Dziś proponuje temat leżący na pograniczu dwóch obszarów moich
zainteresowań, mianowicie literatury numizmatycznej oraz aukcji monet. Wracam
do tematu i pisze tekst, jaki zaplanowałem sobie napisać już sporo czasu
wcześniej. Jednak jakoś nie mogłem się do tego zabrać mając wiele innych
priorytetowych tematów nowych wpisów w zanadrzu. Wiem, że literatura to ważna część
naszego hobby i mojego bloga. Sama w sobie jest nieodłącznym elementem każdego
pasjonata i amatora monet. Każdy pewnie w większym lub mniejszym stopniu
dysponuje swoją biblioteczką składająca się z pozycji, dzięki którym rozwija siebie i systematyzuje wiedzę, – bo przecież nie samym kolekcjonowaniem monet żyje człowiek. Ja miałem szczęście spotkać się z dwoma
pozycjami, które być może nie każdy od razy zdefiniuje, jako książki a co za
tym idzie, jako wartościowa literatura. Wpis ten służy, więc temu, żeby pokazać
jubileuszowe katalogi WCN w innym świetle i zachęcić do sięgnięcia po tą
lekturę, bo naprawdę jest tego warta. Więc z takimi to uczuciami siadam, aby w
końcu opisać te katalogi i wykreślić ten temat z listy „66 tematów do napisania
na blogu”, jaką sobie wstępnie sporządziłem zanim zamieściłem tu swój pierwszy
wpis. Grunt to mieć plan J
Jako człowiek nowoczesny, żyjący w XXI wieku nie jestem wielkim
fanem katalogów aukcyjnych w formie papierowej. Co do zasady nie zbieram ich i
nie kolekcjonuje. Jednak i tak mam ich kilkanaście. Są to z reguły egzemplarze,
jakie otrzymałem gratis od organizatorów aukcji, jako zachęta do mojego
ewentualnego udziału w licytacjach. Słowem – normalny marketing. Jestem za to
miłośnikiem aukcji, jako takich, no i co za tym idzie również katalogów
aukcyjnych w formach informatycznych. Katalogów, które traktuje, jako dane zapisane
w plikach, na twardych dyskach komputerów, które zawsze są „pod ręką”, stanowią
idealna bazę zdjęć i opisów monet i co najważniejsze, – które mogę sobie
przywołać jednym kliknięciem komputerowej myszy, bo one grzecznie czekają w
gotowości do użycia. Takie katalogi lubię najbardziej, zdigitalizowane. Pewnie
to z wrodzonej wygody a może czasy są takie…. Wiem, że to trochę profanacja, bo
„dawniej” katalog aukcyjny dla amatora numizmatyki był ważnym źródłem wiedzy,
stąd traktowany był z należytą powagą. Dziś już jednak nie wiele zostało z
tamtych minionych czasów. Informacja, choć z reguły powierzchowna za to jest
bardzo dostępna.A teraz musze przeprosić za to, co napisałem powyżej. Są w
tym wszystkim jednak wyjątki od reguły i pozycje warte swojej ceny. Istnieją,
bowiem takie katalogi jubileuszowych aukcji Warszawskiego Centrum
Numizmatycznego, które tak naprawdę nimi nie są gdyż spełniają o wiele więcej
funkcji niż tylko suche informowanie o kolejnych pozycjach na kolejnych aukcjach.
Pierwsze, co je odróżnia to objętość. Są to najczęściej „grube knigi” i
wyraźnie odróżniają się na półce od standardowych katalogów (tu mam na myśli
katalogi WCN). Najważniejsze jednak różnice są dwie, jedna to idea a druga to autor.
Idea, która przyświeca zaproponowaniu nam amatorom numizmatów, wzbogaconej
formy uczestnictwa w wydarzeniu, jakim jest aukcja oraz zachęcenie wybitnych
znawców tematu, żeby rzucili swoją „naukową robotę” i napisali katalog aukcyjny.
Dwa razy w ostatnim czasie udało się zespołowi WCN wydać pozycje jubileuszowe. Do
opisania mam zatem dwie znaczące pozycje literatury numizmatycznej.
Idąc chronologicznie, pierwszą pozycją, jaką pragnę tu przywołać jest katalog wydany w Warszawie w 2012 roku z okazji jubileuszowej, 50
aukcji WCN. Pozycja nosi bardzo ciekawy tytuł główny: „Podobna jest moneta
nasza do urodnej panny”. Po tytułem następuje rozwinięcie i dopełnienie, które
przybrało formę: „Mała historia pieniądza polskiego, napisał Borys Paszkiewicz
a zilustrowało i wydało, jako katalog swej 50 aukcji Warszawskie Centrum
Numizmatyczne”. Tytuł w sumie sam w sobie opisuje już większość, czego możemy
się spodziewać po tej pozycji – to będzie pozycja przekrojowa. Zatem na tym etapie (wstępie) są dwie kwestie
do poruszenia, po pierwsze etymologia tytułu głównego a po drugie osoba autora.
Może najpierw, co znaczy ten intrygujący tytuł, jaka to nasza moneta jest
podobna i do jakiej urodziwej panny? Już w pierwszym zdaniu wstępu autor wyjaśnia,
co nie co, zatem nie będę pozował na znawcę tematu, tylko pozwolę sobie zacytować autora,
który to pięknie formułuje. „Podobna jest
moneta nasza do urodnej panny, macierzyńskim staraniem ułożonej i
wykształconej… - te słowa Jan Długosz (1415-1480) włożył w usta swojego
patrona, kardynała Zbigniewa z Oleśnicy (1389-1455), a możliwe, że pochodzą z
rzeczywistej wypowiedzi tego kontrowersyjnego księcia Kościoła. Co prawda,
uzasadniały wtedy one wezwanie – zawsze aktualne – do odpowiedzialnej polityki
monetarnej, ale dziś kolekcjonerowi i badaczowi monet uświadamiają również, co
innego – piękno dawnej monety, nawet tej, której przy wybiciu poskąpiono owej
troskliwości, sprowadzonej do czystego znaku. Bo wszystkie one, miedziane,
srebrne i złote, rzadkie i pospolite monety, towarzyszyły naszym przodkom w
dobrych i złych chwilach, a dziś ich zbieranie odsłania przeszłość naszych
narodów i wspólnego niegdyś państwa. Nierzadko otwiera takie rozdziały tej
przeszłości, które słabo są oświetlone innymi źródłami. Kolekcjoner monet,
otwierając katalog aukcyjny, wyrusza więc w podróż po dawnym świecie –
częściowo dobrze znanym, ale czasem, zaskoczony, spotyka zupełnie
nieoczekiwane, niezwykłe pejzaże….” I jak? Mądrego to i przyjemnie jest
posłuchać, piękny wstęp, znakomitego autora do niezwykłej pozycji, która z
katalogiem aukcyjnym jest tylko z nazwy. Gwarantowany wysoki poziom tej pozycji
w głównej mierze zależy od autora. Pozwolicie, że teraz słówko na ten temat.
Prof.dr.hab.
Borys Paszkiewicz jest profesorem Zakładu Archeologii Historycznej w Instytucie
Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor jak sam zaznacza specjalizuje się
w numizmatyce średniowiecznej i nowożytnej, ale zapoznając się z ogromnym
dorobkiem publikacji naukowych, widać, że mimo mocnego osadzenia w
średniowieczu - chętnie wychodzi w swoich publikacjach po za ramy swojej
specjalizacji. Już samo zapoznanie się z lista pozycji, których Pan Borys jest
autorem/współautorem jest lekturą historyczną. Proszę sobie wyobrazić (lub samemu sprawdzić link WYKAZ PUBLIKACJI ),że przez 40 lat od roku 1974 do roku 2014 – autor popełnił
757!!! publikacji. Tak, że samo wymienienie ich i wyliczenie, zajmuje 32 strony tekstu w PDF.
Zatem mamy do czynienia z prawdziwym znawcą o niepodważalnej renomie i wiedzy.
Namówienie go, zatem do napisania opisywanego katalogu jubileuszowej 50 aukcji
jest moim zdaniem wielkim sukcesem zespołu WCN. Sukcesem, na który zapracowali
przez lata budując swoja renomę oraz charakter bardziej mecenasów a nie pospolitych
handlarzy (oby jak najdłużej). Wydaje mi się (patrząc na to obiektywnie z
boku), że taki układ autor – mecenas jest czymś unikalnym, co warto pielęgnować
i powielać w przyszłości. Kończąc akapit poświęcony autorowi, chce tylko
podkreślić, że z szacunku dla autorytetu i osoby, nie będę starał się dalej
opisywać i interpretować twórczości Pana profesora. Każdy z nas, amatorów historii polski
królewskiej ma zapewne swoje ulubione pozycje autora w swoich numizmatycznych
biblioteczkach.
Wracając do samej książki. Pięknie wydana i oprawiona na 233
bogato ilustrowanych stronach opisuje barwnie i przystępnie całą historię
polskiej monety. Książka ułożona chronologicznie, została podzielona jest na 3
główne rozdziały: Średniowiecze, Nowożytność oraz Wiek XIX i XX. Każdy z tych
głównych tematów zawiera kilkanaście podrozdziałów, które opisują niezwykle
ciekawie najważniejsze zagadnienia związane z danym okresem. Trzeba dodać, że
delikatnie uwidacznia się „konik” autora, bowiem na okres średniowiecza
przypada najwięcej opisanych tematów. Nie ma to jednak złego wpływu na całość pozycji,
ponieważ na każdy z trzech głównych okresów jest poświęcona podobna ilość
stron. Autor snuje swoją niezwykła opowieść, zmieniają się czasy, władcy i
ilustrujące opowieść monety. Bardzo naturalnie na tym tle łączą się z treścią i
komponują walory wystawione do sprzedaży na aukcji, które są tak nie nachalne
wyeksponowane, że czasem zapominamy, że to katalog i zagłębiamy się w niezwykłą
historię. Nie są to jednak żadne bajeczki dla grzecznych dzieci. Mamy pozycje kompletną. Z jednej strony
pozycja zawiera dużo wiedzy i informacji a z drugiej strony przyjazna narracja autora
sprawia, że książka zaciekawia i wciąga czytelnika. Tym samym poleciłbym tę
książkę każdemu lubownikowi monet, nawet osobom niezbyt doświadczonym,
które chcielibyśmy zainteresować numizmatyką lub nawet samą „tylko” historią
polski. Słowem – „pod choinkę” jak znalazł J
Jeśli chodzi o tematy związane z mennictwem Stanisława
Augusta Poniatowskiego, to chociaż nie jest to główny temat książki to jednak
mamy tu wiele smaczków, które mógłbym żywcem zerznąć i wkleić do swojego bloga J Nie, nie zrobię tego
ale przysięgam, że będę częściej korzystał z jubileuszowych katalogów WCN konstruując
swoje wpisy. Okres mennictwa SAP opisany jest po części w dwóch podrozdziałach
okresu Nowożytności. W podrozdziale 8, zatytułowanym „Naylepszego Króla
zbawienne intencye” (1748-1772), autor charakteryzuje mennictwo za czasów panowania
Augusta III jednak nie brak w nim odniesień do następującym po nim okresie SAP.
Szczególnie wiele informacji możemy tam znaleźć o sytuacji, jaką pozostawił
„Naylepszy Król” swoim następcom, jest tam również opisany (muśnięty tylko) wątek
pruskich fałszerstw z tego okresu. Podrozdział kończy szczegółowym opisem
pierwszych lat mennictwa okresu SAP. Mamy tu tez kilkanaście opisów
intersujących monet srebrnych oraz ich dobrych zdjęć. Dla mnie osobiście najważniejsze
w tym podrozdziale był pokazanie fałszywej pruskiej złotówki z 1767 roku z
aukcji WCN 43/521. W opisie zdjęcia tej monety autorzy umieści opis
„przypuszczalne fałszerstwo pruskie”, ale pamiętam ile to w 2012 roku znaczyło
dla mnie. Był to jeden ze znaków i przesłanek dla mnie żeby bliżej się tym tematem
zainteresować. Drugi podrozdział książki obejmujący monety Stanisława Augusta
Poniatowskiego nosi tytuł „Miedź przez swój ciężar przykrość wojskowym w
marszach sprawuje” (1773-1806). Świetny tytuł i mimo że jako amatora srebrnych
monet SAP może nie trafia mnie w „dziesiątkę” to intryguje na tyle, żeby się z
tym tekstem zapoznać. Nie trzeba długo czekać, na stronie 163 mamy ładne
zdjęcia talara z 1792 roku (auuuu jak bym chciał go mieć, ale mogę tylko zawyć
i sobie pooglądać). Jest to jeden z najrzadszych roczników talarów SAP i cena
wywoławcza 20.000 złotych dobrze o tym świadczy J.
Pozostaje dla mnie tylko w strefie marzeń i rozważań w stylu: ”jak tu się
wzbogacić jednocześnie gardząc chamstwem i złodziejstwem?”. Przyznacie, że
trudna sprawa J
Na razie nie mam na to odpowiedzi, ale jeszcze nad tym pracuje J. Dalej mamy dobre
znajome z mojego bloga, mianowicie ładną złotówkę z 1790 roku oraz srebrne 10
groszy miedzianych z 1790 roku. Potem kolejne dwa talary – kiedyś, obiekt moich
westchnień –talar targowicki z 1793 oraz ostatni talar SAP z 1795 roku. Na
koniec złotówka z 1795 roku i 6 groszówka z 1794. A wszystkie te monety
obejmuje misternie utkana sieć opowieści o czasach i mennictwie ostatniego
króla.
Znamienita i ważna jest sama końcówka pozycji, czyli
ostatnia 230 strona. Jak widać autor tak ja (dopiero się staram się to robić)
na blogu lubi jak doczyta się jego publikacje do końca J Na wyżej wymienionej ostatniej stronie autor
opisuje w kilku dosłownie zdaniach aktualne wyroby kolekcjonerskie. Daje tam
wyraz swojego stosunku do tzw. monet kolekcjonerskich opatrzonych nominałami
zupełnie oderwanymi od ceny, za jaką sprzedaje je NBP. Określa je, jako „serie handlowe”,
które nie maja wiele wspólnego z numizmatyką, jaką zna i kocha. Jako aktualny
członek TPZN (Towarzystwo Przeciwników Złomu Numizmatycznego, link do forum
znajdziecie w zakładce linki) podpisuje się pod tym obiema rękami. Wisienką na
torcie jest jednak finalne rozwinięcie sentencji użytej w tytule i objaśnienie,
„co jej autor miał na myśli”. Nie powiem jak się to kończy i co tam jest
napisane, zapraszam żeby każdy przekonał się o tym we własnym zakresie. Warto
mieć tę pozycje w swojej bibliotece, – co starałem się powyżej udowodnić. Musze
dodać na koniec, że pozycja przez ostatni rok była „praktycznie nie do
zdobycia” jednak WCN dodrukował jakąś ilość i aktualnie jest na stanie w
sklepie WCN. Boże, ja chyba naprawdę powinienem wystąpić o jakieś prowizje J Ech ci entuzjaści….
Nie chciałem pisać aż tyle, ale jakoś samo wyszło, więc bez
zbędnych ceregieli zabieram się za drugą pozycje jubileuszową z tegorocznej aukcji. Ponownie mamy
do czynienia z książką zrodzoną na podobnej do wyżej opisanej idei. Tym razem
wspólnie będziemy czcić 25 rocznicę działalności Warszawskiego Centrum
Numizmatycznego. Trzeba nam wiedzieć, że aukcja 65 była rzeczywiście
jubileuszowa i nietypowa. Wystawiano na sprzedaż zaledwie 61 starannie
wyselekcjonowanych numizmatów. Pierwszy raz spotkałem się z taka formą
sprzedaży. W zamyśle zespołu WCN było to prawdopodobnie wydarzenie z cyklu
„Numizmatyka przez duże N” dla osób/firm/sponsorów (niepotrzebne skreślić) dysponujących
odpowiednią dużą porcją wolnej gotówki. Nie przeszkadza to jednak zapoznać się
nam ze szczególnym katalogiem tej aukcji, który jest dostępny dla każdego za
symboliczną jak na nasze hobby kwotę. Ok. a teraz do rzeczy. Katalog
jubileuszowej aukcji nr 65 nosi tytuł „Piękno monety polskiej” a dalej następuje
rozwinięcie: „Opowieść o władcach, artystach i symbolach”. Autorem tej publikacji
jest dr.Witold Garbaczewski.
Na początek oddajmy głos autorowi, który tak w słowie
wstępnym charakteryzuje swoja publikacje: „Piękno
monety polskiej – tytuł w zasadzie banalny. Jednak im bardziej próbowałem
znaleźć jakaś oryginalniejszą formę, tym bardziej utwierdzałem się w
przekonaniu, że „pierwsza myśl najlepsza”. Bo tytuł ten zawiera w sobie
wszystko, co w niniejszej publikacji chciałem zawrzeć. Piękno – zarówno
zewnętrzne, przejawiające się mistrzostwem wykonania stempla, jak i wewnętrzne,
czyli treść – nieraz bardzo głęboką, – jaka kryje się w mało interesującej z
pozoru kompozycji. Moneta z kolei rozumiana jest tutaj w szerszym sensie, nie
tylko jak wykonany najczęściej ze złota, srebra czy miedzi krążek, ale również,
jako pieniądz papierowy, przy czym podejście takie wydaje się historycznie uzasadnione,
bo przecież „monetą narodowa polską” nazywane były bilety skarbowe Rządu
Narodowego w okresie Powstania Styczniowego. Główną osia narracji są tutaj
obiekty oferowane jubileuszowej aukcji warszawskiego centrum Numizmatycznego
(dobrane do nich zostały subiektywnie, co ciekawsze monety i banknoty, które
pojawiły się w ofercie tej firmy w 25-letnim okresie jej istnienia). Stąd
reprezentowane są tu również medale, co jednak zwiększa tylko jak sadzę,
wartość publikacji, gdyż medale, jak wiadomo, z monetami niejednokrotnie ściśle
się wiążą, czy to osoba wykonującego stemple artysty, czy tez specyficzna
ikonografią. W książce takiej jak ta ich obecność jest, zatem w pełni
usprawiedliwiona, chociaż ograniczenia objętościowe i czasowe warunkujące jej
powstanie sprawiły, że medalierstwo zostało tu omówione bardzo skrótowo.” I
co, zachęcająco to brzmi, no nie?
Teraz nastąpi krótka cześć poświęcona autorowi tej
publikacji. Autor dr.Witold Garbaczewski jak sam przyznaje (nie ma się przecież,
czego wstydzić J)
jest wykształconym historykiem sztuki, który od 20 lat pracuje, jako
numizmatyk. Fajna praca nie ma, co tylko pozazdrościć J. Autor jest kuratorem
Gabinetu Numizmatycznego Muzeum Narodowego w Poznaniu. Szukając w sieci więcej
informacji na temat autora natknąłem się na liczne publikacje, w tym wiele
bardzo intersujących o mennicy w bydgoskiej oraz historii tego miasta. Dopiero
później dotarło do mnie, że prawdopodobnie Pan Witold tak jak ja jest z
Bydgoszczy! Zatem ziomal. To, co w
trakcie moich poszukiwań wydarzyło się później to już historia z pogranicza SF.
Zaciekawiła mnie ta Bydgoszcz i pociągnąłem wątek odnajdując zdjęcie autora.
Sięgnąłem jednocześnie do zakamarków swojej pamięci i przypominałem sobie, że
25 lat temu usamodzielniając się i opuszczając ukochane bydgoskie Osiedle Leśne
znałem chłopaka z długimi włosami, który nazywał się dokładnie tak jak autor.
Znałem to mało, ja mieszkałem z nim w jednej klatce wieżowca J. Od razu przypomniał
mi się z rozrzewnieniem okres szkoły, gitar, młodzieńczego buntu i …tanich win
(mniam mniam J,
człowiek to miał kiedyś gust). Ten temat wymaga jeszcze pogłębienia, ale może
się okazać, że autor jest osobą, którą znałem, z którą straciłem kontakt ćwierć
wieku temu. Od tego czasu przeprowadzałem się jeszcze z 10 razy, więc trudno
jest pielęgnować korzenie i znajomości, ale sami przyznacie, że to ciekawa
historia. Coś jak w telenoweli, kiedy leciwy Leonsjo dowiaduje się przypadkiem,
że jego zona jest babcią jego matki?
brrrr (poleciałem za daleko J).
Wracając po raz kolejny do naszego autora. Nie ważne czy mnie zna, czy nie –
ważne jest to, że mamy tu do czynienia z kolejnym autorytetem numizmatyki
polskiej. Gwarantuje to odpowiedni poziom pozycji a jeśli dodamy do tego
skłonność do licznych dygresji, (co widać w cytowanym przez mnie wstępie)
obiecuję kolejną ciekawą wyprawę w czasy dano minione, które tak kochamy.
Cóż
więcej można dodać. Słowem kolejny uznany autorytet pozyskany do współpracy z
WCN. Współpracy z owoców, której korzysta całe środowisko miłośników
numizmatyki polskiej. Książka tak samo jak poprzednia wydana jest bardzo
starannie, zawiera 211 stron bogato ilustrowanych zdjęciami monet. I to nie
tylko zdjęciami 61 sztuk oferowanych na tej jubileuszowej aukcji, ale tak jak
powyżej napisał autor – zdjęciami wielu pięknych monet oferowanych na aukcjach
w 25-leciu WCN. Autor we wstępie stwierdza, że książka była pomyślana, jako swoista
druga część (dosłownie: druga kwatera w dyptyku) wcześniej opisanej publikacji
Borysa Paszkiewicza. Mimo wielu podobieństw różni się jednak sposobem spojrzenia
autora i tematami, na jakie obaj autorzy położyli swoje akcenty. Tym samym nie
wystarczy mieć w bibliotece tylko jedną z opisanych przez nie pozycji. Dopiero
dwie obok siebie tworzą spójna całość, takie jest moje zdanie i tego się będę
trzymał. Z czego zatem
składa się ta publikacja. Otóż podobnie jak poprzednia, została podzielona na trzy
sporych rozmiarów rozdziały. Rozdziały poprzedzone skromnym wstępem nazwanym
„Numizmatyka i sztuka, czyli wprowadzenie”. Pierwszy rozdział to
„Średniowiecze, czyli romanizm i gotyk”, drugi „Nowożytność, czyli od renesansu
do klasycyzmu” a ostatni trzeci: „Wiek XIX i XX, czyli od stylu empirie do
współczesnych eksperymentów artystycznych”. I co, już po tytułach na pierwszy
rzut oka widać, czym się różnią oba opisane katalogi. Mimo analogii w opisywanych
okresach (historia polski, jaka jest każdy widzi), to w tym katalogu mamy wizje
historyka sztuki, który poszukuje numizmatycznych smaczków w analogiach do
opisywanych okresów w sztuce, artystach i charakterystycznych dla nich
numizmatach. Znajdziemy w tej publikacji wiele nowych i interesujących
informacji o korelacji pomiędzy okresem, w którym monety były wytwarzane a otoczeniem
i ludźmi, którzy je tworzyli. Takie spojrzenie było dla mnie nowością i mogę napisać,
że nowością niezmiernie ciekawą i zajmującą. Po lekturze tej pozycji miałem
wiele refleksji i trochę inaczej spojrzałem na monety. Już nie jak kolejne
numery w katalogu, ale swoiste dzieła sztuki świadczące o epoce, której były
częścią.
Ok.,
teraz sprawdźmy, co autor miał do powiedzenia amatorom okresu SAP i czy dowiemy
się czegoś nowego o mennictwie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na
stronie 133 autor zaczyna opowieść o interesującym nas okresie. Bardzo
szczegółowo jak na historyka sztuki przystało koncentruje się na charakterystyce
portretów królewskich, określając styl przedstawienia ostatniego króla, jako
„według zasad klasycystycznego puryzmu” i opisując, co odróżnia go od
wcześniejszych barokowych form wyrazu. Wszystko to charakteryzuje na podstawie
dobrze nam znanego talara z 1788 roku opisanego na moim blogu. Trzeba
powiedzieć, że pomimo częstego ślęczenia i porównywania detali w celu szukania
odmienności w stemplach monet, nigdy aż tak detalicznie nie zastanawiałem się
nad tym i czytając opis autora nie jedna klapka w moim umyśle, nie jeden trybik
zaskoczył na swoje miejsce. Jak mogliśmy przewidzieć autor oprócz monet skupia
się także na czasach i ludziach – w tym przypadku na medalierach, artystach,
których myśl i umiejętność przekazana została na stemple. Drugą srebrną monetą,
której styl został dokładnie scharakteryzowany w książce jest talar targowicki
1793 rok. Talar, który w rzeczy samej był jedyną srebrną monetą SAP sprzedawaną
podczas tej aukcji. Można, więc stwierdzić, że tu autor jakby „z obowiązku” zajął
się tym walorem, jednak zrobił to mistrzowsko i ze smakiem wyjaśnił niuanse i
kruczki wyróżniające tą, trzeba przyznać specyficzną formę talara. Sam talar w
stanie I wystawiony został za 20.000 złotych, trzeba przyznać, że piękna
sztuka. Podsumowując, okres mennictwa SAP opisany został na 10 stronach. Może
nie jest to wiele, ale przecież obiektywnie trzeba stwierdzić, że to pozycja jest
przekrojowa i poświęcona jest całości numizmatyki polskiej. Zakładam że autor
spokojnie mógłby napisać odrebna publikacje poświęcona tylko numizmatyce okresu
SAP, sami przyznacie że materiału na takie działo nasz ostatni król i mennictwo
podczas jego panowania pozostawiła aż nadto.
Na koniec autor opisuje (więcej i bardziej przychylnie)
monety kolekcjonerskie i obiegowe z okresu PRL i aktualne. Nie ocenia samej
idei zbierania monet kolekcjonerskich, ale koncentruje się głównie na walorach artystycznych
szukając trendów w bieżącym medalierstwie krajowym. Nie jest to moja bajka, ale
i tak zapoznanie się z tym materiałem pozwala wyrobić sobie zdanie na temat.
Podsumowując oba katalogi podkreślę jeszcze raz, to, co
przewijało się przez większość powyższego tekstu - to nie są katalogi aukcyjne.
To są wartościowe książki, które moim zdaniem powinny zajmować swoje miejsce w biblioteczce
numizmatycznej amatorów mennictwa polski królewskiej. I to dosłownie, bo nawet
taki zdeklarowany amator SAP jak ja, który temat monet polski królewskiej
traktuje wybiórczo i sztywno (przypomnę: tylko srebrne monety koronne SAP)
znajduje w nich ogromny potencjał i liczne pokłady wiedzy na tematy, o których
albo wcześniej nie wiedziałem albo moja wiedza była marna jak występ naszych
pływaków na olimpiadzie. Katalogi jubileuszowe Warszawskiego Centrum
Numizmatycznego są warte każdej minuty czasu poświęconego na ich przeczytanie
oraz każdej złotówki wydanej na ich zakup. To prawdziwe perełki, dla których
monety są ważną ilustracją opisywanych dziejów a same pozycje aukcyjne pełnią
jedynie rolę drugoplanowego tła do opowiadanej historii. Serdecznie polecam te
pozycje zarówno doświadczonym i świadomym miłośnikom numizmatów jak, i poczatkującym
amatorom tej dziedziny sztuki. Nie ma to jak od razu uczyć się na dobrych
wzorcach. To tyle, pozdrawiam i dziękuje każdemu, kto doczytał do końca J
We wpisie wykorzystałem zdjęcia książek z mojej prywatnej biblioteczki. Wpis nie stanowi reklamy (na mojej stronie nie ma reklam), napisany został wyłacznie z pasji i skierowany jest generalnie do osób dysponujących rozumem i wolną wolą J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz