Zauważyłem właśnie, że ostatnio duża cześć moich
artykułów dotyka tematów fałszerstw monet SAP. To pewnie znak naszych czasów,
jednak ja nie chciałbym żeby w efekcie ten blog skręcił w stronę wyszukiwania i
piętnowania falsów – cos jak „bicz Boży” na chińsko-garażowe produkcje. Tym
samym informuję, że nie zamierzam w przyszłości sztucznie generować ruchu (tak
zauważyłem ile mi ostatnio przybyło odsłon bloga, to było jak lawina)
wyszukując na siłę numizmatycznych sensacji. Oczywiście będę tu też pisał o
falsach, mam zaplanowanych już nawet kilka następnych artykułów dotykających
tego tematu, ale będą to raczej wątki poboczne, wplatane przy okazji opisywania
konkretnych roczników monet, imprez lub aukcji. Oczywiście zdaje sobie sprawę
co się lepiej sprzedaje, ale ja tu niczego sprzedawać nie zamierzam więc
chciałem to zaznaczyć na wstępie, ponieważ pojawiły się pytania czy będzie to „nowy
blog śledczy”. Nie, nie będzie. A teraz wracajmy do… kolejnych fałszerstw??? J.
Dziś, zgodnie z tradycją proponuje dalszy ciąg pruskiej
telenoweli o nielegalnych działaniach sąsiednich mennic w czasach Stanisława
Augusta Poniatowskiego. W każdym miesiącu staram się przybliżyć jeden nominał,
więc dziś po kolei czas na dwugroszówki. Jak już wiemy z poprzednich wpisów,
półzłotki to srebrne monety, które były ulubionym nominałem do fałszowania
przez prusaków. W sumie trudno się dziwić, ponieważ miały wszystkie cechy, o
jakich mógł tylko marzyć XVIII wieczny fałszerz. Przejdźmy po krótce przez ten
temat i opiszmy te najbardziej oczywiste korzyści.
Przede wszystkim półzłotki na początku okresu SAP były
monetą srebrną o średniej (uniwersalnej) wartości, co sprawiło, że były ówcześnie
naprawdę niezwykle popularnym środkiem płatniczym. Większość cen popularnych
produktów codziennego użytku wyrażonych była w wielokrotności groszy lub
złotówkach i groszach, co sprawiało, że z łatwością można było użyć właśnie
półzłotki w codziennym życiu. Z drugiej
strony również zarabiało się wówczas grosze, robotnicy otrzymywali dniówki
wypłacane często właśnie w półzłotkach. Potwierdzają to dane mówiące o cenach i
zarobkach w pierwszych 10 latach pod rządami Stanisława Augusta. Poniżej kilka
danych z epoki.
CENY/ZAROBKI w latach 1765-1779
Mendel jaj (15 sztuk) – 1 półzłotek (15
groszy miedzianych)
Bochen chleba – 1 półzłotek (15 groszy)
Funt cukru – 3 złote (6 półzłotków)
Funt słoniny – 18 groszy (półzłotek + 3
grosze)
3 Funty baraniny – 1 półzłotek (15
groszy)
2 Funty cielęciny – 1 półzłotek (15
groszy)
Litr wódki – 1 złoty (2 półzłotki)
4 Litry piwa – 1 złoty 12 groszy (3
półzłotki i 3 grosze reszty)
Śledź na zagrychę – 4 grosze J
Dobry obiad w restauracji – 4 złote (8
półzłotków)
Kurs fiakrem z Zamku do Kościoła Trzech
Krzyży – 2 półzłotki
Murarz dziennie – 2 półzłotki (30
groszy)
Cieśla dziennie – 2 półzłotki (30
groszy)
Robotnik niewykwalifikowany dziennie – 1
półzłotek (15 groszy)
Urzędnik dziennie – 3 złote (6
półzłotków)
Kapelan dziennie – 3,5 złotego (7
półzłotków)
Profesor dziennie – 8 złotych (16
półzłotków)
Cyrulik dziennie – 10,5 złotego (21
półzłotków)
Jak widać służba zdrowia kiedyś, to
rzeczywiście była najlepsza fucha w mieście J
Po wprowadzeniu reformy monetarnej w 1766 roku,
półzłotki były pomyślane, jako jeden z podstawowych nominałów w codziennym
obrocie handlowym. Zgodnie z tym, musiano, więc już na wstępie wyprodukować ich
tak wiele, żeby sprostać przyszłym potrzebom. Mennica w Warszawie wyprodukowała
odpowiednio wysokie nakłady, które w pierwszych dwóch latach bicia wyniosły aż
15,5 miliona egzemplarzy w splicie 8,4 milionów sztuk w roku 1766 a kolejne 7,1
milionów półzłotków rok później. Jak wiemy, żeby wybić tak wielkie nakłady
monet potrzeba wielu materiałów, narzędzi i pracy specjalistów. Jak się okazuje
to również sprzyjało prusakom. Niezwykła mnogość stempli, które były potrzebne
do wytworzenia takiej góry monet, spowodowała to, że z czasem monety zaczęły
się zmieniać. Były to zmiany z pozoru drobne, ale z uwagi na ilość ewoluowały w
wiele różnych wariantów, które są, co prawda do siebie podobne, ale jednak różnią
się wieloma drobnymi cechami. Są to właśnie między innymi te cechy, jakich
byliśmy w zwyczaju używać w poprzednich artykułach do odróżniania fałszerstw
większych nominałów. A tu zonk, taka niezręczna sytuacja, w której same
oryginały różnią się od siebie na tyle istotnie, że po obejrzeniu pewnie kilku
setek tych monet zupełnie się nie dziwię temu, iż trzeba poważnych studiów
numizmatycznych, żeby odsiać ziarno od plew. Nie radzili sobie z tym
współcześni poddani polskiego króla, ani ci zwykli zjadacze chleba ani powołani
do tego urzędnicy. Tak wielkie nakłady, różnorodność stempli i ogromna
popularność w obiegu były „wodą na młyn” dla prusaków, którzy w 1770 roku
rozpoczęli masową produkcje falsów tego nominału.
Z punktu widzenia „mecenasa sztuki fałszerskiej”,
jakim był władca Prus, najistotniejszym elementem było oczywiście powodzenie
ekonomiczne przedsięwzięcia. Na produkcji ówczesnego pieniądza, którego wartość,
co do zasady wyrażona była w całości w materiale, z którego był wykonany, fakt,
że moneta była srebrna, równał się właściwie temu, że Fryderyk II mógł na nim naprawdę
dobrze zarobić. Analizując dane z raportów Komisji Menniczej badającej
napływające do kraju fałszywe egzemplarze widzimy jak bardzo
pogarszała się próba srebra. Przychód brutto przekraczał grubo 100% wartości
nominału, co w połączeniu z największym nakładem, jeśli chodzi o fałszerstwa
pruskie, dawało zapewne odpowiednio dobry zwrot z inwestycji. Jeśli by przyjąć
na chwilę za bliskie prawdy moje estymacje z poprzednich odcinków, to przy założeniu,
że pruskie mennice wytworzyły 5,2 milionów sztuk fałszywek o wartości
nominalnej 2,6 milinów oraz że te falsy zawierały tylko połowę wymaganego
ustawą srebra, to dochód z samych półzłotków można określić w przybliżeniu na
1,3 miliona polskich złotych. Odejmując o tego niezbadane bliżej koszty
produkcji, transportu i dystrybucji możemy być pewni, że okrągła sumka zasiliła
szkatuły pruskiego władcy a i wszyscy inni uczestnicy tego procederu też na tym
odpowiednio skorzystali. Słowem, w Prusach wszyscy zadowoleni J
Dla biznesu fałszerskiego oczywiście ważne są tez
cechy materialne monety i uzyskanie odpowiedniej, jakości wykonania kopii.
Okazuje się, że półzłotki w odróżnieniu od wcześniej opisanych nominałów
złotówek i ich wielokrotności - miały w miarę prosty rysunek, co powodowało, że
można było dość dokładnie odwzorować ich wygląd i w miarę zbliżyć się do oryginału.
Okazuje się, że to zbliżenie było na tyle skuteczne, że trudność do odróżnienia
fałszywek jest znacznie większa niż w przypadku złotówek. Nie ma na monecie
dwugroszowej oblicza królewskiego, stąd najtrudniejszy dla fałszerzy element
nie występuje. Na rewersie występują same napisy a te jest w miarę prosto
skopiować, wytworzyć w miarę dokładne narzędzia i bić monety nie obawiając się
zbytnio o to, że zostaną masowo odróżnione od oryginałów i wywołane z rynku.
Zatem rewers mocno sprzyjał fałszerzom. Odmiennie było, jeśli chodzi o awers,
tam otóż znajdowały się elementy jak na przykład herby, orły, tarcze, wieńce itd.
elementy, na których potencjalnie fałszerze mogli zaliczyć wpadki. Wiemy, że
bardzo się starano żeby awersy przypominały oryginały, ale jak to w życiu bywa
jedno to chcieć a drugie to móc J. Mimo wszystko
jesteśmy dziś w stanie z dużą łatwością wskazać elementy awersu świadczące o
jego pruskim pochodzeniu. Ale o tym dokładniej napiszę w dalszej części.
Poniżej przykładowe zdjęcie pruskiego półzłotka.
Omówiliśmy już z grubsza dwie strony monety, a gdzie
trzecia? Rant, dwugroszówka nie ma ozdobnego rantu jak złotówki, w sumie dla
konsumentów monet, to nie ma żadnego rantu, co jak wiemy nie jest prawdą,
ponieważ rant jest, ale zwykły. Tym samym odpada bardzo istotna trudność
dla kopiujących oraz istotna cecha dla rozpoznających fałszerstwa. Jeszcze nikt
po rancie fałszywego półzłotka nie rozpoznał, a złotówki i dwuzłotówki można po
tej jednej z cech odróżnić dość łatwo. Tak, więc mamy kolejną cechę, która
sprawiła, że pruska machina przestawiła wajchę i nastawiła się na ten drobniejszy
nominał.
Skoro już z grubsza wiemy jak wyglądają „prusaki”,
to w dalszej części skoncentrujmy się na tym jak je odróżnić. Zobaczmy ja
radzono sobie z tym faktem w XVIII wieku oraz czy mamy na ten temat jakieś
wskazówki płynące z epoki, które możemy dziś wykorzystać. Jak już wcześniej
pisałem, pierwsze pojawiły się fałszywe złotówki, jednak zostały szybko
„wytropione” dzięki komorom celnym i opisane. Dwa pierwsze uniwersały Komisji
Skarbowej skupiały się na dwuzłotówkach i złotówkach. Z półzłotkami już nie
było tak łatwo. Brak portretu królewskiego i zdobionego rantu, które jeśli były
odmienne od powszechnie używanych zapalało czerwoną lamkę (przysłowiową
oczywiście). Już na pierwszy rzut oka demaskowało fałszerstwo jak się okazuje
był najważniejszą cechą, która wykorzystywały dwugrosze żeby prześlizgnąć się i
wtargnąć do krajowego obiegu. Jednak wnikliwe oko na granicy państwa nie raz wyłapywało
odmienność i zgłaszało te przypadku ówczesnej władzy. Władza badała monety,
opisywała, wyceniała i ogłaszała fałszerstwa do publicznej wiadomości. Dwa
pierwsze uniwersały Komisji Skarbowej skupiały się na grubych nominałach,
dukatach, dwuzłotówkach i złotówkach. Jednak to właśnie z XVIII wiecznych
uniwersałów Komisji Skarbowej wiemy, że fałszowano półzłotki z roczników 1766 i
1767. Dopiero trzeci dokument, datowany na 27 stycznia 1772 roku otwarcie
wspominał o fałszywych dwugroszówkach.
Co prawda w uniwersale tym zaledwie wspomniano o półzłotkach,
koncentrując się bardzo mocno na fałszywych dukatach, których zalew aktualnie
był dla komisji największym strapieniem. Zatem można stwierdzić, że aż prawie
dwa lata zajęło polskim urzędnikom, opisanie i ogłoszenie różnic. Następnie
dnia 28 lutego 1772 roku przeprowadzono badania mennicze półzłotkowych
falsyfikatów. Na bazie próby 47 fałszywych egzemplarzy określono próbę srebra i
wyliczono stratę, jaką ponosi użytkownik tej monety na jednej sztuce. W
kolejnej odezwie skierowanej przez komisje do społeczeństwa datowanej na 12
maja 1772,znajdujemy informacje o tym, że fałszywa zagraniczna mennic bije
monety coraz gorszej jakości. Dotyczy to także półzłotków, których realna
wartość określono w tym dokumencie na 6 groszy miedzianych. Jak wiemy
nominalnie dwugrosz z mennicy warszawskiej był wart 15 groszy, więc starta na
każdej z monet wynosiła już 9 groszy, co stanowiło 125% przebicia. To był
naprawdę intratny biznes dla fałszerzy. Rękopisy oryginalnych raportów z
posiedzeń komisji znajdują się w Bibliotece Czartoryskich. Rafał Janke zbadał
te dokumenty i dzięki temu mamy teraz informacje z pierwszej ręki, jakie możemy
wykorzystać w naszych staraniach oddzielenia ziarna od plew.
Miedzy innymi właśnie dzięki temu znamy praktycznie
mennicze monety dwugroszowe oznakowane puncą „PG”, którą kładziono na
fałszerstwach. To oczywiście daje nam teraz mocne podstawy do spróbowanie
poszukania takich powtarzalnych cech monet, które pozwolą nam odróżnić je od
oryginałów. Poniżej zdjęcie fałszywej dwugroszówki oznaczonej puncą.
Ok., zatem zabierzmy się za porównywanie konkretnych
monet. Na początek skupmy się łatwiejszej stronie, jaką w przypadku półzłotków
jest rewers. Przy czym nie interesują nas żadne przesunięcia liter względem
siebie, szerokość zapisu daty, odległości pomiędzy kolejnymi wierszami tekstu
itd… gdyż jak już pisałem oryginały miały tyle stempli, że przesunięć liter,
dat i tekstu jest tyle, że wnikliwy badacz masochista w oryginalnych
półzłotkach jest pewnie w stanie wyznaczyć ze 100 wariantów monet J.
My nie z tych. Szukamy twardych, powtarzalnych cech kierując swoją uwagę na
kształty konkretnych liter a co za tym idzie na krój punc użytych przez
fałszerzy do wykonania napisów. Poniżej zdjęcie dwóch egzemplarzy z 1766 roku,
fałszywego i oryginalnego – na tym przykładzie pokaże, co mam na myśli.
Podsumujmy, co widać. Jest wiele drobnych różnic,
jednak biorąc pod uwagę ważny fakt, że monety oryginalne występują w
dziesiątkach różnych odmian, to proszę mi wierzyć, że brak jest jakiś istotnych
i powtarzalnych elementów, które mogłyby posłużyć nam do tego by „na oko” odróżnić
oba typy monet. Jedyną cechą, jaka powtarza się w rewersach jest zaznaczony na
zdjęciu odmienny „kwadratowy” krój liter „C” vs „prostokątny” krój tej litery na
monetach oryginalnych. Do naszych celów porównań okazuje się, że najbardziej użytecznym
będzie porównanie litery „C” w wyrażeniu „COL”. Kiedy rozpoczynałem analizę
tego nominału, to właśnie na ten z pozoru drobny szczegół zwrócił mi uwagę Pan
Rafał Janke. Szukałem jakiś innych istotnych cech, żeby dodać od siebie jakaś
kolejna równie uniwersalną różnicę, ale mimo przyswojenia wielkiego materiału
zdjęciowego, nic takiego nie dostrzegłem. Zatem powtarzam po Panu Rafale,
kluczowa jest litera „C”. Stąd właśnie pomysł na tytuł dzisiejszego wpisu. Weźmy teraz na nasz warsztat rewersy monet z
1767 roku. Porównajmy tak jak powyżej.
Wnioski? Nihil novi sub sole. Potwierdzają się nasze
obserwacje z poprzedniego rocznika. Podsumowując, więc temat rewersów, można
potwierdzić, że jedynym użytecznym elementem (z drobnym wyjątkiem) jest krój
litery „C” w wyrazie „COL”. Krój ten rzeczywiście znacznie różni się od tego,
jaki użyto w polskich stemplach oryginalnych monet. Zatem jeśli zaobserwujemy
na rewersie dwugrosza z rocznika 1766-1767 kwadratową literę „C” w słowie
„COL”, to na 99% możemy być pewni, że mamy do czynienia z prusakiem. Ale do
całkowitej pewności koniecznie należy jeszcze zweryfikować awers… i tym się
zaraz właśnie zajmiemy.
A teraz druga strona monety. Tu komplikacji będzie
trochę więcej, głównie z tego powodu, że wariantów oryginalnych monet jest co
najmniej kilkanaście (żeby nie napisać kilkadziesiąt), stąd wybrałem kilka z nich,
które moim zdaniem dobrze charakteryzują i oddają cechy uniwersalne, które
będziemy mogli wykorzystać. Poniżej prezentuje zdjęcia awersów dwóch monet z
1766 roku, fałszywej i oryginału.
Ok., a teraz porozmawiajmy o tym, co z tych zdjęć
można wywnioskować. Z rozmysłem nie zaznaczyłem różnic, żeby nie zaciemniać
widoku obu monet. Różnic pomiędzy jest wiele, kilka z nich jest kluczowych,
ponieważ są powtarzalne bez względu na wariant. Proponuje skupić się na 3
głównych szczegółach. Główna różnica, jaką rekomenduje użyć w celu odróżnienia falsyfikatów
to kształt tarczy pięciopolowej z herbami. Jak widzimy kształt tarczy prusaka
jest charakterystyczny, tarcza jest szersza od oryginałów, inaczej
ukształtowana/wyprofilowana i praktycznie prosta u podstawy. Już ta jedna
prosta cecha, jeśli ją zapamiętamy, praktycznie pozwoli nam odróżnić falsyfikaty.
Druga cechą, jaka widoczna jest gołym okiem to wieniec palmowy po prawej stronie
tarczy. Na pruskich monetach jest on znacznie odmienny od oryginału, taki „bardziej
krzaczasty”. Trzecią cechą są orły, również w przypadku półzłotków mamy do
czynienia z odmiennymi pruskimi orłami. Co prawda moneta jest wyraźnie mniejsza
od dwu i jednozłotówek stąd i orzeł jest mniejszy i trudniej go rozpoznać.
Jednak fakt pozostaje faktem, że jest to cecha, po której można bezbłędnie określić
pochodzenie półzłotka. Kształt tarczy i prawy wieniec jest widoczny gołym okiem
nawet w monetach zmęczonych obiegiem lub czekaniem na znalezienie, stąd są podstawowymi
cechami. Orły można potraktować, jako dyscyplina dodatkowa. Poniżej na
zbliżeniu zdjęcia orłów oryginalnych (w 1766 są dwa rodzaje prawidłowych) w
porównaniu z pruskim odpowiednikiem.
Teraz awers kolejnego rocznika 1767. Tu powinno być łatwiej,
ponieważ wariantów oryginalnych monet jest zdecydowanie mniej a do tego prusak
praktycznie niewiele się zmienił versus rok poprzedni. Porównajmy zdjęcia.
Cyframi zaznaczyłem główne różnice. 1 – odmienny kształt
tarczy herbowej; 2- tarcza herbowa szeroka i płaska u podstawy; 3 – prawy wieniec
„krzaczasty”; 4- odmienne orły; 5 – korona krzywo odstająca od tarczy herbowej.
Generalnie, to samo, co w poprzednim roczniku, czyli tarcza, prawy wieniec i
orły. Po tym z łatwością idzie odróżnić pruskie wynalazki. Oczywiście często dodatkowa
cechą jest kolor monety. Z uwagi na ekstremalnie niska próbę srebra, bardzo często
falsy po latach wyglądają jak monety z miedzi lub z ołowiu, co widać chociażby
na tych kilkunastu zdjęciach, jakie zamieściłem w tym artykule.
Żeby dobrze poprowadzić temat winny jestem opisać
jeszcze dwie monety. Pierwsza to jeden rzadki wariant, który prusakom nie
wyszedł. Udało mi się ją niedawno zdobyć i teraz mogę zaprezentować zdjęcia. To
nieopisana (jeszcze, za chwile już będzie) odmiana posiada przebitą datę na
rewersie z roku 1777 na 1767. Widocznie czasami i dokładnym Niemcom coś nie
wyjdzie za pierwszym razem i trzeba to poprawić. Poniżej prezentuje zdjęcie tej
ciekawostki.
Druga monetą, jaką jestem winien żeby temat uznać za w pełni opisany, jest paradoksalnie moneta oryginalna z 1766 roku. Jest to rzadszy wariant
półzłotka, który charakteryzuje się odmiennym orłem na awersie (pokazałem go
powyżej, to ten drugi z 1766 roku) oraz tym, że litera „C” w wyrazie COL jest
kwadratowa!. Tak jak pisałem już wyżej, to jest ten „drobny wyjątek”, kiedy po
kształcie litery „C” nie rozpoznamy fałszerstwa. Praktycznie należy, więc
zawsze potwierdzić analizując obie strony monety. Poniżej zdjęcie „odmiennej,
ale oryginalnej” monety dwugroszowej z 1766 roku.
Na rewersie zaznaczyłem kwadratowe „C” a na awersie
odmiennego orła i lewy wieniec, z jego charakterystycznym liściem na szczycie.
Wszystkie półzłotki z oryginalnej mennicy warszawskie doczekają się oczywiście swojego
osobnego wpisu na blogu. Teraz tylko ta jedna odmiana, jako uzupełnienie do
tematu pruskich falsów.
Zanim dojdziemy ostatniego etapu dzisiejszego
artykułu, jakim będzie opisanie konkretnych wariantów fałszywych monet to najsampierw
sprawdźmy, co na ten temat możemy dowiedzieć się z katalogów monet SAP. Temat
jest znany, nawet najwcześniejszy katalog Karola Plage wspomina o pruskich
fałszerstwach monet SAP. Wspominki są te jednak bardzo ogólne i zlokalizowana we
wstępie do katalogu. Autor nie zgłębia zagadnienia, zadowalając się samym przytoczeniem
faktu istnienia procederu. Tym samym opisuje żadnej konkretnej monety jako pruskie
fałszerstwo z epoki. Jednak my wiedząc już jak wyglądają falsy i po czym możemy
je rozpoznać, możemy już pokusić się, aby już w tym podstawowym dla późniejszych
publikacji katalogu, znaleźć pruskie monety. Analiza opisu i rysunków pozwala
nam ze sporym prawdopodobieństwem stwierdzić, że pozycja 244 z katalogu Karola
Plage to właśnie jest nasz pruski półzłotek z 1766 roku. Plage charakteryzuje
go pisząc „herbowa tarcza szeroka”, co potwierdzają zdjęcia, jakie wyżej
analizowaliśmy. W roczniku 1767 jest ciekawiej, Plage narysował 3 odmiany i moim
zdaniem dwie z nich to „prusaki”. Wydaje mi się że rewersy rysunków pozycji 246
i 247 są identycznie pruskie a różnica jaką wyznaczył Pan Karol to szerokość
zapisu daty na rewersie. Zatem stoję na stanowisku, że na 6 odmian monet z
rocznika 1766-1767 z katalogu Plage aż połowa to fałszerstwa. Poniżej zdjęcie z
fragmentem katalogu zawierającym opisywane powyżej monety.
Kolejne katalogi monet SAP nie wnoszą niczego nowego
do tematu i nie będą pomocne w odróżnieniu oryginałów. Dopiero najnowszy
katalog „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego” autorstwa Janusza
Parchimowicza i Mariusza Brzezińskiego, okazuje się pozycją, która nie tylko
„bierze się z problemem za bary” ale też stara się po raz pierwszy to
zagadnienie dokładnie opisać. Dając kolejny powód amatorom numizmatyki okresu
SAP do wejścia w posiadanie tej pozycji. We wstępie do opisania półzłotków
autorzy wspominają o fałszerstwach i pokazują zdjęcia obu roczników z nabitymi
puncami „CB” (wiemy już, że to „PG”), sugerując, że to fałszerstwa. Następnie
omawiając każdy z roczników z osobna, pokazują i opisują 12 odmian półzłotka z
1766 w tym dwie odmiany pruskich falsów. Monety opisane, jako fałszywe różnią
się od siebie szerokością zapisu daty – coś jak u Plage w roczniku 1767.
Natomiast w kolejnym roczniku 1767 wyznaczają w sumie 3 odmiany dwugrosza w tym
jeden „pruski”. Zatem mamy ogromny postęp w dostępie do informacji oraz dobrą bazę
do naszych dalszych rozważań.
Możemy teraz potwierdzić lub zmodyfikować te
informacje. Co za chwile właśnie uczynię wymieniając po kolei wszystkie znane
mi dziś warianty, kończąc temat półzłotków z nieprawego łoża. Jak zwykle używam
nomenklatury z najnowszego katalogu, dla monet nieopisanych stosuje kolejny „wolny”
numer i stawiam znak zapytania?
FAŁSZYWE
PRUSKIE PÓŁZŁOTKI SAP 1766-1767
1766
– 16.a10 – DATA WĄSKA
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1766./F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1766
– 16.a11 – DATA SZEROKA
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1766./F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1766
– 16.a12? – DATA SZEROKA, BRAK KROPKI PO DACIE
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1766/F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1767
– 16.b2 – DATA WĄSKA
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1767./F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1767
– 16.b3?– DATA SZEROKA
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1767./F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1767
– 16.b4?– DATA WĄSKA, PRZEBITKA DATY Z 1777
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1777/1767./F.S.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
1767
– 16.b5?– DATA SZEROKA, DUŻE LITERY, KWADRATOWE KROPKI
Awers:
napis w 6 wersach 2.GR./CLX.EX/MARCA/PURA.COL./1767../F.S.
Rewers:
napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Szacowany
nakład łączny nominału = 5 226 954 (tbc)
Szacowany
rozkład rocznika w nakładzie fałszerstw = tbc
Szacowany
stopień rzadkości = tbc
Ok. zatem do opisanych w najnowszym katalogu 3
wariantów pruskich dwugroszy, dodałem od siebie kolejne 4, co w sumie daje nam
już 7 różnych numizmatów do ewentualnego uzbierania. Trzeba dodać, że
wyznaczając owe warianty skupiałem się tylko na rewersie, jednak odnotowuje, że
awersy tez się między sobą różnią. Szczególnie wiele różnic można znaleźć
analizując prawy wieniec awersu, w sumie co stempel to inny krzak prusakom
wychodził J.
Ale to przyjąłem do wiadomości i pominąłem w swoich poszukiwaniach. Jak można zauważyć, nie pokusiłem się w tym
artykule do porównania stopnia rzadkości poszczególnych wariantów. Nadrobię to
i uzupełnię dane, ale dopiero wtedy, kiedy będę badał całą populacje półzłotków
w tych rocznikach. Na dziś to już koniec, dziękuję za uwagę i zapraszam
ponownie niebawem J
We
wpisie wykorzystałem zdjęcia z archiwów Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk oraz ze strony dobroni.pl. LINK Użyłem także danych i
informacji z katalogów Plage, Kamiński/Kopicki i Parchimowicz/Brzeziński oraz uzyskanych
od Rafała Janke.
Teraz już wiem, który z moich półzłotków wypadł spod pruskiego stempla.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Cieszę się że mogłem pomóc.
UsuńJa już nawet nie zliczę ile wiadomości z Pana artykułów było dla mnie ważnych.
W każdym razie w kategorii "pomoc" wciąż prowadzi Pan ze mną, gdzieś tak ze 100:1 :-)
Pozdrawiam.
Witam,b.podoba mi się artykuł ;-)
OdpowiedzUsuń