Dawno nie pisałem o srebrnych 10-cio groszówkach, monetach
dla mnie w pewien sposób szczególnych, bo przecież właśnie od opisania rocznika
1790 tego nominału niezgrabnie rozpocząłem pisanie własnego bloga. Coś w sobie
muszą mieć skoro to właśnie te drobne srebrne monety skłoniły mnie do tego,
żeby zacząć dzielić się swoimi obserwacjami i opiniami. Dziś w pewnym sensie
będzie podobnie, rocznik, który za chwile zacznę analizować, moim zdaniem również
posiada sporo wariantów, które dotychczas nie doczekały się swojego „5 minut” i
nie zostały wcześniej oficjalnie zauważone. Czy opisywanie monet na moim blogu
można uznać „za oficjalne”, sam nie wiem, w końcu, co drugi wpis podkreślam, że
nie jestem zawodowym numizmatykiem i poruszam się raczej w kategoriach obserwatora-narratora
a nie naukowca. Jednak tak to już jest, że ktoś musi zacząć, więc być może właśnie
to moją rolą jest zwrócenie uwagi na te monety amatorom numizmatyki, kolekcjonerom
okresu SAP a w efekcie – być może nawet „przyszłym autorom przyszłych katalogów”.
Mam to szczęście, że lubię takie analizy i poszukiwania, stąd na blogu mogę robić
to, co lubię. Z drugiej strony, jak ktoś dla przykładu zbiera monety, z
jakiegoś konkretnego okresu bez zwracania uwagi na rozróżnianie odmian i wariantów,
to nieraz może nawet nie mieć świadomości, że one w ogóle istnieją. Może to
skutkować tym, że przez brak informacji czasem zdarzy się nam nieumyślnie
ominąć całkiem ciekawą monetę, której wyjątkowości nie dostrzeże się w porę,
nie poszukując w niej konkretnych zmiennych. Dla mnie taka osoba (obrazowo) jest
trochę jak „turysta w nieznanym mieście”, który idzie prosto przed siebie kierując
się na zafiksowany cel podróży, nie rozglądając się przy tym zbytnio na boki
żeby się nie zgubić i nie stracić tego celu z oczu. Tak zaprogramowany, być
może nawet na pustym chodniku nie dostrzeże leżącej, choć nieco zakurzonej 10-cio
groszówki w nieopisanym wariancie z 1787 roku. No chyba, że jednak dostrzeże,
ale…„nie ma szczęścia”. Co ja tu dziś wypisuje za „złote myśli”? Koniec z tym. Na
dobry początek, taki „lekko numizmatyczny” żarcik znaleziony w interecie J
Jakoś zawsze śmieszy mnie taki nieco abstrakcyjny
humor. To tyle, jeśli chodzi o dobry początek, dalej będzie już nieco
poważniej. My dzisiaj się dobrze porozglądamy wśród monet z rocznika 1787 i
gwarantuję, że dostrzeżemy naprawdę sporo nowych wariantów dziesięciogroszówki,
więc zabieramy się do roboty.
Ale za nim jednak do tego dojdziemy, to na chwilę
trzeba przystanąć i się trochę do tego przygotować teoretycznie, bo akurat rocznik
opisywanej monety skłania mnie do tego, żeby wykorzystać okazje i przypomnieć bardzo
interesujące oraz niecodzienne zdarzenie, do jakiego doszło właśnie w Roku Pańskim
1787. Założę się, że na hasło „Kaniów” (część dzisiejszego tytułu) statystyczny
obywatel RP raczej nie zareaguje ze zrozumieniem. Co jednak wolno zwykłemu
obywatelowi, raczej nie przystoi amatorom monet królewskich. Stąd „w naszym
fachu” trzeba się jednak nieco interesować historią kraju a już, jako minimum,
szukać okazji do pogłębiania wiedzy o czasach, w których obiegały numizmaty,
które się zbiera. Stąd dziś proponuje dosłownie kilka zdań na temat jednego z
istotnych zdarzeń z czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, które
zmieniło bieg naszej historii. Zdarzenia, którego istotę i skutki nie są wcale
łatwe do prostego skwantyfikowania, co powoduje, że wiele jest na ten temat
sprzecznych opinii. Jest to, więc dla mnie doskonałe pole do tego, żebym i ja
mógł przedstawić swoje zdanie na ten temat. I to jest właśnie to, co lubię w tym
blogowaniu najbardziej. J
Kaniów, miasto położone w województwie kijowskim, po
I zaborze zlokalizowane na wschodniej rubieży Rzeczpospolitej, od 1775 roku
starostwo bratanka królewskiego Stanisława Poniatowskiego (zbieżność
nieprzypadkowa) - dziś niewielki ośrodek miejski, stolica obwodu czerkaskiego w
granicach Ukrainy. To właśnie na wysokości miasta Kaniów, na wielkiej rzece
Dniepr, po latach pełnych starań i zabiegów, udało się w końcu naszemu królowi
umówić spotkanie z Imperatorową, swoją dawno niewidzianą byłą kochanką i
protektorką, carycą Katarzyną II. W tym czasie Stanisław August nie cieszył się
już żadnymi wyjątkowymi względami, przyjaźnią, respektem czy nawet zwykłym
zainteresowaniem carycy, która sama o to zadbała, kiedy po I Rozbiorze Polski
uczyniła z naszego kraju rosyjski protektorat oraz przekazała faktyczną władzę
w Polsce swojemu ambasadorowi. Od tego czasu nasz władca długo pracował nad
odbudowaniem swojej pozycji oraz uzyskanie większego wpływu na podejmowane
decyzje, przez co aktywnie szukał sposobu na odwrócenie „złej karty” i
odegranie w końcu swojej istotnej historycznej roli. I nie miała to być rola
zdrajcy narodu czy też służącego-podnóżka carycy. Taktyką króla była gra na
przeczekanie trudnych czasów, odzyskiwanie „utraconego terenu” metodą małych
kroczków i szukanie szans na zreformowanie podstawowych instrumentów władzy
oraz wprowadzenie niezbędnych reform społecznych i gospodarczych. A wszystko to zachowując pozory resztek
swojego majestatu. Taka taktyka wynikała z pragmatycznego podejścia do
problemów i dobrego zrozumienia meandrów ówczesnej polityki zagranicznej oraz
praw XVIII wiecznej dyplomacji. Dzisiaj już można powiedzieć, czekał czekał… aż
się doczekał. Rosja powoli szykowała się do kolejnej wojny z Turcją, w tym celu
zawarła militarne sojusze z Austrią i Francją, na co rzecz jasna negatywnie
zareagowały Prusy i Anglia. Rysowała się z tego jakaś większa zadyma, która
mogła trochę poluźnić smycz, na jakiej Polacy byli trzymani we własnym kraju. Król
szybko wyczuł, że jest szansa powrotu do gry i za cenę kilku konkretnych ustępstw
w stosunku do Polski zaproponował imperatorowej sojusz wojskowy z Rosją przeciwko
Turcji. Tu należy wspomnieć, ze pierwsza reakcja carycy była negatywna, nie
oczekiwała ona wtedy żadnej pomocy od Polaków i delikatnie mówiąc, nie potraktowała
tej propozycji poważnie. Wtedy dopiero król wspierany przez grono bliskich mu
współpracowników zrealizował plan pozorowanego zbliżenia się do Prus, które
nagle również były zainteresowane pozyskanie naszej przychylności. Było to o
tyle trudne, że o ile Rosja miała w naszym kraju wielu sojuszników i wyznawców
(sam król był zagorzałym zwolennikiem współpracy), to prusaków powszechnie nie
cierpiano i traktowano, jako swoich odwiecznych wrogów, na co sami Prusacy pracowali swoją
polityką i gwałtami przez ostatnie 50 lat. Plan wypalił, doniesiono
imperatorowej o aktywności pruskich dyplomatów w Warszawie i zarekomendowano
przyjęcie propozycji polskiego króla. Żeby to wszystko zorganizować postanowiono umówić spotkanie w trakcie turnee Katarzyny II i jej dworu po ziemiach ostatnio
odbitych od Turków, jakie miało się właśnie niebawem odbyć. A nie była to łatwa i krótka wycieczka, moim
zdaniem jak ulał pasuje tu słowo „wyprawa”, co można zobaczyć na mapie jaka
zamieściłem poniżej. Stąd właśnie narodził się Kaniów i plan osobistego
spotkania „po latach” w celu przyklepania nowego sojuszu.
Spotkanie wyznaczono na wiosnę 1787 roku. Najpierw
do Kaniowa ze stolicy ruszyli architekci i budowniczowie, którzy mieli
przygotować infrastrukturę żeby „spotkanie na szczycie” odbyło się w dobrych
warunkach. Kaniów zyskał wówczas kilka budynków i nabrzeże, które przygotowano
do przyjęcia flotylli imperatorowej. Król wraz z dworem ruszył w podróż już w
23 lutego żegnany przez tłumy zgromadzone na ulicach stolicy. Przez
kilkadziesiąt dni podróży zaszczycał wszystkich swoim dobrym humorem i energią,
o jaką trudno go było wcześniej posądzać. Nie obyło się oczywiście bez wizyt w
dworach majętnej szlachty, które były na drodze do Kaniowa. Żeby nie umrzeć z
nudów i braku dworskich rozrywek, często organizowano polowania, bale i inne
zabawy ku uciesze „turystów”. Caryca wraz z ze swoim petersburskim dworem
przebywała już wtedy w Kijowie i tam równie ciekawie zabawiała się i prowadziła
polityczne spotkania. Tu należy wspomnieć, że przedstawiciele królewskiej
opozycji, magnaci z wielkich rodów, które prywatnie były niechętne naszemu
władcy (w tym miedzy wieloma innymi Potockich, Rzewuskich, Sanguszków, Sapiehów
i Branickich), chcąc przechytrzyć króla i załatwić za jego plecami swoje prywatne
interesy, tłumnie wybrali się do Kijowa by tam spotkać się z carycą jeszcze
przed Stanisławem Augustem. Nie będę wchodził szczegóły, ale wyglądało to na
tyle „słabo”, że równie negatywnie zostało to działanie ocenione przez Katarzynę
II, która wyjątkowo nie chciała wykorzystywać swojej przewagi i praktycznie nie
pozwoliła polskim magnatom przybyłym do Kijowa na załatwienie chociażby wspólnego
z nią spotkania. Caryca zajętą polityką zagraniczną dobrze bawiła się w
towarzystwie cesarza Austrii, który również przybył do Kijowa. Z tego powodu nieco
przedłużyła swój pobyt w tym mieście a nasz król wiernie czekał w Kaniowie, jak
„skazany, na widzenie”, wypatrując na rzece armady statków, jakimi miała
przypłynąć imperatorowa. Opóźnienie nie miało wielkiego wpływu na losy
przyszłego sojuszu z Polską, gdyż król sformułował warunki, na jakich nasz kraj
wesprze Rosjan i przekazał je już wcześniej w postaci odpowiednich pism i projektów
dokumentów. Wreszcie rosyjska armada ruszyła z Kijowa płynąc Dnieprem w stronę
umówionego spotkania. Samo spotkanie nie było zbyt długie. Stanisław August
został poproszony na obiad na statek flagowy Katarzyny. Tam miał okazję porozmawiać
i potwierdzić swoje oddanie sojuszowi z Rosją oraz dać dowody swojej przyjaźni do
jej osoby. Dodatkową korzyścią tego spotkania była możliwość spotkania i
rozmowy również z wielkim gościem imperatorowej, jakim był cesarz Austrii Józef
II. Poniżej ilustracja pędzla Jana Bogumiła Plercha, nadwornego malarza królewskiego,
który uwiecznił tę chwilę w obrazie „Odjazd Katarzyny II z Kaniowa 1787”.
Efekty spotkania w Kaniowie, o które do teraz
spierają się historycy są moim zdaniem bardzo wyraźne i miały istotny wpływ na
chwilowe odzyskanie namiastki niepodległości. Najbardziej znanym skutkiem
projektów reform, jakie stały się konsekwencją tego niecodziennego spotkania
było pozwolenie na zwiększenie liczebności wojska do 100 tysięcy, o czym
pisałem już bardziej szczegółowo we wpisie o złotówce z 1788 roku. To właśnie
kolejne lata po Kaniowie przyniosły nam Konstytucje 3 Maja oraz nadzieję na
odzyskanie pełnej suwerenności. Ciekawym szczegółem były również deklaracje,
jakie Stanisław August usłyszał od cesarza Józefa II i Katarzyny II. Cesarz
„przeprosił” polskiego króla za udział Austrii w I Rozbiorze i przyrzekł, że
już nigdy nie powtórzy tego ruchu gdyż, jak się wyraził, „ iż ani jednej
drzewiny od Polski więcej nie zechce”. Deklaracje w podobnym tonie złożyła
również imperatorowa. Król promieniał na taki obrót spraw i planował
maksymalnie wykorzystać korzystna koniunkturę. W powrotnej drodze z Kaniowa
Stanisław August Poniatowski wraz z dworem udał się do Krakowa, odwiedził starą
stolicę by spełnić obyczaj dawnych królów i odbyć pielgrzymkę do Św. Stanisława
na Skałce. Korzystając z okazji zwiedził Uniwersytet Krakowski oraz Zamek na
Wawelu, który akurat był poddawany istotnej renowacji. Z Krakowa podążył na
własne oczy zobaczyć kopalnie w Olkuszu i Miedzianej Górze, o których podźwignięcie
z ruiny i modernizacje, osobiście zabiegał na sejmie. Cała podróż jak wyraził
się Józef Ignacy Kraszewski była dla króla spełnieniem marzeń o szczęśliwej
przyszłości jaka czekała nasz kraj. Jestem zdania, że bez królewskich zamysłów
i inicjatywy, jaka zmaterializowała się właśnie na Dnieprze na wysokości
Kaniowa, historia naszego kraju mogłaby być zgoła inna. Czy lepsza i bardziej
szczęśliwa, trudno dziś wyrokować. Z dzisiejszej perspektywy dostatniego życia
w niepodległym i nowoczesnym kraju, jakim jest Polska, wolałbym jednak nie
ryzykować alternatywnych pomysłów, które mogłaby się przecież zakończyć dla nas
tragicznie już w XVIII wieku, kiedy mogliśmy na wieki stać się kolejną rosyjską
republiką. Było ostro jednak jak to z historią - grunt, że to się wszystko dla
nas dobrze skończyło. To tyle o Kaniowie a teraz czas by powrócić do monety.
Zanim zaczniemy badać i wyznaczać warianty 10-cio
groszówki, należy skończyć tłumaczenie dzisiejszego tytułu. Ale żeby to
sprawnie przeprowadzić, proszę spojrzeć na zdjęcie monety poniżej.
Rok 1787 to pierwszy rok bicia całkiem nowego
nominału, jakim w myśl reformy z roku poprzedniego było właśnie srebrne
dziesięć groszy miedzianych. Co widzimy? Na monecie po raz pierwszy w historii
numizmatyki krajowej pojawiło się słowo KROL zapisane w języku polskim. Tu
wracam do tytułu. Rok 1787 był rokiem wyjątkowym, w którym „król” pojawił się
na monecie oraz w Kaniowie. Taka drobna historia przy okazji dzisiejszego
wpisu, ale warto o tym pamiętać a może kiedyś przyda się, jako hasło w
krzyżówce J
Dziesięciogroszówka w takiej formie była bita w
latach 1787 – 1793, czyli jest 7 roczników monet do zebrania. Podczas całej
swojej historii na tym nominale nie notujemy istotnych zmian ikonograficznych.
Jedyną ważniejszą zmienną są zmiany inicjałów mincmajstra/mennicy oraz niezbyt
częste przebitki dat. W naszym dzisiejszym roczniku, jeśli by sugerować się tylko
najnowszym katalogiem monet SAP, czyli dziełem duetu Parchimowicz/Brzeziński
„Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego” panuje nuda i cisza jak makiem
zasiał. Twórcy katalogu mimo wielu ciepłych słów, jakie otrzymali ode mnie w
wielu poprzednich artykułach, w tym dzisiejszym nie zasłużyli sobie na
pozytywny feedback, gdyż moim zdaniem nie stanęli na wysokości zadania, praktycznie
pomijając kilka jaskrawo widocznych wariantów tej monety. Jest to o tyle
dziwne, że dla innych roczników różnice interpunkcyjne, z którymi będziemy za chwile
mieć do czynienia zostały w większości odnotowane i każdy nawet najmniejszy brak
kropki powodował wyznaczenie przez autorów nowej, nieznanej dotąd „odmiany”. Widocznego
pecha miał pierwszy rocznik 10-cio groszówki, który jakoś nie doczekał się
głębszej analizy. Ale już dziś w końcu zostanie to załatwione, amen. J
Przejdźmy, zatem do analizy monety. Dysponuję bazą
56 egzemplarzy i na tej podstawie postaram się opisać warianty, jakie występują
w tym roczniku. Na początku tylko dodam, że będziemy szukali różnic
interpunkcyjnych a niejednokrotnie stan zachowania monet, jakie analizowałem nie
pozwalał mi na bezproblemowe przypisanie monety do danego wariantu bez dokładniejszego
wglądu i rozwiania swoich wątpliwości. Niestety kropki bardzo łatwo tracą
czytelność, szczególnie te umieszczone w bliskości obrzeża monety i tylko
ogromnym powiększeniom, jakie są dziś dostępne w cyfrowej obróbce zdjęć zawdzięczam
większość swoich dzisiejszych wniosków. Pisze to, dlatego, że poniżej opisze
tylko warianty tych monet, których występowania jestem pewien. Co do kilku
następnych mam uzasadnione wątpliwości, więc może kiedyś w przyszłości (lub już
za tydzień) ja lub jakiś inny poszukiwacz-badacz monet SAP podzieli się z nami jakimś
kolejnym wariantem, którego ja dziś nie wyznaczę. Chce tylko by było to jasne,
że starałem się nie ulec pokusie spekulacji i swoje obserwacje opierałem o
„pewne” i powtarzalne cechy monet. To tyle tytułem wstępu i lecimy z tematem.
Zaczniemy dziś tak samo jak ja rozpocząłem badanie
dostępnego materiału, czyli od awersu. Byłem pewien występowania wariantów
miedzy innymi, dlatego, że jedyna moneta z tego rocznika, którą sam posiadam
różni się bardzo wyraźnie awersem od sztuki opisanej w katalogu. Zatem, na
jakie elementy zwrócimy uwagę analizując rewers. Nie będzie zaskoczenia, że tym
razem nie orzeł i listki (ich nie ma) wystąpią w roli głównej. Dziś czeka nas
„lekcja polskiego”, czyli analiza znaków interpunkcyjnych. Są trzy stany,
jakich możemy się spodziewać. Pierwszym jest „DWUKROPEK”, dalej „KROPKA” a
ostatnim jest „BRAK”. Te trzy możliwości będą dziś naszymi aktorami już do
końca wpisu. Na awersie proponuje dwa punkty kontrolne. Pierwszym, jako „a) „
będzie znak interpunkcyjny (lub jego brak) po wyrazie POL, a drugim w
kolejności, jako „b) „ jest znak znajdujący się po wyrazie KROL. Tu tylko
dodam, że wszelkie znaki umieszczone na monecie po wyrazie KROL są błędami
(licznymi) mincerzy, którzy nabijali je na stempel. Po wyrazie KROL według
obowiązujących zasad polskiej ortografii nie powinno się stawiać żadnego znaku,
gdyż nie był to ani koniec zdania (wówczas ewentualnie KROPKA) ani skrót, który
w tych czasach kończony był DWUKROPKIEM. Ponieważ słowo ‘KROL” jak już
napisałem powyżej pojawiło się na monetach po raz pierwszy i było nowe dla pracowników,
którzy jak pamiętamy w znacznej większości byli niemieckojęzycznymi
specjalistami, zatem trudno czasem dziwić się ich błędom. Błędom, które trzeba
przyznać jak na XVIII wieczne standardy były raczej nieistotne i nikt nie
zwracał na nie zbytniej uwagi. Jest jeszcze jedna ważna sprawa zanim zaczniemy.
Podczas analiz zaobserwowałem dwa rodzaje dwukropków występujących po słowie
KROL. Jeden z nich jest „normalny” a drugi „delikatny”, ledwie widoczny. Na
początku pomyślałem, że może być to jakaś wada lub zapchanie stempla, jednak
wiele z awersów, na których DWUKROPEK po KRÓL był „delikatny” były to monety w
bardzo dobrym stopniu zachowania, będące w minimalnym obiegu. To z kolei
zaowocowało tym, że różnice w dwukropkach uznałem za na tyle istotne, żeby nie
pomieszać ich w badanej próbie a raczej wprost przeciwnie, odseparować je od
siebie i policzyć osobno. Stąd właśnie wyjątkowo dodam trzeci punt kontrolny,
jako „c”, który będzie charakteryzował wielkość DWUKROPKA. Poniżej prezentuje
zdjęcie ze zbliżeniem dwóch typów dwukropka. Jest to o tyle istotne, że na
monetach zmęczonych obiegiem z czasem dwukropek zanika i tylko znaczne
powiększenie zdjęć pomaga odnaleźć jego „resztki”.
AWERS
1 -> a) po POL „dwukropek”; b) po KROL „brak”
AWERS
2 -> a) po POL „kropka”; b) po KROL „brak”
AWERS
3 -> a) po POL „dwukropek”; b) po KROL „dwukropek”; c) dwukropek „normalny”
AWERS
4 -> a) po POL „dwukropek”; b) po KROL „dwukropek”; c) dwukropek „delikatny”
A teraz czas na rewers. Rewers to właśnie ta
trudniejsza strona do analizy, głównie z tego powodu, że dwukropki, których
będziemy poszukiwać w niektórych stemplach znajdują się niebezpiecznie blisko
obrzeża monety i są przez to mocno podatne na wytarcia. Stad nieraz miałem
spore trudności w ocenie i pewnie jak każdy amator dziesięciogroszówek
ślęczałem nad powiększonym zdjęciem w komputerze żeby prawidłowo zinterpretować
to, co widzę. Całe szczęście, że kropki wchodzące w skład dwukropków, jakie
będziemy śledzić nie są „delikatne” i nawet jak ich już dobrze nie widać to,
jeśli były kiedyś na monecie w powiększeniu zawsze jakaś pozostałość po nich
zostaje. Na rewersie także będą dwa punkty kontrolne, jako „a) „ znak
interpunkcyjny po wyrażeniu MIEDZ, a drugim zwanym niżej „b) „ będzie znak po wyrażeniu
KOL. Pod tym względem będzie trochę łatwiej niż zna awersie, gdyż albo będziemy
tam widzieć „DWUKROPEK” albo nie będziemy widzieć tam nic, czyli użyjemy
„BRAK”. Tu dodam, że czasami miałem wrażenie braku kropek po dacie i po literze
„B” w inicjałach Brenna, jednak stan monet nie dawał mi dostatecznej pewności
żeby to tu rozgłaszać, więc wziąłem na wstrzymanie. J
REWERS
1 -> a) po MIEDZ „dwukropek”; b) po KOL „dwukropek”
REWERS
2 -> a) po MIEDZ „dwukropek”; b) po KOL „brak”
REWERS
3 -> a) po MIEDZ „brak”; b) po KOL „dwukropek”
REWERS
4 -> a) po MIEDZ „brak”; b) po KOL „brak”
Poniżej prezentuje zdjęcia poszczególnych rewersów
wraz z opisem.
Ok a teraz, jeśli już wiemy, że mamy do
czynienia z wieloma stemplami obu stron monety, na których występują dość
istotne różnice interpunkcyjne, przychodzi czas żeby dopasować awersy do
rewersów i określić, jakie WARIANTY możemy spotkać wśród całej populacji 10-cio
groszówek z 1787 roku i ile trzeba by ich mieć, że by z czystym sumieniem powiedzieć
„mam komplet”. W tabelce poniżej składam
wszystkie dane „do kupy”, z których wynika, że mimo tego, że mamy w tym
roczniku do czynienia z tylko z jedną odmianą, to jednak ma ona aż 7 różnych
wariantów.
A teraz przejdźmy dookreślenia, który z nich jest
tym podstawowym i najczęściej spotykanym a które są rzadsze i wymagające
większej uwagi oraz zachodu żeby wejść w ich posiadanie. Tradycyjnie zapraszam
na prezentacje analizy ilościowej, w której podaje procentową liczbę
występowania poszczególnych wariantów w badanej próbie monet. Zatem zobaczmy,
co w tej populacji można spotkać, dane złożyłem w tabeli poniżej.
Jak widać generalnie trzy warianty są popularniejsze
od innych, jeden jest „średni” a trzy kolejne wystąpiły w najmniejszej ilości. Mając
już powyższe dane oraz znając nakład rocznika, który wynosił dokładnie
413 540 egzemplarzy, możemy z łatwością oszacować, jaka ilość sztuk
statystycznie przypada na dany wariant. To najprostsza matematyka, zatem szkoda
słów – dane prezentuje poniżej.
Przed nami ostatni etap, czyli przyłożenie do wyżej
uzyskanych nakładów skali rzadkości autorstwa hrabiego Emeryka Hutten-Czapskiego
dla historycznych monet polskich. Dodatkowo starałem się te pomiary skorelować
z moimi poprzednimi badaniami dla monet SAP z tego okresu o podobnej częstotliwości
występowania. Moja propozycja w tabeli poniżej.
W najnowszym katalogu cały rocznik jest traktowany ogólnie,
jako jeden wariant i nie został mu przyznany żaden stopień rzadkości. Ja
dzieląc nakład na 7 wariantów, jestem przeciwnego zdania. Przydzieliłem stopień
każdemu wariantowi, a trzem najtrudniej osiągalnym proponuje przyznać nawet R2.
Pozostało mi teraz już tylko opisać i pokazać
wszystkie warianty w tradycyjny dla mojego bloga i sprawdzony sposób. Poniżej
wszystkie 7 wariantów, które udało mi się zaobserwować podczas tego tygodnia, w
którym zajmowałem się dokładniej tym konkretnym nominałem i rocznikiem. W
opisie będę korzystał z nomenklatury z wyżej już wspomnianego katalogu. Monety
w nim nieopisane (aż 6 na 7) będę oznaczał kolejnym numerem i znakiem
zapytania. Co ciekawe jedyny wariant opisany w katalogu Parchimowicz/Brzeziński
opisany został, jako „bez kropek po KROL a na ilustracje wybrano monetę z
aukcji WCN?57/532. Moim zdaniem to błąd, gdyż na powiększonym zdjęciu monety z
tej aukcji widzimy wyraźnie, że po KROL jest ledwie widoczny, ale jednak
„delikatny” dwukropek. Tym samym u mnie ten wariant został opisany, jako
posiadający awers, w którym występuje „delikatny” dwukropek i moneta została
zaliczona do WARIANTU 7. To tak dla porządku. Teraz już monety, opisy i
ilustracje.
10
GROSZY 1787
Waga katalogowa 2,49
gram ; próba srebra Ag 0,373; średnica 21-22mm; rant gładki.
18.a1?–
WARIANT 1
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL: / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 36% = 150 378 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
18.a2?–
WARIANT 2
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 7% = 28 196 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R2
18.a3?–
WARIANT 3
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL•W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL: / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 7% = 28 196 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R2
18.a4?–
WARIANT 4
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL POL •W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL/ 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 7% = 28 196 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R2
18.a5?–
WARIANT 5
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL:POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL: / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 14% = 56 392 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R1
18.a6?–
WARIANT 6
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL:POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL: / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 30% = 122 182 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
18.a
– WARIANT 7
Awers: ukoronowane herby: Polski, Litwy i „ciołek” Poniatowskich oraz
napis otokowy STAN: AUG: Z• B• L•
KROL: POL: W•X•L•
Rewers: napis w sześciu wierszach: * 10 * / GR: MIEDZ: / 250 1/2. / Z GRZ:
KOL: / 1787. / E.B.
Nakład
łączny rocznika = 413 540 sztuk
Szacowany
rozkład wariantu w roczniku = 27% = 112 784 sztuk
Szacowany
stopień rzadkości = R
To
tyle na dzisiaj. Podsumowując chciałbym przypomnieć o dokonaniach naszego ostatniego
króla w Kaniowie oraz o tym, że w 1787 po raz pierwszy na monecie
Rzeczpospolitej, łacińskie słowo REX zastąpiono polskim wyrazem KROL. Po za tym
udało się z jednej monety opisanej w katalogu wyznaczyć i opisać aż 7 wariantów.
Jak na jeden wpis, całkiem sporo. Ja się nie nudziłem podczas pisania, zatem
liczę po cichu, że i dla czytelników dzisiejszy artykuł był ciekawy, a jak nie…
to, chociaż w miarę strawny.
A
jak już nieopatrznie użyłem słowa „strawny” to od niego bardzo blisko do „niestrawny”…
a Święta Wielkanocne tuż tuż . J Pogoda ma nas
nie rozpieszczać, dlatego też życzę wszystkim czytelnikom Wesołych, Radosnych i
Aktywnych Świąt Wielkiej Nocy oraz apeluje o umiar w jedzeniu i piciu. Tak, żeby
słowo „niestrawny” nie powróciło do nas w najmniej oczekiwanym momencie. J
Trzymajcie
się ciepło, kolejny wpis już po Świętach, a w prezencie „na zajączka” coś na
czasie, czyli wariacja na temat nowego spojrzenia na poczet królów polskich a
wszystko to utrzymane w świątecznym anturażu. Czyżbym jednak nie opisywał dziś monet
ostatniego króla? J
We wpisie wykorzystałem
informacje z książki Józefa Ignacego Kraszewskiego „Polska w czasie trzech
zaborów 1772-1799”, Stanisław Mackiewicz-Cat ”Stanisław August”, katalogu
autorstwa duetu Janusz Parchimowicz i Mariusz Brzeziński „Monety Stanisława
Augusta Poniatowskiego” oraz strony internetowej pasaż wiedzy Muzeum Pałacu
Króla Jana III Sobieskiego w Wilanowie oraz zdjęcia z archiwów Warszawskiego
Centrum Numizmatycznego, Gabinetu Numizmatycznego Damian Marciniak,
Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk, portalu aukcyjnego Allegro, portali
MyViMu.com, Wikipedia.pl., Kwejk.pl. oraz wyszukane przez google grafika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz