekawym komentarzem, często z punktu widzenia pracowników
mennicy - jest cennym doświadczeniem. Siłą tej pozycji są też inne wartości. Po
pierwsze technika. Autor, o którym opowiem w dalszej części - bo to
ekstremalnie ciekawa postać, był inżynierem, długoletnim współpracownikiem
mennicy. Nie dziwi, zatem fakt, że opisując początkowe lata powstania mennicy położył
duży nacisk na organizacje zakładu i jego techniki mennicze. Dzięki temu możemy
w sumie po raz pierwszy dowiedzieć się i prześledzić to, jak zdaniem autora wyglądał
cały cykl produkcyjny od zdobycia surowca po wytworzenie gotowego produktu. To
bezcenna wiedza, która rzuca nowe światło na wiele aspektów bezpośrednio
związanych z charakterem monet Stanisława Augusta Poniatowskiego. Amatorom
numizmatyki nic nie zastąpi tej odrobiny technicznej wiedzy, na postawie,
której można wyrobić sobie własne zdanie chociażby na temat tego jak mogły
powstać niektóre błędy, które teraz współcześnie określamy mianem odmian i
zbieramy przepłacając na potęgę. Ja
osobiście wiele skorzystałem i każdemu polecam.
Co
więcej, dużo informacji o mennictwie czasów SAP możemy się dowiedzieć również z
kolejnych rozdziałów, które poświęcone są, co prawda późniejszym okresom, ale
mamy tę korzyść, że autor dość często odwołuje się w nich do historii – a
historia to bardzo często są właśnie interesujące nas czasy XVIII wieczne. Żeby
długo nie szukać, to tylko jeden przykład z wielu dostępnych w monografii. Otóż
w rozdziale dotyczącym działania mennicy w okresie Królestwa Polskiego mamy
bardzo ciekawy wątek dotyczący nagłej konieczności modernizacji parku maszyn (wprowadzenia
maszyn parowych) w celu zwiększenia skali i poprawę jakości produkcji.
Produkcji, która nie przystawała już wówczas do „nowoczesnych czasów”, bo była
prowadzona na sprzęcie i zasadach pamietającym początki mennicy. Mamy tam przy
okazji podane, które cechy monet produkowane „jak za czasów SAP” nie spełniały
tych nowych standardów i dzięki temu możemy poznać kawałek wiedzy z „naszego
podwórka”. Takich odniesień i porównań jest więcej, stąd przy okazji możemy
dowiedzieć się czegoś ciekawego również o interesującym nas okresie. Kolejnym
mocnym punktem tej pozycji są ilustracje, zdjęcia oraz tabele i zestawienia.
Ilustracje i zdjęcia są tyle cenne, co niespotykane w innych pozycjach i ja
osobiście wielokrotnie dzięki tej książce po raz pierwszy miałem okazje
zobaczyć historyczne budynki mennicy, nieistniejące dziś lokalizacje oraz
szereg ciekawy dokumentów związanych z mennictwem. Jednak największa estymą
wśród kolekcjonerów cieszyły się zawsze tabele i zestawienia z tej książki. To
duży materiał umieszczony na końcu pozycji, na którym autor podaje do
wiadomości poszczególne systemy monetarne, dane metryczne, informacje o stopach
metali oraz nakłady produkcji. Dawniej, kiedy nie było jeszcze aktualnych publikacji,
to materiał zawarty w tabelach z książki Terleckiego był jednym z
najważniejszych źródeł poznania dla amatorów i badaczy monet polskich
wytworzonych w Warszawie. Po czasie stwierdzono też, że jest tam kilka błędów i
pomyłek, które zostały dostrzeżone i sprostowane w nowych publikacjach i na
forach amatorów numizmatyki. Jednak i tak jest to materiał niezwykle cenny, w
którym w jednym miejscu mamy najważniejsze dane systemów monetarnych
obowiązujących w danym okresie. Wypada dodać, że są tam wszystkie dane
dotyczące kolejnych reform monetarnych obowiązujących za panowania Stanisława
Augusta poniatowskiego, więc dla amatorów mennictwa SAP wiedza z gatunki „niezbędna”.
Na
koniec, została nam wisienka na torcie, czyli sam Pan autor. Postać niezwykła,
biografia bogata i ciekawa, jak z sensacyjnego filmu… a do tego bardzo mocno
związana z nasza pasją. Mamy tu z jednej strony obraz bojownika o wolność
ojczyzny. Patriotę uczestniczącego kolejno w wojnie z bolszewikami, w kampanii
wrześniowej 1939 a potem działającego w konspiracji AK i walczącego w Powstaniu
Warszawskim. Z drugiej strony widzimy historyka, wielkiego miłośnika i
kolekcjonera monet, inżyniera pracującego w mennicy, kustosza jej zbiorów a
wreszcie osobę, która była jednym z założycieli Polskiego Towarzystwa
Numizmatycznego. Jakby było mało, to dodatkowo okazuje się, że to właśnie Władysław
Terlecki w czasie II wojny światowej z narażeniem życia uratował najcenniejszą
część zbiorów polskich monet historycznych z muzeum mennicy przed wywiezieniem
ich przez nazistów z Warszawy oraz wraz z innymi patriotami zorganizował przechowanie
ich do końca wojny. Nie będę pisał własnej wersji tej niesamowitej historii,
tylko poniżej przytoczę fragment pióra mgr Jadwigi Fraczek znaleziony na
stronie częstochowskiego oddziału PTN, którego Pan Władysław Terlecki jest
patronem.
Proszę
przeczytać, co to za wybitna postać:
„Władysław Terlecki, syn znakomitego
polskiego numizmatyka Ignacego Terleckiego, urodził się 4 stycznia 1904 roku w
Kerczu (Kercz – miasto na Ukrainie w Autonomicznej Republice Krymu, nad
Cieśniną Karczańską). Zmarł 24.10.1967 roku w Warszawie. Inżynier budownictwa
lądowego, doktor historii, numizmatyk, autor wielu prac z zakresu numizmatyki.
Władysław Terlecki już, jako student czynnie uczestniczył w ruchu
numizmatycznym, a w 1924 roku został sekretarzem Warszawskiego Towarzystwa
Numizmatycznego. Przed II Wojną Światową pełnił funkcję kustosza Gabinetu
Numizmatycznego Mennicy Państwowej. Podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem
życia uratował cenne zbiory mennicze Gabinetu Numizmatycznego przed grabieżą i
wywiezieniem do Niemiec. W końcu września 1939 roku, kilka dni po kapitulacji
Warszawy, skarbce, magazyny i zbiory Gabinetu Numizmatycznego zostały
zaplombowane. Przez kilka kolejnych miesięcy okupant nie interesował się
zbiorami. Tak było do połowy roku 1940, kiedy to do stolicy przybył Kajetan
Muhlmann, znawca sztuki, który to miał się zająć konfiskatą najcenniejszych
zabytków i dzieł sztuki z terenów Generalnej Guberni. Muhlmann wydał rozkaz
zgromadzenia najcenniejszych eksponatów Gabinetu Numizmatycznego, celem
przewiezienia ich do III Rzeszy.
Władysław Terlecki musiał wykonać rozkaz i
przez kilka dni wraz z innymi pracownikami mennicy wyjmował z gablot
najcenniejsze eksponaty i pakował je w skrzynie. Podczas pakowania udało się
schować pod gablotami kilka najcenniejszych stempli z okresu stanisławowskiego
i tym samym ocalić je przed wywiezieniem. Pozostałe stemple, monety zapakowano
w kilkanaście skrzyń, zabito gwoździami i zaplombowano. Gotowe czekały na
wyjazd z mennicy. Wówczas to Terlecki wpadł na pomysł ocalenia zapakowanych już
eksponatów. Plan był prosty: należało wykorzystać kilkuminutową nieobecność
Muhlmanna, otworzyć skrzynie, wyjąć cenne przedmioty i zapakować do skrzyń
niewiele warte głównie niemieckie medale.
Akcja ta wymagała ogromnej odwagi,
zimnej krwi i ścisłej współpracy wielu osób. Swoją pomoc deklarują m. in. Marta
Kizewetter, Stefan Skórzyński, Zygmunt Terecha i Paweł Mystkowski – wszyscy
byli pracownikami mennicy. Akcję wyjmowania najcenniejszych przedmiotów
przeprowadzano parokrotnie przez kilka dni. Ostatniego dnia – tuż przed wyjazdem
– zamykając ostatnią skrzynię, Terlecki o mały włos nie został nakryty. Kiedy
plombował ostatnią skrzynię, nagle wszedł Muhlmann. Terlecki z kamienną twarzą
odpowiedział, że sprawdzał, czy wszystko jest prawidłowo zamknięte. Niemiec
uwierzył i wyjechał z Warszawy w przeświadczeniu, że w skrzyniach znajdują się
wszystkie najcenniejsze eksponaty Gabinetu Numizmatycznego. Prawda była nieco
inna.
Przez kolejne tygodnie podstępem wynoszono ocalone monety i stemple z
terenu mennicy, aby znaleźć im bezpieczne miejsce na czas wojny. Początkowo
cały skarb znajdował się przez około dwa miesiące w piwnicy Marty Kizewetter
przy ulicy Miedzianej 15. Jako, że Kizewetter była pracownią mennicy, Terlecki
doszedł do wniosku, że wszystko należy przenieść do osoby będącej poza kręgiem
podejrzeń. Skarb przeniesiono do mieszkania Anny Szemiothowej – kustosza Muzeum
Narodowego w Warszawie. Zbiory u Szemiothowej przy ulicy Byczyńskiej 7
przeleżały blisko pół roku. To jednak na dłuższą metę nie była bezpieczna
kryjówka. Pod osłoną nocy w pełnej konspiracji zakopano skarb na terenie
posesji. Ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że ani Szemiothowa, ani Terlecki
(tylko oni wiedzieli o miejscu zakopania skarbu) nie przeżyją wojny, dodatkowo
wtajemniczono we wszystko profesora Lorentza – dyrektora Muzeum Narodowego w
Warszawie. Po zakończeniu wojny Władysław Terlecki poinformował o zakopanym
skarbie władze państwowe i wskazał miejsce jego zakopania. Po wnikliwych
poszukiwaniach odkopano wszystkie eksponaty. Dziś wszystkie najcenniejsze
eksponaty ocalone w 1940 roku można oglądać na wystawie w Gabinecie
Numizmatycznym Mennicy Polskiego. Stanowią one trzon wystawy. Są cennymi
pamiątkami narodowymi o niezwykłej wartości naukowej i numizmatycznej.
Władysław Terlecki był też aktywnym bojownikiem (w randze porucznika PS „Metody”) o niepodległość w szeregach Armii Krajowej. Podczas Powstania Warszawskiego był
zastępcą Dowódcy Oddziału Bezpośredniej Osłony Dowódcy Powstania.
Po wojnie
Władysław Terlecki stanął do odbudowy Mennicy Państwowej, a w latach 1945-1946
pełnił funkcję jej dyrektora. Był wśród pierwszych inicjatorów wskrzeszenia
Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego. W 1950 roku został prezesem
Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego, by po połączeniu z Polskim
Towarzystwem Archeologicznym objąć wiceprezesurę Zarządu Głównego. Jemu m.in.
zawdzięcza Warszawa odbudowę swoich zabytków, zajmował, bowiem przez długie
lata stanowisko naczelnego inżyniera Pracowni Konserwacji Zabytków. Władysław
Terlecki poświęcał się w dużej mierze pracy organizacyjnej i popularyzacji
numizmatyki. Rozdawał szczodrze swoją ogromną wiedzę. Emanował wspaniałą
energią i imponującym budowanie pisemnych pomników, a swój czas poświęcał
sprawom Towarzystwa konferencjom, odczytom i sprawom organizacyjnym, bez załatwienia,
których nie byłoby ruchu numizmatycznego. Zasłużył się dobrze kulturze
narodowej, zasłużył się dobrze numizmatyce polskiej”
Biuletyn Numizmatyczny nr 28 W-wa, grudzień 1967.
Teraz
wiedząc już, z kim mamy do czynienia i jak wielkie są zasługi autora na polu
obrony dziedzictwa narodowego i numizmatyki, muszę dodać, że inaczej patrzę na
jego dzieło. Widzę w nim już nie tylko opis dziejów zakładu produkującego
monety okiem inżyniera, ale dostrzegam między wierszami ogromną miłość do
ojczyzny i pasję do numizmatyki. Mennica Warszawska pamięta swojego bohatera,
poświęciła Władysławowi Terleckiemu kilkanaście okolicznościowych wyrobów w
postaci medali oraz serie monet. Nie znam zbyt dokładnie nowoczesnych wyrobów
kolekcjonerskich mennicy, ale jestem pewien, że wielu czytelników wie o tym
znacznie lepiej ode mnie i może nawet posiada te wyroby.
Powyżej prezentuje
przykładowy numizmat z wizerunkiem upamiętniającym autora dzisiejszej książki oraz jego zasługi.
Na koniec
dwie dygresje i ciekawostki.
Po pierwsze autor mieszkał nie daleko mnie na
warszawskiej Pradze, więc mogę powiedzieć, że to mój ziomek. Willę, którą
wybudował w latach trzydziestych za pieniądze, jakie uzyskał ze sprzedaży
zbiorów monet rzymskich, greckich i polskich oddziedziczonych po ojcu stoi na
warszawskiej Pradze do dziś. Na rogu ulic Zakopiańskiej i Zwycięzców na Saskiej
Kępie można zobaczyć miejsce, w którym żył i tworzył autor monografii. Powyżej
zamieszczam zdjęcia prezentujące pamiątkową tablicę, jaka znajduje się obecnie na
budynku oraz samą willę (chyba dobudowano piętro i trochę ją zmodernizowano od
czasów Pana Władysława). To bliskie okolice Stadionu Narodowego, więc jak ktoś
będzie w okolicy to może również odwiedzić to miejsce i złożyć hołd bohaterowi
i guru numizmatyki polskiej.
Druga
dygresja jest taka, że autor w książce dużą uwagę przywiązuje do ludzi
zatrudnionych w mennicy i na końcowych stronach publikuje nazwiska wszystkich
pracowników mennicy na przestrzeni wieków. Natomiast ja na tym blogu w artykule
o fałszerstwach monet SAP (część 2) przytoczyłem przedwojenne zdjęcie z mennicy
z okresu, kiedy znajdowała się na warszawskiej Pradze. Dodałem też do tego
zdjęcia trochę niestosowny komentarz, który pasował mi wtedy do konwencji
artykułu. Jak okazało się po lekturze dzsiaj omawianej książki wiem już, że fotografia
przedstawia pracownice działu mennicy zwanego ówczesnie „Liczarnia”. Osiem kobiet zostało
uwiecznionych na zdjęciu podczas wykonywania codziennych czynności. Dzięki
spisowi pracowników mennicy autorstwa Władysława Terleckiego, osoby te przestały być dla
mnie anonimowe. Co prawda nie wiem dokładnie, kto jest kim na tym zdjęciu, ale
potrafię wymienić nazwiska tych kobiet. Co niniejszym czynię żeby ta wiedza nie
uszła uwadze i żeby ją jakoś upowszechnić.
I tak w liczarni w latach 1924-1939
zatrudnione były n/w pracowniczki:
Zofia
Rundbaken (kierownik)
Zofia
Renertowa
Helena
Popowa
Zofia
Szachowska
Władysława
Chmielewska
Janina
Fabierkiewicz
Zofia
Jankiewicz
Waleria
Miechowicz
Emilia
Pawlikowska
Katarzyna
Dydyszko
Ewa
Arciszewska
Genowefa
Nowicka
Ewelina
Jaworowicz
Stanisława
Szostak-Jaskulska
Lubię jak
mi się to tak układa, że czerpiąc wiedze z różnych źródeł można ją w pewnej
chwili połączyć i zobaczyć pełniejszy obraz minionych czasów.
Na dziś to
koniec. Książkę oczywiście z czystym sercem polecam każdemu miłośnikowi numizmatyki
i to nie tylko amatorom czasów SAP czy samej mennicy warszawskiej J.
Cześć i chwała bohaterom !
Do napisania artykułu wykorzystałem informacje i zdjęcie autora ze strony częstochowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego.
Witam, poszukuję od dawna zdjęcia Pana Władysława Terleckiego. Czy dysponują Państwo Jego zdjęciem, które mógłbym wywołać. Pozdrawiam serdecznie Marek Kasprzak GNIEZNO PS. Gdyby była taka możliwość to uprzejmie proszę przesłać mi takie zdjęcie na mój adres mailowy: marekkasprzak1@tlen.pl
OdpowiedzUsuń