No i mamy grudzień, za oknem zima jak z obrazka.
Siedzę sobie właśnie nad ranem w hotelu Klimczok w świeżo zaśnieżonym Szczyrku
i przełamując bezsenność podziwiam piękno zimowego górskiego krajobrazu, jaki
rozpościera się za oknem. Uznałem, że to dobry czas żeby rozpocząć pisanie
pierwszego z serii grudniowych artykułów. Dziś, tradycyjnie jak to mam w
zwyczaju w pierwszym wpisie miesiąca będziemy kontynuować tematykę fałszerstw,
podróbek, replik i innych kopii srebrnych monet Stanisława Augusta
Poniatowskiego. To będzie druga część tekstu o najgrubszej srebrnej monecie
SAP, czyli o talarach. Poprzedni wpis zakończyłem na roczniku 1766 i dziś będę temat
kontynuował z zamiarem opisania wszystkich pozostałych przypadków
nieoryginalnych talarów, jakie znam aż do ostatniego rocznika 1795. Zanim korzystając
z przypływu werwy zacznę dzisiejszą opowieść, w ramach dzielenia się pozytywną
energią wrzucam zdjęcie porannego widoku z hotelowego parkingu. Pięknie jest w
górach o każdej porze roku J.
Zanim jednak przejdę do opisywania konkretnych
monet i roczników podrobionych talarów, to najpierw chciałbym poruszczyć dwa
aktualne tematy ogólne, które są bezpośrednio związane z procederem fałszowania
monet historycznych. Pierwszym będzie rosnąca bezczelność fałszerzy, jaką udało
mi się ostatnio zaobserwować na jednej z topowych polskich aukcji
numizmatycznych. Otóż na 69 Aukcji WCN wystawiono ciekawy artefakt. Poniżej
dobre fotografie i opis ze strony organizatora aukcji.
Od razu przyznam, że obiekt wpadł mi w oko i
zaznaczyłem go sobie do obserwacji. I to bynajmniej nie w celu tropienia i
piętnowania przejawów kolejnego fałszerstwa, ale normalnie, po ludzku – gdyż bardzo
interesujące są dla mnie tego typu precjoza, do których wyrobu w epoce
wykorzystywano monety, jako ozdoby podnoszące prestiż dzieła. Dodatkowo ten
opis, traktujący o ręcznej robocie i XIX wiecznym bogatym mieszczaninie, który
mógł popijać z tego kufla, rozpalał wyobraźnie J. Kiedy jednak w
kolejnym dniu aukcja została wycofana, pomyślałem sobie, że prawdopodobnie właściciel
przestraszył się sporego zainteresowania, jaki wzbudził jego kufel i się po
prostu rozmyślił lub sprzedał go komuś po za aukcją. Wówczas przez myśl mi
nawet nie przyszło, żeby dokładniej przyjrzeć się umieszczonym na kielichu
monetom i spojrzeć na nie pod kątem ich oryginalności J.
Aukcja się odbyła, pozostały mi jedynie zdjęcia kufla i o całej sprawie zapomniałem.
Jakże zdziwiłem się kilka dni temu, kiedy na forum TPZN.pl jeden z Kolegów użył
zdjęcia tego kielicha, jako przykładu na fałszerstwa i to… od razu wszystkich monet,
które ten kielich zdobią! Wow, Kolega @psjonatort otworzył mi oczy J.
W sumie nie znam się dobrze na tym okresie mennictwa królewskiego, jednak po zwróceniu
baczniejszej uwagi na monety, nie sposób nie zgodzić się z tym „odkryciem”. Dla
mnie to było „prawdziwe odkrycie”, jednak z pewnością dla osób, które siedzą w
temacie lub miały okazje zwrócić na obiekt baczniejszą uwagę, to rozpoznanie
podróbek było jak „bułka z masłem”. Taka spektakularna wpadka, że aż chciałoby
się wykorzystać frazę znaną z kabaretu i zakrzyknąć - „jaka piękna tragedia!” J.
Rozumiem, że są na tym świecie siły i instytucje próbujące na siłę i masowo produkować
różnorakie podróbki, kopie i repliki polskich monet historycznych. Jednak z czymś
takim się jeszcze nie spotkałem. To oznacza, że jakiś fachowiec, złotnik i może
nawet artysta - poświęcił swój talent i kilkanaście dni (???) pracy, na to by
wykonać to „XIX wieczne cudo”. Dodatkowo nie sądzę, żeby fałszerz był na tyle
naiwny by wystawić swoje „dzieło” na aukcje renomowanej firmy i poddać je
ocenie tysięcy internetowych znawców. Zakładam, że wystawiającym naczynie był
raczej ktoś taki jak ja, który odpowiednio wcześnie nie skoncentrował na
monetach i zaślepiony niezwykłością srebrnego naczynia, dostatecznie nie przeanalizował,
jakości użytych tam numizmatów. Ciekawe jak było z wystawieniem tego kufla i
jak w ogóle doszło do jego przyjęcia na aukcje a później do jego wycofania. W
końcu są w WCN znani znawcy, którzy sprawdzają takie detale i można zakładać,
że byle falsa by na imprezę nie wpuścili. Jednak, czy na pewno?... Może kiedyś
dowiemy się jak do tego doszło. Dziś pozostaje to jedynie, jako ciekawy przejaw
ogromnej kumulacji i niezwykłej skali fałszerstwa. Bardzo duży przejaw i za
razem przykra wpadka dla zainteresowanych osób. Niech tu ten fakt będzie
udokumentowany i niech „wisi w interecie dla potomnych” J. Przy okazji zapraszam osoby, które jeszcze
nie znają forum TPZN.pl, gdzie toczą się ważne dyskusje na temat numizmatyki a
w tym na temat fałszerstw.
Druga informacja też jest aktualna i pochodzi ze
strony Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka na facebooku. Otóż sam Pan
Damian ogłosił światu radosną nowinę, że z tego co wyczytał, to wchodzą w życie
nowe przepisy, które „biorą się” za fałszerzy. Być może znajdzie się jakiś bicz
Boży, który pozwoli efektywnie walczyć z zalewem podróbek, bezkarnością ich
dystrybutorów oraz z beztroską organów państwa.
Cytuję z postu:
„Przeanalizowałem
właśnie tekst nowej ustawy, zawierającej szereg nowych regulacji. Zaintrygowały
mnie Art.109a i b - przytaczam poniżej.
Art.
109a. Kto podrabia lub przerabia zabytek w celu użycia go w obrocie zabytkami,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat
2.
Art.
109b. Kto rzecz ruchomą zbywa jako zabytek ruchomy albo zbywa zabytek jako inny
zabytek, wiedząc, że są one podrobione lub przerobione, podlega grzywnie, karze
ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”
Można mieć jedynie obawy
o to, że będzie to jedynie kolejne martwe prawo, które zostało uchwalone bez
przepisów wykonawczych. Ja się tam na polityce nie znam i się nią zupełnie nie
interesuję, ale jeśli ktoś jest ciekaw całości nowych zapisów, to poniżej LINK
Po tych dwóch, mam nadzieję interesujących newsach,
przechodzę już do tytułowego tematu. Następnym rocznikiem w kolejności, jaki
był fałszowany, identycznie jak we wszystkich wcześniej opisywanych nominałach,
był rocznik 1771. Tam oczywiście mamy do czynienia z monetami próbnymi, które
powstały w niewielkich nakładach w celu zbadania koncepcji monety bitej z
czystego srebra, okazania ich królowi i podjęcia decyzji o wprowadzeniu
stosownej reformy monetarnej. Jak wiemy do żadnej „rewolucji” w mennictwie SAP
wówczas nie doszło, monety nie weszły do masowej produkcji, przez co tych kilkadziesiąt
sztuk wybitych, jako próby w 1771 roku, niemal od razu stały się łakomym,
numizmatycznym kąskiem. A że monet niewiele a chętnych sporo i cena „się
zgadzała”, to powstawały różne nieoryginalne produkcje. I teraz przejdziemy
przez kilka przykładów talarów z 1771.
Przykłady podróbek talarów z 1771 pochodzą w całości
z portali aukcyjnych, na których te monety były i są nadal oferowane do
sprzedaży. Oto jeden z nich, wyszukany na zasadzie „pierwszy z brzegu”.
Ta kopia opisana została bardzo profesjonalnie,
cytuję „Moneta Polska - Poniatowski - 1 Talar 1771 - WAGA. Piękna sztuka -
poszukiwana! Moneta nie jest oryginalna! NIE PRZYCIĄGA JEJ MAGNES. Średnica
zgodna z oryginałem. Jest wystawiona w odpowiedniej kategorii. Ładny stan!”
Trudno się z tym nie zgodzić, ale nie zawsze tak jest. Wiele monet tego typu
jest sztucznie postarzanych, zamazuje się w nich puncę „f” wskazującą na kopie
i oferuje się je do sprzedaży, jako oryginały, lub ewentualnie, jako monety,
których oryginalność nie jest pewna. Poniżej kilka zdjęć „podrasowanych” falsów
tego talara.
Jak widać asortyment kopii z 1771 jest zróżnicowany.
To co oprócz puncy „f” wyróżnia te podróbki to zbyt duża waga. Fałszywe monety
ważą jak standardowe kopie talarów, czyli coś około 26g – natomiast oryginały,
które wykonane były z czystego srebra ważyły zaledwie 20,33g. Ta cecha powinna
być jedna z pierwszych, jeśli mamy wątpliwości, z jaką monetą mamy do
czynienia, szczególnie, że z reguły kopie trzymają średnice oryginałów, czyli mają
po te około 40 mm. Waga, która widnieje na awersie tego numizmatu, w tym
przypadku zdecydowanie „prawdę nam powie” J.
Warto przy okazji pokazać również ogromną rzadkość,
jaka była sprzedawana kilka lat temu na jednej z aukcji Warszawskiego centrum
Numizmatycznego. Otóż mamy do czynienia z odbitką tego talara z początku XIX
wieku, wykonaną oryginalnymi stemplami z nieczynnej już mennicy warszawskiej.
Poniżej zdjęcie monety.
Z opisu aukcji wynika, że podobna odbitka wykonana
jest z miedzi i waży 36,16g. Identyczny egzemplarz, ale w I stanie zachowania
pochodzący z kolekcji Brandta sprzedany został na aukcji H. Karolkiewicza w
2000 roku. Ogromna rzadkość, która uzyskała cenę porównywalną ze srebrnym
oryginałem. Niedoścignione marzenie wszelkiej maści fałszerzy J.
Kolejnym roczniki, który został podrobiony jest
talar z 1778 roku. Tu sięgamy do „zaprzyjaźnionego” i jakże użytecznego zbioru
Muzeum Narodowego w Krakowie, który zdigitalizował, kilkanaście fałszerstw
monet Poniatowskiego. Na początek zdjęcie, niestety mam tylko awers..
Jak widać na zdjęciu, mamy tu do czynienia monetą
wykonana technika odlewu. Z opisu wynika, że użyty materiał, to stop metalu
koloru srebrzystego. Falsyfikat powstał oczywiście po 1778 roku i tak jest
datowany. W sumie nie wiadomo, czy był używany w momencie, kiedy talary SAP
były jeszcze środkiem płatniczym, czy tez został odlany znacznie później na
szkodę kolekcjonerów. Rocznik 1778 akurat nie jest zbyt popularny, stąd
skłaniam się ku temu, że wykonano go w celu wprowadzenia w błąd zbieraczy.
Odlew posiada w miarę przyzwoitą średnicę 40,1mm i grubość 2,2mm. Tradycyjnie
jednak waga zdradza fakt, że nie jest to moneta oryginalna. Ten fals waży
zaledwie 23,86g. Jak dodamy do siebie „słaby” wygląd monety, z tymi wszystkimi
cechami charakterystycznymi dla odlewów z brakiem prawie 5gramów wagi, wniosek
nie może być inny niż podróbka, od której lepiej trzymać się z dala.
Kolejna moneta pochodzi z tego samego źródła. Znów
mamy egzemplarz ze zbiorów muzeum im Emeryka Hutten-Czapskiego. Tym razem
będzie to moneta z roku 1780. Na początek zdjęcie.
Ten talar, co do zasady jest bardzo podobny do
poprzednika, stąd możliwe, że źródło jego pozyskania lub warsztat jego
wytworzenia jest ten sam. No może jest kilka różnic, które wskaże w dalszej
części. Więc znów odlew i materiał użyty to stop metali koloru srebrzystego.
Oprócz tego, że ten rocznik wydaje się być jeszcze rzadszy od poprzednika, to
drugą cecha, jaka widać na pierwszy rzut oka jest odmienna struktura tła. Ten
egzemplarz wygląda jak nieco przeszlifowany w okolicach portretu królewskiego.
Tym samym nie widać tej ziarnistej struktury, jaką możemy dostrzec na monecie z
datą 1778. Dodatkowo wydaje się być wykonany bardziej starannie, szczególnie,
jeśli chodzi o liternictwo. To znacznie podnosi, jakość wyrobu i przesuwa
naszego falsika na skali niebezpiecznych podróbek. Co prawda wielka szkoda
zbieraczom stać się nie mogła, gdyż moneta imituje talara znacznie już
wytartego obiegiem, na granicy czytelności portretu. Tym samym taki wyrób nie
mógł uchodzić za monetę pożądaną w celu włączenia jej do zbioru. Fakt jest
jednak faktem, że ktoś podjął się wykonania takiego „dzieła” i teraz możemy
oglądać je w muzeum. Na koniec jeszcze wymiary: średnica 40,2mm, grubość 2,6mm
i waga 27,67g. Warto odnotować, że waga całkiem bliska oryginałowi.
Teraz czas na kolejny wyrób mennicy Kremnica,
wykonany na zlecenie znanego już z poprzedniej części wydawnictwa „Nefryt”. Tym
razem, to nieco ordynarnie wykonana kopia talara z 1782 roku. Na zdjęciu
pokarze cały komplet związany z tą monetą. Produkowany w ramach dużego setu
talarów polski królewskiej, jaki wymyśli sobie biznesmeni z województwa
zachodniopomorskiego. Poniżej moneta, zwana szumnie repliką wraz z kartą służącą
do kolekcjonowania.
Na ozdobnej karcie umieszczonej w komplecie
przeznaczonym dla kolekcjonerów lub też inwestorów znajdują się podstawowe
informacje o talarach Stanisława Augusta Poniatowskiego z naciskiem na rocznik 1782.
Oprócz tematów związanych z SAP mamy tam również szczegółowe dane związane z
repliką. Tym sposobem możemy wyczytać sobie takie informacje, jak te, że moneta
jest wykonana ze srebra próby 925, ma 40mm średnicy, waży 28g i została wybita
w nakładzie 1000 sztuk. Generalnie jak wiadomo nie jestem wielkim fanem tego
typu inicjatyw, które w obecnych czasach jedynie napędzają spirale podróbek.
Zobaczmy sobie, zatem podróbkę tej repliki wybitą w
ogromnym nakładzie, gdzieś tam na dalekim wschodzie i zalewającym nasz
interent. Poniżej zdjęcie takiego talara wykonanego w stylu, który prywatnie
określam, jako „chamska kopia”.
Tego typu sztucznie postarzanych kopii jest w
sprzedaży pełno. Jednak z uwagi na marną jakość wykonania, dobrze widoczną
literę „K” na awersie i oznaczenie próby „Ag 925” na rewersie – nie jest to
kopia groźna dla kolekcjonerów SAP. Inaczej jest z inwestorami. Stawiam
żołędzie kontra dolarom, że srebra w stopie, z jakiego wykonano tę podróbkę to
tam raczej nie uświadczysz. Można, zatem ten wyrób uznać, za fałszywą kopie
repliki. Wszystko, czego chcieli „Chińczycy” to wybić monetę z napisem Ag 925 i
nie dodać do niej grama srebra. A że akurat trafiło na Poniatowskiego, to
czysty przypadek. Grunt, że to wszystko dalekie jest od oryginału, niezwykle
przecież rzadkiego i poszukiwanego talara z 1782 roku.
Kolejnym fałszywym rocznikiem będzie talar z 1787
roku. Ale zaraz, przecież w tym roku nie bito talarów. Nie stoi to jednak na
przeszkodzie, żeby taka moneta powstała w epoce, kiedy jeszcze nie było to
takie jasne jak dziś. Moneta była nawet odnotowana wraz z publikacją jej
wizerunku. Co dziś wykorzystam prezentując drobny fragment dzieła Ignacego
Zagórskiego „Monety dawnej Polski jako też prowincyj i miast do niej niegdy
należących z trzech ostatnich wieków” z roku 1845. Poniżej rysunek i opis tego
fałszerstwa.
Jak widzimy na rysunku i co mamy wyłuszczone w
tekście z epoki, talar powstał przez przerobienie ostatniej cyfry daty z „8” na
„7”. W ten sposób z popularnego rocznika 1788, nieuczciwy rzemieślnik uzyskał
nigdzie nienotowany unikat z rocznika, który nigdy nie istniał. Można
potraktować to jedynie, jako interesującą ciekawostkę. Jeśli ktoś trafi tak
spreparowaną monetę w epoce, to chętnie przygarnę jeden egzemplarz J.
Teraz czas na już wyżej wspomniany rocznik 1788. Przykłady
fałszowania tego rocznika zostały zaczerpnięte ze zbiorów Muzeum Narodowego w
Krakowie. Poniżej pierwsza z pary.
Ten talar został całkiem porządnie odlany w bliżej
nieznanym stopie metalu koloru srebrzystego. Jak wynika z metryczki, również
ten wyrób nie jest dokładnie wydatowany. Mamy tam jedynie informacje o
powstaniu monety po roku 1788, co i bez badań muzealnych można by stwierdzić z
dużą dozą prawdopodobieństwa. Trzeba przyznać, że talar wykonano poprawnie, nie
ma na nim rażących błędów i niedoróbek charakterystycznych dla pospolitych
fałszerstw. Myślę, że przez internet na podstawie zdjęć można by się nawet z
łatwością pomylić i uznać ją za oryginał. Zapewne jednak już trzy sekundy od
chwili wzięcia jej w ręce miłośnik monet SAP nabrałaby nieomylnych podejrzeń. To
przykład jak czasem ważne jest organoleptyczne zbadanie numizmatu, jaki
zamierza się licytować, czy tez kupić. Powtarzając za kustoszem zbiorów
krakowskich Panią Anną Bochnak, odnotujmy jeszcze wymiary tej podróbki.
Średnica 40,9mm, grubość 2,6mm i waga 26,39g. Wszystko w normie i można się
pomylić. Ja pewnie bym jej nie kupił, bo akurat nie lubię zbytnio tego portretu
króla w wersji obiegowej. Poniatowski wygląda na nim jak jeden z bohaterów
kosmicznej sagi „Star Trek” J.
Sprawdźmy drugi egzemplarz, pochodzący z tego samego
źródła i roku. Tym razem dzięki zdjęciu z MNK dysponujemy rewersem fałszywej
monety, który prezentuje się tak, jak na zdjęciu poniżej.
Interesująca sztuka, której wygląd zdradza szereg
nieprawidłowości. Począwszy od kolorowych plam, przez nieregularne nadlewki
metalu, aż po poważne problemy z obrzeżem i rantem talara. Nic dziwnego, bo
według opisu muzealnego moneta została wykonana techniką galwaniczną. Za
materiał podstawowy posłużyła miedź, która została później pokryta srebrem i
polakierowana. Datowanie, zakłada wykonanie monety w przedziale pomiędzy
końcówką XIX wieku a wiekiem XX. Oczywiście przy technice galwanicznej
wykluczone jest by falsyfikat powstał w epoce. W czasach Poniatowskiego, ta
technika nie była jeszcze znana i stosowana, głownie dlatego, że prąd
elektryczny zaczęto wykorzystywać dopiero w wieku XIX. Stąd pewnie i to
datowanie muzealników nie opiera się na badaniu stopu a jedynie prostym fakcie
związanym z okresem stosowania elektryczności. Jak to w technice galwanicznej
główne problemy związane są zwykle z „bezawaryjnym” połączeniem ze sobą dwóch
blaszek. Awers i rewers powstaje osobno, stąd obrzeża tych monet i rant z
reguły zdradzają, to że mamy do czynienia z galwanem. Tu dodatkowo waga monety
wskazuje na ten fakt. W końcu 6,83g, jakie waży ten egzemplarz to około 20g za
mało w stosunku do oryginału. Można przypuszczać, że same blaszki tyle ważą i
być może moneta w środku jest pusta, czyli wypełniona powietrzem jak wydmuszka.
Ale do takich wniosków można dojść jedynie badając sten rzeczy na miejscu w
Krakowie. Pozostałe wymiary tez nie są OK. O ile średnica 40,4mm jest w miarę
prawidłowa, to grubość 4mm zdradza niewidoczne na zdjęciu, problemy z łączeniem
obu stron talara.
Idziemy dalej i dochodzimy do roku 1793. A w nim jak
wiadomo mamy do czynienia z historycznym Talarem targowickim. Ta rzadka
pamiątka zawsze zbudzała zainteresowanie kolekcjonerów a cena oryginałów w
dobrym stanie aktualnie oscyluje w okolicach 10 tysięcy złotych. Z tym talarem
jest trochę zamieszania, bo wiadomo, że w XIX wieku w Petersburgu wykorzystano
oryginalne stemple i dobito nieznaną liczbę egzemplarzy w celach
kolekcjonerskich. Stąd mamy do czynienia z oryginałami z XVIII wieku oraz z
kopiami, których odróżnienie jest trudne, ale nie niemożliwe. Nowe bicia
starymi stemplami, co do zasady można wykryć po drobnych śladach korozji, jaka
zwykle występuje na nieużywanych przez długie lata stemplach. W tym przypadku,
jest jednak nieco łatwiej i z pomocą przychodzi nam trzecia strona monety,
czyli rant. Na XIX odbitkach brakuje sentencji „FIDEI PUBLICAE PIGNUS”, która
występowała na oryginałach tworzonych w czasach Poniatowskiego. Nie mam pod
ręką żadnego przykładu XIX odbitki talara targowickiego w srebrze, więc
podnoszę ten temat „czysto teoretycznie”. Mam jednak zdjęcie z archiwum aukcyjnego
WCN, gdzie sprzedano talara odbitego w Petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych w
roku 1870, wykonanego w całości z miedzi. Zdjęcie prezentuje poniżej.
Nie jest to jednak koniec dzisiejszej przygody z
pamiątką z Tagrowicy. Tu znów kłania się nam wydawnictwo „Nefryt” i zlecenie by
w Kremnicy wybić repliki tego talara. Co ciekawe z trudnych do wyjaśnienia
przyczyn wybito dwa rodzaje replik. Obie prezentuje na zdjęciach poniżej.
Jedna replika jest ze srebra próby 925, natomiast
druga z mosiądzu oksydowanego. Obie wybite po 1000 sztuk mają średnicę po 40mm
i ważą około 28gramów. Oczywiście monety
są elementem większego zbioru replik talarów polski królewskiej i powstały jako
prywatny biznes.
Nie minęło dużo czasu i replika z „Nefrytu”
doczekała się swojej chińskiej podróbki, w której srebro zastąpiono żelazem i
wypuszczono na nasz rynek. Sprzedaje się teraz ten złom na portalach aukcyjnych
za kilka złotych, jak zwykle podając w opisie, że maja służyć kolekcjonerom,
jako „zastępstwo” za mega drogie oryginały. Trudno pojąc, kto miałby na serio
zbierać ten szmelc. Dla potomnych, poniżej zdjęcie jednego z „potworków”.
Jak widać to dziobate żelastwo, łapie już pierwsze
ślady chińskiej patyny, czyli rdzy J.
Teraz przechodzimy do dwóch ostatnich roczników
talarów SAP. Pierwsze monety będą z najpopularniejszego rocznika 1794. I cóż my
tu mamy? Na początek przykład fałszerstwa ze zbiorów Muzeum Narodowego w
Krakowie. Zdjęcie monety poniżej.
Jak widać, to klasyczny odlew wykonany z bliżej
nieokreślonego stopu metalu kolorem zbliżonym do srebra. Trzeba przyznać, że
nie jest to zbyt udana próba fałszerska. Talar na pierwszy rzut okaz zdradza
swój nieoryginalny rodowód. Król Poniatowski na awersie wygląda mgliście,
niektóre litery wyszły koślawe a tło monety nie jest jednorodne. Ogólnie nic
ciekawego. Moneta w oryginale jest dostępna od ręki, stąd trudno zakładać by
ktoś chciał zbić na tym jakiś majątek. Czy wykonano ja w „epoce” czy też jest
to jakiś współczesny wyrób trudno stwierdzić. Nie przybliża nas do ustalenia tego
faktu, również muzealny opis, który informuję, iż talar został wykonany po roku
1794. To bardzo możliwe J. Nie tylko wygląd podróby jest marny,
ale również nie lepiej wypadają jej wymiary. Średnica 39,3mm i grubość 2,2mm są
jeszcze do zaakceptowania, natomiast waga 20,6g jest zdecydowanie poniżej
krytyki i normy.
Kolejna fałszywa moneta z tego rocznika pochodzi z
aukcji internetowej na najpopularniejszym polskim portalu. Sprzedający musi być
uczciwym i dobrze zorientowanym w temacie znawcą, gdyż nie kryje faktu, że
sprzedawany talar jest podróbką oraz dodatkowo powołuje się w opisie oferty, na
wyżej prezentowaną monetę z MNK. Informując, że jego moneta wykonana została podobną
techniką. Będzie okazja to porównać, na początek zdjęcie obu stron.
Ta moneta, już z daleka wygląda jakby została nieźle
zmasakrowana. Jak wydaje się, rzeczywiście mamy do czynienia z odlewem
imitującym srebrną monetę Poniatowskiego. Na awersie i rewersie występują
liczne defekty tła, uszkodzenia i niedoróbki. Nie jest to z pewnością moneta
piękna, którą warto włączyć do zbioru. Jednak, jeśli ktoś „brzydale” a do tego
kopie, to oferta jest aktualnie w sprzedaży i można sobie „toto” kupić. Cena co
prawda raczej zaporowa. Właściciel w ofercie podaje wymiary monety, takie jak średnica
37,2mm, grubość 2,2mm oraz waga 20,6g. Mamy również informacje, że w centrum
monety znajduje się lekkie wgniecenie, co powstało zapewne podczas stygnięcia odlewu.
Dodatkowo wiemy również, że talar posiada rant karbowany skośnie, co znaczy, że
ktoś zadał sobie sporo trudu, by upodobnić ja do oryginału. Na szczęście nie
wszystko poszło zgodnie z planem i powstała podróba, która nie jest ani dobra
ani ładna.
I tak doszliśmy do ostatniego rocznika talarów SAP.
W 1795 roku po raz ostatni za panowanie króla Stanisława Augusta
Poniatowskiego, ten typ monety opuścił mennicę warszawską. Mimo tego, że moneta
jest raczej popularna, to była obiektem fałszowania. Pierwszy przykład znów
leci do nas z Krakowa. W Muzeum Narodowym w tym mieście, odnajdujemy jeden
podrobiony egzemplarz, którego zdjęcie awersu prezentuje poniżej.
Drugi fals z tego rocznika pochodzi z publikacji
Zbigniewa Kutrzeby z Gdańskich Zeszytów Numizmatycznych numer 107 z maja 2012
roku. Autor w artykule „Fałszerstwa z epoki monet Satnisława Augusta
Poniatowskiego” przywołał kilka podróbek ze swoich zbiorów. Miedzy innymi był
tam talar z 1795 roku, który pokazuje poniżej.
Pan Kutrzeba nie podzielił się z czytelnikami zbyt
wieloma informacjami na temat tej monety. Wiemy tylko tyle, że waga talara
wynosi 23,16 gramów. Pozostałe informacje musimy wypatrzeć sobie ze zdjęcia we
własnym zakresie. Moim zdaniem to całkiem udany odlew, w którym fałszerz
pokusił się nawet o imitację skośnie karbowanego rantu. Na nienajlepszych
zdjęciach widać liczne przebarwienia, jednak moneta, jako całość prezentuje się
przyzwoicie. To kolejna udana podróbka talara w tym roczniku.
Kolejna moneta, to na szczęście już ostatnia z serii
replik wydawnictwa „Nefryt”. Talar z 1795 wybity w słowackiej Kremnicy, wieńczy
dzieło i kończy 24 elementową kolekcje srebrnych kopii.
Ostatnia moneta w dzisiejszym wpisie, to już
tradycyjnie „chamska kopia” repliki z „nefrytu”. Skoro poprzednia moneta nie
przypadła mi do gustu, to jak można się domyślać i chińskie produkcje ze stali
tylko pogarszają moją ocenę. Przypatrzmy się temu barbarzyństwu na przykładowym
zdjęciu poniżej.
Żadne postarzanie, żadna sztuczna patyna nie jest w
stanie poprawić mojego zdania o tej kopii. Moneta ze zdjęcia oczywiście nie
imituje talara Poniatowskiego, tylko srebrna replikę Parchimowicza.
Obrzydlistwo.
Jednak fantazja sprzedawców wciskających ten
złom ie ma granic, gdyż znajdują się
nawet takie indywidua, które te beznadziejne i tanie kopie umieszczają w
slabach. Na co liczą, trudno dociec. Niewielu jest pewnie idiotów, dających się
nabrać na zakup „oryginału” z takim grajdingu jak na zdjęciach poniżej.
Proszę to potraktować, jako kiepski żart, bo trudno
przecież uznać, że ktoś na serio trudził się by wykonać ten slab i jego epicki
opis. Dno i 3 metry mułu.
I tak doszliśmy z tematem do końca przykładów, jakie
posiadam. Uznaję, że 20 monet jak na jeden wpis jest całkiem sporym materiałem,
który być może jakiemuś miłośnikowi monet SAP pozwoli nie popełnić błędu i nie
kupić podróbki. Na tym kończę cykliczne opisywanie fałszywych monet
Poniatowskiego. Wszystkie artykuły można znaleźć i przeczytać po kolei w
zakładce „FAŁSZERSTWA SAP”. Od teraz ten temat będzie pojawiał się na blogu mniej
regularnie, jednak nadal będę trzymał rękę na pulsie i jak uzbiera mi się
materiał na kolejny wpis, to wówczas znów pokażę szereg podrobionych monet. Do usłyszenia niebawem.
W wpisie wykorzystałem
materiały i zdjęcia z następujących źródeł: Muzeum Narodowe w Krakowie, Zbigniew
Kutrzeba „Fałszerstwa z epoki monet Stanisława Augusta Poniatowskiego” Gdańskie
Zeszyty Numizmatyczne nr 107 z 2012 roku, strony na facebooku Gabinetu
Numizmatycznego Damiana Marciniaka LINK , forum Towarzystwa
Przeciwników Złomu Numizmatycznego im. Tadeusza Kałkowskiego LINK ,gazeta dla poszukiwaczy
odkrywca.pl LINK , archiwum aukcyjne
Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, archiwum aukcyjne Allegro, zdjęcia
wyszukane przez google grafika.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń