Dziś proponuje w założeniu krótki, ale numizmatycznie
treściwy wpis o najdrobniejszej monecie srebrnej Stanisława Augusta
Poniatowskiego wybijanej przez mennice koronną w 1779 roku. Po pierwsze zauważyłem,
że stosunkowo rzadko dotychczas pisałem o srebrnikach SAP, bowiem w całej
historii bloga (nie licząc tematów falsyfikatów) popełniłem tylko jeden wpis, o
roczniku 1774. Oczywiście to nie przypadek, bo mam ku temu pewne powody. Sytuacja
wynika trochę z niedokończonych, bo rozgrzebanych analiz, jakie na temat tego
nominału prowadzę „na boku”, które mają odpowiedzieć mi na kilka pytań
dotyczących głównie tez, które konkretnie monety z lat 1766-1768 są fałszywe a
jakie są bez wątpienia oryginalne. Próbkę rozterek w tym temacie dałem w
artykule, w którym opisywałem pruskie fałszerstwa srebrników. Mimo tego, że wówczas
dość jasno zakwalifikowałem kilkanaście wariantów stempli podróbek, to dałem
sobie jednak furtkę do powrotu i przedstawienia poprawionej analizy tego
problemu. A jako, że w tym nominale najwięcej ciekawego działo się moim zdaniem
właśnie w początkowych latach panowania SAP, to jakoś podświadomie nie ruszam
tych niezbyt pewnych roczników, czekając na cud oświecenia J.
Jednak człowiek jest z natury swojej niecierpliwy i uznałem, że nie mogę tak jaskrawie
pomijać jednego z podstawowych nominałów. Szczególnie, że całkiem niedawno
stałem się szczęśliwym właścicielem jednego z egzemplarzy a dodatkowo i
prywatnie uważam, że rocznik ten nigdy nie został dokładnie zbadany i opisany.
Tym sposobem, zdecydowałem się napisać o roczniku 1779 i o tajemnicach, jakie
skrywa.
Jak zwykle temat monety chciałem powiązać z jakąś
interesującą sytuacja lub wydarzeniem, które wydarzyło się w roku wybicia
opisywanej dziś monety. Jednak już na wstępie dodam, że rok 1779 jest jednym ze
szczególnych, w których w kraju zbyt wiele ciekawych rzeczy nie miało miejsca…
Nawet jedno z moich ulubionych źródeł historycznych dostępnych w internecie opisuje
ten okres tak: „W roku 1779 nie doszło w RP do istotnych wydarzeń wartych
odnotowania w tym miejscu.” J. Czy, rzeczywiście był to taki nudny
czas? A może to tylko taka przysłowiowa „cisza przed burzą”? Będzie się jeszcze
nie raz okazja przekonać i to nawet na blogu, bo w końcu z tego rocznika
dotychczas pisałem tylko o półzłotkach. Co znaczy, że jest jeszcze sporo
nominałów do opisania i ciekawostek do opowiedzenia. Mam kilka swoich
ulubionych i dziś sięgnę do historii, która co prawda fizycznie rozegrała się
obok terenów I Rzeczpospolitej, jednak była z nią dość istotnie powiązana przez
grube nici ówczesnej geopolityki. Tezę zamieściłem już w tytule (ręce precz od
Gdańska!) i mam nadzieję, że temat dla
wielu może okazać się nowy i przez to zaciekawi nie tylko zdeklarowanych miłośników
monet SAP. Głównym dzisiejszym wątkiem, wokół którego będę snuł swą opowieść będzie
spór o sukcesję Bawarską. Konflikt rozgrywany na wielu płaszczyznach od salonów
europejskich stolic po pola, okopy i kartofliska, stąd dość ciekawy i jak ulał
nadający się do krótkiego przybliżenia. Poniżej pierwsza ilustracja nawiązująca
do dzisiejszego wpisu.
Ok, zatem starujemy i zanim, zatem przejdę do
ciekawostek związanych ze srebrnym groszem ostatniego króla z rocznika 1779, to
nieco odkurzę zapomniany konflikt, którego finał (czy szczęśliwy?) znalazł
miejsce w Sali Sejmu Ziemskiego w Cieszynie, gdzie podpisano traktat pokojowy
kończący epizod zwany popularnie „wojną o sukcesje bawarską”. W rzeczywistości pokój
ten kładł kres szeregowi nieporozumień i konfliktów (w tym tych zbrojnych)
pomiędzy Austrią a Prusami trwających z przerwami od 1740 roku. Powodem ostatniej
z wojenek pomiędzy zaborcami zakończonej pokojem w Cieszynie było ustalenie,
kto odziedziczy władzę po zmarłym bezpotomnie w 1777 roku elektorze Bawarii
Maksymilianie III Józefie. Generalnie jednak tłem tych wszystkich konfliktów
była niechęć starej dynastii Habsburgów rządzącej w Wiedniu do skoligaconych z
nimi innych dworów niemieckich w tym Bawarskiego i Pruskiego. Prusy za sprawą
znanego nam już obrotnego króla Fryderyka II, zwanego Wielkim - prowadziły
intensywną politykę powiększania swojego państwa i wzrostu swojego znaczenia,
co jawnie kłóciło się z podobnymi planami Cesarstwa
Austrii. Bezkrólewie, jakie
powstało w Bawarii, a więc terytorium położonym pomiędzy zwaśnionymi stronami
było idealnym sposobem by w tym długoletnim już konflikcie przechylić szalę na
swoja stronę. Temat sukcesji nie był łatwy do rozstrzygnięcia i obie strony
miały swoje argumenty, udowadniające, że to właśnie ich faworytom i
poplecznikom należy się scheda po zmarłym władcy. Jednak szybko okazało się, że
jedynym legalnym spadkobiercą akceptowanym przez obie strony zostanie książę
Palatynatu, niejaki Karol Teodor. Jednak to nie załatwiało sprawy, bo obie
strony zdawały sobie sprawę, że problem nie został definitywnie rozwiązany,
gdyż owy Karol Teodor również „oficjalnie” był bezdzietny i rozwiązanie było
tylko tymczasowe. Jasne było, że po jego śmierci konflikt rozgorzeje na nowo. I
wtedy właśnie postanowił zadziałać Józef II, młody cesarz Austrii, który był
„na dorobku” i bardzo pragnął zapisać się w historii świata, chociażby poprzez
odbudowanie potęgi rodu Habsburgów. Już w 1778 roku udało mu się poczynić kolejny
(trzeci) krok w tym kierunku (po I Rozbiorze Polski i odebraniu Turkom
Bukowiny), gdyż zawarł umowę z „tymczasowym” Karolem Teodorem na mocy, której w
zamian za odpowiednie uposażenie gromadki jego nieślubnych dzieci i uznanie ich
prawowitymi spadkobiercami, już teraz „w promocji” odda Austriakom 1/3 terenu Bawarii.
Żeby nie dać szans na ewentualna zmianę
decyzji, jeszcze zanim ostatecznie porozumienie weszło w życie, Józef II wraz z
armią cesarską wkroczył do „swojej 1/3 Bawarii” uprzedzając ewentualne protesty
ze strony Prus, kiedy układ zostanie oficjalnie ogłoszony. Taka postawa poważnie
skomplikowała sytuacje w tym rejonie, gdyż po pierwsze na takie rozwiązanie nie
było zgody sąsiednich państw a po drugie, król Prus osobiście poczuł się
„zrobiony w wała” i otwarcie wystąpił przeciwko temu działaniu. Oczywiście
prusacy również nie byli w „ciemnie bici” i oficjalnie swoje działania uzasadniali
wystąpieniem w imieniu „skrzywdzonego” takim obrotem sprawy brata Karola
Teodora – Karola III księcia Zweibricken, który miał prawa do objęcia władzy w
Bawarii. Nieoficjalnie oczywiście prusacy nie chcieli pozwolić na dominacje
austriacką na „swojej niemieckiej ziemi”. Ot taka mała kłótnia i zadyma w
germańskiej rodzinie J. Obok główny „podmiot” sporu, Karol
Teodor, który troszczył się o nieślubne dzieci bardziej niż o swój lud.
Na początek oczywiście próbowano polityki
zagranicznej. Austria ciesząca się poparciem Francji a Prusy za wstawiennictwem
Anglii i Rosji podjęły mediacje, próbując dyplomacją rozstrzygnąć konflikt pokojowo.
Jednak sztywne stanowiska obu stron oraz raczej bierna postawa wspierających je
mocarstw, które miały wówczas swoje problemy i nie były zainteresowane
włączaniem się w lokalny konflikt nie posuwały rokowań do szczęśliwego
zakończenia. Scenariuszów rozwiązań było kilka i tu właśnie dochodzimy do
zagadnienia związanego z tytułową rolą Rzeczpospolitej. Największe szanse
powodzenia miał rozbiór Bawarii na wzór całkiem niedawno przeprowadzonego I Rozbioru
Polski i podział kraju na elementy, które zadowolą obie strony. Jednak do tego
trzeba by uzyskać jakiś kompromis a pomiędzy Habsburgami a Wittelsbachami
wyraźnie nie było „chemii”. Kolejną braną pod uwagę stron możliwością
rozstrzygnięcia konfliktu był plan pruski zwany „zamiennym”. Plan ten był
prosty: w zamian za 1/3 Bawarii, jaką zagarnęli ostatnio Habsburgowie,
Austriacy oddają Rzeczypospolitej (nam J) znaczną część Galicji,
jaką uzyskali w ramach I Rozbioru Polski a w zamian za to, Polacy (my J)
zrzekniemy się na korzyść Prus - Gdańska, Torunia i znacznej części
Wielkopolski. Ot ciekawostka rodem z mózgu pruskiego ministra spraw
zagranicznych. Jednak i tu nie uzyskano kompromisu, gdyż austriaccy nie po to
doprowadzili do konfliktu żeby tracić. Tym sposobem, na szczęście nie doszło do
„wymiany” terenów i fuksem nie straciliśmy Gdańska i innych ziem, do których
śliniły się pruscy sąsiedzi. Ciekawe i nieco teoretyczne może być rozważanie,
czy w ogóle I Rzeczpospolita była by w stanie przeciwstawić się temu gwałtowi.
Czy król i magnaci upokorzeni I Rozbiorem zwarliby szeregi i odmienili losy
kraju? Kto wie, jak by się to wszystko potoczyło…
Jednak na „wymianę” również zgody nie było, toteż
konflikt z salonów przeniósł a się na pola. Sięgnięto do sprawdzonych już rozwiązań
i król Prus Fryderyk II postanowił, że „nie ma już z nimi, o czym gadać” i
założył, że metoda faktów dokonanych znów zadziała najlepiej. Nie wiele się
namyślając jak postanowił tak uczynił i wkroczył na teren Bawarii razem ze
swoją niemal 155 tysięczną armią. Austriacy nie pozostali bierni i szybko
zebrali swoje 142 tysięcy wojska i wysłali na sporny teren. Ciekawie mają się
te siły, kiedy porównamy je do zaledwie kilku tysięcznej armii koronnej I
Rzeczpospolitej, jaka była wówczas „pod bronią”. Ale na szczęście król
Poniatowski nie był stroną w tym konflikcie i Niemcy gonili się po polach i
lasach jedynie w swoim towarzystwie. Wojna prowadzona była w trudnym terenie na
terytorium dzisiejszych Czech, przez co nie była jakaś wybitnie dynamiczna i
nie obfitowała w walne starcia obu ogromnych armii. Wprost przeciwnie, obie
strony unikały otwartych konfliktów, zadowalając się podjazdami i szarżami na
tabory i działając jak
by to była wojna partyzancka. Większość czasu wojsko
spędzało w marszach i okopach, cierpiąc z głodu i chłodu. Nic dziwnego, że wojsko
szybko dotknęły plagi najróżniejszych chorób, nieuleczalne zarazy, pomór koni
oraz inne drobniejsze klęski. Trzeba dodać, że wpływ na ten stan rzeczy miała
również monotonna dieta oparta niemal wyłącznie na kartoflach wykopanych z
okolicznych pól. Taki obrót spraw spowodował lawinę dezercji, co w konsekwencji
zmusiło strony do wycofania wojsk pruskich na „z góry upatrzone pozycje” na
swoim terytorium. W literaturze często ta dwuletnia potyczka nazywana jest
„wojna kartoflaną” widocznie wielotysięczne armie musiały naprawdę nieźle
spustoszyć dopiero, co obsiane areały uprawy tej zamorskiej rośliny J.
Część z historyków uznaje wojnę o sukcesję bawarską za ostatnią wojnę
gabinetową w historii wojskowości, prowadzoną nie zbrojnie a poprzez posłów,
posłańców i dyplomatów. Niemniej jednak w tych wojennych szaradach-podchodach,
to jednak prusacy byli uznanymi mistrzami i to właśnie ich pozycje były w lepszej
sytuacji taktycznej od wojsk przeciwników. I pewnie sytuacja taka trwała by
jakiś dłuższy czas, gdyby nie wyżej już wspomniane plagi, jakie spadały na pruskie
armie pozbawione logistycznego wsparcia na terytorium dzisiejszych Czech, które
spowodowały rozkaz wycofania do Prus żeby tam przeczekać i przezimować. Obok
prezentuje obraz przedstawiający opatrywanie ran pruskiego króla, których
nabawił się podczas tego konfliktu. Być może ten fakt również miał wpływ na
podjęcie decyzji o wycofaniu wojsk z terenu Czech. Jak by nie było Austriakom
będącym w defensywie, taka decyzja „spadała z nieba” i już w styczniu 1779 ich
wojska przeszły do ofensywy „atakując” Ziemię Kłodzką. Do wiosny na scenie
wojennej nic się ciekawego nie działo, z a to w dyplomacji aż huczało, kiedy
obie strony atakowały się wzajemnie oskarżając się o gwałcenie swoich praw i
zasad Rzeszy.
Trwało to jakiś czas i końca nie było widać. Wówczas
pierwsza nie wytrzymała matka cesarza Austrii Maria Teresa, która przy znacznej
pomocy drugiej z „mocnych kobiet” tych czasów, carycy Rosji Katarzyny I -
zmusiła obie strony konfliktu do schowania szabelek i powrotu do rokowań. Efektem
rozmów było podpisanie 13 maja 1779 pokoju w Cieszynie, na mocy, którego
Austrii przypadło 234 mil kwadratowych terytorium Bawarii, położonych między
Dunajem, Innem oraz Salzachem, które wraz z zamieszkującymi je 80 tysiącami
mieszkańców. Tym czasem Fryderyk II i jego Prusacy uzyskali bezpośredni wpływ
na sytuację na spornym terenie. W ten oto sposób spełniło się kolejne marzenie
pruskiego króla o zbudowaniu wielkiego mocarstwa i przyłączanie nowych terenów
do swojego terytorium. Sytuacja ta również pokazuje mechanizm wpływania silnych
krajów na swoich słabszych sąsiadów. To, że konflikt już na początku swojego
trwania nie zakończył się Rozbiorem Bawarii świadczy tylko o tym, że strony
musiały dojść do dyplomatycznego porozumienia. Jak widać same Austria i Prusy
nie potrafiły się w II połowie XVIII wieku dogadać i to właśnie Rosja była
katalizatorem zgody. Porozumienie pomiędzy sąsiednimi mocarstwami było dla nas
kolejnym „gwoździem do trumny”, bo kosztem zaledwie 300 ofiar, jakie poległy
podczas tych wojennych zmagań, ustanowiono nowy porządek na terenach państw
germańskich. Porozumienie wspierało Prusy, naszego śmiertelnego wroga a
dodatkowo odbierało realne szanse na utworzenie w regionie „trzeciej siły”, która
potencjalnie mogłaby być stworzona z wielu państw Rzeszy Niemieckiej, a Bawaria
i Saksonia mogłyby być podstawą takiej unii. Zamykając ten rozdział, większej
roli naszego króla czy Rzeczpospolitej w tym konflikcie nie było. Nie
odzyskaliśmy ziem Galicji, ale równocześnie nie straciliśmy Gdańska, Torunia i
Wielkopolski. Można uznać to za remis ze wskazaniem na przeciwnika. Poniżej
mapa Bawarii z zaznaczeniem linii podziału pomiędzy oba mocarstwa.
A teraz po tym „niemieckim skoku w bok” czas na
powrót nad Wisłę, do Warszawy i jej mennicy koronnej w 1779 roku. Na początek
prezentuje przykładowe zdjęcie srebrnego grosza i na jego podstawie określimy,
co dotychczas wiemy o tej monecie.
W dotychczas wydanej oficjalnej literaturze numizmatycznej,
co do zasady wyróżnia się tylko jedną odmianę srebrnika z 1779 roku. Nie będę
cytował informacji z poprzednich katalogów, skupie się tylko na najnowszej
pozycji autorstwa duetu Parchimowicz i Brzeziński „Monety Stanisława Augusta
Poniatowskiego” wydanym w ubiegłym roku. Tam pod pozycją 15.k znajdujemy
szczegółowy opis interesującego nas dzisiaj numizmatu.
AWERS:
Ukoronowany monogram królewski SAR wpisany w kwadrat
REWERS:
Wpisany w kwadrat 5-cio wersowy napis określający próbę srebra i rocznik -
320/EX/MARCA/PURA.COL./1779. Dodatkowo
kolejne cztery wersy tekstu opisane na kwadracie, określające nominał,
tytulaturę władcy oraz inicjały ówczesnego intendenta mennicy Efraima Brenna -
1.GR./R.POL./E.B./M.D.L.
Słowem,
mamy tu standardowy układ, występujący na większości koronnych srebrnych groszy
SAP. Dodatkowo w katalogu mamy odniesienia do poprzednich publikacji, czyli
najważniejszych katalogów z lat minionych. I tak moneta 15.k, to również to
samo, co: Plage 228, Kopicki 2316 i Parchimowicz 1214.l. W innym miejscu
autorzy podają nakład, który dla tego rocznika wynosi 85 652 sztuk oraz za
Kopickim podają stopień rzadkości, określony na R3. Ot cała wiedza i filozofia
dostępna na ten temat w pigułce.
I co teraz? Teraz przyjrzyjmy się dokładniej i
bliżej obu stronom monety i postaramy się znaleźć różnice, które pozwolą nam
policzyć stemple i w efekcie opisać warianty, w jakich występuje ta moneta.
Zacznijmy od głównej strony grosza, czyli od awersu. Tradycyjnie wprowadzę swój
„punkt kontrolny”, który pomoże nam łatwiej dostrzec te odmienności. Dla awersu
będą to 2 punkty. Punkt „a)”, w którym zajrzymy do wnętrza korony i który
przyjmie dwie możliwości „wnętrze korony skośnie karbowane” oraz „wnętrze
korony gładkie”. Tu powtarza się nam obserwacja z opisywanego wcześniej
rocznika 1774, gdzie również ta zmienna okazała się kluczowa dla awersu. Dodatkowo
wprowadzimy drugi punkt „b)” w którym przyjrzymy się najwyższemu punktowi
korony, czyli krzyżowi. Mamy dwie możliwości: „krzyż dotyka linii kwadratu” lub
„krzyż zachodzi na linie kwadratu”. Obie zmienne tworzą 3 odmienne układy,
które wizualizuje na powiększonych zdjęciach poniżej.
Podsumowując ten fragment, na awersie mamy dwie
zmienne, które w efekcie pozwalają wyznaczyć 3 stemple awersu, które już w
całej okazałości pokazuje poniżej.
AWERS
1 -> a) wnętrze korony skośnie karbowane; b) krzyż dotyka linii kwadratu;
AWERS
2 -> a) wnętrze korony skośnie karbowane; b) krzyż zachodzi na linie
kwadratu;
AWERS
3 -> a) wnętrze korony gładkie; b) krzyż zachodzi na linie kwadratu;
To doprowadziło do wyznaczenia dwóch stempli
rewersu. Pełne zdjęcia rewersu w obu wariantach prezentuje poniżej.
REWERS
1 -> a) kropka pod literą C;
REWERS
2 -> a) kropka pod literą R;
Teraz płynnie przechodzimy do badania ilościowego
opartego głównie na dostępnych zdjęciach rodem z licznych baz aukcyjnych. Do dzisiejszego
artykułu udało mi się zgromadzić 26 egzemplarzy i na tej próbie będę wyciągał
dalsze wnioski dotyczące całego rocznika badanej dziś monety. Na początek
zobaczmy ilu wariantów srebrnika doszukałem się porównując obie strony.
Jak widać powyżej, można wyznaczyć 3 warianty
srebrnego grosza z 1779. Jednak dla porządku należy dodać, że wariant 1 i 2 różnią się od siebie nieznacznie, jedynie awersem, Na zdjęciach pokazałem róznicę w usytuowaniu krzyża w koronie, lecz jest tam więcej drobnych różnic w tym środkowa część litery "R" w monogramie SAR.
Zobaczmy ile poszczególnych wariantów wystąpiło w
przebadanej próbie. Zestawienie obrazujące rozkład procentowy w poniższej
tabelce.
I tak, podstawowym układem jest WARIANT 1, który
wystąpił na ponad połowie egzemplarzy. Z drugiej strony skali mamy WARIANT 3,
którego „gładka korona” zaobserwowana została przeze mnie na zaledwie 19%
sztuk. Odnieśmy teraz te dane do znanego nam nakładu, wynoszącego 85 652
egzemplarzy. Zestawienie poniżej pokazuje ile poszczególnych wariantów monety
wybito (teoretycznie) w ramach całego nakładu.
Zdziwienie nie ma. Rozkład procentowy i nakład
pokazał nam, że ilość poszczególnych wariantów waha się od 46 do 16 tysięcy
sztuk. Najmniej jest monet w układzie WARIANT 3 i to fakt, z którym trudno
dyskutować. Ok, a teraz stopnie rzadkości według skali hr. Emeryka
Hutten-Czapskiego oraz moja ich interpretacja.
Jak widać nie powieliłem stopnia R3, jaki przyznano
temu rocznikowi (jako całość) w najnowszym katalogu. Uważam, że to nieco
przeszacowana wartość i na tę notę zasługuje wyłącznie jedynie najmniej popularny
WARIANT 3 występujący w tym roczniku. Dla WARIANTU 1 moim zdaniem R1 jest
całkiem adekwatną wartością.
To tyle, pozostaje mi już tylko pokazanie i opisanie
monet w układzie katalogowym.
ROCZNIK
1779
15.k
– WARIANT 1 – > AWERS 1/REWERS 1
Awers:
ukoronowane inicjały królewskie SAR wpisane w kwadrat
Rewers:
napis w 5 wersach wpisany w kwadrat 320/EX/MARCA/PURA.COL./1779.; nad kwadratem
1.GR.; z prawej strony kwadratu R.POL.; z lewej strony M.D.L; pod kwadratem inicjały
E.B.
Nakład
łączny rocznika = 85 652
Szacowany
rozkład wariantu 1 w roczniku = 54% = 46 120 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R1
15.k1?
– WARIANT 2 – > AWERS 2/REWERS 1
Awers:
ukoronowane inicjały królewskie SAR wpisane w kwadrat
Rewers:
napis w 5 wersach wpisany w kwadrat 320/EX/MARCA/PURA.COL./1779.; nad kwadratem
1.GR.; z prawej strony kwadratu R.POL.; z lewej strony M.D.L; pod kwadratem
inicjały E.B.
Nakład
łączny rocznika = 85 652
Szacowany
rozkład wariantu 1 w roczniku = 27% = 23 060 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R2
15.k2?
– WARIANT 3 – > AWERS 3/REWERS 2
Awers:
ukoronowane inicjały królewskie SAR wpisane w kwadrat
Rewers:
napis w 5 wersach wpisany w kwadrat 320/EX/MARCA/PURA.COL./1779.; nad kwadratem
1.GR.; z prawej strony kwadratu R.POL.; z lewej strony M.D.L; pod kwadratem
inicjały E.B.
Nakład
łączny rocznika = 85 652
Szacowany
rozkład wariantu 1 w roczniku = 19% = 16 472 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R3
Na dziś to koniec
historii. W dzisiejszym nie najdłuższym wpisie (jest postęp J)
udało mi się przedstawić bliżej nieznaną historię związaną z realiami
geopolitycznymi, w jakich trwała I Rzeczpospolita w II połowie XVIII wieku. Jak
się okazuje, to że nie straciliśmy wówczas kolejnych terytoriów i miast nie do
końca było naszą zasługą a raczej zbiegiem okoliczności w których nasz kraj był
tylko igraszką w łapach „wielkich tego świata”. Z numizmatycznego punktu
widzenia, udało się dziś pokazać znane mi stemple srebrnika z 1779 roku oraz
bardziej szczegółowo opisać ten rocznik. Czyli przyjemne z pożytecznym J.
I tym optymistycznym akcentem żegnam się, jednocześnie zapraszając za jakiś
czas.
W
dzisiejszym tekście wykorzystałem informacje z najnowszego katalogu monet SAP
autorstwa Janusza Parchimowicza i Mariusza Brzezińskiego „Monety Stanisława Augusta
Poniatowskiego” oraz ze stron internetowych www.instytuthistoryczny.pl, www.konflikty.pl, i z serwisu Wikipedia.pl, Zdjęcia
monet wykorzystane we wpisie i podczas analizy pochodzą z archiwów aukcyjnych
Warszawskiego Centrum Numizmatyki, Antykwariatu Numizmatycznego Michała
Niemczyka, serwisu Allegro oraz z Muzeum Narodowego w Krakowie (kolejny raz!) i
ze zbiorów Rafała Janke oraz z moich własnych.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZa spam i "przypadkowe" reklamy złomu numizmatycznego na tym blogu z góry dziekuję.
OdpowiedzUsuńKomentarze zawierające w/w oraz linki do "zakupów" bedą usuwane, zatem ich publikacja nie ma sensu. Tyle.