piątek, 12 stycznia 2018

Dwuzłotówka z 1775, czyli jak król Poniatowski został księciem litewskiej guberni.

Czuje, że już czas coś napisać J. Tym tekstem zaczynam serię wpisów w roku 2018, dotyczących konkretnych roczników srebrnych monet koronnych Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przyznam, że nie było takich wpisów już od dwóch miesięcy i mocno stęskniłem się za tego rodzaju pisaniną. Aukcje aukcjami, jednak cały urok bloga dla jego autora ukryty jest właśnie w takich artykułach, podczas których sam lepiej poznaje to, co jeszcze nie jest do końca rozpoznane. A czasami nawet natyka się na tematy, o których jeszcze nie dawno sam nie miał zielonego pojęcia. To duża nauka a do tego czysta przyjemność J. Już na początku, ciekawe jest to, że przystępując do napisania tego tekstu miałem w głowie zupełnie inną historie do opowiedzenia. Jednak po kilkunastu pierwszych zdaniach wpadłem na nowy pomysł i uznałem, że inna opowieść bardziej pasuje do dzisiejszego nominału. A temat, który chciałem wcześniej poruszyć nie zginie, bo „zamrożę” go jak ustawę w Sejmie i wyjmę przy najbliższej okazji, jak będą potrzebne mi jakieś „kwity”, gdy będę pisał kolejny artykuł o innej monecie z roku 1775. Czyli spora zmiana planów już na początku a nawet jeszcze dobre nie zacząłem pisać. To jest właśnie siła tego rodzaju artykułów na blogu, sytuacja zmienia się podczas pisania, można nieco dać wodzy fantazji i …nie jest nudno J.

Dzisiejszy wpis dedykuje monecie dwuzłotowej z rocznika 1775. Inspiracji do napisania artykułu na ten temat miałem kilka. Główną był oczywiście fakt, że udało mi się niedawno pozyskać jeden z kilku egzemplarzy, jakie były ostatnio oferowane do sprzedaży. Zatem główna reguła bloggerska na 2018 rok została spełniona, bo piszę o monecie, którą już mam. Druga idea była taka, że chciałbym dziś nieco popolemizować z informacjami, jakie na temat tej monety opublikowano w najnowszym katalogu duetu Parchimowicz/Brzeziński „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”. Mam nieco odmienne zdanie niż autorzy, które przedstawię w dalszej części tekstu. A trzecim powodem i to wcale nie najmniejszym jest okazja by opowiedzieć smutną historię, w której to polski król Stanisław August Poniatowski został oficjalnie zdegradowany do roli pionka na szachownicy wschodnioeuropejskiej polityki. Historia ta opiera się nieco o mennictwo, więc będzie to jakieś nawiązanie do głównego tematu. Sami wiedziecie, że nie miałem wielkiego wyboru i musiałem zasiąść by napisać tekst o niezwykłej dwuzłotówce z 1775 roku. Poniżej mała ilustracja wprowadzająca w dzisiejszy klimat J.
 Zacznę oczywiście od końca i na początek zabiorę się za ten trzeci powód. Przejdźmy, więc do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i do Rzeczpospolitej anno domini 1775. Jak widać na ilustracji powyżej król znajduje w niezbyt komfortowym położeniu, żeby nie powiedzieć „kilka ruchów przed matem”. Znając nieco historię RON-u w czasach SAP, nie zdziwi już nikogo stwierdzenie, iż rok 1775 to był kolejny niefortunny rok przybliżający nasz kraj do czekającej go katastrofy. To właśnie w tym roku obrady zakończył Sejm, który przyjął i zatwierdził traktat rozbiorowy. W efekcie tego wydarzenia, już oficjalnie bezpowrotnie straciliśmy znaczne obszary oraz na dobre uzależniliśmy się od wpływu swoich wielkich sąsiadów. Po latach zawieruchy związanej z serią wojen domowych, którą zakończyła klęska Konfederacji Barskiej, pośród postępujących represji zwycięskich armii okupacyjnych kraj, faktyczne rządy w kraju przejmował rosyjski ambasador Otto Magnus von Stackelberg, będąc „szarą eminencją” i pomysłodawcą nowoutworzonej Rady Nieustającej. Rada ta pomyślana jak pierwowzór rządu, całkiem nowoczesna jak na XVIII-wieczne standardy, stała się najważniejszym instrumentem władzy wykonawczej. Okazało się nagle, że król już nie jest najważniejszą personą Rzeczpospolitej i to nawet pomimo tego, że pewne pozory zostały zachowane. Co prawda Poniatowski stanął na czele Rady Nieustającej i miał w niej podwójny głos, jednak trzeba zauważyć, że skończył się dla niego czas solowych decyzji i zdecydowanie musiał nastawić się teraz na prace zespołową. Z chwilą powstania tego organu król musiał zrzec się wielu swoich przywilejów i praw. W tym tak ważnych i prestiżowych jak prawo do powoływania senatorów, mianowania marszałków oraz wydawania poleceń administracji państwowej. Od tej chwili także nie mógł już dowolnie dysponować królewszczyznami, czyli ogromnymi dobrami i ziemiami, tradycyjnie należącymi od wieków do kolejnej głowy państwa.

Sytuacja Poniatowskiego była nie do pozazdroszczenia. Szczególnie, że w praktyce Rada Nieustająca znalazła się pod wpływem i nadzorem ambasadora imperium, co uzależniało losy Rzeczpospolitej od dobrej współpracy ze Stackelbergiem. Zabiegał o to sam król, wiedząc dobrze, że kluczową sprawą dla utrzymania władzy, dalszych reform państwa i pozytywnej przyszłości kraju jest teraz jedynie pielęgnowanie dobrych stosunków z Rosją gwarantującą w tym czasie nasze „bezpieczeństwo”. Król doskonale zdawał sobie sprawę, że to nie czas na machanie szabelką i żeby złą sytuacje odwrócić, trzeba będzie poczekać na sposobną okazję. W praktyce wiele zależało od dobrego nastroju Carycy Katarzyny II, a ten budowano między innymi wysyłając za pośrednictwem ambasadora pomyśle wieści do Petersburga. To przymilanie się i utrzymywanie dobrych relacji sprawiło, że w praktyce obcy dyplomata Stackelberg, stał się współrządcą Rzeczypospolitej. Doszło do tego, że wszelkie kluczowe sprawy państwowe były uprzednio z nim konsultowane i przez niego osobiście zatwierdzane. Ambasador miał też decydujący wpływ na rozdawanie tytułów, orderów, urzędów i ogólne na funkcjonowanie aparatu państwa. Można śmiało uznać, że od tego czasu Imperatorowa Rosyjska Katarzyna II oficjalnie uznała, że nadszedł koniec taryfy ulgowej dla Poniatowskiego i temat jej byłego kochanka jest już dla niej rozdziałem definitywnie zamkniętym. W sumie nic dziwnego, bo znana przecież była z silnego charakteru a mimo tego, że nie mogła znać XXI-wiecznego przeboju autorstwa nomen omen Kasi Klich, to i tak bez wahania wymieniła Stasia na „lepszy (młodszy) model” J. Ponieważ jednak polityka to bagno i liczą się pozory, to mimo marnego zdania Rosjan o naszym królu, sytuacja wymagała jednak by czasowo wspierali jego politykę wewnętrzną po to by utrzymać równowagę sił pozwalającą im kontrolować nastroje społeczne w Rzeczpospolitej. Takie trochę XVIII-wieczne „nie chcem ale muszem”. Ale to wszystko miało trwać jedynie chwilę. Bo w tym czasie plany dalszego podziału Rzeczpospolitej były już konsultowane z pozostałymi zaborcami.

I to właśnie w takich okolicznościach w naszej dzisiejszej opowieści pojawia się po raz pierwszy groźba by z niepodległego państwa stać się jedynie kolejną rosyjską gubernią. Gubernie, jako jednostki podziału administracyjnego „wynalazł” car Piotr Wielki, nazywając w ten sposób niezmierzone połacie swojego kraju oraz podbite ziemie przyłączane do rodzącego się wówczas imperium. Imperatorowa Katarzyna II korzystała już z tego dobrodziejstwa a nawet rozwijała ich ilość, realizując swoje ambicje i czyniąc dalsze podboje. Ziemie, które w wyniku I Rozbioru Polski trafiły do Rosji, już w 1772 roku bez czekania na decyzje polskiego sejmu zostały wcielone do rosyjskiego systemu administracyjnego, to jest do odpowiednich guberni. Z byłego Województwa Witebskiego utworzono Gubernie Witebską i przyłączono do niej Województwo Inflanckie a Województwa Mścisławskie i Mińskie trafiły do Guberni Mohylewskiej. Tak, to właśnie gubernie pochłaniały litewskie województwa i stawały się trwałym elementem struktury administracyjnej w II połowie XVIII wieku. No dobrze, ale o co tak właściwie chodzi z tą gubernią i dlaczego akurat to jest takie ważne przy opisywaniu dwuzłotówki z 1775 roku? Ok, dość tych szachów, teraz przechodzę już do konkretów J.

Pisałem całkiem nie tak dawno, że okres XVIII-wiecznego mennictwa w Warszawie jest sztandarowym przykładem wysokiego poziomu artystycznego i technicznego oraz swoistym znakiem jakości. Każdy zainteresowany monetami stanisławowskimi wie dobrze, że tak w istocie było. Zachodnia myśl techniczna, standardy zarządzania zakładem produkcyjnym i mecenat samego władcy sprawiały, że produkcja szła bardzo sprawnie a błędy zdarzały się naprawdę rzadko. A już te, które nie zostały wyłapane w mennicy i ujrzały światło dzienne to niemal sensacje. Zdarzyło się ich tylko kilka w ponad 30-sto letniej historii mennicy za czasów SAP. Jednak to właśnie podczas bicia monety ośmiogroszowej w 1775 roku, mennica nie ustrzegła się pewnego spektakularnego błędu. Błędu na tyle poważnego, że jak na własne wysokie standardy, to można uznać go za szokujący.
Obok prezentuję rysunek takiej właśnie monety, który został zaczerpnięty (nie bezpośrednio) „ze starego” katalogu Czesława Kamińskiego z 1977 roku. Co my tam widzimy?  Na pozór normalny awers z królem w roli głównej, ale to wyjątkowo nie ON jest dziś w centrum uwagi. Jak to zwykle robimy przy błędach, spójrzmy na napisy otokowe. A właściwie na sam ich koniec, na ostatnią literę w otoku zaznaczona na czerwono, która zniekształca tytuł królewski.  Tam zamiast standardowo używanej sekwencji M.D.L. (Magnus Dux Lithuaniae, czyli Wielki Książe Litewski) wybito… M.D.G.!!! To „G.” można sobie teraz przetłumaczyć na przykład, jako Wielki Książe Guberni (w domyśle Litewskiej, którą pochłoniła Rosja). Trudno powiedzieć, czy był to sabotaż, czy też błąd nie był zamierzony, bo nie znam na ten temat żadnych zapisów z epoki.  Można, zatem puścić nieco wodze swojej fantazji J. I w jej przypływie uznać, że błąd zrobiono specjalnie by „odegrać” się na słabym królu, który pozwolił na zabór terenów. Być może w ramach obywatelskiego protestu po I Rozbiorze, chciano by imię królewskie nie było dłużej kojarzone z Litwą, która krwawiła ponosząc największe starty, bo to w sumie właśnie jej tereny przyłączono teraz do Rosji. Oczywiście, istnieje również „normalne” wytłumaczenie i całkiem realna możliwość, że była to jednak zwykła pomyłka – taka „mennicza literówka”. W końcu na tym samym awersie w innym miejscu, po literze „D” jest właśnie „G”, więc może jakiś pracownik mennicy trochę się tym zasugerował i przez to pomylił. Zapewne mincerz, który dopuściłby się takiego uchybienia nie uszedłby surowej kary. Jednak w tym przypadku literatura milczy o karach, czy też zwolnieniach pracowników mennicy w 1775 roku. Co można od razu uznać za przesłankę, że sprawa została szybko opanowana i wytłumiona. Potwierdza to również badanie ilościowe, jakie przeprowadziłem na tym roczniku, którego wyniki będę publikował w dalszej części. Jedyna moneta z takim błędem, którą zaobserwowałem pochodzi ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Czy istnieją inne egzemplarze, tego nie wiem jednak ja takiej drugiej monety na swojej drodze nie spotkałem. Nawet w Muzeum Narodowym w Warszawie, które posiada aż 9 ładnych egzemplarzy dwuzłotówki z tego rocznika, próżno szukać takiej ciekawostki. W każdym razie niezwykła sytuacja, których w okresie SAP było niewiele. A z drugiej strony okazało się, że to omyłkowe „G”, to była zła przepowiednia dla dalszych losów kraju. Gdyż już za kilka lat w wyniku kolejnych rozbiorów następne części Rzeczpospolitej Obojga Narodów trafią do rosyjskich guberni. By definitywnie wypełnić się w roku 1838, kiedy to ówczesne Królestwo Polskie przydzielone zostało Rosji i podzielone na 8 guberni. Taka historia z niezwykłą monetą SAP w tle.

Dodatkowo, żeby być precyzyjny, muszę zauważyć, że w powyższym rysunku pochodzącym z katalogu Kopickiego…też wkradł się błąd. Proszę zwrócić uwagę, że po AUG mamy tam dwukropek, co mija się z prawdą, bo powinna być tam zwykła kropka. O czym przekonamy się w dalszej części, podziwiając oryginalne zdjęcie monety z muzeum w Krakowie. Z tego wniosek, że skoro rysownik w XX wieku mógł się pomylić odwzorowując napis z modelu, to co dopiero pracownik mennicy, 250 lat wcześniej. Nie myli się ten, kto nic nie robi, więc jeśli ja się też gdzieś tu pomylę, to awansem proszę o wybaczenie J.

Przejdźmy teraz do analizy dwuzłotówki z 1775 i dokończmy temat awersów. Skoro ten wyżej prezentowany jest niezwykły, to znaczy, że są też inne, bez błędów napisowych. I tak jest w istocie. Poniżej ilustracja obu wariantów awersu. Pierwszy po lewej jest typowy AWERS 1, z królem Poniatowskim otoczonym prawidłowym napisem otokowym M.D.L.  a na zdjęciu obok mamy monetę z błędem, jako AWERS 2.
Nakład monety w 1775 roku wcale nie był niski jak na standardy SAP, bo wynosił aż 488 615 egzemplarzy. Stąd stempli AWERSU 1 wybitego poprawnie jest zdecydowanie więcej niż ten jeden pokazany powyżej. Jednak z uwagi na to, że nie różnią się one od siebie niczym istotnym, jedynie tylko umiejscowieniem napisów względem sylwetki Poniatowskiego, to katalogi nie rozpoznają tych różnic, jako wariantów awersu. Ja też podzielam ten pogląd, chociaż na potrzeby tego wpisu podczas badania stwierdziłem, że istnieją dwa główne warianty stempla, które charakteryzują się zdecydowanie odmienną częstotliwością występowania. Żeby ta wiedza nie poszła na marne, to napisze o tym jedno zdanie i pokażę zdjęcie, a nóż komuś się to do czegoś przyda J. W obrębie AWERSU 1 można wyróżnić dwie grupy stempli. Jedna z nich ta, w której „nos króla celuje w literę O” a w drugiej instrument Poniatowskiego wycelowany jest w literę „P”. Ten drugi okazuje się ciekawszy, ponieważ podczas analizy spotkałem go tylko na około 7% egzemplarzy. Można, zatem uznać, że to jedynie jeden stempel - a tych „wycelowanych nosem w „O” jest cała grupa.  Poniżej zdjęcie obu wyżej opisanych przykładów stempli AWERSU 1.
Podsumowując awersy. Mamy dwie odmiany związane z napisem otokowym. Ten M.D.G. jest standardowy a ten M.D.G. jest rzadki. W ramach AWERSU 1 z M.D.L. istnieje kilkanaście stempli różniących się od siebie usytuowaniem napisów otokowych względem postaci królewskiej, co najlepiej można poznać po nosie Poniatowskiego. Uznajemy jednak, że te różnice są numizmatycznie nieistotne i nie mogą stanowić podstawy do mnożenia liczby odmian/wariantów.

Teraz czas na rewersy. Tu będzie również ciekawie, jednak z zupełnie innego powodu. Na rewersie próżno szukać spektakularnych błędów. Nie ma nawet drobnych, stąd nie pójdziemy ta drogą J. Badając tą stronę monety przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy to analizując kolejne egzemplarze określałem je, jako kolejne stemple. Tak się dziwnie złożyło, że pierwszych 10 monet, jakie „wziąłem na warsztat” charakteryzowały się tym, że każda z nich wybita została innym stemplem rewersu! Pamiętam, że aż się „spociłem z przejęcia” myśląc, ile to ja dziś nowych wariantów odkryje i światu ogłoszę J. W sumie w analizie doszedłem aż do liczby 13 stempli rewersu. Dzieląc ta ilość przez nakład otrzymujemy średnio około 37,5 tysięcy, co wydaje się rozsądna ilością. To, co jest ciekawe, to fakt, że na rewersie jest tak wiele charakterystycznych miejsc i punktów, że o wiele łatwiej przychodzi nam określać kolejne stemple. Jest o wiele łatwiej niż podczas „zabawy” z awersami. W tym samym kierunku poszli autorzy najnowszego katalogu „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego”, panowie Parchimowicz i Brzeziński, gdyż w swojej publikacji w tym roczniku dwuzłotówki wyznaczyli 3 odmiany, z czego dwie z nich opierają się właśnie na odmiennym rewersie. Poniżej prezentuje dwie odmiany rewersu wyznaczone przez duet autorów katalogu.
 Jak widać jedyną zmienną, jaką obrali było umiejscowienie na stemplu rewersu skrótu „GR.” (od grosz) względem litery inicjału „B.” (od Brenn – nazwisko ówczesnego intendenta mennicy w Warszawie). Oczywiście, w tym miejscu powtórzę to co piszę w co drugim artykule na temat monet SAP, że jak dla mnie to wyżej zaprezentowane rewersy, to jedynie zwykłe warianty stempla a nie „odmiany”. Tu tez się nie powstrzymałem i teraz mogę wrócić do głównego tematu. Tak było jeszcze „do wczoraj”. Jednak teraz, kiedy udało mi się już wyznaczyć kilkanaście różnych stempli wydaje się, że ta wiedza znacznie wzbogaci polską numizmatykę (żart). Czy tak będzie w istocie, to jeszcze zobaczymy J.

Dysponowałem 29 egzemplarzami, które poddałem badaniu. Niemal od razu zorientowałem się, że ich rewersy czasem różnią się od siebie minimalnie, więc przystąpiłem do wyznaczania tak zwanych punktów kontrolnych, by w prosty sposób je od siebie odróżnić a potem to jakoś spójnie opisać. Okazało się, że dla rewersu dwuzłotówki z 1775 takich punktów musiałem określić aż 3 a czasami i to nie wystarczało i byłem zmuszony dodać do tego jeszcze jakąś dodatkową uwagę. Tak jak już wyżej zaznaczyłem, w efekcie określiłem 13 stempli, jednak próba nie jest wcale wielka, więc nie zdziwiłbym się gdyby istniało ich jeszcze kilka. Przejdźmy teraz do punktów, według których zamierzałem określić ilość stempli. Miejsca w których te punkty występują zostały przedstawione poniżej na tle rewersu przykładowej monety.
PUNKT 1 – to umiejscowienie pierwszego od góry, lewego liścia wieńca względem cyfry daty. Ten listek w zależności od stempla „celuje” w cyfrę „1”, „7” lub pomiędzy nie. PUNKT 2 – to podobnie jak poprzednio tylko po drugiej stronie. Tu pierwszy pracy listek od góry, wskazuje literę „L”lub „E” albo też kropkę pomiędzy nimi. Ostatnim miejscem jest PUNKT 3, w którym tak jak w katalogu, określamy usytuowanie „GR.” względem „B.”. Tu niestety okazało się, że nie jest tak idealnie i prosto jak w katalogu, bo co stempel to nieco inne usytuowanie tej pary zmiennych względem siebie. Są liczne przykłady na umiejscawianie ich „gdzieś pomiędzy” wartości opisanych w katalogu. To od razu zapaliło mi „czerwoną lampkę”, że nie jest to cecha, na której można budować wiedze na temat odmian/wariantów czy tez ilości stempli rewersu. Dane na temat stempli zebrałem w tabelce poniżej.
Wiem, że trochę to wszystko pstrokate – jednak dla mnie takie kolorowanki okazują się być bardzo praktyczne. Analizując poszczególne monety to właśnie kolorami oznaczam sobie identyczne zmienne. Ten system pozwala mi później łatwo (na 1 rzut oka) odnajdywać poszczególne stemple podczas badania monet ze zdjęć oraz szybko odnajdywać kolejne detale, którymi się od siebie różnią. Jak widać PUNKT 1 ma najwięcej kolorów, co „na skróty” oznacza, że charakteryzuje się największą różnorodnością. Na początek w tabeli umiejscowiłem 3 rewersy monet, które umieszczono w katalogu. Z czego dwa z nich autorzy potraktowali, jako jedna odmiana. Takie działanie, plus pominięcie pozostałych stempli wskazuje na pewną niekonsekwencję autorów publikacji. Ale o tym kilka zdań jeszcze napiszę. Postanowiłem podzielić się również przykładami konkretnych monet, w których opisane rewersy występują. Aż 12 z 13 z nich są dostępne online. Jak widać nie ma w tym jakieś większej filozofii i każdy jest w stanie na swój użytek wykonać takie pomiary.

Główny wniosek, który rzuca się w oczy jest taki, że na rewersie dwuzłotówki z 1775 roku występuje wiele drobnych różnic, które można zaobserwować i opisać. Jednak moim skromnym zdaniem żadna z nich nie jest na tyle istotna by zasługiwała na wyznaczenie wariantu rewersu w znaczeniu kolekcjonerskim. Wszystkie różnice opierają się jedynie na przesunięciu elementów względem siebie, jednak same elementy są niezmienne niezależnie od stempla. Wracając do najnowszego katalogu i wyznaczeniu w nim dwóch odmian rewersu bazujących na różnicy w umiejscowieniu „GR.” względem „B.” musze przyznać, ze autorzy wygodnie wybrali sobie dwie odmienne sytuacje, zupełnie pomijając kilka innych, które są pośrednie. Ponieważ te dwie opisane w najnowszym katalogu sytuacje nie wyczerpują tematu, to raczej nie można uznać tej informacji za rzetelna i użyteczna. Ot, przedstawiono dwa różne stemple rewersu, zrobiono w koło tego „trochę szumu”, przyznano kolejny numerek i… tyle. Prawdę mówiąc do opisania „odmiany”, w której „GR” jest umieszczone szeroko na tyle, że wypada obok „B.” autorzy katalogu użyli stempla, który wcale nie jest skrajnym przypadkiem, bo jest jeszcze jeden, w którym ta odległość jest jeszcze większa. Dla przykładu poniżej ilustracja pokazująca kilka możliwych sytuacji dla punktu kontrolnego 3, przy czym dwie monety pochodzą z katalogu a dwie są przez ta publikacje pominięte.
Ok, jak widać na ilustracji, co stempel to miejsce „GR” jest inne. A dotyczy to przecież tylko jednej z trzech zmiennych. Pozostałe również nie są identyczne, co pokazałem w kolorowej tabelce. Dodatkowo, kończąc powoli temat rewersów, muszę się też przyznać, że natknąłem się również na kilka przypadków, w których na rewersie brakowało jednej lub nawet dwóch kropek. W takich sytuacjach wykonałem dodatkowe analizy i ustaliłem, że widoczne na monetach braki interpunkcyjne w każdym przypadku były jedynie efektem wytarcia obiegiem lub zapchania stempla. Z reguły daje się to dość łatwo ustalić poprzez znalezienie lepiej zachowanego egzemplarza wybitego identycznym stemplem i porównania go z monetą, na której występują braki lub inne niejasności. W zdecydowanej większości, taki dowód wystarcza by wyeliminować pomysły na ogłaszanie odkryć nowych wariantów interpunkcyjnych. Tak również było w tym przypadku. Podsumowując temat rewersu dwuzłotówki SAP z 1775 roku, uważam, że z numizmatycznego punktu widzenia występuje tylko jeden wariant, na który składa się kilkanaście stempli. Tym samym REWERS 1 to oznaczenie, które umieszczę w analizie ilościowej i będzie to mniejsza ilość niż w najnowszym katalogu. Z kolekcjonerskiego punktu widzenia, jak ktoś się uprze to oczywiście może zbierać wszystkie stemple rewersu. Jednak nie znajduje uzasadnienia na takie zbieractwo i ja tak przynajmniej nie mam zamiaru robić J.

UWAGA: PRZECZYTAJ TEŻ CZĘŚĆ 2 TEGO ARTYKUŁU, GDYŻ NIE WSZYSTKIE DANE PREZENTOWANE PONIŻEJ SĄ JUŻ AKTUALNE...

Zatem w 1775 roku w tym nominale, możemy napotkać dwie odmiany awersu różniące się końcówką napisów otokowych oraz jeden rewers. To pozwala mi teraz przejść do kolejnej części, czyli tradycyjnych tabelek z szacunkami nakładów i stopni rzadkości. A ponieważ mamy tylko dwie odmiany, to danych do zaprezentowania nie ma zbyt wiele i skracając swoje posty – zdecydowałem się to zrobić globalnie, czyli wszystkie dane na raz.
 Jak widać, ODMIANA 1 stanowiła zdecydowaną większość w badanej próbie monet, a tak dokładnie to było ich 28 na 29 dostępnych. Moneta z błędem M.D.G. była tylko jedna, co bezsprzecznie stawia ją w gronie unikatów. Nic dziwnego, że znalazła swoje miejsce w Muzeum Narodowym w Krakowie. Jak zobaczycie na zdjęciach poniżej, nie jest to wcale mennicza sztuka a nawet wprost przeciwnie, wygląda bardzo pospolicie. To z kolei nasuwa nowe możliwości. Na podstawie tego egzemplarza można założyć, że w mennicy nie zorientowano się w błędzie dostatecznie szybko. Patrząc na egzemplarz krakowski, wydaje się, że moneta była normalnie w obiegu, stąd pęka w szwach krucha teza o wybitnej kontroli jakości w mennicy. Akurat w tym dniu, musiało coś w pójść zdecydowanie „nie tak” i monety z błędem trafiły do obiegu. Ile powstało takich sztuk, ile wydano do obiegu i ile dotrwało do naszych czasów, to ważne pytania, na które jednak trudno odpowiedzieć. Nie znalazłem drugiej takiej sztuki nawet w MNW pośród 9 doskonałych egzemplarzy, dlatego uważam ją za unikat. W efekcie, na tę chwilę szacuję jej stopień rzadkości na R8, co według skali Emeryka Hutten-Czapskiego odpowiada ilości max 3 egzemplarzy. Może jednak ma ją ktoś z czytelników w swoim zbiorze i zechce się podzielić fotografią. Serdecznie zapraszam do przesyłania do mnie zdjęć swoich unikatów SAP, mogę zagwarantować poufność danych oraz honorowe miejsce dla monety na łamach bloga J

Ok, teraz pozostało mi już tylko zaprezentować obie monety w pełnej krasie. Poniżej katalogowy punkt widzenia na dwuzłotówkę SAP z 1775 roku.

2zł 1775

24.j– ODMIANA 1
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.L.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Nakład łączny rocznika = 488 615 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 99,9% = 488 612 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R

24.j2– ODMIANA 2
Awers napis otokowy STANISLAUS AUG.D.G.REX POL.M.D.G.
Rewers napis otokowy XL.EX.MARCA (E.-B. / 8. GR.) PURA.COL.1775.
Nakład łączny rocznika = 488 615 sztuk
Szacowany rozkład wariantu w roczniku = 0,01% = 1-3 sztuk
Szacowany stopień rzadkości = R8

Czas na podsumowanie. Głównym punktem dzisiejszego programu była historia błędu na awersie, jaki przydarzył się stołecznej mennicy. Udało się rzucić dziś nieco więcej światła na tę sprawę oraz przedstawić kilka autorskich tez, co do jego powstania i znaczenia. Kolejną sprawą było potwierdzenie faktu, że monety w ODMIANIE 2 są prawdziwymi unikatami, czego zwieńczeniem jest przyznanie im stopnia rzadkości R8. Następnym elementem dzisiejszego wpisu była polemika z informacjami zamieszczonymi w najnowszym katalogu monet SAP. Detaliczne opisanie 13 stempli rewersu służyło potwierdzeniu, że różnice na nich są na tyle nieistotne i pomijalne, że żaden rewers nie zasługuje na określenie go mianem odrębnej odmiany, czy nawet wariantu. Z tego powodu z trzech monet opisanych w katalogu, na blogu zostały przedstawione tylko dwie. Moneta oznaczona w katalogu, jako 24.j1 jest w istocie tylko jednym z 13 stempli rewersu i jako taka, nie mogła być brana przeze mnie pod uwagę. Oczywiście zdaje sobie sprawę, ze to drobna ewolucja mojej postawy, bo czasem sam poszukiwałem wariantów typu „data szeroka” czy „data wąska”. Człowiek uczy się całe życie i dziś przyznaje racje tym osobom, które są zdania, że nieuzasadnione mnożenie kolejnych bytów jest tematem zastępczym, który mało ma wspólnego z numizmatyką. I tym wnioskiem kończę dzisiejszy tekst. Powodzenia J.

W dzisiejszym wpisie wykorzystałem informacje z katalogu „Monety Stanisława Augusta Poniatowskiego” autorstwa duetu Janusz Parchimowicz i Mariusz Brzeziński, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Warszawie. Użyłem również zdjęć ze standardowych archiwów aukcyjnych, czyli Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, Gabinetu Numizmatycznego Damian Marciniak, Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk, ze strony Fortress Katalog Monet Polskich oraz wyszukanych w google grafika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz